Łaski - Kardynale pomóż mi, chcę urodzić szczęśliwie

Mam obecnie 29 lat, jestem mężatką od 7. lat. Sprawa, o której chcę napisać dotyczy daty trochę wcześniejszej tj. 12 VI 1991 r.

Spodziewałam się trzeciego dziecka. Pierwsze donosiłam i urodziłam bez problemu. Z drugim miałam kłopoty, od początku siódmego miesiąca miałam skurcze macicy i leżałam w szpitalu w celu podtrzymania ciąży. Z trzecim dzieckiem było po­dobnie. Leżałam w szpitalu, potem trochę w domu i znów w szpitalu (tym razem w Nowym Mieście nad Pilicą). Byt to ostatni dzień ósmego miesiąca ciąży. Zaczęły odchodzić wody płodowe. Było jas­ne, że urodzę wcześmaka. Całą sprawę mojego po­rodu i zdrowia dziecka chciałam powierzyć komuś kto „umarł w opinii świętości". Przez myśl przewi­nęło mi się kilka osób. Wybrałam Ks. Kani. Stefana Wyszyńskiego. Zwracałam się do Niego „Kardyna­le". Prosiłam o pomoc. Od rana do wieczora leża­łam z podłączoną kroplówką. Bóle przychodziły coraz silniejsze, byłam u kresu sił, a dziecko nie rodziło się. Prosiłam Kardynała o pomoc. Wresz­cie trzeba już było rodzić, a ja traciłam kontakt z otoczeniem. Dostałam torsji. Słyszałam położną i lekarkę, ale widziałam je z daleka. Chciałam im odpowiedzieć, ale słowa zamierały na ustach. Nie wiedziały co ze mną zrobić, próbowały nawiązać kontakt (ciśnienie było w normie). Widziałam prze­rażone oczy lekarki. Zdawałam sobie sprawę, że nie jest dobrze. Prosiłam: „Kardynale, pomóż mi, chcę urodzić szczęśliwie i chcę, żeby dziecko było żywe i zdrowe". W pewnej chwili poczułam się bardzo senna i zdołałam to powiedzieć położnej. Ciągle zwracałam się do Kardynała. Minęła chwila i pojaśniało, obraz wszystkiego dokoła przybliżył się i poczułam się silna. Powiedziałam, że wszyst­ko minęło i mogę rodzić, po kilkunastu minutach (była godzina 22.10) urodziłam zdrowego, dość dużego jak na wcześniaka (3 kg), chłopca. Mimo, że nosił pewne cechy wcześniactwa, to nie miał problemów z oddychaniem.

Dziś ma Pawełek (tak ma na imię) ponad pół­tora roku; jest ślicznym blondynem o kręconych wioskach.

Mam jeszcze dwie córeczki, 5-letnią Monikę i 3-letnią Anię.

Jestem pewna, że to wstawiennictwo Ks. Kar­dynała Stefana Wyszyńskiego sprawiło, że szczęś­liwie urodziłam zdrowe dziecko.

Jeszcze kilka słów o sobie: mam męża starsze­go ode mnie o cztery lata. Jestem z zawodu eko-nomistką. Kilka lat śpiewałam w scholi i byłam członkiem Ruchu Światło-Życie. Obecnie jestem w parafii św. Maksymiliana Kolbe, wcześniej w parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

9 II 1993 r. Mirosława M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz