Wspomnienia - Ks. Leon Szała - salezjanin, od roku 1950 pracownik Sekretariatu Prymasa Polski

ARESZTOWANIE I UWIĘZIENIE

W przededniu aresztowania

Przez 30 lat miałem szczęście przebywać na co dzień z Księdzem Kardynałem Prymasem, jako pracownik jego Sekretariatu. Wiemy, jak trudne były to lata, ale nie pozbawione pogody ducha i radości. Patrzyliśmy bowiem, z jaką wiarą i spokojem przyjmował szykany — broniąc słusznych spraw Kościoła, stając w obronie pokrzywdzonych. Interesował się także każdym z pracowników, mając dla wszystkich uśmiech i dobre słowo.
Dom Prymasa był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa prawie zawsze — szczególnie jednak w ostatnich tygodniach przed aresztowaniem.
Rankiem 26 września — jak grom z jasnego nieba spadła na Warszawę wieść o „internowaniu" Kardynała Prymasa. Tego dnia rano do pracy w SPP (Sekretariacie Prymasa Polski) nie można się było dostać. Telefon był nieczynny i drzwi strzeżone. Odbywała się jeszcze rewizja, zabierano
część akt z archiwum.
Ten dramatyczny dzień zapowiedziany niejako został w dniu 4 czerwca podczas procesji Bożego Ciała w kazaniu wygłoszonym przy ostatnim ołtarzu. Prymas pragnął tę wielką rzeszę, liczącą setki tysięcy wiernych, zapoznać z sytuacją Kościoła. Była to wyważona, ale wyraźna odpowiedź na próby mieszania się w sprawy Kościoła.

W dniu rozpoczęcia się procesu biskupa Kaczmarka biskupi wraz z Prymasem zebrani na Jasnej Górze odprawiali rekolekcje. Procesowi nadano wybitnie charakter antywatykański, wymierzony przeciwko Stolicy Apostolskiej, Episkopatowi, diecezjalnym wydziałom duszpasterskim, a szczególnie przeciw Prymasowi Polski. Po rekolekcjach na sesji Episkopatu Prymas złożył historyczne oświadczenie — w którym padły prorocze słowa: „Wolę więzienie niż przywileje, gdyż cierpiąc w więzieniu, będę po stronie tych najbardziej umęczonych. A przywileje mogą być świadectwem odejścia od właściwej drogi Kościoła — w Prawdzie i w Miłości".

Po powrocie z Częstochowy nadal prowadził aktywną działalność duszpasterską, w tym wiele wizytacji kanonicznych w parafiach.
Ostatnim oświadczeniem skierowanym do władz państwowych przez Prymasa przed aresztowaniem był protest z powodu procesu pokazowego ordynariusza kieleckiego ks. biskupa Czesława Kaczmarka. Natomiast ostatnią wizytację duszpasterską przeprowadził w Bazylice Serca Jezusowego na Pradze. Było to 19 i 20 września. Władze zakazały powitania Arcypasterza na placu przed Bazyliką oraz postawienia bramy. Wizytacja kanoniczna była bardzo pracowita. Napisze w dekrecie powizytacyjnym w Komańczy: „Zachowałem w sercu swoim najmilsze wzpomnienia z ostatniej wizytacji kanonicznej i zabrałem je ze sobą do więzienia. Była to przecież moja ostatnia wizytacja, którą przeprowadziłem, a której ogólne wrażenie pozostało mi w pamięci i towarzyszyło w czasie trzech lat wygnania".

Przybyły tłumy ludzi. W pierwszym dniu Arcypasterz wyjaśnił wiernym cel wizytacji i odprawił procesję za zmarłych oraz zwizytował zakrystię i spotkał się z księżmi salezjanami pracującymi w duszpasterstwie. Niedziela 20 września — przypominała „Niedzielę Palmową". Osobne Msze św. dla każdego stanu i na każdej Mszy św. przemówienie. Młodzieży było około 4000, niewiast nie pomieściła Bazylika — stały pod portykami i na schodach, mężczyzn było 7000. Po krótkim obiedzie Arcypasterz zwizytował dom sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi, oraz chorych w domu sióstr albertynek. O godz. 15.30 wzruszające błogosławienie dzieci — których było około 3000 — poprzedzone przemówieniem. W salkach katechetycznych pod Bazyliką spotkał się Ks. Prymas z dziećmi i młodzieżą takich grup jak Żywy Różaniec, biel, czciciele Serca Jezusowego, chór i ministranci. Do wszystkich oddzielnie przemawiał. Na koniec udzielił 1226 młodzieży sakramentu bierzmowania, w czym pomagał ks. Antoni Baraniak. Po Mszy św. wieczornej wygłosił pożegnalne przemówienie, przedstawił wiernym zasady i drogi postępowania — jakby miał nas opuścić. Zakończył: „Gdyby wam mówiono, że Prymas zdradził sprawę Bożą — nie wierzcie. Gdyby wam mówiono, że ma nieczyste ręce — nie wierzcie. Gdyby mówiono, że działa przeciwko narodowi i własnej ojczyźnie — nie wierzcie. Gdyby mówiono, że stchórzył — nie wierzcie. Nigdy nie zdradzę sprawy Kościoła, choćbym miał za to zapłacić życiem i własną krwią".

Plac wypełniony wiernymi żegnał swojego Arcypasterza jakby przeczuwając dłuższą z nim rozłąkę. Po powrocie na Miodową Prymas udał się do kaplicy, jak mówiła mi s. Maksencja, i długo, długo się modlił. Wspólnota parafialna odwdzięczyła się Arcypasterzowi; ilość Komunii św. wzrosła niemal trzykrotnie, modlono się żarliwie o powrót z więzienia. W dniu 20 września „Życie Warszawy" umieściło artykuł sugerujący współpracę kard. Hlonda z Niemcami. Obok tekstu zamieszczono fotokopię z podpisem ks. kapelana Bolesława Filipiaka kwitującego odbiór 5000 franków dla prymasa Hlonda. W wolnej chwili pokazałem Księdzu Prymasowi ten nowy szkalujący zarzut. „Rzeczywiście jest to podpis ks. Filipiaka stwierdził Kardynał ze spokojem, ale czego dotyczy, to może wiedzieć tylko ks. Filipiak, i dodał: będę płacił cenę kardynała Hlonda".

Pytałem później ks. infułata Filipiaka, późniejszego kardynała, czego dotyczył ten jego podpis. Okazało "się, że chodziło o pieniądze, które Ojciec św. Pius XII co miesiąc przesyłał kard. Hlondowi na jego potrzeby. Niestety — prasa znalazła w tym jeden zarzut więcej na „zdradę stanu".
W piątek 25 września w uroczystość patrona Stolicy — Ładysława z Gielniowa, o godz. 7 rano Prymas odprawił Mszę św. dla alumnów w kaplicy seminarium duchownego. Wieczorem wygłosił kazanie w kościele św. Anny. Panowała cisza — wyczuwało się napięcie. Wielki tłum wiernych zastępował Prymasowi drogę. Powiedział im krótko: „Mówcie różaniec. Znacie obraz Michała Anioła — Sąd Ostateczny,
Anioł Boży wyciąga człowieka z przepaści na różańcu. Mówcie za mnie różaniec". To były ostatnie słowa pożegnania.

Po godz. 22 nastąpiło aresztowanie. Ks. Prymas w swoich zapiskach więziennych dokładnie je opisał. Dnia 26 jak zwykle udałem się do Sekretariatu Prymasa Polski na Miodową — niestety nikogo do wnętrza nie wpuszczono, telefon również był głuchy. Cała Stolica wiedziała już o wywiezieniu Prymasa, a nieco później cała Polska i zagranica. Przez całą noc i dnia następnego odbywała się rewizja i zabieranie części akt z archiwum. Aresztowany Prymas wywożony z Miodowej był przekonany po rozmowie ze Służbą Bezpieczeństwa, że gospodarzem domu pozostaje sekretarz biskup Baraniak. W tym przeświadczeniu pozostawał przez dwa lata. Biskup Baraniak tymczasem w kilka godzin później, bo o 5 rano, został odwieziony do więzienia na Mokotowie.
Dopiero 27 września dotarłem do wnętrza Sekretariatu. Bezpośredni świadkowie dzielili się ze mną swoimi wrażeniami i spostrzeżeniami. Nie wszyscy znali cały przebieg aresztowania, ponieważ byli izolowani w swoich pomieszczeniach. Wszyscy jednak wspominali, że przeżyli okropną noc. Tej to nocy drukowano artykuł napisany przez gen. Edwarda Ochaba, który ukazał się w „Trybunie Ludu" pt. „Kto przeszkadza w normalizacji stosunków między Kościołem a Państwem''. W przewrotność argumentcji sprowadzonej do absurdu nikt nie wierzył. Także nikt tego potem nie odwołał.

Na Miodowej mieszkał ojciec Ks. Prymasa. Bardzo przeżywał chwile aresztowania syna i modlił się wierząc, że Prymas powróci. Pan Stanisław był wtedy chory i cierpiący. Odwiedzaliśmy go, starając się wnieść w jego życie chociaż odrobinę radości. Jednocześnie budowaliśmy się jego postawą.
Cała obsada personelu Sekretariatu oraz domu prymasowskiego pozostała ta sama. Doszedł tylko na miejsce urzędowania ks. biskupa Baraniaka ks. infułat Teodor Bensch, mianowany przed dwoma laty administratorem przez Ojca św. dla Gorzowa. Wszyscy czekliśmy na lepsze dni — nie wątpiąc, że Ks. Prymas powróci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz