7/ Prymas Tysiąclecia, Dlaczego święty?

ROZDZIAŁ VI

Prymas Wyszyński to nie tylko patriota i mąż stanu. To przede wszystkim człowiek heroicznej wiary, wielki mocarz Boży przywiązujący ogromną wagę do modlitwy. Swoim życiem nieustannie pokazywał, jak kochać i przebaczać, jak zło dobrem zwyciężać, jak chronić się od nienawiści. To zarazem człowiek z krwi i kości, który miał wspaniałe poczucie humoru. W tej chwili dobiega końca proces beatyfikacyjny Księdza Prymasa.

Nie nawracaj, tylko kochaj

- Zaopiekuj się hipisami, porozmawiaj z nimi, zanieś im coś do jedzenia - powiedział kiedyś Prymas Wyszyński do Marty Wójcik z Instytutu Prymasowskiego.
- Byłam zaskoczona, chociaż wiedziałam, że pod Jasną Górą zbierała się młodzież hipisowska - opowiada dziś dyrektor Instytutu.
Kardynał Wyszyński wcisnął wtedy Marcie Wójcik pieniądze na kupno chleba i prosił, by zaproponowała im pomoc. Wiedział, że ostatnio milicja zorganizowała obławę na hipisów i że nie mieli gdzie się schronić.
- Kiedy zobaczyłam tych młodych ludzi, w większości pod wpływem narkotyków, nie wiedziałam, jak z nimi rozmawiać. Tym bardziej że oni w ogóle nie mieli na to ochoty. Byłam na Księdza Prymasa zła. Poszłam i powiedziałam z wyrzutem, że lepiej zająć się dobrą młodzieżą, a chleb przyda się bardziej tym, którzy idą w pielgrzymce do Częstochowy, niż narkomanom. Prymas wziął wtedy za ramię i spokojnie oznajmił:
„Wiesz co, nie chciej za chleb ich nawrócenia. Ty ich nie nawracaj. Ty ich kochaj!".
Był człowiekiem miłości. Najpierw - miłości człowieka. Po prostu kochał każdego, „bo Bóg go kocha" - jak sam mówił.
Cechowała go także wielka miłość do Kościoła. Dlatego tak wytrwale upominał się o jego prawa w życiu społecznym i tak wiele uczynił dla zachowania jego tożsamości i żywotności. Wierzył także, że żadne zagrożenia nie zdołają go zniszczyć. „Dopiero wtedy można by mówić o kryzysie Kościoła, gdyby Chrystus przestał działać w Kościele" - podkreślał.
Wreszcie - Prymas Wyszyński bezgranicznie kochał Polskę. I dla niej pracował. To uważał za szczególne zadanie: „Sztuką jest umierać dla Ojczyzny, ale największą sztuką jest dobrze dla niej żyć". Ta miłość również wynikała z jego wiary, jak podkreślał: „Wszystko, co czynię dla Ojczyzny, czynię dla Boga".
- Gdy się czyta liczne teksty Prymasa, jego książki, przemówienia, zapiski, uderza jedno: wielka miłość i szacunek wobec innych. Jego życiowe credo dobrze streszcza Społeczna Krucjata Miłości, w której przypominał on: „Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje; bądź wrażliwy na drugiego człowieka, Twojego brata". Można go nazwać apostołem przybliżającym światu Bożą Miłość - mówi ks. prof. Józef Naumowicz z UKSW, kapłan archidiecezji warszawskiej.

Jak męczennik z pierwszych wieków

- Świętość Prymasa Wyszyńskiego na dobre objawiła się wtedy, gdy był w więzieniu - tłumaczy ks. dr Andrzej Gałka, sędzia w procesie beatyfikacyjnym kardynała. - Pokazał on bowiem swoją postawą, jak kochać wszystkich, także tych, którzy skrzywdzili, zdradzili, oszukali. To wielka szkoła miłości, Chrystusowa szkoła, najwyższych lotów. Ale takie właśnie jest chrześcijaństwo.
Sam Prymas notował w „Zapiskach więziennych" o tych, którzy go zamknęli w odosobnieniu i go poniżali, gdy był uwięziony: „Nie czuję uczuć nieprzyjaznych do nikogo z tych ludzi. Nie umiałbym zrobić im najmniejszej nawet przykrości. Wydaje mi się, że jestem w pełnej prawdzie, że nadal jestem w miłości, że jestem chrześcijaninem i dzieckiem mojego Kościoła, który nauczył mnie miłować ludzi, i nawet tych, którzy chcą uważać mnie za swego nieprzyjaciela".
A w jednym z kazań mówił: „Uważam sobie za łaskę, że mogłem dać świadectwo Prawdzie jako więzień polityczny przez trzyletnie więzienie, i że uchroniłem się przed nienawiścią do moich Rodaków sprawujących władzę w Państwie. Świadom wyrządzonych mi krzywd przebaczam im z serca wszystkie oszczerstwa, którymi mnie zaszczycali".
Co więcej, modlił się on za swych prześladowców: za „panów w ceracie", którzy przyszli go aresztować, za tych, którzy go pilnowali w kolejnych miejscach odosobnień, za prezydenta Bieruta, który skazał go na więzienie. Do odprawianych Mszy świętych włączał intencje za wyrządzających krzywdę narodowi, za służby państwowe, które utrudniały obchody milenijne i uwięziły obraz Matki Bożej. „Nie ma takiej krzywdy, której by nie można przebaczyć" - pisał.
- Świętość Wyszyńskiego cechuje przede wszystkim umiejętność przebaczania, jednym przykładem z wielu była jego modlitwa za Bolesława Bieruta. Modlił się za niego do końca życia - mówi ks. dr Janusz Zawadka.

Wyszyński był wierny także wezwaniu świętego Pawła, by „zło dobrem zwyciężać". To była zasada całego jego życia. Ona zadziwiała także innych. Pod wpływem przykładu Prymasa starał się ją realizować w swym działaniu ksiądz Jerzy Popiełuszko (zamordowany w 1984 roku przez komunistycznych oprawców, beatyfikowany w 2010 roku).
Przebaczenie wrogom i zwyciężanie zła dobrem to kwintesencja Ewangelii. Takimi zasadami może żyć jedynie człowiek wielki, nieprzeciętny, niezwykły. A Prymas Wyszyński to czynił. I to jest chyba największy dowód jego świętości.

Potrafił także być wielkodusznym i przebaczyć tym, którzy go zawiedli, zdradzili, okazali się słabi. I niezmiernie lojalnym wobec swoich współpracowników. Do biskupów mówił przed swą śmiercią: „Wszystkim pozostawiam moje serce, które nie zabiera ze sobą żadnego zastrzeżenia w stosunku do żadnego z biskupów".

- Życie Prymasa Wyszyńskiego, naznaczone cierpieniem za wiarę, przypomina postawy męczenników z pierwszych wieków Kościoła. Oni także, w niewytłumaczaczalny po ludzku sposób, potrafili w wierze znaleźć siłę, by przyjąć męki, ale także przebaczać prześladowcom, a nawet za nich ofiarować swe cierpienia. To są postawy ludzi świętych. Stąd w życiu kardynała Wyszyńskiego spełniła się także zasada, że prześladowania nie niszczą Kościoła, ale mogą Go umacniać - tłumaczy ks. prof.
Józef Naumowicz, znawca wczesnego chrześcijaństwa.

Heroiczne zawierzenie

„Ja nie tyle wierzę w Boga, co jestem pewien, że On jest" - mówił Prymas. Był też całkowicie przekonany, że Bóg jest Panem historii. Tylko Jemu chciał służyć, jak podkreślał swoim hasłem biskupim: Soli Deo. Przypominał także, że „Bóg jest Miłością" i że „dlatego nie o to Mu idzie, abyśmy się Go bali, ale o to, abyśmy się w Nim rozkochali".
Jego silna wiara była też pełna ufności. I pokory wobec Boskiej ekonomii. Wyszyński doskonale zdawał sobie sprawę, że choć wiele spraw po ludzku wydaje się nielogicznych i niepotrzebnych, to z Bożej perspektywy mają one sens. „Czyja muszę wszystko wiedzieć i rozumieć?" - pytał retorycznie. Ale radził także: „Nie musisz wszystkiego rozumieć, wystarczy, że wszystko, co Bóg daje, kochasz". A także: „Nie wystarczy w Boga wierzyć, trzeba jeszcze Bogu zawierzyć".

- Świętość Prymasa Wyszyńskiego objawia się w tym, że był on człowiekiem zawierzenia. To bowiem przede wszystkim ufny uczeń Chrystusa, który odważnie poszedł za Nim drogą swego powołania - twierdzi ks. dr Janusz Zawadka.
Rysem duchowości kardynała Wyszyńskiego było niewątpliwie także jego bezgraniczne zawierzenie Maryi. Do swego hasła biskupiego Soli Deo dodawał: per Mariom. („przez Maryję"). Czuł się Jej niewolnikiem i uważał Ją za najlepszą Orędowniczkę. Jej zawierzył swoje życie i w Jej słowa się wsłuchiwał, starając się mówić Bogu „tak" - jak czyniła to całe życie Maryja. W Jej opiekę oddał też naród polski i z Nią związał swe najważniejsze działania. „Wszystko postawiłem na Maryję" -jak sam przyznawał.

Jego zawierzenie papież Jan Paweł II nazwał jednoznacznie: „heroicznym". Sam był świadkiem takiej ufności Prymasa, jak wspominał w swym testamencie (tego wpisu do testamentu Papież dokonał w czasie rekolekcji jubileuszowych 14-18 marca 2000 roku):
„Kiedy w dniu 16 października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński powiedział do mnie: "Zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie". Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa. «Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję» - zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa Swego Poprzednika kardynała Augusta Hlonda".

Będąc przekonanym o heroiczności Prymasa, Jan Paweł II zainspirował rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Zachęcał także do refleksji nad jego nauczaniem: „Szczególnym przedmiotem medytacji uczyńcie postać niezapomnianego Prymasa śp. Kardynała Wyszyńskiego, jego osobę, jego naukę. Niech to dzieło podejmą z największą odpowiedzialnością pasterze Kościoła, niech podejmie je duchowieństwo" - prosił Papież Polak.

Moje życie to jeden Wielki Piątek

Przez całe swe prymasowskie życie kardynał Wyszyński prowadził prywatne zapiski. Niemal codziennie wieczorem, nawet jeśli wracał późno z duszpasterskich wyjazdów, znajdował czas, by zapisać główne wydarzenia dnia. Dochodziły do tego refleksje na różne tematy i - co chyba najcenniejsze - rozważania duchowe. Ukazały się dotąd „Zapiski więzienne" i „Zapiski milenijne", które jednak wyraźnie dowodzą, że wszelkie wydarzenia Prymas postrzegał w świetle wiary i odnosił do Boga.
Swoje codzienne notatki Prymas zatytułował „Pro memoria" („Dla pamięci"). Ale tworzą one swoisty „dziennik duszy" - taki, jaki pisali wielcy mistycy. Potwierdzają jego niezłomną wiarę, ufność. Mówią także o jego trudzie i cierpieniu oraz o wytrwałości wobec cierpienia, szykan czy prześladowań.
„Moje życie było Wielkim Piątkiem" - mówił niejednokrotnie. Ale dodawał, że „każda prawdziwa miłość musi mieć swój Wielki Piątek".
Mówił też o sobie: „Idę przez życie pełen nędzy, słabości i ran otrzymanych po drodze. Prawdziwie robak, nie człowiek". A już na łożu śmierci, w maju 1981 roku, stwierdzał: „Moja droga była zawsze drogą Wielkiego Piątku na przestrzeni 35 lat służby w biskupstwie. Jestem za nią Bogu bardzo wdzięczny".
Całe jego życie wskazuje jednak, że był to wielki mocarz Boży, człowiek o niespotykanej głębi ducha, przywiązujący ogromną wagę do modlitwy i prowadzący autentyczne życie duchowe. Zapewne pomagało mu zawierzenie, jak sam stwierdzał: „We wszystkim tym, co zdarza się w życiu człowieka, trzeba odczytać ślady miłości Boga. Wtedy do serca wkroczy radość".

Grób Prymasa, kult i pamięć

Ośrodkiem czci wielkich postaci jest zawsze ich grób. Tak jest i w przypadku Prymasa Wyszyńskiego.
Krypta Arcybiskupów w podziemiach warszawskiej katedry okazała się za mała na przyjęcie pielgrzymów i wiernych, którzy chcieli modlić się przy tym grobie. Dlatego w 1986 roku został on przeniesiony do osobnej kaplicy położonej w lewej, północnej nawie archikatedry w Warszawie przy ulicy Świętojańskiej na Starym Mieście.

W środku kaplicy stoi sarkofag, nad nim widnieje wielka płyta ilustrująca historię życia Prymasa. Kolejne sceny przypominają jego dzieje - od czasów seminaryjnych przez pracę duszpasterską, działalność powstańczą, aż do spotkania z Janem Pawłem II podczas inauguracji pontyfikatu.
- Przy grobie ludzie składają prośby, a także podziękowania za łaski, jakich doznali za pośrednictwem Prymasa Wyszyńskiego - opowiada ks. Bogdan Bartołd, proboszcz archikatedry św. Jana w Warszawie. Jak wynika z obserwacji proboszcza, przy grobie wciąż modlą się pielgrzymi, ciągle też palą się świece.
O utrwalenie pamięci i upowszechnienie dziedzictwa tej niezwykłej postaci dba Instytut Prymasowski Stefana Kardynała Wyszyńskiego. Jest to największe archiwum Prymasowskie w Polsce i na świecie. Mieści się w warszawskim Wilanowie. Przestronne pomieszczenie na parterze gromadzi szafy ze stosami teczek, przede wszystkim z tekstami wystąpień i przemówień Prymasa, w sumie około 11 tysięcy tekstów, które są dokładnie opracowywane, zaopatrywane w przypisy i odniesienia biblijne.
- Praca jest benedyktyńska, przewidziana jeszcze na lata - mówi Iwona Czarcińska, dyrektor działającego przy Instytucie wydawnictwa „Soli Deo", które wydaje „Dzieła zebrane" Prymasa Wyszyńskiego.
Wydawnictwo ma prawa autorskie do wszystkich tekstów Prymasa Tysiąclecia. Jedynie jedną trzecią stanowią teksty autoryzowane. I tylko one mogą być opublikowane. Nieautoryzowane zaś są udostępniane osobom, które piszą prace naukowe. Dotychczas, jak obliczają w Instytucie, w oparciu o jego materiały powstało kilkaset prac magisterskich, kilkadziesiąt doktorskich i kilka habilitacji.
Od 2000 roku Instytut archiwizuje również taśmy z nagraniami wystąpień i homilii kardynała Wyszyńskiego i zdjęcia. Część z nich jest przechowywana w Domu Pamięci Kardynała Wyszyńskiego w Częstochowie prowadzonym również przez Instytut Prymasowski.

Pamięć Prymasa szerzy Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, a ponad 300 szkół w całej Polsce nosi imię Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Szkoły organizują też konkursy dla młodzieży, lekcje tematycznie związane z Prymasem czy wycieczki szlakiem Wyszyńskiego. W większości szkól znajdują się tablice upamiętniająca Prymasa Tysiąclecia, wiszą jego portrety, pamiątkowe fotografie, gdzieniegdzie są izby pamięci. Nie brak też fragmentów nauczania, cytatów z kazań czy „Zapisków więziennych".

Za swego patrona przyjmują Prymasa nie tylko szkoły, ale również szpitale, fundacje czy inne instytucje działające na rzecz dobra publicznego. Ponadto w wielu miastach Polski stoją pomniki Wyszyńskiego, są też ulice jego imienia.
W 2000 roku na ekrany kin wszedł pierwszy i jedyny jak dotąd film fabularny poświęcony Wyszyńskiemu pt. „Prymas. Trzy lata z tysiąca". Choć niektórzy zarzucali mu zbytnie uproszczenie historyczne, miał ogromny wpływ na przybliżenie postaci Prymasa. Było to możliwe również dzięki wybitnym aktorom grającym główne role: Andrzejowi Sewerynowi (Prymas), Zbigniewowi Zamachowskiemu (ks. Stanisław Skorodecki) i Mai Ostaszewskiej (s. Maria Graczyk). Natomiast uproszczenia, jak tłumaczyła reżyser Teresa Kotlarczyk, były niezbędne. - Gdy dostałam propozycję zrobienia filmu, przestraszyłam się. A kiedy przeczytałam pierwszą wersję scenariusza, nie zobaczyłam w nim postaci, z którą mogłam się identyfikować - wyjaśniała Kotlarczyk. - Dopiero gdy zaczęłam o nim czytać, zaczął mi się stawać bliski.

Wcielający się w Prymasa Andrzej Seweryn do roli przygotowywał się długo i wytrwale. - Na początku grał człowieka twardego, niemal oschłego. Dopiero w trakcie filmu, w trakcie poznawania tej postaci, miękł, postać stała się lżejsza. Prymas był, bo musiał być, twardym człowiekiem, ale był także niezmiernie wrażliwy, wybaczający. Taki, jaki powinien być.
W 2009 roku natomiast został wyświetlony spektakl TYP pt. „Prymas w Komańczy" w reżyserii Pawła Woldana. Tytułową postać zagrał Olgierd Łukaszewicz, który początkowo propozycję grania tej roli... odrzucił.
- Miał bowiem świadomość, z czym się mierzy, wiedział, że Prymas Tysiąclecia jest dla Polaków skałą, świętością - tłumaczył Paweł Woldan.
Aktor zaczął oglądać filmy dokumentalne, czytać pisma, listy, kazania, uczyć się gestów Prymasa. Dopiero wtedy „zaskoczył". I rolę Wyszyńskiego zagrał.
Zrealizowano też kilkanaście filmów dokumentalnych o życiu i posłudze kardynała Wyszyńskiego.
Obecnie przy Centrum Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie powstaje Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Będzie ono multimedialne, nowoczesne, jedyne tego typu w Polsce i na świecie. Ukaże dwóch wielkich Polaków, ich życie i nauczanie.
- Wciąż poszukujemy eksponatów związanych z Janem Pawłem II i kardynałem Stefanem Wyszyńskim - mówi dyrektor Piotr Skibiński.
Chociaż pierwsze, bezcenne dary Muzeum już otrzymało. Od kapelana Prymasa Wyszyńskiego, ks. Bronisława Piaseckiego - prymasowską sutannę, dowód osobisty Stefana Wyszyńskiego i literaturę marksistowską z osobistej biblioteczki Księdza Prymasa. Natomiast Maria Okońska, wieloletnia dyrektor Instytutu Prymasowskiego, podarowała Muzeum lampkę-okręt. Był to podarunek dla Prymasa od ks.Henryka Jankowskiego i jego parafian z parafii św. Brygidy w Gdańsku. - Ksiądz Prymas, wstrząśnięty masakrą z grudnia 1970 roku, przyjął gdańszczan na specjalnej audiencji w 1971 roku i wtedy otrzymał tę lampkę - opowiada Maria Okońska.
To wszystko, co dzieje się wokół osoby Prymasa Wyszyńskiego, bezsprzecznie wskazuje, że pamięć o nim jest wciąż żywa w sercach Polaków.

Kandydat na ołtarze

Proces beatyfikacyjny Prymasa Stefana Wyszyńskiego rozpoczął się w Warszawie 29 maja 1989 roku. Od tego momentu przysługuje mu tytui Sługi Bożego. Odbyło się 289 sesji, w ramach których przesłuchano 59 świadków życia Prymasa.
- Słuchając ich, nie mieliśmy wątpliwości, że Wyszyński to człowiek święty - przyznaje ks. Andrzej Gałka, sędzia w procesie.
Diecezjalny etap procesu zakończył się 6 lutego 2001 roku. Wtedy akta zostały wysiane do Watykanu. Watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych wydala dekret o ważności procesu beatyfikacyjnego.
Aktualnie trwa już drugi, rzymski etap procesu. Przygotowywane jest tzw. positio, czyli specjalny dokument zawierający życiorys Prymasa napisany pod kątem heroiczności cnót. Ma zawierać m.in. świadectwa o świętości Wyszyńskiego zebrane do tej pory na szczeblu diecezjalnym.
- Praca już w części jest przygotowana - ujawnia kardynał Kazimierz Nycz.
W jego przekonaniu positio może być zakończone ok. 2013 roku i wtedy w watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych odbędzie się dyskusja na temat wydania dekretu o heroiczności cnót kardynała Wyszyńskiego.
Do wyniesienia na ołtarze Prymasa Tysiąclecia potrzebny jest również cud za jego wstawiennictwem, potwierdzony przez lekarzy i teologów.
- Ufam, że niedługo Prymas Wyszyński zostanie ogłoszony błogosławionym - mówi metropolita warszawski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz