Stefan Wyszyński w duchowym oddaniu się Maryi odnalazł wolność. I taką drogę ku wolności osobistej i narodowej zaproponował Polakom.
W 30. rocznicę święceń biskupich, które przyjmował na Jasnej Górze, 12 maja 1976 roku prymas Stefan Wyszyński w dzienniku "Pro memoria" zanotował: "Wszystko postawiłem na Matkę Najświętszą. Dziś wiem, że ta linia była utrzymana z korzyścią duchową". Maryja była, jak pisał, "najbardziej bezpośrednią Mocą" w jego życiu, postawiona na jego biskupiej drodze "przez szczególną tajemnicę", której on sam w pełni nie rozumiał. Ale której zaufał i zawierzył do końca.
"Obie Matki mają coś wspólnego"
Aby zrozumieć maryjną drogę Stefana Wyszyńskiego, trzeba cofnąć się do jego dzieciństwa, do domu rodzinnego, w którym żywy był kult Matki Bożej - z wizerunkami Maryi na ścianach, wspólnym odmawianiem Różańca i podróżami rodziców do sanktuariów maryjnych. Ojciec Stanisław, organista, z upodobaniem jeździł na Jasną Górę, a matka Julianna - do Ostrej Bramy. "Oboje odznaczali się głęboką czcią i miłością do Matki Najświętszej i jeżeli co na ten temat ich różniło - to wieczny dialog, która Matka Boża jest skuteczniejsza: czy ta, co w Ostrej świeci Bramie, czy ta, co Jasnej broni Częstochowy..." - wspominał po latach prymas, podkreślając, że te podróże rodziców, "ich dążenia i rozmowy, wspomnienia łask otrzymanych i uzyskanych pomocy" głęboko utkwiły w jego chłopięcej duszy, tworząc "fundament dla ufności i nadziei ku Matce Boga", która nigdy go nie opuściła. Głębokie konsekwencje duchowe dla przyszłego prymasa miała śmierć matki (po urodzeniu córki Zofii) w 1910 roku, gdy Stefan miał 9 lat. "Całą moją miłość przeniosłem z matki na Matkę" - zapisał w dzienniku, wyznając: "Matka z Zuzeli jakoś przedziwnie pomogła mi do ułożenia należytego stosunku do Matki z Nazaretu. (...) Wiedziałem, że obie Matki mają coś wspólnego - wychowywały synów. Chociaż nie śmiałem porównywać się do Bożego Syna, ale zawsze coś wspólnego wobec matki mają wszyscy synowie. Mojej matce zawdzięczam rozwiązanie problemu mojego związku z Matką Chrystusową. I dziś myślę o niej tak spokojnie, bez żadnych wahań, wątpliwości, niepokojów, z przedziwną pewnością, że ona mi pomaga i nie opuści mnie, chociaż gdzieś bym się zawieruszył".
Miłość, która wyzwala z lęku
To ułożenie relacji z Matką Bożą wymagało czasu. Na pewno ważnym momentem na tej drodze dojrzewania były święcenia kapłańskie i pierwsza Msza św., której ks. Stefan Wyszyński nie odprawił zwyczajowo w rodzinnej miejscowości, ale na Jasnej Górze, dokąd pojechał, by "mieć Matkę, która nie umiera". Rozwój duchowości maryjnej sprawił, że przed wojną zastanawiał się nad wstąpieniem do zakonu paulinów, a przecież to, co najważniejsze na tej drodze, wydarzyło się później. Bo jak w 1971 roku, w 25. rocznicę święceń biskupich Stefana Wyszyńskiego, napisał kard. Karol Wojtyła: prymas swoją Matkę duchową odnajdywał stopniowo, w miarę jak jego powołanie stawało się coraz trudniejsze, coraz bardziej podobne do drogi na Kalwarię, na której został ukrzyżowany Chrystus - Syn Maryi. Zapowiedzią zaś tego była właśnie nominacja na biskupa lubelskiego, którą kard. August Hlond "zwiastował mu 25 marca 1946 roku, w uroczystość Zwiastowania NMP". Wyszyński zgodził, się przyjąć tę nominację tylko z uwagi na posłuszeństwo Ojcu Świętemu, podobnie jak kolejną - na arcybiskupa gnieźnieńskiego i warszawskiego, podpisaną przez Piusa XII 16 listopada 1948 roku, w święto Matki Bożej Miłosierdzia. Prymas zauważył, że wszystkie ważniejsze wydarzenia dzieją się w jego życiu w dni maryjne, dlatego z czasem wszystkie istotne decyzje zaczął podejmować w takie właśnie dni.
Prymasowską drogą na Kalwarię było uwięzienie. I to wtedy doszło do najważniejszego wydarzenia w relacji prymasa z Matką Bożą. 8 grudnia 1953 roku w Stoczku Warmińskim, po trzech tygodniach przygotowań prowadzonych według wskazań św. Ludwika Grignion de Montforta, kard. Wyszyński złożył akt osobistego oddania się w niewolę Matce Bożej. To był duchowy akt wynikając z miłości i oddający się w niewolę miłości. Miał on wielorakie konsekwencje. I osobiste, i dla Kościoła w Polsce prowadzonego przez prymasa. W teraźniejszości i przyszłości. Najważniejsze było to, że kard. Wyszyński w tamtym momencie, 8 grudnia 1953 roku, po ludzku przestał się lękać. Po niemal ćwierćwieczu napisał o tym, co z nim się stanie. "Określiłem zadania "na dziś", a o jutrze niech myśli Matka Służebnica niewolników".
Ksiądz Bronisław Piasecki, ostatni kapelan prymasa Wyszyńskiego, wyjaśnił mi, że prymas od chwili aresztowania swój sprzeciw wobec aktów bezprawia, które go spotykały, wyrażał słowem "protestuję". Po zawierzeniu się Maryi już nie protestował. Cały oddając się Maryi, stał się wolny duchowo do końca. Przyjmował w pełnym zaufaniu Tej, której się zawierzył, wszystko, co go spotykało. Jako człowiek wolny mógł przebaczać - każdego dnia izolacji od nowa - funkcjonariuszom Urzędu Bezpieczeństwa, którzy go dzień i noc pilnowali, oraz ich partyjnym mocodawcom. Ale to nie wszystko.
Światło, które prowadzi
Jan Paweł II we wstępie do książki z homiliami i przemówieniami Stefana Wyszyńskiego "Wszystko postawiłem na Maryję" zauważył, że notatki z okresu uwięzienia prymasa odsłaniają "najgłębszy nurt dziejów duszy" prymasa, ale "równocześnie jeden z centralnych wątków naszej współczesności; wątek ważny i decydujący dla dziejów Kościoła w Polsce. I nie tylko w Polsce". Prymas bowiem zawierzył Maryi nie tylko siebie, ale i cały Kościół cierpiący w wielu miejscach świata z powodu braku wolności.
Osobiste ślubowanie wierności Maryi w 1953 roku stało się punktem wyjścia do prowadzenia Kościoła w Polsce drogą maryjną, na której ważnymi punktami były Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, Wielka Nowenna (1957-1966) z peregrynacją kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i program obchodów Milenium Chrztu Polski z Aktem oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi, Matce Kościoła za wolność Kościoła Chrystusowego, który został złożony 3 maja 1966 roku na Jasnej Górze. To był wielki program odnowy duchowej i moralnej poprzez naśladowanie cnót Maryi oraz zawierzenie się Jej do końca. Prymas, który w ten sposób - w warunkach zewnętrznej opresji - sam zyskał pełną duchową wolność, takie zawierzenie zaproponował Polakom jako drogę ku wolności wewnętrznej, a z czasem i zewnętrznej. Jan Paweł II w 1983 roku u grobu kard. Wyszyńskiego w warszawskiej katedrze powiedział, że wobec Maryi prymas - "miłośnik Maryi" - "czuł się jak apostoł Jan, jak przybrany syn i jak rozmiłowany w Bogarodzicy "niewolnik miłości". W tym bezwzględnym oddaniu znajdował swoją duchową wolność: tak, był człowiekiem rolnym i uczył nas, swoich rodaków, prawdziwej wolności".
Na drodze do wolności prymasowi Wyszyńskiemu przyświecały słowa poprzednika, kard. Augusta Hlonda, który przed śmiercią powiedział: "Pracujcie i walczcie pod opieką Matki Bożej. Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny". Te słowa były dla niego niczym "światło, które człowiek usiłuje utrzymać w oczach, aby nie pozostać w ciemności i nie zbłądzić".
Matka Kościoła
Prymas kochał Maryję. "Wszak nie umiem jednego dnia spędzić bez Ciebie, bez Twego Imienia, bez "Zdrowaś, Maryjo", bez Różańca, bez aktu oddania się Tobie. Czym byłoby życie moje, gdyby o Tobie zapomniał?" - pisał w więzieniu. W biskupim herbie umieścił jasnogórski wizerunek Maryi, a do biskupiego zawołania "Soli Deo" - zaczął z czasem dodawać "per Mariam"; "per Mariam - Soli Deo" (przez Maryję - Samemu Bogu). Bardzo ważnym miejscem dla kard. Wyszyńskiego była Jasna Góra, gdzie w ciągu 33 lat prymasostwa był 136 razy, spędzając każdego roku około 15 dni. Kopię ikony Czarnej Madonny zabierał z sobą w podróże krajowe i zagraniczne. Tylko do momentu uwięzienia poświęcił Maryi ponad tysiąc homilii. Prymas zabiegał o należyte miejsce dla Maryi w całym Kościele, nie tylko polskim. To m. in. dzięki inicjatywie jego i polskich biskupów papież Paweł VI ogłosił Maryję Matką Kościoła. Stało się to 21 listopada 1964 roku, na zakończenie trzeciej sesji soboru. Natomiast inny postulat prymasa Polski, aby papież zawierzył Maryi cały Kościół i świat, wypełnił się już po jego śmierci, ale za pontyfikatu Jana Pawła II.
Źródło: Ewa K. Czaczkowska, Matka prymasa, w: Gość Niedzielny nr 18/2020, s. 30-31.
Miłość, która wyzwala z lęku
To ułożenie relacji z Matką Bożą wymagało czasu. Na pewno ważnym momentem na tej drodze dojrzewania były święcenia kapłańskie i pierwsza Msza św., której ks. Stefan Wyszyński nie odprawił zwyczajowo w rodzinnej miejscowości, ale na Jasnej Górze, dokąd pojechał, by "mieć Matkę, która nie umiera". Rozwój duchowości maryjnej sprawił, że przed wojną zastanawiał się nad wstąpieniem do zakonu paulinów, a przecież to, co najważniejsze na tej drodze, wydarzyło się później. Bo jak w 1971 roku, w 25. rocznicę święceń biskupich Stefana Wyszyńskiego, napisał kard. Karol Wojtyła: prymas swoją Matkę duchową odnajdywał stopniowo, w miarę jak jego powołanie stawało się coraz trudniejsze, coraz bardziej podobne do drogi na Kalwarię, na której został ukrzyżowany Chrystus - Syn Maryi. Zapowiedzią zaś tego była właśnie nominacja na biskupa lubelskiego, którą kard. August Hlond "zwiastował mu 25 marca 1946 roku, w uroczystość Zwiastowania NMP". Wyszyński zgodził, się przyjąć tę nominację tylko z uwagi na posłuszeństwo Ojcu Świętemu, podobnie jak kolejną - na arcybiskupa gnieźnieńskiego i warszawskiego, podpisaną przez Piusa XII 16 listopada 1948 roku, w święto Matki Bożej Miłosierdzia. Prymas zauważył, że wszystkie ważniejsze wydarzenia dzieją się w jego życiu w dni maryjne, dlatego z czasem wszystkie istotne decyzje zaczął podejmować w takie właśnie dni.
Prymasowską drogą na Kalwarię było uwięzienie. I to wtedy doszło do najważniejszego wydarzenia w relacji prymasa z Matką Bożą. 8 grudnia 1953 roku w Stoczku Warmińskim, po trzech tygodniach przygotowań prowadzonych według wskazań św. Ludwika Grignion de Montforta, kard. Wyszyński złożył akt osobistego oddania się w niewolę Matce Bożej. To był duchowy akt wynikając z miłości i oddający się w niewolę miłości. Miał on wielorakie konsekwencje. I osobiste, i dla Kościoła w Polsce prowadzonego przez prymasa. W teraźniejszości i przyszłości. Najważniejsze było to, że kard. Wyszyński w tamtym momencie, 8 grudnia 1953 roku, po ludzku przestał się lękać. Po niemal ćwierćwieczu napisał o tym, co z nim się stanie. "Określiłem zadania "na dziś", a o jutrze niech myśli Matka Służebnica niewolników".
Ksiądz Bronisław Piasecki, ostatni kapelan prymasa Wyszyńskiego, wyjaśnił mi, że prymas od chwili aresztowania swój sprzeciw wobec aktów bezprawia, które go spotykały, wyrażał słowem "protestuję". Po zawierzeniu się Maryi już nie protestował. Cały oddając się Maryi, stał się wolny duchowo do końca. Przyjmował w pełnym zaufaniu Tej, której się zawierzył, wszystko, co go spotykało. Jako człowiek wolny mógł przebaczać - każdego dnia izolacji od nowa - funkcjonariuszom Urzędu Bezpieczeństwa, którzy go dzień i noc pilnowali, oraz ich partyjnym mocodawcom. Ale to nie wszystko.
Światło, które prowadzi
Jan Paweł II we wstępie do książki z homiliami i przemówieniami Stefana Wyszyńskiego "Wszystko postawiłem na Maryję" zauważył, że notatki z okresu uwięzienia prymasa odsłaniają "najgłębszy nurt dziejów duszy" prymasa, ale "równocześnie jeden z centralnych wątków naszej współczesności; wątek ważny i decydujący dla dziejów Kościoła w Polsce. I nie tylko w Polsce". Prymas bowiem zawierzył Maryi nie tylko siebie, ale i cały Kościół cierpiący w wielu miejscach świata z powodu braku wolności.
Osobiste ślubowanie wierności Maryi w 1953 roku stało się punktem wyjścia do prowadzenia Kościoła w Polsce drogą maryjną, na której ważnymi punktami były Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, Wielka Nowenna (1957-1966) z peregrynacją kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej i program obchodów Milenium Chrztu Polski z Aktem oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi, Matce Kościoła za wolność Kościoła Chrystusowego, który został złożony 3 maja 1966 roku na Jasnej Górze. To był wielki program odnowy duchowej i moralnej poprzez naśladowanie cnót Maryi oraz zawierzenie się Jej do końca. Prymas, który w ten sposób - w warunkach zewnętrznej opresji - sam zyskał pełną duchową wolność, takie zawierzenie zaproponował Polakom jako drogę ku wolności wewnętrznej, a z czasem i zewnętrznej. Jan Paweł II w 1983 roku u grobu kard. Wyszyńskiego w warszawskiej katedrze powiedział, że wobec Maryi prymas - "miłośnik Maryi" - "czuł się jak apostoł Jan, jak przybrany syn i jak rozmiłowany w Bogarodzicy "niewolnik miłości". W tym bezwzględnym oddaniu znajdował swoją duchową wolność: tak, był człowiekiem rolnym i uczył nas, swoich rodaków, prawdziwej wolności".
Na drodze do wolności prymasowi Wyszyńskiemu przyświecały słowa poprzednika, kard. Augusta Hlonda, który przed śmiercią powiedział: "Pracujcie i walczcie pod opieką Matki Bożej. Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny". Te słowa były dla niego niczym "światło, które człowiek usiłuje utrzymać w oczach, aby nie pozostać w ciemności i nie zbłądzić".
Matka Kościoła
Prymas kochał Maryję. "Wszak nie umiem jednego dnia spędzić bez Ciebie, bez Twego Imienia, bez "Zdrowaś, Maryjo", bez Różańca, bez aktu oddania się Tobie. Czym byłoby życie moje, gdyby o Tobie zapomniał?" - pisał w więzieniu. W biskupim herbie umieścił jasnogórski wizerunek Maryi, a do biskupiego zawołania "Soli Deo" - zaczął z czasem dodawać "per Mariam"; "per Mariam - Soli Deo" (przez Maryję - Samemu Bogu). Bardzo ważnym miejscem dla kard. Wyszyńskiego była Jasna Góra, gdzie w ciągu 33 lat prymasostwa był 136 razy, spędzając każdego roku około 15 dni. Kopię ikony Czarnej Madonny zabierał z sobą w podróże krajowe i zagraniczne. Tylko do momentu uwięzienia poświęcił Maryi ponad tysiąc homilii. Prymas zabiegał o należyte miejsce dla Maryi w całym Kościele, nie tylko polskim. To m. in. dzięki inicjatywie jego i polskich biskupów papież Paweł VI ogłosił Maryję Matką Kościoła. Stało się to 21 listopada 1964 roku, na zakończenie trzeciej sesji soboru. Natomiast inny postulat prymasa Polski, aby papież zawierzył Maryi cały Kościół i świat, wypełnił się już po jego śmierci, ale za pontyfikatu Jana Pawła II.
Źródło: Ewa K. Czaczkowska, Matka prymasa, w: Gość Niedzielny nr 18/2020, s. 30-31.