To były czarne dni w historii polskiego episkopatu. Biskupi,
którzy nieco wcześniej krytykowali prymasa Wyszyńskiego za zbytnią uległość
wobec komunistów, po jego aresztowaniu skapitulowali na całej linii.
Moja właśnie 60 lat od dnia aresztowania prymasa Stefana
Wyszyńskiego. 25 września, późnym wieczorem, ok. godz. 22.30 przyszła po niego
do pałacu arcybiskupów warszawskich na ul. Miodową grupa funkcjonariuszy UB na
czele z płk. Karolem Więckowskim, szefem Departamentu XI Ministerstwa
Bezpieczeństwa Publicznego, który wówczas odpowiadał za walkę z Kościołem.
Okazał prymasowi pismo-decyzję prezydium rządu, które dzień wcześniej podjęło
uchwałę „O środkach zapobiegających dalszemu nadużywaniu funkcji pełnionych
przez ks. arcybiskupa Stefana Wyszyńskiego”. Prymas dowiedział się z niego m.
in., że „uporczywie” nadużywał pełnionych funkcji do celów „godzących w
interesy Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” i w związku z tym Rada Ministrów,
powołując się na dekret z 9 lutego 1953 r. o obsadzie stanowisk kościelnych,
zakazuje mu dalszego wykonywania funkcji kościelnych. Ma on opuścić Warszawę i
zamieszkać w wyznaczonym klasztorze bez prawa opuszczenia go aż do nowego
zarządzenia władz. Uchwała rządu była realizacją decyzji, którą 23 września
podjęli członkowie Sekretariatu Biura Politycznego PZPR, m. in. Bolesław
Bierut, Józef Cyrankiewicz, Edward Ochab, Jakub Berman. Ustalili, że następnym
krokiem po aresztowaniu prymasa będzie ustalenie dalszych relacji z
episkopatem.
PORAŻKA
Prymas Wyszyński, jak wiadomo, wyszedł z izolacji – najpierw
w Rywałdzie Królewskim, potem Stoczku Warmińskim, Prudniku Śląskim i Komańczy –
po trzech latach, w październiku 1956 roku. I był to w rezultacie czas dla
niego błogosławiony, którego – jak pisał w trzecią rocznicę internowania – nie
zamieniłby na inny. To był czas duchowych rekolekcji, które zaowocowały rekolekcjami
Narodu – Ślubami Jasnogórskimi, dziewięcioletnią Wielką Nowenną i obchodami
Milenium Chrztu Polski. Nowy, ofensywny program duszpasterski był wynikiem
zmiany taktyki wobec komunistów. Prymas nigdy nie miał złudzeń co do tego, że
komunizm może rozstrzygnąć kwestię robotniczą, ale do 1953 roku miał nadzieję
na ułożenie relacji między Kościołem a państwem komunistycznym w najbardziej
podstawowych sprawach, które zapewnią Kościołowi margines wolności.
Aresztowania było ostatecznym i bolesnym dowodem na to, że z komunistami
paktować nie można, bo nie jest to partner, który dochowuje umów. Prymas
takiego scenariusza spodziewał się zresztą od dawna. Nie wykluczał go już w
momencie obejmowania urzędu prymasa, gdy na Węgrzech odbywał się publiczny
proces prymasa Mindszenty’ego.
O przygotowaniach do swojego aresztowania słyszał co
najmniej od jesieni 1952 roku. Ale 25 września 1953 roku był nie tylko porażką
dotychczasowej polityki prymasa, lecz był przede wszystkim porażką władz.
Stalinowcy z Bierutem na czele liczyli, że uwięzienie prymasa oznacza
wyeliminowanie ostatniej przeszkody na drodze do całkowitego rozbicia i
administracyjnego podporządkowania Kościoła. Jak bardzo się pomylili,
przekonali się już trzy lata później, gdy 26 sierpnia 1956 roku milion
pielgrzymów na wałach jasnogórskich składało Śluby Narodu.
Oczywiście, 25 września 1953 roku w nocy wydawało się, że
bieg zdarzeń będzie zupełnie inny. Prymas nie wiedział, dokąd go wiozą. Czy na
Wschód, do Rosji, na Syberię? Czy wróci? Czy go zabiją? Wtedy w Polsce wszystko
było możliwe. Prymas w więzieniu porównywał się do liszeńca, czyli w
stalinowskiej Rosji człowieka pozbawionego wszelkich praw: „Siedzę bezprawnie,
przestępstwo moje nie zostało prawnie ujęte i sformułowane, nie dano mi prawa
obrony, skazano zaocznie”.
Dzień aresztowania prymasa i towarzyszące temu wydarzenia w
kolejnych dniach to tragiczny czas w historii całego episkopatu. Biskupi,
którzy jeszcze niedawno krytykowali prymasa za zbytnią uległość wobec
komunistów, sami skapitulowali na całej linii.
RZĄD NIE USTĄPI
Informacja o aresztowaniu kard. Wyszyńskiego została
ogłoszona w reżimowej prasie dopiero cztery dni później, 29 września. Komuniści
potrzebowali czasu, by przygotować do tego grunt, czyli zmusić episkopat do
kapitulacji. Rozmowy z biskupami zaczęły się jeszcze tej samej nocy, z 25 na 26
września 1953 roku. U biskupa łódzkiego Michała Klepacza, mającego opinię
kompromisowego, pojawiła się płk Julia Brystygier, szefowa Departamentu V MBP.
Przekonywała go, by objął funkcję przewodniczącego episkopatu. 26 września z
zadaniem przeprowadzenia poufnych rozmów z biskupami diecezji rozjechali się po
kraju liderzy PAX. Uprzedzali biskupów, że zostanie aresztowany każdy, kto nie
podpisze przygotowywanego oświadczenia, oraz każdy, kto poza Michałem Klepaczem
zostanie przewodniczącym episkopatu. W sobotę na godz. 11 rano do Urzędu Rady
Ministrów został wezwany sekretarz episkopatu bp Zygmunt Choromański. Trzy
godziny później odbyło się spotkanie wicepremiera Józefa Cyrankiewicza z
biskupami z kościelno-rządowej Komisji Mieszanej – Michałem Klepaczem,
Zygmuntem Choromańskim i Tadeuszem Zakrzewskim. W niedzielę zebrała się Komisja
Główna episkopatu, a w poniedziałek episkopat.
Między rządem a biskupami trwało nerwowe ustalanie zasad
wyboru przewodniczącego konferencji episkopatu oraz treści deklaracji, jaką
miał wydać episkopat. „Rząd się spieszy, ale nie ustąpi” – mówił bp
Choromański. Stanęło na tym, że episkopat wybierze dwóch kandydatów na
przewodniczącego, a jednego z nich wskaże rząd. Episkopat wybrał bp. Klepacza i
abp. Walentego Dymka, ale ten ostatni propozycji nie przyjął i przewodniczącym,
jak chciał rząd, został bp Klepacz. Dłużej trwało ustalenie treści deklaracji.
Cyrankiewicz domagał się, aby w dokumencie znalazło się „wyrażone stanowisko
wobec prymasa, potępienie bp. Kaczmarka, Stolicy Apostolskiej, „L’Osservatore
Romano”, zachodnio-niemieckiego duchowieństwa, kanclerza RFN Konrada Adenauera,
„imperialistycznych zapędów Ameryki” i by uwypuklono w nim te punkty
porozumienia państwa z Kościołem z 1950 r., które mówiły o działalności
konspiracyjnej duchowieństwa i wyciąganiu konsekwencji kanonicznych wobec
skazanych sądownie księży” – relacjonował bp Choromański. Biskupom udało się
odrzucić ten tekst, ale Cyrankiewicz nie zgodził się na deklarację, w której
episkopat z dezaprobatą mówił o procesie bp. Kaczmarka i aresztowaniu prymasa.
Wreszcie w poniedziałek, 28 września, biskupi zgodzili się
przyjąć deklarację. „Episkopat Polski w trosce o dobro Kościoła i narodu, a
zarazem w interesie jedności i zwartości naszego narodu, zdecydowany jest
starać się, aby nie dopuścić na przyszłość do wypaczenia intencji i treści
porozumienia z kwietnia 1950 roku i stworzyć sprzyjające warunki dla
normalizacji stosunków między Państwem a Kościołem” – brzmiało pierwsze zdanie
deklaracji. Nie było w niej nic o aresztowaniu prymasa. Akt, zgodnie z intencją
rządu, został w społeczeństwie odczytany jako odcięcie się biskupów od kard.
Wyszyńskiego, podobnie jak bp. Czesława Kaczmarka skazanego kilka dni wcześniej
na 12 lat więzienia. Biskupi zapowiedzieli też w deklaracji, że będę karać
duchownych, wkraczających „na drogę szkodzenia ojczyźnie”. Potępili antypolską
i rewizjonistyczną działalność części kleru niemieckiego. Bp Klepacz przyznał:
„Deklaracja, którą uchwalił episkopat, jest polityczną wygraną rządu”. I
tłumaczył: „W długofalowym planie Kościoła takie postawienie sprawy było
jedynie słuszne”.
TYLKO BACA I NIEMIEC
Prawdą jest, że biskupi działali pod ogromną presją. Od
rządu słyszeli, że położenie prymasa zależy od ich postawy. Liczyli się z tym,
że będą kolejne aresztowania. Nie brali pod uwagę – co później wytknął im
prymas – że rząd był w trudnej sytuacji, bo musiał wytłumaczyć przed
społeczeństwem jego uwięzienie. Biskupi mogli to wykorzystać i coś wytargować
dla Kościoła. Zrobili jeszcze jeden poważny błąd. Obawiali się, że prymas
siedzi w więzieniu, dlatego podpisali prośbę do władz o umieszczenie go w
jednym z klasztorów. Na tej podstawie komuniści w 1956 roku głosili, że prymas
jest izolowany w porozumieniu z episkopatem. Oprócz tego, we wrześniu 1953 roku
biskupi przyjęli apel do wiernych, by kierowali się wytycznymi episkopatu. Był
to sygnał, aby nie podejmować żadnych akcji protestacyjnych. Kapłani zostali
zobowiązani do przeciwdziałania „wszelkim próbom siania niepokoju, godzącym we
wspólne dobro Kościoła i państwa”. Dopełnieniem deklaracji było ślubowanie
biskupów na wierność PRL 17 grudnia1953 roku w Belwederze. Rota przysięgi była
ogólna, nie zawierała elementów antykościelnych czy antykatolickich, jednak jej
złożenie było – jak zauważa historyk dr Bartłomiej Noszczak – wyrazem słabości
episkopatu i jego upokorzeniem.
Według informatorów MBP księża zbliżeni do kurii
warszawskiej uważali, że „cena, za jaką episkopat odciął się od Wyszyńskiego,
jest niesłychanie wysoka i osłabi autorytet episkopatu”. Jego honor próbował
ratować ks. Wojciech
Zink, rządca diecezji warmińskiej, który jako jedyny odmówił podpisania i
rozesłania dokumentów episkopatu do księży z poleceniem ich odczytania, za co
zapłacił cenę 16 miesięcy więzienia. „Tylko pies Baca i Niemiec upomnieli się o
swojego prymasa” – powtarzał później z goryczą kard. Wyszyński (Zink był
autochtonem). Zaprotestował też abp Józef Gawlina, który był członkiem
polskiego episkopatu, ale on przebywał w Rzymie.
29 września 1953 roku na pierwszej stronie „Słowa
Powszechnego” i „Trybuny Ludu” opublikowano dokumenty rządu i episkopatu. Rząd
oskarżał prymasa, że mimo ostrzeżeń uporczywie nadużywał pełnionych funkcji do
łamania porozumienia z 1950 roku, podburzał i wytwarzał atmosferę jątrzenia,
która sprzyjała wrogiej działalności, „co jest szczególnie szkodliwe w obliczu
zakusów na nienaruszalność Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej”. Obok ukazała się
deklaracja episkopatu i oświadczenie wicepremiera Cyrankiewicza chwalącego
stanowisko biskupów. W odredakcyjnym komentarzu „Trybuna Ludu” pisała, że
polska opinia publiczna, „w tym ogół wierzących i szerokie koło duchowieństwa”,
od dawna oczekiwały opamiętania się ze strony „kierownika episkopatu” (tak
komuniści nazywali prymasa) i odcięcia się od jego „zgubnej i szkodliwej linii
politycznej”.
Dr Ewa K. Czeczkowska jest historykiem, publicystką, autorką m. in. biografii "Prymas Wyszyński". Na rynku księgarskim ukazało się właśnie drugie, uaktualnione wydanie książki. Założycielka portalu Areopag21.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz