Stefan i Jan

Świętego papieża Jana XXIII wszyscy kojarzą. Nie wszyscy jednak wiedza, jak wiele łączyło go z Polską, a przede wszystkim z prymasem Wyszyńskim.

W dzieciństwie opowiadano mu o Polsce, jego ulubioną lekturą była Trylogia Henryka Sienkiewicza, a ideałem bohatera - Michał Wołodyjowski. Nic dziwnego, że przyszły papież Jan XXIII marzył o poznaniu Polski i ze ją odwiedzał, kiedy tylko było to możliwe.

Kawa na dworcu

Z Prymasem Tysiąclecia spotkali się najpierw w Wenecji. Wyszyński po wyjściu z więzienia jechał do Rzymu, żeby przedstawić się papieżowi Piusowi XII. Kardynał Angelo Roncalli był wówczas patriarchą Wenecji. Wyszedł wtedy po prymasa Polski na wenecki dworzec kolejowy - a z nim wyszli mieszkający w Wenecji Polacy i przedstawiciele władz. To nie było długie spotkanie, ot, jakieś pół godziny: patriarcha Roncalli zaprosił Wyszyńskiego i jego towarzyszy podróży na kawę na dworcu.

Pociągu nie wypuści

W drodze powrotnej również Wyszyński zahaczył o Wenecję. "Było to 17 czerwca 1957 r. - wspominał. - Wtedy Roncalli przyszedł na dworzec, zabrał nas z pociągu i pragnął nam pokazać miasto z gondoli. Na moje oświadczenie, że Wenecję znam i boję się utracić pociąg, kardynał Roncalli ukazał mi siedzącego w gondoli naczelnika stacji i oświadczył, że na pewno pociągu nikt nie wypuści. Zwiedzanie miało charakter właściwie przejażdżki. Brali w niej udział biskupi polscy wracający w Rzymu. Zapraszał do siebie, ilekroć droga wypadnie przez Wenecję. Mówił, że wszyscy jesteśmy braćmi. Podarował wszystkim piękne albumy weneckie. Uradowany był swoim pomysłem. Twarz jego była ożywiona. Nadesłał fotografie z naszego pobytu do Warszawy. Mówił: "Pragnę was rozweselić, bo czeka was jeszcze półtorej doby w wagonie".

Nie czekał na wybór

Kolejne spotkanie odbyło się rok później, po śmierci papieża Piusa XII - w czasie konklawe w październiku 1958 r. Roncalli i Wyszyński mijali się w czasie spacerów ze swoimi kapelanami, rozmawiali, a Roncalli dzielił się swoimi wrażeniami z podróży do Polski - szczególne wrażenie miała wtedy zrobić na nim Kraków i Jasna Góra. "W wędrówkach po korytarzach zawsze był pogodny" - wspominał kardynał Wyszyński po latach, w procesie beatyfikacyjnym papieża Jana XXIII. "Mówił o swym rychłym powrocie do Wenecji. Odnosiło się wrażenie, że nie spodziewał się, aby mu coś groziło, tym bardziej że uważał się za człowieka starego. Zdrowie swoje oceniał jako dobre, głowa jasna, pamiętał mnóstwo drobiazgów i szczegółów, natomiast nogi oceniał jako słabe: "chodzić mogę, stać mi trudno". W tym wszystkim nie robił wrażenia człowieka oczekującego wyboru".

Cichy i blady

"Gdy ogłaszano wynik wyborów i kiedy został zapytany, czy przyjmuje wybór, zapanowała dłuższa cisza - wspominał dalej Wyszyński - Nie mogłem wówczas obserwować jego zachowania, gdyż siedział stosunkowo daleko ode mnie. Prosił o chwilę czasu na rozwagę. Kaplicę zaległa cisza, połączona dla wielu z zaskoczeniem co do wyniku głosowania. Ponieważ w tym głosowaniach głosy były bardzo rozsypane, wynik ostateczny zaskoczył również i mnie. Po dłuższej ciszy wstał i odczytał z kartki krótki tekst. Powiedział najprzód: "Wybór przyjmuję i zwać się będę Janem". Gdy ceremoniarze poprosili go, ażeby udał się do sali paramentów, przechodził koło mojego klęcznika. Był bardzo blady, uśmiech zniknął z jego twarzy. Można powiedzieć, ze twarz mu pociemniała, głowę spuścił i, zda się, bezwolnie szedł za ceremoniarzami, którzy podtrzymywali go pod ręce".

Msza za papieża

Jeszcze tuż przed uroczystą inauguracją pontyfikatu papież Jan XXIII rozmawiał z kardynałem Wyszyńskim. Mówił mu: "Częstochowa, Częstochowa, spraw, aby wiele razy modlono się za mną przed waszą Matką Bożą!". Kardynał Wyszyński obiecał mu wówczas, że każdego dnia odprawiona tam będzie Msza św. w intencji papieża. Nad klęcznikiem w sypialni papieża wisiał za to obrazek Matki Bożej Częstochowskiej.

O tym, że relacja ta nie była przypadkowa, świadczą pamiątki, jakie kard. Wyszyński otrzymał później po śmierci Jana XXIII: między innymi osobisty brewiarz, który znajduje się dziś w Muzeum Archidiecezji Gnieźnieńskiej.

Źródło: Monika Białkowska, Stefan i Jan, w: Przewodnik Katolicki Archidiecezji Gnieźnieńskiej nr 41/2020, s. 5.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz