Naród nie może istnieć i wypełnić swojego zadania bez szczytnych ideałów. Jak w życiu osobistym nie ma zwycięstwa nad sobą bez ofiary i wyrzeczenia się siebie, jak nie ma wypełnienia zadań w rodzinie bez ofiary i cierpienia matki, bez trudu i poświęcenia ojca, bez wzajemnej miłości i ducha przebaczenia, tak też jest i w życiu narodu. Nie ma w nim wielkich zrywów, potężnych pragnień i ideałów, gdy wszyscy zejdziemy na poziom tylko materialistycznego gonienia za własnym interesem i za własnymi potrzebami, zapominając o innych, o braciach naszych i o nakazach miłości: „Co¬kolwiek uczynilibyście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście” (Mt 25,40). Nie wolno nam zapomnieć, że kubek zimnej wody, podany w imię Chrystusa, nie pozostanie bez nagrody. (...)
Ideały, szlachetne porywy i entuzjazm potrzebne są i dzisiaj. Gdybyśmy nawet wszystko dokładnie obrachowali, obliczyli, podsumowali, gdyby zgadzało się nasze „ma” i „winien”, gdybyśmy najlepiej ułożyli bilanse, nic to nie pomoże, gdy zabraknie cnót ofiarności, wyrzeczenia się siebie, poświęcenia, pracowitości, sumienności, rzetelności i uczciwości. A cnoty te wyrabia bardziej etyka chrześcijańska, aniżeli świecka.
Modlitwa zakonów kontemplacyjnych ma i dzisiaj wielkie znaczenie dla świata. Jest to modlitwa, która przekracza mury. Dociera nie tylko do Boga, ale do wszystkich dzieci Bożych. Sprawia, że ci, zda się zamknięci w murach ludzie, są przedziwnie wrażliwi na sprawy ziemi. Nie tylko sławni benedyktyni, cystersi i norbertanie, czy pełni ognia Bożego jezuici, czy głosiciele prawdy Bożej w habitach franciszkań-skich i dominikańskich, czy też wspaniali budowniczowie bernardyńskich świątyń, których tak wiele stoi w naszej Polsce, ale i dzisiejsze zgromadzenia, jak salezjanie, werbiści, pallotyni, salwatorianie, marianie, czy też żeńskie rodziny zakonne, zwłaszcza liczne wychowawcze, dobroczynne i opiekuńcze, chociaż modlą się pod krzyżem, są skierowane ku dzieciom Bożym. One to stworzyły wspaniałe dzieła, olbrzymie szkoły i instytucje opiekuńcze, których w Polsce przed konfiskatą rządową były tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy.
Iluż ludziom, dzieciom, sierotom, kalekom i opuszczonym podawano chleb, okazywano serce, dodawano ducha! Iluż krzepiono, ratowano przed rozpaczą, ostatecznym opuszczeniem i bolesną świadomością, że nikt się nimi nie opiekuje. (...)
To jest „sól ziemi”. I to nie tylko na dawne czasy i potrzeby, ale na dziś! Widzieliśmy to na Soborze. Najbardziej płodne w głębokie myśli, zamiary i projekty, najbardziej dojrzałe koncepcje wychodziły od synów rodzin zakonnych. Oni mieli najwięcej cierpliwości i wytrwania, aby oddać się nauce, teologii, filozofii i tylu innym dziedzinom, którymi żyje Kościół, a więc wszystkie dzieci Boże.
Tak więc i dzisiaj, chociaż warunki się zmieniają, życie zakonne ma olbrzymie, doniosłe znaczenie.
Stary Sącz, 24 lipca 1966
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz