Na tę decyzję Ojca Świętego Franciszka oczekiwali wszyscy, którzy mają świadomość, że bez Prymasa Tysiąclecia nie byłoby wolnej Polski. Papieski dekret o heroiczności cnót kandydata na ołtarze praktycznie otwiera drogę do jego wyniesienia na ołtarze i kończy podstawowy etap procesu beatyfikacyjnego. Do ogłoszenia błogosławionym potrzebne będzie jeszcze potwierdzenie cudu dokonanego za wstawiennictwem ks. kard. Wyszyńskiego, któremu od wczoraj przysługuje już tytuł Czcigodny Sługa Boży.
Co właściwie oznacza ogłoszony wczoraj pięciostronicowy dekret?
- To jest oficjalny głos Kościoła, że Czcigodny Sługa Boży prowadził życie świątobliwe i zasługuje na beatyfikację - podkreśla w rozmowie z nami o. Gabriel Bartoszewski OFMCap, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego Prymasa Tysiąclecia. Zwraca uwagę, że Kościół może beatyfikować osobę nawet bez cudu (np. męczennika), natomiast bez heroiczności cnót nie może. - Dlatego ten dekret jest ukoronowaniem wszystkich prac i wysiłków w procesie wynoszenia danej osoby do chwały ołtarzy, czyli dziejów pracy nad udowodnieniem jej świętości - dodaje o. Bartoszewski.
Warto podkreślić jednomyślność poszczególnych gremiów Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, które orzekły heroiczność cnót ks. kard. Wyszyńskiego.
- Patrząc na życie księdza Prymasa przez kilkanaście lat pracy w sekretariacie Prymasa Polski, byłam od początku, na każdą chwilę, na każdy dzień przekonana, że to jest człowiek święty - wyznaje Anna Rastawicka z Instytutu Prymasowskiego. - Można było podziwiać jego wiarę, pełną pokoju i ufności. Gdy ludzie go pytali: "Eminencjo, co teraz będzie?", on odpowiadał: "Tylko Bóg na pewno będzie" - zwraca uwagę. Podkreśla też wielkie zaufanie ks. kard. Wyszyńskiego do Matki Najświętszej i całkowite zawierzenie Jej naszej Ojczyzny.
Wielu ludzi zwraca uwagę, że Polska jest dziś wyspą wiary w całej Europie. Na pewno nie byłaby taka, gdyby nie było ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, który jako Prymas Polski w czasach najtrudniejszych dla polskiego Kościoła stał się wielkim autorytetem i wzorem dla katolików i wszystkich pragnących wolności.
Wzór miłości bliźniego
- Przeprowadził nas przez komunistyczne morze czerwone nie tylko w wymiarze politycznym, ale też wymiarze ludzkim. W tych strasznych czasach nie straciliśmy świadomości godności człowieka - wskazuje Anna Rastawicka z Instytutu Prymasowskiego. - Księdzu kardynałowi Wyszyńskiemu najbardziej zależało, abyśmy wiedzieli, że nie jesteśmy masą, że nie jesteśmy klasą ludzi walczących ze sobą, tylko że jesteśmy dziećmi Bożymi. Dlatego zawsze zwracał się do nas w kazaniach, na konferencjach: "Umiłowane dzieci Boże, dzieci moje" - przypomina.
Bez wątpienia Prymas Tysiąclecia jest wzorem miłości do człowieka. Ojciec Święty Jan Paweł II nazwał go nawet rzecznikiem praw człowieka. - Ksiądz Prymas budził świadomość godności człowieczeństwa. W tych czasach, gdy człowiek się nie liczył, a liczyły się ideologia, "dobro klasy" i poprawność polityczna, uczył, że najważniejszy na ziemi jest człowiek, jako dziecko Boga. Prosił, żebyśmy nie zamienili się w stado wilków gryzących się wzajemnie, ale żebyśmy byli ludźmi, którzy potrafią miłować, którzy potrafią mieć świadomość prawdy, ale jednocześnie przebaczać - podkreśla Rastawicka, wskazując, jak i dziś jest to aktualne w Polsce. "Ja nie mam wrogów, tylko ludzi, którzy się uważają za moich wrogów", mawiał Prymas Tysiąclecia.
Ukochał Ojczyznę
Wśród cnót, które w swoim życiu praktykował ks. kard. Wyszyński, trzeba wskazać wielkie umiłowanie Ojczyzny.
- Ta jego miłość do Ojczyzny to też wzór dla nas. Mówił, że kocha Polskę więcej niż własne serce i wszystko, co czyni dla Kościoła, czyni dla niej. To była prawda. Polskę ukochał od dziecka - akcentuje Anna Rastawicka, długoletni pracownik Sekretariatu Prymasa Polski.
Przypomina, że w czasie Millennium Chrztu Polski ksiądz Prymas chciał ubezpieczyć tożsamość naszej Ojczyzny, tę samą istotę naszego życia narodowego, czyli wiarę Polaków. - Uczynił to w dłoniach Matki Bożej w millenijnym Akcie Oddania polski w niewolę Maryi za wolność Kościoła w Ojczyźnie, ale i w świecie. Cały czas miał świadomość tej misji, jaką Polska ma wobec świata - podkreśla Rastawicka.
Z kolei o. Bartoszewski przypomina słowa ks. kard. Wyszyńskiego: "Po Bogu dla mnie Polska jest najważniejsza". - To przesłanie także na dzisiejsze czasy dla nas wszystkich - podkreśla.
Dekret
Ogłoszony wczoraj papieski dekret o heroiczności cnót Prymasa Tysiąclecia powstał na podstawie dokumentacji przygotowanej w procesie beatyfikacyjnym, który na szczeblu diecezjalnym, a potem rzymskim trwał od 1989 r. Tak zwane Positio o heroiczności cnót ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, składające się z trzech tomów, zostało przekazane do Watykanu w listopadzie ubiegłego roku. Jego redakcja dokonywała się pod kierunkiem o. Zdzisława Kijasa OFMConv, relatora Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, przy współudziale promotora procesu beatyfikacyjnego o. Zbigniewa Sucheckiego OFMConv i wicepostulatora o. Gabriela Bartoszewskiego. 12 grudnia br. w Watykanie obradowała komisja kardynałów i biskupów, która jest ostatnią instancją w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, i orzekła heroiczność cnót ks. kard. Wyszyńskiego. Wcześniej takie samo orzeczenie wydał zespół teologów - konsultorów Kongregacji.
Badanie cudu
Zatwierdzenie przez Ojca Świętego dekretu o heroiczności cnót kandydata na ołtarze to jeszcze nie koniec procesu beatyfikacyjnego. - Konieczne jest jeszcze uznanie cudu otrzymanego za jego wstawiennictwem. Szczególną łaskę przypisywaną interwencji ks. kard. Wyszyńskiego będzie badać teraz Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych - informuje o. Szczepan Praśkiewicz, konsultor tej Kongregacji.
Nie wiadomo, ile może to potrwać. - Procesy o cud na etapie rzymskim niekiedy trwają kilka lat. Mamy jednak nadzieję, że ten dotyczący Prymasa Tysiąclecia będzie miał szybszy przebieg. Realnie jest szansa, aby beatyfikacja ks. kard. Stefana Wyszyńskiego odbyła się w roku stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. To byłby piękny symboliczny znak i wyraźne wskazanie: idźcie drogą oddania Kościołowi, służby ludziom, idźcie drogą drogą maryjną, którą szedł ks. kard. Stefan Wyszyński - podkreśla o. Praśkiewicz.
Proces w sprawie domniemanego cudu otrzymanego za wstawiennictwem ks. kard. Stefana Wyszyńskiego został przeprowadzony w latach 2012-2013 na terenie archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej. Szczególna łaska dotyczy młodej kobiety, która w wieku 19 lat zachorowała na raka tarczycy. Lekarze nie dawali żadnej szansy na przeżycie. Dzięki modlitwie za przyczyną ks. kard. Stefana Wyszyńskiego odzyskała zdrowie.
Sławomir Jagodziński, Ojciec naszej wolności, w: Nasz Dziennik nr 294/2017, s. 1 i 20.