19 maja - U źródeł chrześcijańskiej kultury

Niewątpliwy jest wkład Kościoła w rozwój kultury na świecie. W skarbcu kultury chrześcijańskiej znajdujemy najpiękniejsze dzieła sztuki, arcydzieła architektury, muzyki, literatury. Oczywisty jest wkład Kościoła w upowszechnianie edukacji, a także w rozwój kultury rolnej. Krzywdzące jest zatem posądzanie Kościoła o to, że jest centrum ciemnoty i zacofania.

Wielką zasługą Kościoła jest umacnianie fundamentu kultury. A jest nim bezwarunkowy szacunek dla człowieka, dziecka Bożego. Prymas Tysiąclecia uczył, że prawdziwa kultura zaczyna się od uszanowania człowieka od chwili poczęcia. „Bóg pierwszy mnie umiłował, to znaczy - pomyślał mnie, zanim o tym mówiono w ognisku rodzinnym. I właśnie tutaj zaczyna się kultura”.

Świat daleko odszedł od takiego rozumienia kultury. Zwycięża moda, prawo konkurencji, konsumpcji i przyjemności. W międzynarodowych układach sił często nie liczy się człowiek. Dlatego Prymas z bólem mówił:

„Ogromnie trudno jest po tylu latach dziejów ludzkości mówić dzisiaj o kulturze. Naprzód trzeba uwierzyć w godność człowieka.

Współczesna ludzkość ma pracować na rzecz takiej kultury, która by doceniła zaczątek człowieka pod sercem matki zrozumiała Boga-Człowieka klęczącego u stóp ludzi. Do tego jeszcze daleko, ale to jest osiągalne. Do tego ma zmierzać wysiłek prawdziwej kultury wszystkich ludów i narodów. [...] Zawsze mnie wzrusza, gdy widzę przed sobą małe dziecko przewracające się na trawie, bo ten maluczki, zda się nieudolny, człowiek jest już głębią, a serce jego przepaścią - profundum [głębią]. To jest człowiek! Wokół każdego człowieka, nawet najmniejszego, trzeba chodzić oględnie, wiedząc, że jest to cały, pełny człowiek, i że jego możliwości są nieskończone”.

Prymas Tysiąclecia uczył, że kulturę ludzi i narodów poznaje się po sposobie odnoszenia się do człowieka. Kształtował naród w duchu dojrzałej kultury życia, kultury, która szanuje i dźwiga każdego człowieka, eliminuje agresję i przemoc, szuka rozwiązań na drodze miłości społecznej, przebaczenia i dialogu.

Przestrzegał, że życie bez Boga grozi niebezpieczeństwem sponiewierania człowieka. Nawiązując do dramatu II wojny światowej, która tak boleśnie dotknęła nasz naród, mówił:

„Dzisiaj ludzie głowią się nad tym, w jaki sposób można było do tego stopnia sponiewierać człowieka, że dopuszczał się on tak potwornych czynów. Chyba nie można dać na to odpowiedzi jasnej, jak tylko tę, że dzieje się to wtedy, gdy człowiek przestanie patrzeć na człowieka braterskim okiem, gdy przestanie myśleć, że jest to dziecię Boże i że jest Bóg na niebie, który będzie sądzić żywych i umarłych. [...]

Straszną rzeczą jest niewiara! Straszną rzeczą jest wyzbycie się świadomości, że wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi, że za nas wszystkich umarł Chrystus, że zwycięża miłość, a nie nienawiść! Postęp i kultura nie innymi drogami, tylko od Bożego Serca, otwartego na krzyżu, idzie na cały świat w bramy świątyń i w bramy otwartych serc. Jest to tajemnica współczesnego świata. Jakże wymowna jest ona dzisiaj, gdy wojna toczy się na wzgórzach pod Jerozolimą, tam, gdzie stal krzyż Chrystusowy i gdzie okazała się największa miłość Boga ku człowiekowi jako wzór - jak trzeba duszę swą dawać za braci. Jak straszną rzeczą jest człowiek poniewierający! Nie sponiewieranie i policzek odebrany, ale poniewieranie i policzek wymierzony znieważają”.

Z największą gorliwością bronił Prymas Wyszyński skarbu polskiej kultury. Cenił jej znaczenie dla życia i trwałości narodu.

„Najmilsi, obowiązkiem naszym jest bronić kultury rodzimej i dziejów Narodu. Widzimy, jak olbrzymie znaczenie mają dla nas dzieje. [...] Kultura narodowa, dziejowa - zwłaszcza, gdy jest chrześcijańska - wkorzenia nas, w nasze życie codzienne i w ziemię polską jak rosnące dęby. W ten sposób sprawia, że naród nie jest miotany na prawo i lewo wichrami i burzami wojennymi i nie może być przepychany od jednej granicy do drugiej, jak to o nas często mówili nasi sąsiedzi z Zachodu, twierdząc, że jesteśmy państwem sezonowym. Można by tak niekiedy pomyśleć, ale my jesteśmy narodem milenijnym, który wrósł w ziemię daną praojcom naszym. My jej pilnujemy i chcemy dla niej pracować, broniąc mowy ojczystej i rodzimej kultury”.

Ostrzegał przed ateizacją i laicyzacją jako największym wrogiem życia społecznego i kulturalnego. „Nie będziemy się na gwałt laicyzować - mówił Prymas - dlatego że tu lub ówdzie ten produkt liberalistyczno-masoński doszedł do głosu i stał się schematem rzekomej postępowości”.

Przekonywał Prymas Tysiąclecia, że ateizacja nikomu pożytku nie przynosi. Nikt nie korzysta z kosztownej, beznadziejnej pracy odzierania kultury narodu z wartości chrześcijańskich, po co więc ten wysiłek.

„Czy nie lepiej byłoby iść do kopalni i wyrąbać węgiel, aniżeli Boga wyrąbywać z serca narodu? Bo tak zwana laicyzacja narodu wierzącego, narodu, który ufa Bogu żywemu, podobna jest do odzierania drzew z kory, do zrywania z nich pąków i kwiatów, aby nie dopuścić do wzrostu i owocowania. Pytam więc: jak będą wyglądały te młode drzewa polskiej ziemi? I po cóż ta praca? Czy w Polsce nie ma pilniejszych zadań? Czy nie lepiej zmobilizować cały wysiłek humanistyczny, moralny, społeczny, narodowy, religijny, chrześcijański, aby móc ożywiać życie rodziny i narodu oraz całe nasze życie publiczne słowem Bożym, które nie ustaje, trwa wiecznie i nie kończy się ani dziś, ani jutro?”

Dzisiaj zbieramy gorzkie owoce laickiej kultury. Bolesne są obrazy rozkrzyczanych dziewcząt i kobiet. Tyle w nich agresji i braku kultury. Niech to będzie dla nas ostrzeżeniem, a zarazem zachętą, abyśmy w naszym codziennym życiu kierowali się miłością i duchem chrześcijańskiej kultury.

Maryjo, Domie złoty, okaż się nam Matką!

Prowadź nas drogą szlachetnej kultury polskiej,

broń przed niezgodą i prymitywnym stylem życia. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz