Prymas Stefan Wyszyński pierwszy sformułował szeroki program prorodzinny
Rok bieżący - w 120-lecie urodzin i 40-lecie śmierci - ogłoszony został przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej Rokiem Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Ufamy, że w ciągu najbliższych miesięcy nastąpi beatyfikacja tego wielkiego syna naszego Narodu, o którym św. Jan Paweł II Wielki powiedział, że takiego Prymasa Bóg daje raz na tysiąc lat.
W cyklu artykułów poświęconych Prymasowi Tysiąclecia pragnę przybliżyć Czytelnikom wielkiego ojca Ojczyzny, obrońcę wiary, Narodu i Kościoła, naszej tożsamości i jedności. To dzięki Prymasowi Wyszyńskiemu antyludzka ideologia komunistyczna nigdy się w Polsce nie zakorzeniła, co najwyżej cząstkowo i powierzchownie. To dzięki niemu przeżyliśmy w Polsce wielki triumf katolickiej prawdy i fiasko bezbożnych zamiarów stworzenia na ziemi raju bez Boga. Ogromna spuścizna myśli i czynu Prymasa Tysiąclecia, przykład jego umiłowania Ojczyzny i wiary niech nas nieustannie przynaglają do obrony Kościoła i wszystkiego, co Polskę stanowi.
Wśród największych trosk Prymasa Tysiąclecia najważniejsze było zmaganie o polską rodzinę Jej został poświęcony piąty rok Wielkiej Nowenny przed rocznicą Tysiąclecia Chrztu Polski. Jak nikt inny ksiądz Prymas dostrzegał stojące przed rodziną wielkie zagrożenia. Zwłaszcza po zainstalowaniu się w Polsce bezbożnego komunizmu, którego celem było wyprodukowanie nowego socjalistycznego człowieka: wolnego nade wszystko od Boga i wiary, od Dekalogu i norm moralnych, wykorzenionego w ojczystej tradycji, historii i kultury oraz zaprzedanego bezmyślnie obcej, narzuconej władzy. Prymas, który badał ideologię marksistowską jako młody ksiądz, jeszcze w czasie pobytu w Louvin, doskonale rozumiał spustoszenie, jakie robi komunizm w ludzkich sercach i sumieniach. Stąd sama Opatrzność - bo nie da się tego inaczej wytłumaczyć - oddała tak młodemu przecież jeszcze biskupowi lubelskiemu stery prowadzenia całego Kościoła w naszej Ojczyźnie poprzez powołanie go w 1948 r. na arcybiskupa gnieźnieńsko-warszawskiego, a tym samym Prymasa Polski. Nie byłoby dziś takiej Polski, jaką mamy, gdyby nie było Prymasa Tysiąclecia.
Dom rodzinny Prymasa
Wszyscy wiemy, że przeżycia i doświadczenia z dzieciństwa i młodości mają ogromny wpływ na całe późniejsze życie człowieka. Stefan Wyszyński, urodzony 3 sierpnia 1901 r., wywodził się z rodziny polskiej i katolickiej, silnej zasadami chrześcijańskiego życia i postępowania. Jego najwcześniejsze wspomnienia wiążą się z ojcem Stanisławem, ćwiczącym na pianinie kościelne pieśni, oraz matką Julianną, krzątającą się po domu i śpiewającą nabożne pieśni. Sam wspominał, że tuż po przebudzeniu jego pierwsze spojrzenie padało na obrazy wiszące nad łóżkiem - na wizerunki Matki Najświętszej: jasnogórskiej i Ostrobramskiej. "Długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej - mówił do mieszkańców Zuzeli w 70. roku swych urodzin - zastanawiało mnie tylko, dlaczego jedna jest czarna, a druga biała. To są - jak wyznawał - najbardziej odległe wspomnienia z mojej przeszłości".
Pewnego dnia mały Stefek zapytał rodziców o te różnice. "Okazało się - zapisał - że jeden obraz przedstawia Matkę Bożą Ostrobramską w Wilnie, do której pielgrzymowała mama, a drugi to Matka Boska Częstochowska, dokąd jeździł tata".
Taki zawsze Boży i polski, radosny czwórką, a później szóstką dzieci i żyjący wartościami był dom państwa Wyszyńskich. Najpierw w Zuzeli, a potem w Andrzejewie i Wrociszewie, dokąd kolejno ojciec Prymasa przenosił się na posadę organisty. Ksiądz kardynał wielokrotnie powracał we wspomnieniach do przeżyć z dzieciństwa, które ukształtowały jego serce, wrażliwość, duszę i umysł. Ojciec uczył swoje dzieci zakazanej przez cara chlubnej polskiej historii oraz szacunku i dumy z narodowych bohaterów i wielkich zwycięstw polskiego oręża. Znak patriotycznej odwagi ojca Prymasa pozostał do dziś w księdze chrztów parafii w Zuzeli. Ducha wiary i patriotyzmu widać było też w wystroju wnętrza domu: wysoki krzyż z pozytywką i melodią hymnu "Jeszcze Polska nie zginęła", święte obrazy oraz portrety Tadeusza Kościuszki i Józefa Poniatowskiego. Nic zatem dziwnego, że wychowany w prawdziwie polskiej, katolickiej i patriotycznej rodzinie po wielu już latach Prymas powie: "Dla nas, po Bogu, największa miłość to Polska!" (Kraków, 12 maja 1974 r.). Czytelniku Drogi! Czy mógłbyś i Ty powtórzyć te słowa?
We wspomnieniach Prymasa z dzieciństwa pozostał też obraz Stefka siedmiolatka, który w 1908 r. nosił z rówieśnikami cegły na budowę nowego parafialnego kościoła pw. Przemieniania Pańskiego w Zuzeli. Ojciec wraz z matką Julianną (po jej śmierci zawarł małżeństwo z Eugenią Godlewską) dbał o duchowe życie rodziny. W domu Wyszyńskich żyło się pobożnie, codziennie na kolanach wspólnie odmawiano cały pacierz. Cała rodzina uczestniczyła też w niedzielnych Mszach Świętych i w nabożeństwach, jak Różaniec, nabożeństwa majowe czy Gorzkie Żale. Żyło się wtedy rytmem roku kościelnego. Młody Stefan posługiwał w parafii jako ministrant.
W roku 1908 rozpoczął naukę w szkole powszechnej w Zuzeli, która ocalała do dziś. W dawnym szkolnym budynku zrekonstruowano jedną z klas i mieszkanie państwa Wyszyńskich jako Muzeum Lat Dziecięcych Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Tak Prymas - przenikliwy znawca dusz ludzkich - mówił o swych współziomkach z Zuzeli: "Pamiętam do dziś ludzi prostych, których obserwowałem jako chłopiec. Zdumiewająca była ich spokojna, ufna wiara. Tego nie można nazwać żadną miarą niewiedzą religijną, bo z tym się łączy patrzenie w głąb, niemal jakieś mistyczne obcowanie. Ci ludzie widzą to, w co wierzą".
W rodzinie rodzi się Naród
"Naród zaczyna się w kołysce". Naród" rodzi się w rodzinie pod sercem matki". Naród jest rodziną rodzin. "Człowiek jest najważniejszy na ziemi". "Jedna jest Polska, nasza Matka". Tematy te stały się główną troską w 33-letniej misji Prymasa i kierowanego przezeń Kościoła w Polsce. Nigdy też nie zeszły z jego agendy duszpasterskiej. Nikt nie widział z taką jasnością jak on, że bez mocnej, zakorzenionej w polskich i katolickich wartościach rodziny nie ma przyszłości przed Narodem. "Rodzina i Naród - pisał - to nie są instytucje, to są organizmy żywe, mające swoją własną dynamikę i przejawy biologicznego bytowania. Poza nimi wszystkie inne formy bytowania, takie jak państwo, rząd, partia - mają wymiar instytucji. Naród i rodzina muszą istnieć, a tamte instytucje mogą istnieć lub nie".
To, co dziecko otrzymuje w rodzinie, pozostaje na całe życie. Słowo ojca i matki bywa taką siłą i potęgą, że "pozostaje niezatarte w sercu człowieka nieraz do końca życia, choćby przeszedł on przez całe okresy błędnych dróg. Zdarza się, że po latach odejścia od Boga, a może i wojowania z Nim, człowiek udręczony życiem wraca do prawd, które wpoiła mu matka. Dlatego gdy Bóg jest usuwany z wychowania i ze wszystkich miejsc w życiu publicznym, musi się znaleźć w Polsce bezpieczne miejsce dla Niego". Tym miejscem - nauczał Prymas - powinien być dom polski i katolicki i rodzina w nim. A jak jest dziś? W wielu domach nie ma już Boga. W telewizjach nieustanne seriale o zdradzie, najrozmaitszych zboczeniach, kolejnych związkach i wszelkich dewiacjach. Młodych zachęca się do ulegania prymitywnym instynktom. Dorośli ulegają destrukcji duchowej i załamaniu ładu moralnego w sobie. Jak wielu rodaków ma dziś świadomość, że rozkład i upadek rodziny oraz ideologia gender skończą się wyniszczeniem Narodu i upadkiem państwa?
Zamach na rodzinę
Komunistyczni ideolodzy - przy wsparciu rodzimych przekupnych zdrajców - wiedzieli doskonale, że na drodze do ujarzmienia Narodu stoi polska "rodzina Bogiem silna". Stąd po zniszczeniu podziemia niepodległościowego i zapełnieniu więzień obrońcami Ojczyzny dokonali zamachu na rodzinę. Wprowadzono przymus kontraktów cywilnych, ułatwiano przeprowadzenie rozwodów, propagowano szeroko swobodę obyczajową, wolne związki i zachęcano do aborcji. Wszystko to miało być wyrazem postępu i wyzwolenia z "religijnych przesądów". Rozbijaniu rodziny służył też łatwy i powszechny dostęp do alkoholu oraz propaganda pijaństwa jako rzekomo nowoczesnego stylu życia i rozrywki. Celem zaś głównym było zmniejszanie - na wszelki możliwy sposób - dzietności i przyrostu naturalnego Polaków. W ten sposób - przez nietrzeźwość - znaczącą część dorosłych i młodzieży neutralizowano, odwodząc od zajmowania się polityką. Zaprogramowano szeroką ateizację społeczeństwa, a zwłaszcza młodzieży, również poprzez tzw. czerwone harcerstwo.
Prymas z wielką przenikliwością serca i duszy dostrzegał, że obrona Narodu musi się oprzeć na rodzinie. W niej proroczo widział redutę przetrwania i jedności. Nieustannie i z całą stanowczością upominał się u władz o godne życie i pracę dla rodaków. W kazaniach, memoriałach i listach pasterskich przypominał cnoty społeczne, ofiarne przezywanie przeciwności i braków w kraju zrujnowanym przez wojnę, a później przez złe gospodarowanie kolejnych nieudolnych i złodziejskich rządów. Wobec ciągłych nawrotów niezadowolenia społecznego - by uchronić nas od rozlewu krwi - ponawiał apele o cierpliwość, pokój, zgodę i wybaczanie wzajemne, a nawet spotykał się z kolejnymi sekretarzami partii. Gdyby nie te pojednawcze gesty Prymasa, kraj pogrążyłby się po wielekroć w ogniu, a nawet wojnie domowej. By zmniejszyć plagę pijaństwa, ks. kard. Wyszyński powoływał różnorakie duszpasterskie inicjatywy antyalkoholowe, które później przekształciły się w ogólnokrajowe apostolstwo trzeźwości.
Polityka prorodzinna - "Pięćset plus?"
Tyle się mówi dziś o polityce prorodzinnej. A już siedemdziesiąt lat temu poprzez swoje nauczanie społeczne wzywał do niej proroczo Prymas Wyszyński. To on pierwszy sformułował szeroki program prorodzinny: pomoc rodzinom w wychowaniu dzieci przez dodatki opiekuńcze, poprawa płac dla ojców rodzin, wprowadzenie dodatku wychowawczego dla matek, dwuletni płatny urlop macierzyński, zerwanie z wyzyskiwaniem przez pracodawców. Program ten - jak mówił - powstał przed obrazem Matki Bożej Jasnogórskiej. Sam o nim powiedział: "To jest wielki program narodowy, wypowiedziany u stóp Jasnej Góry" - umacniać jedność Narodu przez umacnianie jedności w rodzinie. A jedność serc? Pytał: "Gdzież ona się bardziej dokonuje jak nie w rodzinie, gdzie z jedności serc męża i żony rodzi się jedność całej rodziny. Na przykładzie wierności obojga pielęgnuje się z kolei wierność dzieci wobec rodziców i rodzeństwa między sobą".
Dla umocnienia i ratowania rodziny na polecenie Prymasa od 1969 roku organizowano we wszystkich diecezjach sieć poradnictwa rodzinnego. Do dziś w praktyce duszpasterskiej Kościoła w Polsce pozostały nieznane wcześniej w żadnym innym lokalnym Kościele tzw. kursy przedmałżeńskie jako przygotowanie do zawarcia sakramentu. Prymas wprowadził je od 1975 roku jako obowiązkową katechizację przedślubną narzeczonych. Jak nikt inny ten wielki mąż Boży przejrzał główny cel komunistów, którym było planowe i dogłębne zniszczenie polskiej rodziny. Z dalekowzrocznością ten prawdziwy wysłannik Opatrzności patrzył w przyszłość na dziesiątki lat naprzód i widział śmiertelne zagrożenia dla bytu Narodu: aborcję i pijaństwo. I to, że na rodzinie spoczywa budowanie lepszej polskiej przyszłości. Wierny uczeń Prymasa, św. Jan Paweł II Wielki, wiele lat później powiedział to samo w odniesieniu do całego świata: "Przyszłość idzie przez rodzinę" (Watykan, 31 maja 2001 r.).
Czyż nie trzeba nam sobie ciągle przypominać i wracać do nauczania Prymasa o rodzinie? Zwłaszcza w intelektualnym i moralnym zamęcie, jaki tworzą dziś ukryte ośrodki antyewangelizacji, przed którymi po wielekroć przestrzegał nas św. Jan Paweł II Wielki? Katolik nie może być naiwny i nie może nie widzieć antyrodzinnego szaleństwa architektów nowego porządku świata. Słusznie można powiedzieć, że nauczanie Prymasa Tysiąclecia to mądrość wieczna, bo wywiedziona ze Słowa Bożego, które "trwa na wieki".
Rodzina domowym Kościołem
Prymas Tysiąclecia chętnie nazywał rodzinę domowym Kościołem, dom rodzinny zaś - pierwszą świątynia. W rodzinie przecież - poprzez życie wspólnotowe - człowiek uczy się rozpoznawać prawdziwe i najważniejsze wartości: duchowe i moralne. Mały człowiek, patrząc na krzyż i obraz na ścianie, uczy się, że "wszystkie nasze dzienne sprawy" mają odniesienie wieczne, a nie są tylko męczącą krzątaniną dla zapewnienia sobie codziennej egzystencji. To rodzice pierwsi dają przykład, że człowiek powołany jest do tego, by bardziej "być", aniżeli "mieć", by bardziej i pełniej być człowiekiem. A po wtóre: w rodzinie żyjemy nie tylko "z drugimi", lecz również "dla drugich". Modlący się rodzice ukazują dzieciom głębszy sens i cel życia, są wtedy świadkami i prawdziwymi apostołami dla swoich dzieci. Prymas uczył, że w rodzinie - pierwszej świątyni, dzieci dowiadują się o Bogu. Stąd mówił też o rodzinie jako pierwszej szkole wychowania chrześcijańskiego. Klęcząca matka i ojciec nigdy nie znikają z pamięci człowieka. "To, co ojciec i matka przekażą dziecku z prawd wiary - uczył - tak zapada w duszę, jest taką siłą i potęgą, że pozostaje niezatarte w sercu człowieka nieraz do końca życia, choćby przeszedł on przez całe okresy błędnych dróg. Zdarza się, że po latach odejścia od Boga, a może i wojowania z Nim, człowiek - udręczony życiem - wraca do prawd, które wpoiła mu matka" (Wambierzyce, 1980 r.).
Nasze narodowe przetrwania pośród burz i zawieruch dziejowych zawdzięczamy wszyscy polskiej, katolickiej rodzinie, która tylko w oparciu o moc Boga przetrwała najboleśniejsze doświadczenia (Sybir, wywózki, obozy, ucieczki, głód, przesiedlenia, poniewierkę) w zmiennych okolicznościach polskiej historii. Tak zawsze było w naszych dziejach. "Dlatego od tysiąca lat - przypominał Prymas - mimo straszliwych prób i doświadczeń, których nie szczędziły nam dzieje - przetrwaliśmy, ostaliśmy się i jesteśmy Narodem katolickim" (Gniezno, sierpień 1978 r.). "Bez Boga ani do proga" - mawiali często nasi ojcowie. Stare są to słowa, ale czy nieaktualne? Czyż korzeni dramatycznego kryzysu współczesnej rodziny nie należy szukać w odrzuceniu Boga bądź zmarginalizowaniu Jego obecności w nas i wokół nas? Czy wszyscy mamy świadomość, że jaka rodzina, taki Naród? Jaki Naród, taka Polska? W otaczającym nas świecie toczy się dziś wielki bój o rodzinę i ma on wielkich i zdeterminowanych sponsorów oraz sprzedajne media. My mamy jednak większą i niezniszczalną broń: miecz Ducha, który jest Słowo Boże (Ef 6,17). Przetrwają i ostoją się tylko "rodziny Bogiem silne". "Twierdzą nam będzie każdy próg, tak nam dopomóż Bóg" (M. Konopnicka).
Źródło: Ks. Jerzy Banak, Rodzina Bogiem silna, w: Nasz Dziennik nr 55/8 III 2021, s. 12-13.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz