Łaski - Nie było to bez interwencji z nieba

W maju br., a dokładnie w dniu rocznicy odej­ścia Sługi Bożego Stefana Kard. Wyszyńskiego, poświęciłem Jego wstawiennictwu sprawę bli­skiej mi osoby z rodziny. Człowiek ów znajdował się w bardzo trudnej sytuacji, grożącej degrada­cją społeczną. Depresja ogarnęła nas wszystkich. Bo sprawa była bezmiernie poważna: zła wola złych, bezmyślnych ludzi mogła zaszkodzić mło­demu człowiekowi w jego studiach.

I właśnie wtedy zwróciłem się zarówno w my­ślach, jak i w zeszycie z prośbą o wstawiennictwo Sługi Bożego. Powiem wprost: modlitwa moja nie była równie doskonała, jak modlitwy Księdza Kar­dynała. W depresji, w stanie głębokiej rozpaczy po prostu poprosiłem go, by orędował za nami i bliską mi osobą u tronu Jezusa Chrystusa i Jego Matki. Odmawiam codziennie dziesiątek różańca i nie jest ona zaiste wzorem pełnej koncentracji ani przypływu uczuć mistycznych. Często jest rozkojarzona, bardzo kiepska, ale stała się rzecz dla mnie wielka i problem został nazajutrz roz­wiązany pomyślnie. Zapis zaś w zeszycie świad­czy, że nie było to bez interwencji z nieba tego wielkiego świętego kandydata na ołtarze.

Jemu to zawierzam w dalszym ciągu trudne sprawy młodego człowieka, mojego syna. Podob­nie polecam się Słudze Bożemu w wielu naszych sprawach osobistych.

Pabianice, 4 XI 2005 r. E. A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz