- Potrzebujemy duchowych mocarzy i duchowych autorytetów, a takimi mocarzami, ludźmi o ogromnej sile ducha są przyszli błogosławieni – mówi biskup Rafał Markowski, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego beatyfikacji, w rozmowie z KAI.
Dorota Giebułtowicz, Marcin Przeciszewski: Jak będą przebiegać uroczystości beatyfikacyjne kard. Stefana Wyszyńskiego i Matki Elżbiety Róży Czackiej 12 września?
Bp Rafał Markowski: Pozwolę sobie nawiązać do okoliczności, kiedy wyznaczono beatyfikację kard. Stefana Wyszyńskiego na 7 czerwca 2020 r. Z początkiem ubiegłego roku cały Komitet Organizacyjny przystąpił do prac, ukonstytuowały się poszczególne komisje. 4 marca 2020 pojawił się pierwszy przypadek osoby zarażonej koronawirusem, a w połowie marca, około uroczystości św. Józefa, pojawiły się pierwsze restrykcje sanitarne. Kiedy doszło do ograniczenia liczby osób w kościele do pięciu, kard. Kazimierz Nycz, po długich rozmowach i konsultacjach, podjął bardzo trudną decyzję o przesunięciu beatyfikacji na czas nieokreślony.
Wspominam ten moment, bo to wywołało sporo kontrowersji. Otrzymaliśmy mnóstwo komentarzy i opinii, które były absolutnie rozbieżne. Jedne wyrażały solidarność z decyzją kardynała i zrozumienie. Ale pojawiły się też głosy oburzenia, jak można było odwołać beatyfikację, gdy potrzebujemy właśnie patrona na trudne czasy.
Nawiązuję do tego, bo przypominam sobie, że to był bardzo ciężki dla nas okres. Uznaliśmy jednak, że nie powinniśmy organizować w minimalnym wymiarze beatyfikacji takiej postaci jak kard. Stefan Wyszyński, który stanowi żywą historię Kościoła w Polsce przez okres ponad 30 powojennych lat. I stąd ta decyzja, która wiązała się z nadzieją, że pandemia się skończy po miesiącu czy dwóch i ostatecznie beatyfikacja zostanie przesunięta na wrzesień lub październik ub. r. Nie mogliśmy przewidzieć wtedy drugiej i trzeciej fali pandemii.
KAI: Kiedy wyznaczono nową datę beatyfikacji - 12 września br.?
- To był szczególny moment, kiedy kard. Nycz wiosną tego roku przebywał w szpitalu. Wtedy Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych poinformowała listownie o decyzji Ojca Świętego Franciszka, że nowy termin został wyznaczony na 12 września. Decyzja przyszła w kwietniu, zaraz po Wielkanocy.
KAI: Dlaczego wybrano Świątynię Opatrzności?
- W momencie, gdy otrzymaliśmy informację o nowym terminie, zaczęliśmy się zastanawiać, czy wracać na Plac Piłsudskiego. Mówiąc krótko, braliśmy pod uwagę dwa czynniki: pandemię i koszty, bo pandemia dokonała jednak spustoszenia finansowego, zarówno w odniesieniu do finansów Kościoła, jak i państwa. Świątynia rozwiązywała nam dwa problemy, po pierwsze ten ekonomiczny, bowiem zorganizowanie Mszy na Placu Piłsudskiego wiązało się z budową całej kosztownej infrastruktury od podstaw, podczas gdy Świątynia Opatrzności daje nam swoją własną już zagospodarowaną przestrzeń, z ołtarzem, nagłośnieniem itd. I druga istotna rzecz: tylko świątynia gwarantuje nam panowanie nad sytuacją i elastyczne decydowanie o liczbie uczestników w zależności od sytuacji pandemicznej.
KAI: Czy jest już ustalona ostateczna ilość wejściówek?
- Na dzień dzisiejszy, przy tych regułach, które obowiązują, możemy mniej więcej usytuować ok. 3,5 tys. uczestników w całej świątyni, na górze i na dole, oraz zaplanować ok. 3,5 tys. miejsc przed samą świątynią, z możliwością obserwowania uroczystości na telebimach.
KAI: I to tworzy, podejrzewam, olbrzymi problem, jak tych ludzi wyselekcjonować.
- Jeżeli w zeszłym roku uczestnictwo na Placu Piłsudskiego szacowaliśmy na 50 - 70 tys., a mówimy teraz o przygotowaniu beatyfikacji dla 7 tys. wiernych, to daje ogromną skalę redukcji, która stawia nas w bardzo kłopotliwej sytuacji: jak zrobić, żeby wszyscy byli zadowoleni. Zadanie nie do wykonania! Na pewno musimy zapewnić beatyfikacji wymiar archidiecezjalny, ogólnopolski i powszechny.
KAI: Zacznijmy od wymiaru powszechnego.
- Mówiąc o wymiarze powszechnym, trzeba stwierdzić, że przy zeszłorocznych ostrych rygorach nie byłoby delegacji watykańskiej. Obecnie wraz z legatem papieskim kard. Marcello Semeraro, prefektem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, przybywa cała delegacja watykańska, wśród nich i kard. Konrad Krajewski. Nie chcę podawać więcej szczegółów, gdyż jeszcze trwają ustalenia. Poza tym kard. Nycz wystosował zaproszenia do przewodniczących episkopatów w Europie. Mam już np. potwierdzenie ze strony kard. Dominika Duki z Pragi. Jeśli przewodniczący episkopatów sami nie będą mogli uczestniczyć, to na pewno wydelegują swoich przedstawicieli. Będzie więc znacząca reprezentacja episkopatów europejskich.
KAI: Czy Episkopat Polski stawia się in gremio, czy w każdej diecezji zostaje biskup, żeby uczestniczyć w uroczystościach diecezjalnych?
- Kard. Kazimierz Nycz zaprosił wszystkich biskupów, abyśmy byli razem, we wspólnocie. Wystosowaliśmy także zaproszenia do duchowieństwa diecezjalnego, z prośbą, aby z każdej diecezji zostało wytypowanych trzech kapłanów, reprezentujących duchowieństwo diecezji. Chodziło nam o wybranie szczególnie księży, którzy współpracowali z kard. Wyszyńskim albo mieli jakiś z nim kontakt.
KAI: A według jakiego klucza wybierano świeckich?
- Jeśli chodzi o wiernych świeckich, prosiliśmy biskupów, żeby wybrali cztery osoby reprezentujące aktywne ośrodki duszpasterskie. Ale na tym nie kończymy. Bowiem każdej diecezji zaproponowaliśmy 50 kart wstępu dla zorganizowania grupy wiernych. Czyli mamy trzech kapłanów, cztery osoby reprezentujące różne instytucje świeckich i 50 kart, proporcjonalnie do wielkości diecezji.
KAI: Ile kart wstępu dostanie archidiecezja warszawska?
- Mogę tylko nadmienić, że uwzględniamy diecezje, które były z kard. Wyszyńskim bardziej związane, a więc Włocławek, Gniezno, Lublin i Bydgoszcz (fragment dawnej archidiecezji gnieźnieńskiej). Wyróżniamy je, bowiem tam jest większa grupa księży, którzy mają swoje doświadczenia ze współpracy z kardynałem, czyli dla przykładu zaproponowaliśmy wytypowanie tym diecezjom po 25 kapłanów.
KAI: A jak wygląda reprezentacja zgromadzeń zakonnych?
- Spotkaliśmy się z przełożonymi konsult zarówno żeńskich, jak i męskich. Zaproponowaliśmy, aby każde zgromadzenie wytypowało w przypadku sióstr zakonnych jedną przedstawicielkę, natomiast zgromadzenia męskie poprosiliśmy o wytypowanie jednego przedstawiciela do koncelebry.
KAI: Ilu kapłanów będzie w sumie w koncelebrze?
- Na dzień dzisiejszy mamy ok. 600 księży do koncelebry i około 130 biskupów. Będą także sektory VIP-owskie, w tym sektor VIP-1, który jest przeznaczony dla reprezentantów władz Rzeczypospolitej, myślę tu o Prezydencie i jego kancelarii, premierze i rządzie oraz o Sejmie i Senacie.
KAI: Jakie jest zainteresowanie Mszą beatyfikacyjną w Parlamencie?
- W tej chwili mogę podać, że jeśli chodzi o Sejm zgłosiło się około 100 posłów, a z Senatu zgłosiło się ok. 35. To są dane niekompletne, które w każdej chwili mogą się zmienić.
KAI: Czy będą reprezentowane inne środowiska związane z przyszłymi błogosławionymi?
- Jeśli chodzi o środowiska związane z kard. Stefanem Wyszyńskim, to w pierwszym rzędzie myślimy o kapłanach, aby księża wyświęceni przez niego czy współpracujący z nim mieli zapewniony udział w beatyfikacji. Odbyłem rozmowy z Domami Księży Emerytów w Warszawie, Otwocku i Łowiczu, prosząc, by o ile siły fizyczne im na to pozwolą, określili swoje uczestnictwo w beatyfikacji. I z każdego domu są reprezentanci.
Kolejne środowiska to Instytut Prymasowski i Rodzina Rodzin oraz rodzina kard. Wyszyńskiego, która zresztą bardzo kultywuje więzi rodzinne organizując coroczne spotkania. W świątyni będzie obecna grupa ok. 140 osób związanych więzami krwi z Prymasem.
Oczywiście zapewniliśmy karty wstępu dla środowiska Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, księży i świeckich związanych z Dziełem Lasek, oraz samych niewidomych.
KAI: Przejdźmy teraz do przebiegu uroczystości beatyfikacyjnych. W którym momencie następuje ogłoszenie dekretu o świętości?
- Po akcie pokuty i modlitwie Kyrie eleison, kard. Nycz przedstawi sylwetki błogosławionych. Następnie przewodniczący Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Marcello Semeraro odczyta po łacinie dekret papieski o beatyfikacji – będzie on wspólny dla kard. Wyszyńskiego i matki Elżbiety Róży Czackiej. Po nim zostaną odsłonięte obrazy beatyfikacyjne i w uroczystej procesji wniesione relikwie. Podczas wnoszenia relikwii będą odśpiewane hymny beatyfikacyjne, najpierw kard. Stefana Wyszyńskiego, a potem matki Elżbiety Róży Czackiej. Relikwie będą wnosiły osoby cudownie uzdrowione za pośrednictwem przyszłych błogosławionych.
KAI: Czy portrety beatyfikacyjne będą malowane?
- Zrezygnowaliśmy z malowanych portretów. Uznaliśmy, że będziemy korzystali z oryginalnych zdjęć przedstawiających postacie beatyfikowane.
KAI: Jak wygląda sprawa relikwii kard. Wyszyńskiego, bo o ile wiem, jeśli chodzi o matkę Czacką to relikwie będą I stopnia, czyli cząstki pobrane podczas przeniesienia ciała Sługi Bożej z laskowskiego cmentarza do sarkofagu, umieszczonego w kaplicy utworzonej w jej dawnym pokoju, przylegającym do kaplicy w Laskach.
- Kard. Nycz zadecydował, że w przypadku Prymasa nie będą to relikwie I stopnia, co wiązałoby się z otwieraniem grobu. Zostanie więc wykorzystany rękopis „Aktu osobistego oddania się Matce Bożej”. Ten własnoręcznie napisany przez przyszłego błogosławionego akt ma szczególną wymowę, gdyż kard. Wyszyński ułożył go podczas uwięzienia w Stoczku Warmińskim i tymi słowami ofiarował się Matce Bożej 8 grudnia 1953 r. w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
KAI: Bardzo istotne jest zabezpieczenie porządku i bezpieczeństwa.
- Robimy to wspólnie z przedstawicielami władz polskich, czyli współpracujemy z ministrem Kultury Dziedzictwa Narodowego i Sportu Piotrem Glińskim, w którego imieniu działa pomagające nam w sprawach organizacyjnych Biuro Programu „Niepodległa”, jak i władzami samorządowymi. Naszym wspólnym przedsięwzięciem z „Niepodległą” będzie m.in. udostępnienie telebimów, które umożliwiłyby wiernym w innych diecezjach uczestniczenie w beatyfikacji. Prosimy jednocześnie, aby nie organizować spontanicznie grup wyjazdowych, niezaplanowanych.
Mamy już podpisaną umowę z zarządem Telewizji Polskiej, która będzie transmitowała Mszę beatyfikacyjną, udostępniając ją nieodpłatnie także innym stacjom. Aby umożliwić licznym wiernym uczestniczenie w uroczystości wspólnie w przestrzeni sakralnej w różnych miejscach Polski, zamierzamy usytuować telebimy z bezpośrednią transmisją uroczystości w katedrach. W tym momencie mniej więcej połowa diecezji jest zainteresowana tym rozwiązaniem.
KAI: Czy są planowane ogólnopolskie albo diecezjalne dziękczynienia?
- Tak, ale pozostają one w gestii diecezji. Odbędą się trzy ogólnopolskie uroczystości dziękczynne za beatyfikację. Pierwsza będzie miała miejsce w Gnieźnie podczas przyszłorocznych obchodów uroczystości ku czci św. Wojciecha, którego wspomnienie wypada 23 kwietnia. Druga odbędzie się 3 maja podczas jasnogórskich uroczystości ku czci Matki Bożej Królowej Polski, a trzecia - 5 czerwca podczas obchodzonego uroczyście w Warszawie Święta Dziękczynienia.
Dotarła już także do mnie informacja, że jasnogórski klasztor paulinów organizuje uroczystości dziękczynne 25 września br. w rocznicę aresztowania Prymasa.
Oprócz tego odbędą się wydarzenia o charakterze lokalnym, np. w Warszawie dziękczynienie odbędzie się już 25 września, w uroczystość bł. Władysława z Gielniowa, patrona Warszawy.
KAI: Jakie nadzieje wiąże Ksiądz Biskup z beatyfikacją?
- Mam nadzieję, że przede wszystkim do niej dojdzie. Mówiłem kard. Nyczowi, że gdyby miały wrócić nawet największe rygory i trzeba by ograniczyć beatyfikację do jednej osoby, to błagam, niech to będzie legat papieski, który odczyta dekret beatyfikacyjny w pustej świątyni. Oczywiście taki scenariusz nie jest brany pod uwagę, gdyż nie spodziewamy się tego typu restrykcji.
Mam nadzieję, że będzie to ważne duchowe doświadczenie dla całego Kościoła w Polsce, a także dla tych, którzy pamiętają kard. Wyszyńskiego. Trudno porównywać okres jego prymasostwa z tym, co się dzisiaj dzieje. Zmieniło się ogromnie dużo. Ale jedno pragnienie pozostaje takie samo: potrzebujemy duchowych mocarzy i duchowych autorytetów, a takimi mocarzami, ludźmi o ogromnej sile ducha są przyszli błogosławieni. Wierzę, że beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Elżbiety Róży Czackiej przymnoży nam za ich pośrednictwem tej siły ducha, której dziś ludzie Kościoła potrzebują, aby Kościół owocnie pełnił swoją misję w dzisiejszym świecie. Sądzę, że kard. Wyszyński broniłby dziś obecności fundamentalnych wartości chrześcijańskich w otaczającym świecie, tak jak czynił to podczas całego swojego życia i pasterzowania. Może być więc bardzo aktualnym patronem także na dzisiejsze czasy.
Postać Matki Czackiej, jak na tamte czasy, była czymś absolutnie niebywałym. Dziecko, które traciło wzrok, było wtedy wstydem dla rodziców, zamykało się je w domu, żeby nie pokazywać innym. Matka Czacka przełamała wszelkie bariery, łącznie z niedowiarstwem najbliższych, i podjęła się dzieła, którego wielkość - biorąc po uwagę ówczesne uwarunkowania – po prostu trudno sobie wyobrazić.
Natomiast co do kard. Wyszyńskiego, to kiedy w 1953 r. wywożono go z Domu Arcybiskupów w Warszawie – naprawdę nie wierzył w to, że kiedykolwiek wróci. A kiedy przyjmował święcenia kapłańskie, jak wspominał, łatwiej mu było leżeć na posadzce niż stać, taki był słaby.
Jeśli więc weźmiemy pod uwagę przeciwności, jakich te postacie doświadczyły i zestawimy z tym, co dokonali w życiu, to ewidentnie widać, na czym polega moc duchowa i jak Opatrzność Boża potrafi prowadzić.
KAI: Dziękujemy za rozmowę.
Dorota Giebułtowicz, Marcin Przeciszewski / Warszawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz