Od 14 lat cierpiałam na przewlekle zapalenie stawów. Mimo leczenia sanatoryjnego w Busku i Iwoniczu Zdroju, obrzęki kolan trwały, a ból raczej wzmagał się niż ulegał polepszeniu.
Były chwile, że poruszałam się nawet przy pomocy kul (szwedki). O klęknięciu nie było mowy. I tak – jak pigułki – to samo rwanie, to inne leki zatruwały organizm, a ból i obrzęki kolan trwały.
Dnia 8 czerwca 1981 r. zrobiłam intencję, że kwiaty, które dostanę od dzieci klas I na zakończenie roku, zawiozę na grób śp. Ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Dnia 9 czerwca pojechałam z bukietem i po złożeniu go na płycie, usunęłam się do tyłu, aby nie przeszkadzać ludziom w oddawaniu czci i szacunku Ks. Prymasowi.
Tłumy ludzi przewijały się przed mym oczyma, którzy w różny sposób oddawali hołd zmarłemu. A ja stałam – lecz ta moja postawa krępowała mnie wobec ludzi świeckich.
W pewnej chwili coś mnie zmusiło bym uklękła. Wiedząc o mej nieudolności i bólu w nogach uklękłam na jedno kolano (lewe)… i teraz nie myślę, a nawet nie czuję, czy mnie boli… klęczę długą chwilę wpatrzona w nastroju skupienia, powagi i modlitewnego nastroju… nie myślę o kolanie.
Powstałam i w zamyśleniu wyszłam z podziemia, cały czas myśląc tylko o Ks. Prymasie i o tych ludziach, którzy z taką wiarą i pietyzmem zatrzymywali się przed grobowcem śp. Ks. Kardynała.
Zeszłam po schodach do tramwaju i mimo, że cały czas stałam, bo tył bardzo przepełniony, nie myślałam o kolanie.
Każdej nocy, przy zmianie pozycji budziłam się, a dziś spałam do rana. W czasie rannego ubierania zauważyłam, że noga jest normalna, a bólu ani śladu.
Dopiero po południu uświadomiłam sobie, co się stało. Zawstydzona brakiem wiary, bo przecież mogłam uklęknąć na dwa kolana i miałabym obydwa zdrowe.
Pojechałam więc zaraz 10 VI br. do śp. Księdza Prymasa z podziękowaniem i również z przeproszeniem.
Skutek jest taki, że i drugie kolano prawie jest w normie, ale klękać odważnie i bez najmniejszego bólu mogę tylko na lewe. Już 6 miesięcy, a ból w lewym kolanie nie odzywa się – ustąpił całkowicie.
Warszawa, 30 XII 1981 r.
s. Maria Teresa, felicjanka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz