Rozmowa z ks. bp. Wiesławem Meringiem, ordynariuszem włocławskim
- Włocławek ukształtował wiarę ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Czy dzisiejsi klerycy i księża, którzy kroczą jego drogami, odnoszą się w swojej pracy do tej wybitnej postaci?
- Włocławek ukształtował wiarę ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. Czy dzisiejsi klerycy i księża, którzy kroczą jego drogami, odnoszą się w swojej pracy do tej wybitnej postaci?
- Zawsze to podkreślam, że ks. kard. Stefan Wyszyński swoją pobożność i swoje rozumienie kapłaństwa i Kościoła wyniósł ze środowiska włocławskiego. Tu, we Włocławku, zdajemy sobie sprawę ze znaczenia i ponadczasowości myśli Czcigodnego Sługi Bożego ks. kard. Stefana Wyszyńskiego. W ramach nauki społecznej Kościoła, której słuchają alumni seminarium duchownego, zwracamy szczególną uwagę na naukowy dorobek Stefana Wyszyńskiego, który w wielu aspektach sformułował pionierskie ujęcia tej dyscypliny. W swoich pismach pochylał się nad życiem robotników i akcentował ich więź z Narodem i Kościołem. Poprzez organizowane u nas sympozja pragniemy przypomnieć i utrwalić jego nauczanie.
Ponadto naszym pragnieniem jest pokazać wzór młodego księdza Wyszyńskiego jako kapłana dumnego ze swojej posługi i Kościoła. Jego piękna wypowiedź na temat katedry włocławskiej mówi sama za siebie: "Gdy po raz pierwszy ujrzałem tę katedrę, zakochałem się w niej". To jest świadectwo kapłana dumnego ze swoje katedry, swojej diecezji i jej tradycji. W katedrze jak w soczewce skupia się piękno lokalnej wiary, wychodzący z niej kapłan, tak jak wówczas ks. Wyszyński, powinien być z niej dumny i nieść ją w sercu przez całe życie.
- Zbliżająca się beatyfikacja jest zatem swego rodzaju zobowiązaniem dla Kościoła w Polsce, by był wierny nauczaniu Prymasa Tysiąclecia?
- Beatyfikacja ks. kard. Stefana Wyszyńskiego to powód do dumy, ale i zobowiązanie. Prymas pokazał nam nieprzemijające wzorce dla każdego pasterza i chrześcijanina. On miał wizję i odwagę, by planować pracę Kościoła nie na tygodnie czy miesiące, ale na całe lata. Widać to szczególnie w jego pragnieniu odnowienia życia chrześcijańskiego w polskim Narodzie. Jego decyzje leżą u początku wydarzeń, którymi do dziś żyje Kościół w Polsce, jak choćby peregrynacje Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.
- Kardynał Stefan Wyszyński nie bał się stawiać wymagań kapłanom i wiernym.
- Prymas Stefan Wyszyński zdawał sobie sprawę, że Kościół musi mieć siłę duszpasterskiego oddziaływania. Będąc pełnym zrozumienia dla ludzkich słabości, potrafił wybaczyć ludziom, którzy donosili na niego władzy, ale jednocześnie bardzo jasno stawiał wymagania każdemu chrześcijaninowi, każdemu księdzu i biskupowi. On wiedział, że dyscyplina pozwoli Kościołowi dobrze i skutecznie głosić Ewangelię, da oparcie ludziom i że właśnie to wpisane jest w sumiennie pełnioną posługę biskupią. Pięknoduchostwo nie zastąpi głębi katolickiej myśli, którą trzeba precyzyjnie sformułować i odpowiednio przedstawić wiernym. Tu nie chodzi o uczone traktaty, ale o nazywanie rzeczy po imieniu i wyciąganie wniosków z aktualnej sytuacji, w jakiej znajduje się Kościół. Dziś tworzy się programy homiletyczne, które często nie odpowiadają rzeczywistym potrzebom chwili. Często niestety pomija się tematy pierwszej wagi na rzecz problemów, które nie mają takiego znaczenia. Potrzeba nam powrotu do tego pasterskiego ducha Prymasa Tysiąclecia.
- Czego dzisiejsi biskupi mogą uczyć się od Prymasa Tysiąclecia?
Przede wszystkim wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii. Ksiądz Prymas pokazał nam, że nie należy głosić siebie i swoich poglądów, ale być wiernym Bogu. On nie głosił tego, co tymczasowe, chwilowe, modne czy popularne, on nie chciał zaskarbić sobie uznania mediów czy określonych grup intelektualistów, a jedynie chciał dobrze wypełnić swoje zadanie kapłana Chrystusowego. On wiedział, że Kościół musi być autentyczny, taki, jakim ustanowił go Chrystus. Kościół nie może przymilać się światu.
Drugą sprawą jest zdrowy patriotyzm i duma z Ojczyzny. Trzeba znać polską historię i wyciągnąć z niej wnioski, by wiedzieć, że nam, Polakom, nie potrzeba żadnego kunktatorstwa, ale wierności Ewangelii.
- Prymas Wyszyński mówił, że po Bogu najbardziej kochał Ojczyznę.
- Prymas wiedział, że bez Boga człowiek jest zagrożony, bo gdzie nie ma szacunku dla Boga, nie ma też szacunku dla człowieka. Uczył miłości do Ojczyzny, co nie straciło do dziś na aktualności. Gdy zgłębiamy jego naukę i zastanawiamy się nad tym, do czego jako pasterz zachęcał, z przed czym ostrzegał, odczytujemy, jakby to było dziś, kierowane do nas, współczesnych. Gdy aktualnie pojawiają się próby dzielenia polskiego społeczeństwa oraz pomniejszania narodowej dumy i niszczenia patriotyzmu, jego nauka idzie pod prąd tym tendencjom. On głosił cześć i szacunek dla prostego człowieka. On podziwiał wiarę prostych ludzi i nie szczędził sił, by ich spotkać, porozmawiać i umocnić. To zaskarbiło mu miłość i oddanie Narodu. Był prawdziwym interreksem w czasach bezkrólewia, jednak nie na zasadach urzędu, ale autorytetu i szacunku, jakim się cieszył w społeczeństwie. On był duchowym przywódcą i nie mogło być lepszego na tamte trudne, komunistyczne czasu. Prymas Tysiąclecia umiał się sprzeciwić imperium zła. Chcąc rozmawiać z komunistami, widział nieprzekraczalną granicę, jaką zawsze jest nieuleganie złu. Jednocześnie był bardzo roztropny w kształtowaniu życia religijnego w Polsce.
- W czym się to przejawiało?
- W wielu różnych kwestiach. Jeden z przykładów: podczas wdrażanej reformy liturgicznej był ostrożny i troszczył się o rzetelne przygotowanie do niej kapłanów. Jemu zawdzięczamy, że liturgia w polskich kościołach nie spotkała się z nadużyciami, jakie pojawiły się na Zachodzie. On wiedział, że liturgia jest życiem Kościoła i nie można jej bagatelizować. Tutaj też warto zauważyć, że Prymas był bardzo ostrożny wobec ty, którzy uważali się za lepszych od innych, dotyczyło to szczególnie intelektualistów. Potrafił zwrócić się wprost do tych, którzy wyśmiewali się z jego nauki. Był to człowiek z wielką klasą intelektualną.
Beatyfikacja pozwala nam dziękować Bogu za ten wielki dar, jakim dla Polski był Prymas. Gdy Jan Paweł II mówił, że nie byłoby Papieża Polaka, gdyby nie heroiczna praca ks. kard. Wyszyńskiego, to nie były przesadzone słowa, ale trafna ocena roli, jaką on odegrał. Gdyby nie postawa Prymasa, nie wiemy, w jakiej kondycji byłby dzisiejszy Kościół w Polsce.
- Wielką zasługą ks. kard. Wyszyńskiego jest także rozbudzanie miłości do Matki Bożej w Narodzie.
- Ksiądz Kardynał w swoje maryjności nie zmienił nic od święceń kapłańskich aż do śmierci. Wspominając swoje święcenia, pisał, że był wdzięczny za to, że mógł je przyjąć w katedrze włocławskiej w kaplicy Matki Bożej. "Skoro wyświęcono mnie na oczach Matki, która patrzyła na mękę swojego Syna na Kalwarii, to ona zatroszczy się, aby reszta była zgodna z planem Bożym" - zanotował w swoim pamiętniku. Pobożność maryjna nadawała sens całej jego pracy - dla nas jest to wskazówka, że nie można kochać Syna, gdy lekceważy się Jego Matkę. Był to prawdziwy nauczyciel wiary i szczerej pobożności. Prymas Wyszyński mówi do nas: "Bądźcie wierni", wierni temu, co kształtuje Polskę od tysiąca lat. Uleganie obłędnej współczesnej kulturze to zagrożenie dla rodziny, małżeństwa, chrześcijaństwa.
- Dziękuję za rozmowę.
za: Krzysztof Gajkowski, Pasterz dumny z Kościoła i Polski, w: Nasz Dziennik nr 233/2019, s. 11.
- Zbliżająca się beatyfikacja jest zatem swego rodzaju zobowiązaniem dla Kościoła w Polsce, by był wierny nauczaniu Prymasa Tysiąclecia?
- Beatyfikacja ks. kard. Stefana Wyszyńskiego to powód do dumy, ale i zobowiązanie. Prymas pokazał nam nieprzemijające wzorce dla każdego pasterza i chrześcijanina. On miał wizję i odwagę, by planować pracę Kościoła nie na tygodnie czy miesiące, ale na całe lata. Widać to szczególnie w jego pragnieniu odnowienia życia chrześcijańskiego w polskim Narodzie. Jego decyzje leżą u początku wydarzeń, którymi do dziś żyje Kościół w Polsce, jak choćby peregrynacje Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.
- Kardynał Stefan Wyszyński nie bał się stawiać wymagań kapłanom i wiernym.
- Prymas Stefan Wyszyński zdawał sobie sprawę, że Kościół musi mieć siłę duszpasterskiego oddziaływania. Będąc pełnym zrozumienia dla ludzkich słabości, potrafił wybaczyć ludziom, którzy donosili na niego władzy, ale jednocześnie bardzo jasno stawiał wymagania każdemu chrześcijaninowi, każdemu księdzu i biskupowi. On wiedział, że dyscyplina pozwoli Kościołowi dobrze i skutecznie głosić Ewangelię, da oparcie ludziom i że właśnie to wpisane jest w sumiennie pełnioną posługę biskupią. Pięknoduchostwo nie zastąpi głębi katolickiej myśli, którą trzeba precyzyjnie sformułować i odpowiednio przedstawić wiernym. Tu nie chodzi o uczone traktaty, ale o nazywanie rzeczy po imieniu i wyciąganie wniosków z aktualnej sytuacji, w jakiej znajduje się Kościół. Dziś tworzy się programy homiletyczne, które często nie odpowiadają rzeczywistym potrzebom chwili. Często niestety pomija się tematy pierwszej wagi na rzecz problemów, które nie mają takiego znaczenia. Potrzeba nam powrotu do tego pasterskiego ducha Prymasa Tysiąclecia.
- Czego dzisiejsi biskupi mogą uczyć się od Prymasa Tysiąclecia?
Przede wszystkim wierności Chrystusowi i Jego Ewangelii. Ksiądz Prymas pokazał nam, że nie należy głosić siebie i swoich poglądów, ale być wiernym Bogu. On nie głosił tego, co tymczasowe, chwilowe, modne czy popularne, on nie chciał zaskarbić sobie uznania mediów czy określonych grup intelektualistów, a jedynie chciał dobrze wypełnić swoje zadanie kapłana Chrystusowego. On wiedział, że Kościół musi być autentyczny, taki, jakim ustanowił go Chrystus. Kościół nie może przymilać się światu.
Drugą sprawą jest zdrowy patriotyzm i duma z Ojczyzny. Trzeba znać polską historię i wyciągnąć z niej wnioski, by wiedzieć, że nam, Polakom, nie potrzeba żadnego kunktatorstwa, ale wierności Ewangelii.
- Prymas Wyszyński mówił, że po Bogu najbardziej kochał Ojczyznę.
- Prymas wiedział, że bez Boga człowiek jest zagrożony, bo gdzie nie ma szacunku dla Boga, nie ma też szacunku dla człowieka. Uczył miłości do Ojczyzny, co nie straciło do dziś na aktualności. Gdy zgłębiamy jego naukę i zastanawiamy się nad tym, do czego jako pasterz zachęcał, z przed czym ostrzegał, odczytujemy, jakby to było dziś, kierowane do nas, współczesnych. Gdy aktualnie pojawiają się próby dzielenia polskiego społeczeństwa oraz pomniejszania narodowej dumy i niszczenia patriotyzmu, jego nauka idzie pod prąd tym tendencjom. On głosił cześć i szacunek dla prostego człowieka. On podziwiał wiarę prostych ludzi i nie szczędził sił, by ich spotkać, porozmawiać i umocnić. To zaskarbiło mu miłość i oddanie Narodu. Był prawdziwym interreksem w czasach bezkrólewia, jednak nie na zasadach urzędu, ale autorytetu i szacunku, jakim się cieszył w społeczeństwie. On był duchowym przywódcą i nie mogło być lepszego na tamte trudne, komunistyczne czasu. Prymas Tysiąclecia umiał się sprzeciwić imperium zła. Chcąc rozmawiać z komunistami, widział nieprzekraczalną granicę, jaką zawsze jest nieuleganie złu. Jednocześnie był bardzo roztropny w kształtowaniu życia religijnego w Polsce.
- W czym się to przejawiało?
- W wielu różnych kwestiach. Jeden z przykładów: podczas wdrażanej reformy liturgicznej był ostrożny i troszczył się o rzetelne przygotowanie do niej kapłanów. Jemu zawdzięczamy, że liturgia w polskich kościołach nie spotkała się z nadużyciami, jakie pojawiły się na Zachodzie. On wiedział, że liturgia jest życiem Kościoła i nie można jej bagatelizować. Tutaj też warto zauważyć, że Prymas był bardzo ostrożny wobec ty, którzy uważali się za lepszych od innych, dotyczyło to szczególnie intelektualistów. Potrafił zwrócić się wprost do tych, którzy wyśmiewali się z jego nauki. Był to człowiek z wielką klasą intelektualną.
Beatyfikacja pozwala nam dziękować Bogu za ten wielki dar, jakim dla Polski był Prymas. Gdy Jan Paweł II mówił, że nie byłoby Papieża Polaka, gdyby nie heroiczna praca ks. kard. Wyszyńskiego, to nie były przesadzone słowa, ale trafna ocena roli, jaką on odegrał. Gdyby nie postawa Prymasa, nie wiemy, w jakiej kondycji byłby dzisiejszy Kościół w Polsce.
- Wielką zasługą ks. kard. Wyszyńskiego jest także rozbudzanie miłości do Matki Bożej w Narodzie.
- Ksiądz Kardynał w swoje maryjności nie zmienił nic od święceń kapłańskich aż do śmierci. Wspominając swoje święcenia, pisał, że był wdzięczny za to, że mógł je przyjąć w katedrze włocławskiej w kaplicy Matki Bożej. "Skoro wyświęcono mnie na oczach Matki, która patrzyła na mękę swojego Syna na Kalwarii, to ona zatroszczy się, aby reszta była zgodna z planem Bożym" - zanotował w swoim pamiętniku. Pobożność maryjna nadawała sens całej jego pracy - dla nas jest to wskazówka, że nie można kochać Syna, gdy lekceważy się Jego Matkę. Był to prawdziwy nauczyciel wiary i szczerej pobożności. Prymas Wyszyński mówi do nas: "Bądźcie wierni", wierni temu, co kształtuje Polskę od tysiąca lat. Uleganie obłędnej współczesnej kulturze to zagrożenie dla rodziny, małżeństwa, chrześcijaństwa.
- Dziękuję za rozmowę.
za: Krzysztof Gajkowski, Pasterz dumny z Kościoła i Polski, w: Nasz Dziennik nr 233/2019, s. 11.