Ksiądz kard. Stefan Wyszyński odgrywał przez cały okres swojej prymasowskiej posługi istotną rolę w rzeczywistości społeczno-politycznej PRL. Była ona szczególnie widoczna w okresie kolejnych kryzysów ustrojowych, takich jak październik 1956 r. czy marzec 1968 r.
Również w czasie rewolty grudniowej na Wybrzeżu w 1970 r. Prymas Polski zachował się jak mąż stanu i zareagował - jak się wydaje - w optymalny sposób.
Podwyżki cen i bunt robotników
Władze PRL 12 grudnia 1970 r. podniosły ceny podstawowych produktów żywnościowych. Powszechne niezadowolenie społeczne było tym głębsze, że decyzję tę ogłoszono dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia. Sytuację trafnie ocenił ks. kard. Wyszyński, który dzień później odnotował w dzienniku:
"Bombą dnia jest podwyższenie cen na artykuły spożywcze pierwsze potrzeby i obniżenie cen na materiały techniczne, m. in. magnetofony. Podrożała kasza, kawa zbożowa, dżemy, którymi ratowały się biedne rodziny. Ale za to będzie można uzupełnić te braki nylonami. Zdaje się, gdy się to czyta, że partia rozpoczyna walkę z biedotą społeczną. I to przed świętami Bożego Narodzenia".
Strajki robotników przeciwko decyzji rządzących rozpoczęły się 14 grudnia. Brutalnie stłumiły je milicja i wojsko. W efekcie życie straciło ponad czterdzieści osób. Rewolta doprowadziła do zmian na szczytach władzy. 20 grudnia stanowisko I sekretarza KC PZPR objął Edward Gierek, który zastąpił Władysława Gomułkę. Trzy dni później do dymisji podał się premier Józef Cyrankiewicz, a jego miejsce zajął Piotr Jaroszewicz.
Powściągliwa reakcja Prymasa
Pierwszą reakcją ks. kard. Stefana Wyszyńskiego na tragedię była poranna modlitwa 18 grudnia w intencji poległych w Gdańsku robotników. W czasie rewolty skupiał się na kwestiach społecznych oraz intensywnie je analizował. Swoje działania planował ostrożnie. Po rozmowie z Januszem Zabłockim 17 grudnia i konsultacji następnego dnia z sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski ks. bp. Bronisławem Dąbrowskim uznał, że należy odłożyć odczytanie przygotowanego wcześniej listu Episkopatu o biologicznym zagrożeniu Narodu. Decyzję w tej sprawie podjął ostatecznie 19 grudnia, a wynikała ona z przeświadczenia, że ściśle duszpasterski dokument zostanie wpisany w bieżące wydarzenia i nabierze wydźwięku politycznego.
Po dyskusji z sekretarzem Episkopatu ks. kard. Wyszyński zaznaczył: "Biskup widzi, że koloryt zmienia się na tle wypadków gdańskich i szczecińskich. Normalnie biorąc, list nie budzi wrażenia antyrządowego. Ale zajścia krwawe z robotnikami mogą robić wrażenie, że Episkopat występuje z żądaniami wtedy, gdy już tyle żądań wysunęli robotnicy. Rozważamy projekt odłożenia listu na kilka tygodni".
Ostatecznie Prymas odsunął publikację dokumentu w czasie, równocześnie wezwał władze do zaprzestania represji wobec protestujących robotników i nawoływał do uspokojenia sytuacji społecznej.
Obawy przed interwencją
Ksiądz kard. Wyszyński swoje motywacje przedstawił na zebraniu Rady Głównej Episkopatu Polski 29 grudnia 1970 r. Podkreślił, że dokonał starannego namysłu nad sytuacją społeczno-polityczną i nie uległ naciskom władz, ale kierował się przekonaniem, że wydarzenia mogłyby się wymknąć spod kontroli: "To, co miało miejsce na Wybrzeżu, mogło się powtórzyć w Łodzi, w Warszawie, w Krakowie - wszędzie. Jaka by była wtedy sytuacja i jak by się zachował rząd? Czy uruchomiono by jednostki wojskowe skomasowane nad granicą polsko-czeską i koło Szczecina? A gdyby te formacje tu weszły, czy potem by się wycofały/ Zwłaszcza Niemcy ze Szczecina? [...] Nie wiadomo".
Wydaje się, że kluczowa była obawa Prymasa przed interwencją zewnętrzną oraz poczucie odpowiedzialności, które kazało mu uniknąć potęgowania napięć.
Charakterystyczne, że ks. kard. Wyszyński (tak jak już wcześniej) odsunął na dalszy plan postulaty Kościoła. Wynikało to z jego przekonania, że w trudnej sytuacji Kościół powinien stanąć po stronie robotników i prześladowanego społeczeństwa, a własne sprawy odłożyć na inny czas: "Gdyby nawet w tej chwili dawano mi wszystkie korzyści i osiągnięcia dla Kościoła, nie wyciągnąłbym po nie ręki. [...] Kościół musi bardziej trzymać z pobitymi aniżeli z tymi, którzy wzięli w ręce władzę i starają się zakamuflować swoją winę. [...] Nawet [...] gdyby przygotowano rzeczywiście dekret o przywróceniu Kościołowi własności na Ziemiach Zachodnich. To są niewspółmierne wartości, bo to jest krew, i to krew poświęcona".
Nie przysparzać dalszych cierpień społeczeństwu
Efektem posiedzenia Rady Głównej pod przewodnictwem Prymasa było wydanie komunikatu, w którym księża biskupi wyrazili ból z powodu przebiegu wydarzeń oraz wezwali władze, by nie przysparzać dalszych cierpień społeczeństwu. Zaapelowano także do rządzących, by potwierdzili prawa i wolności społeczne, przede wszystkim wolność sumienia i życia religijnego, prawo do swobodnego kształtowania kultury Narodu, do sprawiedliwości społecznej oraz prawdy w życiu publicznym.
Uzupełnieniem komunikatu był list pasterski Episkopatu "Biskupi polscy wzywają cały Naród do modlitwy za Ojczyznę", skierowany do wiernych 27 stycznia 1971 r. Podkreślono w nim, że obowiązkiem społecznym jest troska o pokój wewnętrzny, gdyż tylko on zabezpiecza byt i wolność Ojczyzny. Wezwano do modlitwy za prześladowanych i skrzywdzonych robotników.
Do wydarzeń na Wybrzeżu i ich konsekwencji Prymas Wyszyński powracał kilkakrotnie. Zdecydowane w swej wymowie kazanie wygłosił 1 stycznia 1971 r. w Gnieźnie. Podkreślał w nim konieczność poszanowani godności człowieka przez rządzących. Mówił także o prawie robotnika do godziwej zapłaty i wypoczynku.
Ksiądz Prymas wykazał się w okresie rewolty grudniowej odpowiedzialnością i rozwagą. Kościół pod jego kierownictwem zareagował na wydarzenia w rozsądny i umiarkowany sposób, troszcząc się przede wszystkim o los prześladowanych oraz popierając wolnościowe aspiracje Narodu, nie pozwalając przy tym wciągnąć się w rozgrywki między różnymi frakcjami komunistycznej władzy.
Źródło: Dr hab. Rafał Łatka, To jest krew poświęcona. Prymas Stefan Wyszyński wobec Grudnia '70, w: Nasz Dziennik nr 294, 17 grudnia 2020.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz