"Mamy kochać Naród! Jeżeli kiedy Ojczyzna wymagała miłości, to właśnie teraz na przełomie dziejów, gdy się krzyżują różne prądy i dążenia, a do głosu dochodzą różne niepokojące nas teorie. Szczególnie teraz cnota moralna miłości Ojczyzny jest obowiązkiem Polaków ochrzczonych, którzy są przez Boga podniesieni do wyższego poziomu życia nadprzyrodzonego. Przyrodzona cnota miłości Ojczyzny w Narodzie ochrzczonym może stać się cnotą nadprzyrodzoną i obowiązkiem miłości. [...] Bardziej trzeba kochać własną Ojczyznę aniżeli wszystkie inne, bo tego wymaga "ordo caritatis - ład miłowania". Jako chrześcijanie pamiętamy jednak o tym, że Bóg jest Ojcem wszystkich narodów" (Gniezno, 28 kwietnia 1957).
Zmarły 44 lata temu, 28 maja 1981 roku, bł. ks. kard. Stefan Wyszyński wielokrotnie łączył patriotyzm z wymogiem moralnym. Ten "obowiązek miłości" był kwestią sumienia - sumienia indywidualnego, rodzinnego i narodowego. Mówiąc o tym ostatnim, Prymas Tysiąclecia wskazywał, że oznaką właściwie uformowanego sumienia narodowego jest "gromadzenie, a nie rozpraszanie sił narodowym, nieoglądanie się na prawo i lewo" oraz "unikanie targowicy, skądkolwiek by ona nie przyszła" (Warszawa, 6 stycznia 1981).
Priorytet: "dobra odziedziczone Narodu"
"Gromadzenie sił narodowych" oznaczało, używając innego określenia stosowanego przez Prymasa Wyszyńskiego, trwanie przy "dobrach odziedziczonych Narodu". W pierwszym rzędzie przy wierze katolickiej i płynącej z niej kultury, która uformowała wspólnotę "Narodu ochrzczonego".
Jeśli aktywność polityczna przejawiająca się przede wszystkim w decyzjach podejmowanych przez władze państwowe nie będzie sprzyjać zachowaniu i rozwojowi tych najważniejszych "dóbr odziedziczonych", oznaczać to będzie, że prowadzona w ten sposób polityka jest skierowana przeciw Narodowi, który jest przede wszystkim - jak uczył Prymas Tysiąclecia - "organizmem moralnym".
"Dobrem odziedziczonym Narodu",
któremu wiele uwagi poświęcał w swoim nauczaniu ks. kard. Wyszyński, była
ziemia ojczysta. Niejednokrotnie odwoływał się przy tej okazji do przepięknej
sceny śmierci Boryny w "Chłopach" Władysława Reymonta. Podkreślał, że
ziemi ojczystej "musimy trzymać się pazurami". Te słowa znajdowały
również odzwierciedlenie w zaangażowaniu błogosławionego Prymasa we wspieraniu
na polu społecznym słusznych aspiracji polskich rolników do korzystania z
wolności stowarzyszania się. Uznanie przez władze komunistyczne w 1981 roku
istnienia NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych było ostatnią wielką
zasługą Prymasa dla chronienia tych wielkich "dóbr odziedziczonych
Narodu".
Na podkreślenie zasługuje fakt, że traktował on je jako całość. Wymowna była jego konstatacja, że "Naród bez historii", czyli Naród pozbawiony rzetelnej, opartej na prawdzie (a nie takiej czy innej ideologii) edukacji historycznej, "wcześniej czy później stanie się Narodem bez ziemi". Podstawą zaś polskiego rolnictwa, jedynego tak dużego obszaru polskiego życia społecznego i gospodarczego wymykającego się po 1945 roku spod dominacji komunistycznej, były rodzinne gospodarstwa. Bez chrześcijańskiej i polskiej rodziny żadne ze wspomnianych "dóbr odziedziczonych Narodu" nie byłoby w stanie na dłuższą metę egzystować.
Obrona życia i rodziny
U progu Wielkiej Nowenny Prymas mówił na Jasnej Górze, że "rodzina to jest polska racja stanu" i dlatego "dla dobra wspólnego państwo powinno naprzód: wspierać rozwój rodziny, uzupełnić jej dzieło, dostarczyć rodzinie środków do osiągnięcia jej doskonałości doczesnej, dostarczyć rodzinie szkół, bronić rodziny jako największej siły trwania społeczeństwa" (Jasna Góra, 30 czerwca 1957).
Rodzina jest i powinna pozostać miejscem narodzin i ochrony najważniejszego "dobra odziedziczonego Narodu" - życia kolejnych pokoleń Polaków. Przemawiając w 1959 roku do młodzieży akademickiej, bł. kard. Wyszyński podkreślał, że "ekonomia narodowa zaczyna się w kołysce. Nie tylko dlatego, że jak mówią ekonomiści - dzieci są najwdzięczniejszymi spożywcami darów wytworzonych z produkcji, ale dlatego, że przyszłość Narodu zależy od kołyski. I bardziej od kołyski aniżeli od fabryki, od warsztatu pracy i zagonu pszenicznego. [...] Bodźem rozwoju społecznego, ekonomicznego i moralnego jest kołyska, a w niej dziecię" (Jasna Góra, 10 maja 1959).
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że w trzeciej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku, w sytuacji gdy jesteśmy pogrążeni w największym w naszych dziejach kryzysie demograficznym, te słowa Prymasa Tysiąclecia wypowiedziane ponad sześćdziesiąt lat temu tym bardziej są aktualne i warte przypominania. Powinny być potraktowane niezwykle poważnie zwłaszcza przez tych, którym powierzona jest (lub ma być powierzona) władza w naszym kraju.
Moralny sprzeciw wobec dzieciobójstwa zalegalizowanego przez komunistyczny sejm w 1956 roku Prymas Wyszyński łączył - jak przystało na wielkiego męża stanu - z dalekosiężną analizą fatalnych skutków tej decyzji dla naszego położenia międzynarodowego. Polska usytuowana "na tym wale między Wschodem a Zachodem", w obliczu "wielkich biologicznych zmagań współczesnego świata, jeżeli chce się utrzymać, musi mieć do osiemdziesięciu milionów ludności na swoim terytorium" (Warszawa, 7 stycznia i 26 maja 1962). Po upływie ponad sześćdziesięciu lat musimy ze smutkiem skonstatować, że dzisiaj nie tylko nie rozwijamy się demograficznie, ale cofamy się. W perspektywie kilkunastu lat coraz bardziej realny staje się scenariusz redukcji liczebności naszego Narodu do dwudziestu, a może i mniej milionów.
Viribus unitis!
Polityka realizowana przez i dla "Narodu ochrzczonego" musi więc afirmować jego najważniejsze "dobra odziedziczone". Z drugiej strony musi wystrzegać się "realizowania obcych zamówień". Aby strzec polskiej suwerenności, musi sama zachować niezależność intelektualną, wystrzegać się uzależnienia od "importowanych myśli". Polityka uwzględniająca żywotne interesy "Narodu ochrzczonego" powinna również pamiętać o tym, że "w tej ziemi polskiej trzeba mieć przede wszystkim talent łączenia, jednoczenia, a nierozdzielania. Rozdzielać jest łatwo i dlatego to nie jest właściwość mądrości. Jednoczyć jest trudno, ale to jest znamię mądrych. Mądrość w życiu społecznym, w życiu politycznym polega na umiejętności tworzenia jedności z wielości, jak mówił św. Tomasz. Z wielości w jedności rodzi się pokój" (Kraków, 18 sierpnia 1957).
Chodzi więc o dobro wspólne, "dobra odziedziczone" przez cały Naród, a nie przez taką czy inną partię; dobra, takie jak życie, wiara, kultura, ziemia ojczysta - które są i stale powinny być wspólnym mianownikiem, łączącym wszystkich, którym droga jest "res publica", nasza wspólna Rzeczpospolita "Narodu ochrzczonego".
Źródło: Prof. Grzegorz Kucharczyk, Wskazania dla polityków, w: Nasz Dziennik nr 121/2025 (28.05.2025).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz