Ważnym zadaniem wspólnoty Kościoła jest troska o młodzież. Wydarzenia, jakich byliśmy świadkami w ostatnim czasie, ukazały, jak młodzi ludzie podatni są na manipulację. Starsze pokolenie zareagowało niepokojem - „przegraliśmy młodzież”. Potrzeba nam tej refleksji. Dzisiaj oglądamy skutki wychowania bez Boga, bez Kościoła, bez rodziny i odniesienia do wyższych wartości. Doświadczamy globalnego przyspieszenia. Coraz więcej osiągnięć i dóbr materialnych, a tak mało człowieczeństwa.
W procesie wychowania nic nie zastąpi rodziny. Młodzi potrzebują obecności i serca ojca i matki. W pewnej rodzinie tatuś bardzo dużo pracował. Synek pyta mamę - ile tatuś zarabia na godzinę? Około pięćdziesięciu złotych - odpowiada mama. Synek zamyślił się i odszedł. Po pewnym czasie otwiera swoją skarbonkę, wyjmuje dziecięce oszczędności i liczy. Jest ponad pięćdziesiąt złotych. Idzie do taty i mówi - Tatusiu, weź i pobaw się ze mną godzinę.
Prymas Wyszyński uczył, że „Rodzina jest pierwszym środowiskiem wychowania, o wpływie istotnym i niezastąpionym”. Nikt nie zastąpi w wychowaniu rodziców: „Bo sercu potrzebne jest serce - mówił Prymas. - A sercem odznacza się matka i ojciec bardziej niż najlepszy nawet nauczyciel. Dziecku bowiem potrzeba całego serca. Dziecko jest zaborcze, ono musi mieć świadomość, że to serce jest dla niego”.
Czego potrzeba dzisiaj młodzieży? Młodzi są szczególnie wrażliwi na autentyzm, prawdę i miłość. Dlatego całe rzesze młodych ludzi szły za św. Janem Pawłem II, nawet pod koniec jego życia, gdy był schorowanym, niedołężnym człowiekiem. Dlaczego szli? Bo czuli w nim prawdę i moc Bożą, czuli prawdziwą ojcowską miłość.
Jednym z największych współczesnych niebezpieczeństw jest kryzys prawdy. Młodzi ludzie zapatrzeni w fikcyjny świat Internetu, często uwikłani w pornografię, tracą niekiedy poczucie rzeczywistości. Żyją wrażeniami, doznaniami zmysłowymi i emocjami, uciekają w narkotyki i alkohol. W tej pogoni za przyjemnością na próżno szukają szczęścia i spełnienia.
Ta droga prowadzi w pustkę i beznadziejność. Niepokojącym zjawiskiem jest narastająca fala depresji wśród młodych ludzi i zwiększająca się liczba samobójstw. Po co mamy żyć? Pytają młodzi ludzie.
Prymas Wyszyński z ojcowską troską prosił, aby odważyli się myśleć i docierać do sensu istnienia:
„Aby zrozumieć sens własnego życia, trzeba się wspiąć wysoko, aż do myśli Bożej. Trzeba spojrzeć ze szczytów miłości na wyprawę Chrystusa na ziemię, aby ją właściwie zrozumieć. Trzeba oderwać się od siebie [...], aby zrozumieć wielkość swego bytu, istnienia i wartość jednego, jedynego niepowtarzalnego życia”.
Nie wszyscy błądzą po bezdrożach życia. Błędem byłoby generalizowanie. Jest bardzo dużo wartościowych i prawych młodych ludzi. W czasie pandemii zgłosiło się tysiące wolontariuszy, niosących pomoc osobom starszym i chorym.
Młodzieży trzeba okazać zaufanie. Zamiast potępiać i narzekać, lepiej pokazywać zadania. Święty Jan Paweł II prosił młodych: „Musicie od siebie wymagać, choćby inni od Was nie wymagali”. A Prymas Wyszyński ostrzegał przed pokusą łatwizny i bylejakości:
„Narasta olbrzymia fala ludzi bez adresu, bez ukierunkowania, bez stosunku osobistego. Wyszukują sobie kontakty krótkotrwałe, które nie są w stanie zaspokoić ludzkich pragnień, potrzeb, postulatów, nadziei i aspiracji. To jest nieszczęście współczesnego człowieka, a zwłaszcza współczesnej młodzieży [...]. Nasze polskie życie zawsze idzie po grudach, po głazach, ale dzięki temu i wy jesteście cierpliwsi, odporniejsi i bardziej pracowici. Jeśli czego trzeba dodać do tych przymiotów, to właśnie systematyczności i umiejętności pracy”.
Prymas Wyszyński potrafił budzić w młodych nadzieję i ambicję lepszego życia.
„Może waszą młodzieńczość pociąga niekiedy dowolność i swoboda życia, ale szybko się przekonujecie - chociaż pragnąłbym, abyście się nigdy osobiście o tym nie przekonali - że wszelka wolność i dowolność moralna kończy się ostatecznie katastrofą, której się wkrótce żałuje. Panowanie nad sobą i walka ze złymi skłonnościami zakończona zwycięstwem, dają radość i rodzą doniosłe owoce osobiste i społeczne. Ale to kosztuje. A cóż nie kosztuje, Najmilsze Dzieci?! Każda rzecz wielka musi kosztować i musi być trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe”.
Tą drogą prowadzi nas Kościół nie po to, aby zamknąć młodym drogę do szczęścia, ale uczynić ich życie pięknym i odpowiedzialnym.
Ty z taką miłością czuwałaś nad swoim Synem,
Tobie Bóg niczego nie odmówi.
Ratuj naszą młodzież dla Chrystusa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz