Prymas Stefan Wyszyński był człowiekiem wielkiej świętości. Dużo mówił o szacunku, pokorze i miłości dla drugiego człowieka - te wartości są obecne w jego życiorysie, a dziś mogą być inspirujące dla młodych ludzi - mówi w rozmowie z KAI Piotr Dmitrowicz, dyrektor Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Warszawie.
KAI: W tym roku przypada 120. rocznica urodzin Prymasa Stefana Wyszyńskiego oraz 40. rocznica jego śmierci. Jest to postać zamknięta w swojej epoce czy jednak współcześnie inspirująca? A może i jedno, i drugie?
Piotr Dmitrowicz: Bez wątpienia jest to postać obecna na kartach polskiej historii. Wszyscy o tym wiemy. Natomiast przed nami dużo pracy, aby odkryć Prymasa Wyszyńskiego na nowo, pokazać go w wymiarze czysto ludzkim – pasterza i człowieka – a nie tylko jako wielkiego interrexa, którzy przeprowadził Polaków przez „morze czerwone komunizmu”, bo to z kolei nie ulega wątpliwości i większość Polaków o tym pamięta. Jest to bogaty i piękny życiorys.
Prymas przeżył 80 lat, które przypadły na najważniejszy okres XX wieku. Dotknął najważniejszych wydarzeń: w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, a on wkraczał w dorosłość. Następnie dwudziestolecie międzywojenne i dramatyczny okres II wojny światowej, gdy kilka razy otarł się o śmierć. A potem były czasy komunizmu. Na przykładzie jego życiorysu warto zatem pokazać całe to tło historyczne, szczególnie dzisiejszym młodym ludziom. Tylko wtedy moim zdaniem tak naprawdę zrozumiemy Prymasa Wyszyńskiego: jego życie, jego wybory, jego decyzje. Dzisiaj też po publikacji kolejnych tomów jego zapisków „Pro memoria” widzimy jak wielki i niesamowity to był człowiek w wymiarze świętości. Człowiek, który potrafił wybaczać swoim oprawcom i widział w drugim człowieku dobro, nawet jeżeli gdzieś czaiły się ogromne pokłady zła. Zawsze powtarzam pewien przykład, gdy Prymas odnosi się do Bolesława Bieruta, postaci mrocznej w swoich decyzjach, mówiąc o nim: „To nie był zły człowiek. Dokonał po prostu złych wyborów”. To jest ta wielkość Prymasa Wyszyńskiego, którą powinniśmy pokazywać także dzisiaj. On niewiarygodnie dużo mówił o szacunku, pokorze i miłości dla drugiego człowieka. To dzisiaj jest nadal aktualne.
KAI: W czym jeszcze Prymas może być interesujący dla współczesnej młodzieży?
- Wydaje mi się, że takich punktów odniesienia jest wiele. Muzeum od kilku lat stara się na przykład przypominać niezwykle ważny, być może fundamentalny w życiu Prymasa wątek, jakim był udział w Powstaniu Warszawskim. Jako kapelan Armii Krajowej służył w szpitalu powstańczym w podwarszawskich Laskach. Myślę, że te jego doświadczenia mogą być inspirujące dla młodych. Interesująco mówił też o polskiej historii – sądzę, że ten wątek, odpowiednio wyeksponowany, na pewno będzie trafiał do młodzieży.
KAI: Młodzi ludzie chcą żyć wielkimi ideami i wartościami. Prymas niejako skatalogował je w programie Społecznej Krucjaty Miłości.
- W Muzeum, zarówno jeśli chodzi o Prymasa, jak i naszego drugiego bohatera, św. Jana Pawła II, staramy się pokazywać uniwersalne wartości. Jeszcze przed otwarciem ekspozycji przeprowadziliśmy wśród młodych ludzi badanie, w którym zapytaliśmy, co jest dla nich w życiu ważne. Oczywiście nie było zaskoczeniem, że istotna jest miłość, tolerancja czy przyjaźń. Historia i jednego, i drugiego patrona Muzeum to studnia, z której czerpiemy. Szacunek, tolerancja dla drugiego człowieka i jego odmiennych poglądów, miłość do rodziców – te wszystkie wartości są obecne w ich życiorysach i mogą trafić do wszystkich, nie tylko do osób, które się identyfikują z tymi postaciami, ale i do tych, którzy są daleko od Kościoła. Wierzę głęboko, że tak możemy opowiadać o naszych bohaterach.
KAI: Jakiego Prymasa Wyszyńskiego opowiada poświęcona mu ekspozycja w Muzeum?
- Przyjęliśmy bardzo trudny, ale myślę, że jedyny możliwy i uczciwy scenariusz. Poza krótkimi informacjami w każdej z sal ekspozycyjnych, wszystkie teksty na wystawie pochodzą od naszych bohaterów. To oni mają prowadzić widza. To oni opowiadają o sobie, o tym, co jest dla nich ważne. Oczywiście, dokonaliśmy subiektywnego wyboru z tej wielkiej dostępnej skarbnicy, ale zostawiamy widza z ich słowami, ich decyzjami, ich głosem. Chcemy, aby widz skupił się wyłącznie na tym. Nie chcemy narzucać żadnej narracji. Jeśli opowiadamy o odzyskaniu przez Polskę niepodległości, to robimy to słowami Prymasa Stefana Wyszyńskiego i Karola Wojtyły. Jeśli mówimy o II wojnie światowej, to czynimy to poprzez ich przeżycia, gdy wielokrotnie ocierali się o śmierć. Wierzę, że to ma szansę trafić do naszych odwiedzających.
KAI: Jest to zatem opowieść o dziejach Polski i świata przez pryzmat konkretnych historii Prymasa Wyszyńskiego i Jana Pawła II?
- Tak właśnie jest. Zawsze historia z perspektywy jednostki, jej osobistych przeżyć, potrafi dotrzeć do widza bardziej niż ogólniki, o których można przeczytać w podręcznikach. W jednej z sal konfrontujemy głos Prymasa, który mówi o tolerancji, miłości i szacunku do drugiego człowieka z głosem Władysława Gomułki, który posługuje się językiem ataku. Ten splot dwóch różnych postaw robi na widzu wrażenie. Gdzie indziej można się zapoznać z wydarzeniami z maja 1981 roku. Ja nazywam je piętnastoma dniami, które wstrząsnęły Polską. Mowa o wydarzeniach między 13 maja, gdy doszło do zamachu na Jana Pawła II, a 28 maja, gdy umiera Prymas Wyszyński. Ten dramatyczny okres, gdy dobiegał końca karnawał Solidarności, niedługo przed wprowadzeniem stanu wojennego, pokazał, jak bardzo obydwaj byli ważni dla Polaków. Nie staramy się jednak w tej opowieści popadać w patos. Nie można tak o nich opowiadać, bo wtedy zrobimy z nich wyłącznie pomnikowe postacie. To przez lata dotyczyło niestety właśnie Prymasa Wyszyńskiego, a przecież był to człowiek pełen ciepła, z ogromnym poczuciem humoru i dystansem do samego siebie, a nie tylko hierarcha, który kierował polskim Kościołem w trudnych czasach, nie dopuszczając do tego, aby komuniści ten Kościół zniszczyli.
KAI: Dzięki takiej narracji Prymas zostanie w zwiedzającym na dłużej? Młodzi nie przyjdą, żeby „zwiedzić i zapomnieć”?
- Taką mamy nadzieję, choć nie mam złudzeń, że opowieść o Prymasie Wyszyńskim prezentowana w naszym Muzeum jest trudna. Ale pamiętam, że jeszcze przed pandemią widzowie wychodzący po dwóch, trzech godzinach zwiedzania byli pełni niedosytu. Chcieli obejrzeć coś jeszcze. Z kolei mam nadzieję, że młodzi wyjdą z wystawy z jakąś jedną zapamiętaną historią, która zrobi na nich wrażenie. Może to będzie swego rodzaju ziarenko, które w nich zakiełkuje i potem wrócą na naszą stronę internetową lub sięgną po lekturę? To jest praca na długie lata, trudna, bo młodzi ludzie mają dziś wokół siebie dużo rozrywek i możliwości spędzania czasu, ale wierzę, że możliwa.
KAI: Pandemia ograniczyła zwiedzanie wszystkim grupom wiekowym. Jaka ich część to ludzie nasto- lub dwudziestokilkuletni?
- Staramy się z wielką pokorą podchodzić do tego, co udało nam się osiągnąć. Z jednej strony jestem bardzo dumny z tego, jak ta ekspozycja wygląda, ale z drugiej strony mam świadomość, że wielu elementów w niej brakuje. Przed pandemią i w czasie, gdy mimo obostrzeń Muzeum było dostępne, rozmawialiśmy z młodymi ludźmi na temat wystawy. Pytaliśmy, czego ich zdaniem brakuje, co chcieliby do niej dodać. Trudno dziś się domyślać, jak zwiedzanie wyglądałoby, gdyby nie było pandemii. Wiem jedno: gdy otwieraliśmy Muzeum tuż przed zapowiadaną beatyfikacją Prymasa Wyszyńskiego i setną rocznicą urodzin Karola Wojtyły, mieliśmy bardzo wiele zgłoszeń, na kilka tygodni naprzód, od szkół i młodych ludzi. Byłoby na pewno bardzo ciekawe usłyszeć, co myślą o wystawie. Mimo to, cały czas staramy się z nimi konsultować. Jak oni sami przygotowaliby tę ekspozycję? Mam nadzieję, że już wkrótce uda nam się powołać młodzieżową radę muzealną, aby młodych zaangażować w tę inicjatywę. Muzea nie służą dziś wyłącznie do organizowania wystaw, na które się przychodzi i wychodzi. Są też miejscami, które skupiają ludzi, budują wspólnotę; miejscami, gdzie odbywają się dyskusje na temat książek i pokazy filmów oraz działa wolontariat. Nasi wolontariusze zostali niedawno nagrodzeni za wirtualną akcję przypominającą o kapelanach Armii Krajowej, w tym o Prymasie Wyszyńskim. Widać zatem, że jest potencjał, ale podkreślam: jest to długa i ciężka droga, inaczej się nie da. Nie możemy się skupiać tylko na tym, że Muzeum jest otwarte od 9.00 do 18.00 i koniec. To musi żyć i budzić emocje, nawet kontrowersje, ale po to, żeby zainteresować. Jeśli to będą tylko zamknięte w gablotach eksponaty, to nic z tego nie będzie. Nie o to chodzi we współczesnym muzealnictwie.
KAI: Miejmy nadzieję, że bezterminowo zawieszona w 2020 r. z powodu pandemii beatyfikacja kard. Wyszyńskiego dojdzie do skutku. Jakie wydarzenia z nią związane planuje Muzeum?
- No właśnie... To słowo „planuje” trzeba wziąć duży cudzysłów. Mamy oczywiście całą masę planów związanych z bieżącym rokiem: oprócz beatyfikacji jest to 120. rocznica urodzin Prymasa i 40. rocznica jego śmierci. Wierzę, że pandemia ustąpi. Opracowaliśmy już koncepcję wystawy, która stanęłaby na Krakowskim Przedmieściu obok pomnika Prymasa Wyszyńskiego. Jej robocza nazwa brzmi „Prymas nieoczywisty”. Jej założeniem jest przybliżenie postaci Prymasa inaczej niż tylko za pomocą dat i haseł encyklopedycznych – pokazanie go od strony czysto ludzkiej. W ubiegłym roku zaprezentowaliśmy dwie znakomite książki, w tym jedną – „Najbardziej lubił nasturcje” - autorstwa Grzegorza Polaka, wicedyrektora Muzeum, jednego z najlepszych znawców zarówno Prymasa, jak i Jana Pawła II. Jego książka pokazuje Prymasa takiego, jakim go nie znamy. Autorką drugiej książki „Ten zwycięża, kto miłuje” jest Anna Rastawicka. Pani Ania w dużym stopniu przyczyniła się do tego, jak wygląda nasza ekspozycja. Przez wiele lat współpracowała z Prymasem i jej opowieści były dla nas niezwykle inspirujące. Muzeum jest też współwydawcą kolejnych tomów „Pro memoria”, które pokazują Prymasa w bardzo wielu, nieznanych nam często, kontekstach. Jest wreszcie cały pakiet działań edukacyjnych. To są historie oparte na jego życiu, bajki dla dzieci o młodym Stefku, zajęcia edukacyjne. Jak tylko pandemia ustąpi, skierujemy tę ofertę do młodzieży, jej część chcemy ponadto przenieść do internetu i tam pokazywać różne aspekty życia kard. Wyszyńskiego i Jana Pawła II, bo taka jest dziś rzeczywistość.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Łukasz Kasper
***
Piotr Dmitrowicz jest dyrektorem Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Wcześniej pełnił funkcję zastępcy dyrektora ds. muzealnych. Odpowiadał m.in. za opracowanie scenariusza merytorycznego ekspozycji stałej, budowę i rozwój działów: edukacji, zbiorów oraz wolontariatu, promocję działalności Muzeum w mediach, współorganizował Noc Muzeów, wystawy plenerowe i lekcje pokazowe.
Z wykształcenia jest historykiem. Ukończył również studia dziennikarskie. Pracował jako nauczyciel historii w Zespole Szkół Ogólnokształcących – XXXV Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Prusa w Warszawie oraz Szkole podstawowej „Żagle”, Gimnazjum i Liceum Stowarzyszenia „Sternik”. Ponadto tworzył i koordynował kanał tematyczny polskieradio.pl/Historia, współpracował z TV Republika, Radiem Wnet oraz Polskim Radiem Bis.
Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego mieści się na terenie Centrum Opatrzności Bożej, stanowiąc jego integralną część. Jest ono instytucją kultury współprowadzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Archidiecezję Warszawską.
Prezentowana w Muzeum wystawa główna opowiada historię dwóch patronów Muzeum – Jana Pawła II i Prymasa Stefana Wyszyńskiego na tle stulecia, w którym żyli. Jej ramy chronologiczne obejmują okres od 1901 roku (rok urodzin Stefana Wyszyńskiego) do 2005 roku (śmierć Jana Pawła II).
Ekspozycja ukazuje wpływ obu bohaterów Muzeum na losy Kościoła i Polski, ich wkład w zachowanie wiary i tożsamości narodowej, kulturowej Polaków oraz obalenie komunizmu.
Od 13 marca Muzeum pozostaje czasowo zamknięte z powodu obostrzeń epidemicznych. Można jednak odbyć wirtualny spacer po dostępnych wystawach. Szczegółowe informacje na stronie https://mt514.pl/
Łukasz Kasper (KAI) / Warszawa
ISSN 1426-1413; Data wydania: 8 kwietnia 2021
Wydawca: KAI; Red. Naczelny Marcin Przeciszewski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz