Misją Kościoła jest uobecnianie miłości Boga na ziemi. Nie oznacza to obojętności na codzienne sprawy człowieka. Prymas Wyszyński uczył, że wszystkie dziedziny życia ludzkiego powinny być przeniknięte Ewangelią.
„Ewangelia jest bardzo Boża i bardzo ludzka - mówił. - Chrystus nie przyszedł na świat, oby ogłosić kodeks pracy, aby wypłacać sprawiedliwą zapłatę, organizować warsztaty, walczyć o bezpieczeństwo pracy, o ubezpieczenie społeczne, o należyty odpoczynek gwarantujący odzyskanie utraconych sił i odnowę psychiczną człowieka znużonego pracą. Jednak nauka Chrystusa, zawarta w Ewangelii, jest ożywczym balsamem dla umęczonych ludzi. Łagodzi twardość ich życia. [...] Katolicka nauka społeczna jest więc bardzo dawna. Jeszcze nikt nie sformułował jej zasad, a już Opatrzność i mądrość Boża, która ma myśli pokoju, a nie zawstydzenia i udręki «przemyśliwała» nad wyzwoleniem rodziny ludzkiej”.
Prymas Wyszyński, który we Włocławku, od najwcześniejszych lat kapłaństwa pracował z robotnikami, w centrum zagadnień społecznych stawiał człowieka, jego godność jako dziecka Bożego.
„Trzeba zdać sobie sprawę - mówił - że idzie o zbawienie człowieka. Jeżeli najlepsze ustroje, największe wysiłki ludzkie nie zdołają nigdzie, na całym globie, dać pełni szczęścia, trzeba wrócić - to nie jest jakieś «tetro społeczno-gospodarcze» - do osoby ludzkiej, do człowieka. Trzeba dostrzec, zrozumieć i zbawić człowieka. To właśnie czyni Kościół.
Człowiek współczesny - ten powalony olbrzym [...] musi odzyskać wolność dzieci Bożych, aby mógł wstać, chodzić swobodnie i wypełniać zadania wyznaczone mu przez Stwórcę. To jest zadanie całej rodziny ludzkiej, do której należymy [...]. To jest wołanie o ratunek dla osoby ludzkiej”.
Największym wrogiem miłości jest wybujały indywidualizm i nieliczenie się z potrzebami drugiego człowieka. Prymas Wyszyński ostrzegał:
„Przez sponiewieranie bowiem prawa miłości społecznej, przez wybujały indywidualizm w tylu dziedzinach życia, ludzie doszli do absurdu samounicestwienia, wyniszczenia rodziny, więzi społecznej, narodowej i ogólnoludzkiej.
Człowiek skłócony w swej psychice, uwolniony przez błędną filozofię od odpowiedzialności społecznej za swoje życie prywatne, albo zamknął się w swej niedoli, albo wszedł buńczucznie w życie innych, usprawiedliwiając swoje niecne czyny modnymi hasłami: moralność, to sprawa osobista - religia, to rzecz prywatna.
Brak odpowiedzialności człowieka przed Bogiem i społeczeństwem doprowadził do rozbicia rodziny przez stosowanie rzekomego prawa do rozwodów, jak gdyby rodzina była tylko osobistą sprawą dwojga, jak gdyby dzieci nie miały prawa do ogniska domowego, a naród nie był zainteresowany tym, co się dzieje w kolebce jego istnienia, jak gdyby Twórca rodziny - Ojciec Życia - nie miał tu nic do powiedzenie”.
Wykluczenie z życia prawa miłości Boga i człowieka rodzi zgubne skutki widoczne w deformacji społeczeństwa, nie tylko w naszej Ojczyźnie, ale w całym świecie:
„Wynaturzony indywidualizm doprowadził również do rozbicia życia społecznego, zawodowego, gospodarczego i współżycia warstw społecznych, wprowadzając wszędzie zamiast współpracy w duchu wzajemnych praw i wypełnianych obowiązków nieludzką zasadę walki społecznych interesów, wojny wszystkich ze wszystkimi.
Skłócone wewnętrznie wspólnoty narodowe i państwowe, niepokojem swoim zarażają życie całej ziemi, która miota się w męce niepewności o swoje jutro”.
Jedynym lekarstwem na ból świata jest miłość. Tylko ona uzdrawia i umacnia, ponieważ pochodzi z Serca Boga.
„Dziś coraz częściej dochodzimy do wniosku - mówił kardynał Wyszyński - że wszystkie księgi, traktaty i układy międzynarodowe są bezsilne wobec olbrzymiego zapotrzebowania zagrożonego świata na «jeszcze większą miłość». «Gdybym mówił językami łudzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jako miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący» (1 Kor 13,1). Dlatego rozwiązania przychodzą dziś często nie drogą oficjalną, wyposażoną we władzę i siły, lecz przez oddziaływanie miłością”.
Kiedy w latach 80. ubiegłego wieku zachodziła zmiana ustroju, wydawało się, że upadek komunizmu będzie automatycznym wyzwoleniem człowieka, początkiem sprawiedliwości i dobrobytu. Wtedy Prymas Wyszyński ostrzegał:
„Nie trzeba oglądać się na innych, na tych lub owych, może na polityków, żądając od nich, aby się odmienili. Każdy musi zacząć od siebie, abyśmy prawdziwie się odmienili. A wtedy, gdy wszyscy będziemy się odradzać, i politycy będą musieli się odmienić, czy będą chcieli, czy nie. Nie idzie bowiem w tej chwili w Ojczyźnie naszej tylko o zmianę instytucji społecznej, nie idzie też o wymianę ludzi, ale idzie przede wszystkim o odnowienie się człowieka. Idzie o to, aby człowiek był nowy, Aby nastało «nowych ludzi plemię». Bo jeżeli człowiek się nie odmieni, to najbardziej zasobny ustrój, najbardziej bogate państwo nie ostoi się, będzie rozkradzione i zginie”.
Przekonaliśmy się, jak słuszna była diagnoza Prymasa Tysiąclecia i jak potrzebne jest odrodzenie człowieka na każdym odcinku życia społecznego i politycznego.
Matko sprawiedliwości i miłości społecznej,
okaż się nam Matką!
Uproś nam łaskę prawości i uczciwości
na każdym odcinku życia osobistego i społecznego.
Daj poczucie odpowiedzialności za losy Ojczyzny.
Połóż kres walce między partiami
i wybłagaj łaskę jedności i miłości społecznej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz