Opowieść zamiast encyklopedii


Grzegorz Polak, współautor scenariusza ekspozycji Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie
Dowód osobisty Prymasa  (w zbiorach  Muzeum  Jana Pawła II  i Prymasa Wyszyńskiego)
źródło: Fotorzepa
Dowód osobisty Prymasa (w zbiorach Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego)
 
Rz: W Świątyni Opatrzności Bożej powstaje Muzeum dwóch gigantów – Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Z jakim przesłaniem zamierzacie zwrócić się do widzów?
Grzegorz Polak: Podstawowa idea, która nam towarzyszy, to utrwalenie pamięci o tych dwóch największych Polakach w XX wieku i dwóch najwybitniejszych postaciach Kościoła w Polsce. Zamierzamy pokazać ich osobowość i dokonania na tle wydarzeń w historii Polski, Europy, a nawet świata.
To historia obejmująca ponad 100 lat. Zaczyna się w 1901 r., gdy rodzi się Stefan Wyszyński, a kończy w 2011 – beatyfikacją Jana Pawła II.
Ekspozycję podzieliliśmy na dziesięć stref. Chronologicznie rzecz ujmując, kard. Wyszyński „zniknie" nam w 1981 r., ale w kolejnych strefach będziemy odwoływać się do tego, co Prymas mówił np. o wolności, a gdy widz skonfrontuje się z wielkim jubileuszem chrześcijaństwa, na pewno przypomni sobie proroctwo kardynała wypowiedziane po wyborze Karola Wojtyły na papieża w 1978 r.: „Masz wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie".

Widz znajdzie się w centrum prezentowanych wydarzeń?
Do tego zmierzamy. Muzeum będzie nowoczesne. Zdajemy sobie sprawę, że zrobienie ekspozycji w starym stylu – encyklopedii w obrazach, to dzisiaj jest za mało. Pomysł jest taki, żeby wciągnąć widza w wir zdarzeń, żeby był niemalże świadkiem historii. Pierwszą strefą, w którą wejdzie zwiedzający, będzie plac Zwycięstwa w Warszawie. Chcemy, żeby miał poczucie, że naprawdę tam jest.

To będzie 3D?
Za koncepcję artystyczną, w tym za wszystkie efekty specjalne odpowiadają projektanci ekspozycji Barbara i Jarosław Kłaputowie, którzy współtworzyli m.in. Muzeum Powstania Warszawskiego i powstające w tej chwili Muzeum Dom Rodzinny Jana Pawła II w Wadowicach.

Co więc będzie się działo na wirtualnym placu Zwycięstwa?
Zwiedzający będą na przykład mogli się „wtopić" w tłum słuchający Jana Pawła II w czerwcu 1979 r. w perspektywie odbijających się w lustrach sylwetek ludzkich. Plac jest wyjątkową przestrzenią – przede wszystkim ze względu na wołanie papieża do Ducha Świętego. Potem pogrzeb prymasa Wyszyńskiego, kwietny krzyż w stanie wojennym, czuwanie warszawiaków po śmierci papieża, wreszcie ustawienie krzyża papieskiego w 2009 r., mszę z Benedyktem XVI w 2006 r. i beatyfikację ks. Jerzego Popiełuszki w ubiegłym roku. Przypomniana zostanie także dramatyczna dla Polaków historia tego miejsca, kiedy stała tam cerkiew Aleksandra Newskiego, a potem, kiedy okupanci nadali placowi imię Adolfa Hitlera.

Czyli historia w obrazach?
Nie do końca. Obraz będzie dominował i zapewne będzie najbardziej zapamiętany przez zwiedzających. Ale dysponujemy także pamiątkami po Prymasie i Papieżu. Nadal je gromadzimy i przy okazji chciałbym zaapelować do czytelników o ich udostępnienie. Mnie najbardziej wzruszył dar ks. Bolesława Piaseckiego, długoletniego kapelana kard. Wyszyńskiego, który przekazał muzeum dowód osobisty Prymasa z pieczątką dokumentującą jego zgon.

Jak zostanie pokazany Prymas – jako mąż stanu, obrońca wiary, niekoronowany król Polski?
Chcemy pokazać Prymasa przede wszystkim jako duszpasterza i serdecznego, dowcipnego człowieka, a więc trochę go odbrązowić albo lepiej: pokazać w pełnym wymiarze – nie tylko jako bojownika o wolność Kościoła i narodu, choć o tym także obszernie opowiemy.

Chcecie uniknąć historycznych ocen?
Prymas w powszechnej świadomości utrwalił się jako postać posągowa, który dźwigał tysiącletnie dziedzictwo Kościoła mimo przeciwności losu. Tymczasem miał on też zwyczajne ludzkie oblicze – ciepłe, pogodne. Chcemy je pokazać, bo uważamy, że jest od tej strony mało znany. Prymasa Wyszyńskiego stać było przecież na gesty á la Wojtyła, kiedy na przykład widząc kolejkę przed mięsnym, zatrzymał samochód, wszedł do sklepu i rozmawiał z ludźmi. Sam pamiętam, jak na spotkaniu w środowisku Rodziny Rodzin nadziewał pączki na widelec i podawał je obecnym. Chodziło o to, żeby przełamywać lody, żeby ludzie odbierali go normalnie, a nie jak żywy pomnik. Prymas od tej strony jest niemal nieznany.

Spuścizną Prymasa opiekują się panie z Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Czy posiadane przez nie pamiątki i dokumenty zostaną wykorzystane w muzeum?
Bez pań z instytutu muzeum by nie powstało. Przecież to są osoby najlepiej znające Prymasa Tysiąclecia. To jest nasze wspólne dzieło. Pani Ania Rastawicka, członkini instytutu, jest w radzie Muzeum. Dzięki temu mamy świadectwa o kard. Wyszyńskim z pierwszej ręki, nie mówiąc już o cennych pamiątkach. Podzieliła się z nami wspomnieniami pani Maria Okońska. Nie zabraknie ich z pewnością na wystawie głównej muzeum.

Do kogo adresowane jest muzeum?
Liczymy, że większość odwiedzających stanowić będą wycieczki szkolne. Jednak muzeum adresowane jest do wszystkich, także do obcokrajowców, którzy chcieliby się dowiedzieć czegoś ważnego o Polsce i Kościele katolickim.

Kiedy otwarcie?
Mamy nadzieję, że najpóźniej w pierwszej połowie 2013 r.

—rozmawiała Alicja Wysocka

Rzeczpospolita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz