O historii Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, jego misji i radości z beatyfikacji z przedstawicielkami instytutu - Stanisławą Grochowską, odpowiedzialną generalną, i Stanisławą Nowicką - rozmawia Anna Wyszyńska
ANNA WYSZYŃSKA: - W październiku została ogłoszona decyzja o wyniesieniu na ołtarze kard. Stefana Wyszyńskiego. Instytut noszący jego imię od dawna modlił się w tej intencji. Czy można powiedzieć, że ta beatyfikacja została wymodlona?
STANISŁAWA GROCHOWSKA: - Kiedy zastanawiamy się nad rolą i miejscem naszego instytutu w życiu Księdza Prymasa, to trzeba podkreślić, że od początku była to przede wszystkim modlitwa, to były kolana. Gdy dziewczęta z Ósemki napisały do ks. Wyszyńskiego list z prośbą, by został ich kierownikiem duchowym, w odpowiedzi przeczytały: "Byście wiele mogły brać, w Waszym interesie leży, bym wiele posiadał. Wymadlajcie mi dary Boże, a ja będę się odwzajemniać. Idę z Wami łowić ryby Boże". Modlitwa za siebie nawzajem to było "spoiwo", która łączyło ks. Wyszyńskiego i Ósemkę. Również beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia jest sprawą wymodloną. Oczywiście, nie tylko przez instytut. Modliło się wielu ludzi z Polski i z zagranicy. Modlitwa w intencji beatyfikacji Księdza Prymasa rozpoczęła się tuż po jego śmierci i trwa do tej pory. W stanie wojennym zaczęły się czuwania w nocy z 27 na 28 każdego miesiąca.
STANISŁAWA NOWICKA: - Nasza historia sięga 1942 r. Trwała noc okupacji, a Maria Okońska wybiegała myślą naprzód. Uważała, że kiedy Polska odzyska wolność, będą potrzebne uformowane duchowo i intelektualnie kobiety, dzięki którym odrodzi się naród. Chciała powołać grupę do pracy apostolskiej wśród kobiet, której programem duchowym będzie Osiem błogosławieństw, a patronką - Maryja Królowa Polski.
- Ile lat miała wtedy Maria Okońska?
S. G.: - Przed ukończeniem 22. roku życia - w sierpniu 1942 r., w czasie rekolekcji u Sióstr Niepokalanek w Szymanowie podzieliła się ideą Miasta Dziewcząt z siedmioma innymi koleżankami. One powiedziały: - My idziemy z Tobą. Każda przyjęła treść jednego z Ośmiu błogosławieństw, które miało być dla niej zadaniem na całe życie. Tak zawiązała się Ósemka, z której później powstał Instytut. Dziewczęta szukały księdza, specjalisty od katolickiej nauki społecznej. Znajoma - p. Halina Dernałowicz poradziła, aby zwróciły się do ks. prof. Stefana Wyszyńskiego, w tym czasie kapelana Zakładu dla Ociemniałych w Lasakach. Pierwsze spotkanie miało miejsce 1 listopada 1942 r. Kiedy weszły do kaplicy, ks. Wyszyński czytał Ewangelię - była to Ewangelia o Ośmiu błogosławieństwach.
- Co zrobiły po wybuchu Powstania Warszawskiego?
S. N.: - Dziewczęta z Ósemki włączyły się w Powstanie Warszawskie, jednak ich bronią była modlitwa. Rozdawały powstańcom różańce, medaliki i obrazki z wizerunkiem Matki Bożej, przewodniczyły modlitwom w schronach, prowadziły kapłanów do grup ukrywających się mieszkańców, dostarczały hostie i komunikanty do Mszy św. Maria Okońska napisała odezwę pt. "Nowa Mobilizacja Walczącej Warszawy", w której wzywała wszystkich do spowiedzi i Komunii św., do modlitwy różańcowej w intencji narodu, zwłaszcza podczas nowenny w dniach 15-26 sierpnia.
S. G.: Odezwę wydrukowano w 10 tys. egzemplarzy i rozlepiono w schronach, stołówkach, na murach. Nim do tego doszło, dziewczęta musiały dotrzeć do dowództwa powstania, by otrzymać zgodę na druk, znaleźć drukarnię. Za papier zapłaciły mąką i cukrem. Do modlitwy i spowiedzi zachęcały do końca. Nie opuszczała ich troska o ks. Wyszyńskiego. W momentach zagrożenia mówiły: Jeżeli zginiemy, to oddajemy nasze życie za wolność ks. prof. Wyszyńskiego, a jeżeli przeżyjemy, to ruszamy na Jasną Górę i rozpoczynamy formację już jako wspólnota.
- Czy wypełniły to postanowienie po klęsce powstania?
S. G.: - 4 października dziewczęta wyszły z Warszawy, 7 października - w dzień Matki Bożej Różańcowej - dotarły do Lasek. Były na Mszy św., przyjęły Komunię św. z rąk ks. Wyszyńskiego, ale nie chciały zatrzymać się dłużej, bo przecież postanowiły iść na Jasną Górę.
S. N.: - Na Jasną Górę dotarły ostatkiem sił. Zależało im na tym, żeby być razem, by rozpocząć życie wspólnotowe. Po różnych perypetiach wynajęły pokoik przy ul. św. Rocha u państwa Cielasów. Pokoik był wcześniej pomieszczeniem dla świnek, ale został wybielony i wyścielony słomą. Mieszkały tam do czasu, gdy do Częstochowy weszła Armia Czerwona. W obawie przed żołnierzami dziewczęta opuściły"cielasówkę" i schroniły się na Jasnej Górze w "pokojach królewskich", gdzie już mieszkało wielu warszawiaków. Tutaj ze wszystkimi sprawami, trudnościami i radościami szły przed Cudowny Obraz Matki Bożej.
- Wielkim wstrząsem dla wspólnoty musiało być aresztowanie Marii Okońskiej i Marii Wantowskiej w 1948 r.
S. N.: - Ksiądz Stefan Wyszyński wtedy był już biskupem lubelskim, ale za zgodą prymasa Augusta Hlonda pozostawał nadal duchowym kierownikiem Ósemki. Powodem areesztowania było organizowanie wakacyjnych obozów dla dziewcząt, o charakterze formacyjnym. Marię Okońską osadzono w więzieniu przy ul. Koszykowej w Warszawie. Przesłuchiwała ją p. Julia Brystygierowa, znana jako "Krwawa Luna". Ale dla Marii Okońskiej przesłuchania były okazją do mówienia o wierze, o Bogu i o tym, że będzie się modlić za p. Brystygierową.
- Zagrożona była nie tylko Ósemka, ale cały Kościół i, oczywiście, Ksiądz Prymas.
S.N.: - W sytuacji prześladowania Kościoła przewidywano, że aresztowanie Księdza Prymasa jest tylko kwestią czasu. Był on w ogromnym niebezpieczeństwie, zwłaszcza po tym, jak powiedział: "Non possumus".
S. G.: - Ósemka modliła się intensywnie w intencji Prymasa, a jedną z form tej modlitwy była zapoczątkowana w 1952 r. tzw. sztafetowa pielgrzymka z Warszawy do Częstochowy. Ponieważ nie można było pielgrzymować w grupie, trasa pielgrzymki została podzielona na odcinki, które pokonywały zwykle dwie osoby.
S. N.: - Po uwięzieniu Księdza Prymasa zaczęły się natomiast nasze nocne czuwania modlitewne na Jasnej Górze, na chórku nad Kaplicą Cudownego Obrazu - w miejscu, gdzie później była kaplica św. Józefa. Czuwanie trwało do 5 rano.
- Z tamtych czasów wywodzi się również znana dziś na całym świecie modlitwa - Apel Jasnogórski.
S. G.: - Ojciec Jerzy Tomziński, ówczesny przeor Jasnej Góry, znał historię pilota kpt. Władysława Polesińskiego, który został cudownie uratowany dzięki temu, że jego żona modliła się do Maryi. To o. Jerzy zaproponował wieczorną modlitwę maryjną na Jasnej Górze w formie apelu. 8 grudnia 1953 r. pięć osób - wśród nich ojciec przeor i Maria Okońska - zgromadziło się przed Cudownym Obrazem na pierwszym Apelu, by prosić o uwolnienie prymasa Stefana Wyszyńskiego i modlić się za Ojczyznę.
- Ksiądz Prymas trzymany był w ścisłej izolacji, został pozbawiony kontaktów z otoczeniem, listy od ojca czytano mu we fragmentach. Jak tę niepewność znosiła Ósemka?
S. N.: - Wiadomości o Księdzu Prymasie były skąpe. Latem 1954 r. Maria Okońska postanowiła, że ofiarujemy nasze wakacje na modlitwę w jego intencji. Zamieszkałyśmy całą grupą na stryszku u sióstr przy ul. o. Kordeckiego w pobliżu Jasnej Góry. Warunki były trudne, ale miałyśmy blisko.
S. G.: - Nocami było modlitewne czuwanie, a w ciągu dnia trwał nieustanny Różaniec. Każda miała swoją godzinę modlitwy przed Cudownym Obrazem w intencji odrodzenia wiary w narodzie i uwolnienia Księdza Prymasa.
S. N.: - 16 lipca 1954 r. Maria Okońska usłyszała w sercu, że ma zostać na Jasnej Górze i nie opuszczać tego miejsca. Przyjęła to wezwanie od Matki Bożej i ofiarowała swoją wolność za wolność Księdza Prymasa. Zgłosiła się do przeora klasztoru, który wyraził zgodę na jej prośbę, by została "więźniem" na Jasnej Górze. Zamieszkała w "pokojach królewskich", w tym samym miejscu, gdzie w 1945 r. mieszkała pierwsze Ósemka, i tam właśnie odkryła stołeczek, jedyny mebel z pierwotnego wyposażenia, który rozpoznała, bo był podpisany...
S. G.: - Od czasu, gdy Maria Okońska ofiarowała swoją wolność Matce Bożej za uwolnienie Księdza Prymasa, co roku jedna osoba z instytutu przerywa swoją pracę i zaangażowania, by zostać "więźniem" na Jasnej Górze, by przez rok modlić się w tym miejscu, które Ksiądz Prymas tak bardzo ukochał. Jan Paweł II bardzo cenił tę inicjatywę. Pytał, kto jest teraz "więźniem", i korespondował z nim. W tym roku tę modlitwę kontynuuje 66. "więzień".
- W ten sposób instytut pozostaje nadal wierny zobowiązaniu z czasów okupacji, by wymadlać dary Boże dla Księdza Prymasa i modlić się w intencjach, które były drogowskazami jego życia.
S. G.: - Obecnie Instytut Prymasa Wyszyńskiego ma umocowanie na prawie papieskim; jego członkinie żyją i pracują w świecie, ale swoje życie oddają na wyłączną własność Panu Bogu i starają się być znakiem Jego miłości pośród ludzi. Jesteśmy instytutem opartym na duchowości maryjnej, podejmujmy duchowe dziedzictwo założycieli: Marii Okońskiej i Prymasa Tysiąclecia. Historia naszego instytutu potwierdza, że był on i pozostaje zapleczem modlitwy i ofiary dla Ojca Świętego, Kościoła i Ojczyzny.
- Czym dla Pani jest życie w Instytucie Prymasa Wyszyńskiego?
S. N.: - Do instytutu wstąpiłam we wczesnej młodości i jestem w nim już 67 lat. Instytutowi zawdzięczam żywą wiarę i miłość do Matki Bożej. W postawie Marii Okońskiej, a szczególnie Księdza Prymasa zobaczyłam to, co widziałam wcześniej w domu, w postawie mojego ojca, tj. osobową relację z Matką Bożą, żywy kontakt z Nią. W instytucie pełniłam różne zadania, m. in. przez 31 lat pracowałam w Poradni Życia Rodzinnego na Jasnej Górze. Teraz czuję wdzięczność wobec Pana Boga za taką reżyserię mojego życia, za to, że mogłam uczestniczyć w tak wielu wydarzeniach w Polsce i w tym, czego dokonywał Księdza Prymas. Był to dla mnie czas ogromnej pracy, ale też dużej radości wynikającej z ducha służby. Ksiądz Prymas swoją osobowością wnosił w swoje otoczenie wielki pokój i poczucie bezpieczeństwa, wynikające z przeświadczenia, że zawsze jesteśmy w ręku Pana Boga. Kiedy przed wielu laty zaczynałam pracę zawodową, poszłam do Księdza Prymasa z prośbą o błogosławieństwo i z pytaniem, co mam robić. A on odpowiedział: Idź i kochaj! to zdanie zawsze mi towarzyszyło i dotąd staram się żyć w tym klimacie.
za: Mówią świadkowie, w: Niedziela nr 50/2019, s. 26-27.
- Ile lat miała wtedy Maria Okońska?
S. G.: - Przed ukończeniem 22. roku życia - w sierpniu 1942 r., w czasie rekolekcji u Sióstr Niepokalanek w Szymanowie podzieliła się ideą Miasta Dziewcząt z siedmioma innymi koleżankami. One powiedziały: - My idziemy z Tobą. Każda przyjęła treść jednego z Ośmiu błogosławieństw, które miało być dla niej zadaniem na całe życie. Tak zawiązała się Ósemka, z której później powstał Instytut. Dziewczęta szukały księdza, specjalisty od katolickiej nauki społecznej. Znajoma - p. Halina Dernałowicz poradziła, aby zwróciły się do ks. prof. Stefana Wyszyńskiego, w tym czasie kapelana Zakładu dla Ociemniałych w Lasakach. Pierwsze spotkanie miało miejsce 1 listopada 1942 r. Kiedy weszły do kaplicy, ks. Wyszyński czytał Ewangelię - była to Ewangelia o Ośmiu błogosławieństwach.
- Co zrobiły po wybuchu Powstania Warszawskiego?
S. N.: - Dziewczęta z Ósemki włączyły się w Powstanie Warszawskie, jednak ich bronią była modlitwa. Rozdawały powstańcom różańce, medaliki i obrazki z wizerunkiem Matki Bożej, przewodniczyły modlitwom w schronach, prowadziły kapłanów do grup ukrywających się mieszkańców, dostarczały hostie i komunikanty do Mszy św. Maria Okońska napisała odezwę pt. "Nowa Mobilizacja Walczącej Warszawy", w której wzywała wszystkich do spowiedzi i Komunii św., do modlitwy różańcowej w intencji narodu, zwłaszcza podczas nowenny w dniach 15-26 sierpnia.
S. G.: Odezwę wydrukowano w 10 tys. egzemplarzy i rozlepiono w schronach, stołówkach, na murach. Nim do tego doszło, dziewczęta musiały dotrzeć do dowództwa powstania, by otrzymać zgodę na druk, znaleźć drukarnię. Za papier zapłaciły mąką i cukrem. Do modlitwy i spowiedzi zachęcały do końca. Nie opuszczała ich troska o ks. Wyszyńskiego. W momentach zagrożenia mówiły: Jeżeli zginiemy, to oddajemy nasze życie za wolność ks. prof. Wyszyńskiego, a jeżeli przeżyjemy, to ruszamy na Jasną Górę i rozpoczynamy formację już jako wspólnota.
- Czy wypełniły to postanowienie po klęsce powstania?
S. G.: - 4 października dziewczęta wyszły z Warszawy, 7 października - w dzień Matki Bożej Różańcowej - dotarły do Lasek. Były na Mszy św., przyjęły Komunię św. z rąk ks. Wyszyńskiego, ale nie chciały zatrzymać się dłużej, bo przecież postanowiły iść na Jasną Górę.
S. N.: - Na Jasną Górę dotarły ostatkiem sił. Zależało im na tym, żeby być razem, by rozpocząć życie wspólnotowe. Po różnych perypetiach wynajęły pokoik przy ul. św. Rocha u państwa Cielasów. Pokoik był wcześniej pomieszczeniem dla świnek, ale został wybielony i wyścielony słomą. Mieszkały tam do czasu, gdy do Częstochowy weszła Armia Czerwona. W obawie przed żołnierzami dziewczęta opuściły"cielasówkę" i schroniły się na Jasnej Górze w "pokojach królewskich", gdzie już mieszkało wielu warszawiaków. Tutaj ze wszystkimi sprawami, trudnościami i radościami szły przed Cudowny Obraz Matki Bożej.
- Wielkim wstrząsem dla wspólnoty musiało być aresztowanie Marii Okońskiej i Marii Wantowskiej w 1948 r.
S. N.: - Ksiądz Stefan Wyszyński wtedy był już biskupem lubelskim, ale za zgodą prymasa Augusta Hlonda pozostawał nadal duchowym kierownikiem Ósemki. Powodem areesztowania było organizowanie wakacyjnych obozów dla dziewcząt, o charakterze formacyjnym. Marię Okońską osadzono w więzieniu przy ul. Koszykowej w Warszawie. Przesłuchiwała ją p. Julia Brystygierowa, znana jako "Krwawa Luna". Ale dla Marii Okońskiej przesłuchania były okazją do mówienia o wierze, o Bogu i o tym, że będzie się modlić za p. Brystygierową.
- Zagrożona była nie tylko Ósemka, ale cały Kościół i, oczywiście, Ksiądz Prymas.
S.N.: - W sytuacji prześladowania Kościoła przewidywano, że aresztowanie Księdza Prymasa jest tylko kwestią czasu. Był on w ogromnym niebezpieczeństwie, zwłaszcza po tym, jak powiedział: "Non possumus".
S. G.: - Ósemka modliła się intensywnie w intencji Prymasa, a jedną z form tej modlitwy była zapoczątkowana w 1952 r. tzw. sztafetowa pielgrzymka z Warszawy do Częstochowy. Ponieważ nie można było pielgrzymować w grupie, trasa pielgrzymki została podzielona na odcinki, które pokonywały zwykle dwie osoby.
S. N.: - Po uwięzieniu Księdza Prymasa zaczęły się natomiast nasze nocne czuwania modlitewne na Jasnej Górze, na chórku nad Kaplicą Cudownego Obrazu - w miejscu, gdzie później była kaplica św. Józefa. Czuwanie trwało do 5 rano.
- Z tamtych czasów wywodzi się również znana dziś na całym świecie modlitwa - Apel Jasnogórski.
S. G.: - Ojciec Jerzy Tomziński, ówczesny przeor Jasnej Góry, znał historię pilota kpt. Władysława Polesińskiego, który został cudownie uratowany dzięki temu, że jego żona modliła się do Maryi. To o. Jerzy zaproponował wieczorną modlitwę maryjną na Jasnej Górze w formie apelu. 8 grudnia 1953 r. pięć osób - wśród nich ojciec przeor i Maria Okońska - zgromadziło się przed Cudownym Obrazem na pierwszym Apelu, by prosić o uwolnienie prymasa Stefana Wyszyńskiego i modlić się za Ojczyznę.
- Ksiądz Prymas trzymany był w ścisłej izolacji, został pozbawiony kontaktów z otoczeniem, listy od ojca czytano mu we fragmentach. Jak tę niepewność znosiła Ósemka?
S. N.: - Wiadomości o Księdzu Prymasie były skąpe. Latem 1954 r. Maria Okońska postanowiła, że ofiarujemy nasze wakacje na modlitwę w jego intencji. Zamieszkałyśmy całą grupą na stryszku u sióstr przy ul. o. Kordeckiego w pobliżu Jasnej Góry. Warunki były trudne, ale miałyśmy blisko.
S. G.: - Nocami było modlitewne czuwanie, a w ciągu dnia trwał nieustanny Różaniec. Każda miała swoją godzinę modlitwy przed Cudownym Obrazem w intencji odrodzenia wiary w narodzie i uwolnienia Księdza Prymasa.
S. N.: - 16 lipca 1954 r. Maria Okońska usłyszała w sercu, że ma zostać na Jasnej Górze i nie opuszczać tego miejsca. Przyjęła to wezwanie od Matki Bożej i ofiarowała swoją wolność za wolność Księdza Prymasa. Zgłosiła się do przeora klasztoru, który wyraził zgodę na jej prośbę, by została "więźniem" na Jasnej Górze. Zamieszkała w "pokojach królewskich", w tym samym miejscu, gdzie w 1945 r. mieszkała pierwsze Ósemka, i tam właśnie odkryła stołeczek, jedyny mebel z pierwotnego wyposażenia, który rozpoznała, bo był podpisany...
S. G.: - Od czasu, gdy Maria Okońska ofiarowała swoją wolność Matce Bożej za uwolnienie Księdza Prymasa, co roku jedna osoba z instytutu przerywa swoją pracę i zaangażowania, by zostać "więźniem" na Jasnej Górze, by przez rok modlić się w tym miejscu, które Ksiądz Prymas tak bardzo ukochał. Jan Paweł II bardzo cenił tę inicjatywę. Pytał, kto jest teraz "więźniem", i korespondował z nim. W tym roku tę modlitwę kontynuuje 66. "więzień".
- W ten sposób instytut pozostaje nadal wierny zobowiązaniu z czasów okupacji, by wymadlać dary Boże dla Księdza Prymasa i modlić się w intencjach, które były drogowskazami jego życia.
S. G.: - Obecnie Instytut Prymasa Wyszyńskiego ma umocowanie na prawie papieskim; jego członkinie żyją i pracują w świecie, ale swoje życie oddają na wyłączną własność Panu Bogu i starają się być znakiem Jego miłości pośród ludzi. Jesteśmy instytutem opartym na duchowości maryjnej, podejmujmy duchowe dziedzictwo założycieli: Marii Okońskiej i Prymasa Tysiąclecia. Historia naszego instytutu potwierdza, że był on i pozostaje zapleczem modlitwy i ofiary dla Ojca Świętego, Kościoła i Ojczyzny.
- Czym dla Pani jest życie w Instytucie Prymasa Wyszyńskiego?
S. N.: - Do instytutu wstąpiłam we wczesnej młodości i jestem w nim już 67 lat. Instytutowi zawdzięczam żywą wiarę i miłość do Matki Bożej. W postawie Marii Okońskiej, a szczególnie Księdza Prymasa zobaczyłam to, co widziałam wcześniej w domu, w postawie mojego ojca, tj. osobową relację z Matką Bożą, żywy kontakt z Nią. W instytucie pełniłam różne zadania, m. in. przez 31 lat pracowałam w Poradni Życia Rodzinnego na Jasnej Górze. Teraz czuję wdzięczność wobec Pana Boga za taką reżyserię mojego życia, za to, że mogłam uczestniczyć w tak wielu wydarzeniach w Polsce i w tym, czego dokonywał Księdza Prymas. Był to dla mnie czas ogromnej pracy, ale też dużej radości wynikającej z ducha służby. Ksiądz Prymas swoją osobowością wnosił w swoje otoczenie wielki pokój i poczucie bezpieczeństwa, wynikające z przeświadczenia, że zawsze jesteśmy w ręku Pana Boga. Kiedy przed wielu laty zaczynałam pracę zawodową, poszłam do Księdza Prymasa z prośbą o błogosławieństwo i z pytaniem, co mam robić. A on odpowiedział: Idź i kochaj! to zdanie zawsze mi towarzyszyło i dotąd staram się żyć w tym klimacie.
za: Mówią świadkowie, w: Niedziela nr 50/2019, s. 26-27.