Czerpaliśmy siły i program życia z jego nauki
Po raz pierwszy zobaczyłam Księdza Prymasa Wyszyńskiego 6 lutego 1949 r. Było to podczas ingresu do Katedry Warszawskiej. Dzień był mroźny, ulice i dachy przyozdobione śniegiem. Krakowskie Przedmieście miało odświętny wygląd. Pomimo dużego mrozu lud Warszawy czekał cierpliwie.
Nagle w orszaku procesyjnym ukazała się postać księdza arcybiskupa Stefana Wyszyńskiego, naszego nowego Prymasa. „To prawdziwy Książe Kościoła", wykrzyknęłam głośno. Mój synek domagał się pokazania Księcia w sutannie, a więc wzięłam go na ręce. Wśród zebranych panował podniosły nastrój.
Niezapomniane słowa wypowiedział wówczas Prymas. Tak je zapamiętaliśmy: „Od dziś zaczyna się moja droga przez Warszawę. Znam Stolicę dobrze. Jestem z nią związany. Może najbardziej była mi bliska, gdy broczyła krwią w Powstaniu. Dzisiaj muszę oddać jej swe siły i życie."
Na koniec kazania powiedział: „(...) po Warszawie, omytej krwią najlepszych dzieci Waszych, po Warszawie, na mękę której patrzyłem, (...) trzeba chodzić z wielka czcią, z sercem czystym i wiernym aż do śmierci — Bogu i katolickiej Polsce".
Osobowość Ks. Prymasa zafrapowała nas. Uczestniczyliśmy w nabożeństwach w kościołach, do których przybywał Ks. Prymas. Jego śmiałe i piękne kazania określały nasz program życia i pracy.
25 września 1953 r. w Kościele Akademickim Sw. Anny zebrała się tłumnie młodzież. Prymas z mocą i wiarą wypowiedział wówczas swoje: non possumus. Myślą przewodnią kazania była prawda wewnętrzna człowieka Bożego — błogosławionego Ładysława — Patrona Stolicy. Ks. Prymas przeciwstawił się próbom zniewolenia, ateizacji Narodu. W kilka godzin później, o północy władze bezpieczeństwa wtargnęły do jego rezydencji. Aresztowano Prymasa, wywożąc go w niewiadomym kierunku.
Dopiero następnego dnia dowiedzieliśmy się o aresztowaniu Głowy Kościoła w Polsce. Byliśmy tym faktem wstrząśnięci do głębi, przeżywaliśmy wielki cios, łzy cisnęły się do oczu, serce z bólu ściskało się, do zabrakło nam Duchowego Ojca. Czuliśmy się osieroceni i przygnębieni. Pokładaliśmy nadzieję w Bogu, w modlitwie doznawaliśmy ukojenia, wierzyliśmy w pomoc Matki Bożej.
Nieustające modlitwy i czuwania na Jasnej Górze zostały wysłuchane. Nastąpiły zmiany w naszej sytuacji politycznej: 28 października 1956 r., po uprzednim przyrzeczeniu Kościołowi przez Rząd naprawienia krzywd, Prymas Polski wraca do Warszawy i obejmuje swoje funkcje kościelne.
Czekaliśmy na naszego Prymasa z wielką niecierpliwością. Pełni radosnego wzruszenia wpisywaliśmy się do Księgi pamiątkowej, wyłożonej w Domu Prymasowskim przy ul. Miodowej. Znaleźliśmy się z mężem wśród najbliższego otoczenia i domowników. Przynieśliśmy w darze kwiaty, a przede wszystkim nasze serca i naszą gotowość służby Kościołowi. Nie zapomnę nigdy umęczonej i majestatycznej postaci Prymasa. Po 3 latach więzienia powrócił nasz Umiłowany Ojciec, Człowiek Boży i Opatrznościowy. Witał nas dobrym słowem.
Ksiądz Prymas Matce Bożej zawierzył swoje życie, swoje apostołowanie, zawierzył cały Naród.
Przystąpił do pracy, ogarniając całokształt Kościoła w Polsce.
Interesował się też lekarzami i całą służbą zdrowia. Wiele nam poświęcał czasu i uwagi. Już w dniu 2 grudnia 1956 r. została zorganizowana pielgrzymka lekarzy na Jasną Górę. Ksiądz Prymas modlił się z nami i głosił słowo pasterskie. Wzywał nas do obrony poczętego życia, do poszanowania godności ludzkiej i praw natury. Oto jego słowa:
„Bóg — a nie człowiek jest Panem życia i śmierci".
„Wartość życia ludzkiego to jest suwerenna domena Boga, bo Bóg unosi się nad życiem ludzkim i jego przeznaczeniem".
„Władze publiczne nie mogą dać nikomu prawa dysponowania cudzym życiem wbrew właścicielom tego świata. Właścicielem życia jest dziecię nienarodzone", które przychodzi na świat i samo bronić się nie może". Każdy człowiek ma prawo do życia.
Grupa lekarzy dzięki inspiracji Ks. Prymasa zaczęła spotykać się na dniach skupienia u Księży Pallotynów w Otwocku. Pierwszym naszym duszpasterzem był ks. rektor Antoni Słomkowski, który był także kilka lat więziony. Wkrótce ze względu na zaostrzający się kurs wobec Kościoła, został przejęty przez władze dom rekolekcyjny. Szukaliśmy więc schronienia w rożnych klasztorach Warszawy, potem w Laskach, a na koniec w Izabelinie u ks. Aleksandra Fedorowicza. Na dniach modlitwy powstała inicjatywa założenia razem z psychologami i prawnikami Poradni Życia Rodzinnego „Ognisko". Miała ona na celu nie tylko pomoc lekarską, ale moralną, wychowawczą, niekiedy materialną. Broniliśmy godności rodziny, zagrożonej przez wprowadzenie rozwodów i ustawę „o dopuszczalności przerywania ciąży". Zajęliśmy się obroną życia poczętego. Staraliśmy się nieść pomoc rodzinom wielodzietnym. Dzięki pomocy Ks. Prymasa powstał Dom Samotnej Matki, prowadzony przez Teresę Strzembosz w Chylicach. Prowadziliśmy również wykłady dla rodzin i młodzieży, informujące o szkodliwości przerywania ciąży i o zadaniu rodziny.
Niestety rechrystianizacja życia rodzin nie podobała się... W 1962 r. „Ognisko'' zostało zamknięte jako szkodliwa placówka.
Działalność Księdza Prymasa Wyszyńskiego w obronie życia była bardzo szeroko pojęta. Rozumiał doniosłość tego problemu, dawał temu wyraz przez:
1. Pouczenia doszpasterskie, w kazaniach, na konferencjach, w listach
pasterskich wielokrotnie zwracał się z ufnością do matek i ojców, prosił,
by godnie spełniali swoje rodzicielskie powołanie, młodzieży wskazywał
drogę życia chrześcijańskiego;
2. Współdziałał z ludźmi kompetentnymi w obronie życia, z grupami
ludzi świeckich, młodzieżą akademicką;
3. Prowadził rozmowy z władzami PRL, kierował pisma, memoriały do
rządu PRL o odpowiedzialności władzy za życie Narodu i jego przyszłość;
4. Tworzył duszpasterstwa stanowe, duszpasterstwo rodzinne,
poradnictwo parafialne, kursy przedmałżeńskie.
Przemawiał też wielokrotnie do lekarzy w kościele SS Wizytek na zakończenie rekolekcji wielkopostnych.
Ostatni raz w tym kościele 22 marca 1980 r. poświęcił tablicę
upamiętniającą I Pielgrzymkę Ojca świętego Jana Pawła II, ufundowaną przez lekarzy. Kilka razy prowadził dla nas Drogę Krzyżową. Często zapraszał na Mszę św. do Kaplicy Prymasowskiej i gościł u siebie. Interesował się życiem każdego z nas, był wdzięczny za naszą posługę. Co roku zbieraliśmy się na opłatku.
Każde jego słowo zapadało nam głęboko w serca. Sam modlił się za lekarzy i służbę zdrowia, aby nie odeszła od swego szlachetnego powołania. Wielokrotnie prosił, nawoływał, apelował do sumienia lekarzy ginekologów.
Ostatni nasz opłatek z Ks. Prymasem miał miejsce 29 grudnia 1980 r. Podarowaliśmy mu wówczas wyprawkę dla niemowlęcia —jako symbol życia nowego pokolenia. Ksiądz Prymas przyjął ten dar z radością.
W życiu prywatnym był gościnny, serdeczny i rozmodlony. W czasie ostatniej choroby był niezwykle cierpliwy, pogodzony z wolą Bożą, zawsze myślał o innych. 13 maja, wszyscy pamiętamy, jak obłożnie chory Prymas przeżył wielką boleść z powodu zamachu na Ojca Świętego. Następnego dnia słuchaliśmy jego ostatniego słowa z taśmy magnetofonowej. Wzywał do modlitwy za Ojca Świętego. 18 maja, na dziesięć dni przed śmiercią, napisał do nas piękny list. To błogosławieństwo wielkiego Prymasa uważamy za największy skarb i relikwię.
Jego niestrudzone i wielkie serce przestało bić rytmem ziemskim w dniu Wniebowstąpienia Pańskiego. Wierzymy w Świętych Obcowanie i Jego Orędownictwo.
Zbieramy się w tej świątyni, żeby zanosić modły o jego rychłą beatyfikację, by czerpać siły i program życia z jego nauk.
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń