Zasługi zakonów

Jedne przychodziły do Polski z całego świata, inne powstawały w ojczyźnie naszej jako odrębne, specjalnie polskie rodziny zakonne. Zakony, to przede wszystkim koleby apostołów i nauczycieli wiary dla Polski ochrzczonej. Gdy Polska w dniu 14 kwietnia 966 roku przyjęła Chrzest, w osobie pierwszego księcia historycznego, Mieszka, gdy biskupi i kapłani ochrzcili dwór książęcy, a strumienie łaski wody chrzcielnej zaczęły obficie spływać na naród polski, od tej chwili synowie najrozmaitszych zakonów stali się w Polsce nauczycielami wiary.

Sięgając myślą daleko w przeszłość, widzimy świętego Wojciecha, wychowanego w atmosferze i tradycji życia benedyktyńskiego, i jego brata przyrodniego - świętego Radzima, pierwszego arcybiskupa gnieźnieńskiego; widzimy polskich Braci Męczenników, wspaniałego przyjaciela Bole-sława Chrobrego, świętego Bruna z Kwerfurtu i błogosławionego Świerada, patrona tej diecezji. Idąc po linii wspomnień historycznych, widzimy, że naród polski swoją ewangelizację i umocnienie w wierze zawdzięcza przede wszystkim synom i córkom rodzin zakonnych.

Zakony w Polsce to nosiciele kultury życia codziennego. Chociaż nieraz wydaje nam się, że zakony oderwane są od życia - jak i dzisiaj często słyszycie lub czytacie w prasie - wystarczy spojrzeć w daleką przeszłość historyczną, aby się przekonać, że zakony przychodzące z całego świata do Polski, przynosiły zarazem naszemu narodowi elementy kultury i ówczesnej cywilizacji.

Badając życie zakonów i klasztorów cysterskich zobaczymy, że właśnie cystersi w Polsce byli nauczycielami życia i pracy rolnej. Najrozmaitsze kultury rolne w swym historycznym początku związane są z życiem tych zakonników, zda się oderwanych od świata.

Gdybyśmy rozpoczęli studia nad przeszłością wielu zabytków sztuki w naszym narodzie, zobaczylibyśmy, że wspaniałe budownictwo romańskie i gotyckie, oraz późniejsze, renesansowe czy barokowe, zawdzięczamy rodzinom zakonnym, tym najstarszym i tym nowszym. Wystarczy wspomnieć olbrzymie zasługi dla budownictwa zakonu cystersów, któ¬rzy pozostawili najpotężniejsze i najwspanialsze świątynie chrześcijańskie w Polsce. Budowali je nie tyle - jak nieraz się mówi - rękami niewolników, ale budowali je własnymi dłońmi. Sami zamieniali się na murarzy, cieśli i rzemieślników, i razem z ludem stawali na rusztowaniach do kielni, łopaty i młota. A to, co pozostawili, trwa do dziś dnia w tylu miejscach całej współczesnej Polski. Wystarczy wspomnieć Mogiłę pod Krakowem, czy Pelplin na Pomorzu północnym. Najwspanialsze dzieła sztuki wyszły z rąk tych właśnie ludzi, tak zda się oderwanych od świata.

A przecież to nie wszystko. Dzisiaj, gdy pogłębiają się badania nad przeszłością naszych rodzin zakonnych, widzimy, jak olbrzymie zasługi mająone dla kultury religijnej i narodowej.

Zakony, to jednoczyciele narodu polskiego. Wystarczy jeden przykład. Przybyłem z Gniezna do Starego Sącza, skąd do Gniezna wędrowała siostra błogosławionej Kingi [kanonizowana przez Jana Pawła II w r. 1999 - przyp. red.], błogosławiona Jolanta. Związki między tymi dwoma klasztorami były bardzo ścisłe. Odległe o setki kilometrów domy, ożywione były jednym duchem i jedną miłością.

Pomnóżcie w setki i w tysiące ośrodki życia religijnego różnych rodzin zakonnych, wtedy zobaczycie, jak błogosławioną siecią spowita była cała polska ziemia przez rodziny zakonne, które służyły życiu religijnemu, społecznemu i narodowemu Polski ochrzczonej, budzącej się do nowej, chrześcijańskiej kultury. Te ośrodki wiążące różne dzielnice Polski, były w najtrudniejszych chwilach - podobnie jak polscy biskupi czy kapłani - węzłami jednoczenia nadprzyrodzonego i przyrodzonego, społecznego, obywatelskiego i kulturalnego.

Ponadto, zakony w życiu polskim to przykłady ofiary dla wyższych i wspanialszych rzeczy. Chociaż wszyscy poczuwamy się do miłości ojczyzny, jednak wiemy, że musi mieć ona swoje wzory i przykłady. Właśnie w życiu poświęconym Bogu znajdujemy te motywy - bo inne niekiedy nie wystarczą, aby duszę swą dać za braci. Trzeba mieć przed oczyma przykład samego Chrystusa, o którym mówili Jego wrogowie: „Pożyteczną jest rzeczą aby raczej jeden zginął, a nie cały naród” (J 11,50). Tego ducha gotowości do poświęcenia i do ofiar wychowuje w Kościele powszechnym i w Kościele polskim, w całej kulturze chrześcijańskiej, właśnie życie zakonne.

Przykładów jest mnóstwo. Wystarczy święty Franciszek, święta Klara, wystarczą przykłady z dziejów misji katolickich w całym świecie, gdy ludzie porwani ogniem miłości opuszczali najbardziej dostatnie i wygodne życie, aby przyoblec siermięgę żebraczą. Pokazali światu, że dla miłości Boga i braci trzeba wszystkiego się wyrzec, aby tym lepiej usłużyć wszystkim dzieciom Bożym.

Stąd zakony, to wielcy dobroczyńcy narodów, również narodu polskiego.

Dzisiaj życie społeczne rozwinęło się i posunęło naprzód. Ale był czas, gdy nikt nie myślał o chorych, o szpitalach, o opiece społecznej, o wychowaniu, nauce i zwalczaniu analfabetyzmu. Czyniono to jedynie w klasztorach. Niedawno czytałem książkę polskiego uczonego Karola Górskiego, który badając życie religijno-mistyczne narodu polskiego stwierdza, że wszędzie, gdzie powstawał klasztor, tam też powstawały i szkoły. A do szkół przyjmowano nie tylko - jak dzisiaj często się mówi - ludzi uprzywilejowanych, tak zwane „warstwy wyższe”, ale mówiąc ówczesnym językiem - mieszczaństwo i przedstawicieli ludu rolnego. Tak więc szkoły zakonne, obok szkół katedralnych i parafialnych, były właściwie pierwszymi szkołami pokonywującymi analfabetyzm, a jednocześnie równającymi społecznie różne warstwy jednego narodu.

Zakony to łącznicy naszej kultury rodzimej z kulturą zachodnią. Zapewne, weszliśmy w życie Europy z opóźnieniem niemalże ośmiu wieków, ale dzięki temu z Zachodu napłynęły zakony, stamtąd przyszli biskupi i kapłani, przynosząc ze sobą gotowe wzory i wypracowania. Korzystając z nich, ubogaciliśmy je zarazem właściwościami polskiej duszy, polskiej psychiki, polskich dążeń i pragnień.

Stary Sącz, 24 lipca 1966


Macie - jako rodziny zakonne - swoje ogromne zasługi w tych latach, zwłaszcza w okresie Wielkiej Nowenny, Sacrum Poloniae Millennium i czuwań soborowych. Zakony zrozumiały, do czego dąży Episkopat, włączyły się w te zadania i to z całą energią i dynamizmem. Energia ta nas zastanawiała, podnosiła na duchu i budziła zrozumienie doniosłości życia zakonnego dla Kościoła w ogóle, a dla Kościoła w Polsce współczesnej w szczególności. Tak ogromny zasób energii, modlitwy, ofiary, poświęcenia, jaki widzieliśmy w okresie Wielkiej Nowenny, Soboru i Sacrum Poloniae Millennium, świadczy jak najbardziej dodatnio o duchowości i poziomie życia zakonnego w Polsce. Dlatego zawsze stawiamy wam nowe wymagania — aemulamini charizmata meliora - i nigdy nie mówimy: Dość! Odpocznijcie troszkę! Owszem, przeciwnie, gdy wykonacie trudne zadanie, po cichu sobie mówimy: stać je na to, można wymagać więcej... Ale sądzę, że na tym nie tracicie, owszem, zyskujecie.

Jasna Góra, 6 maja 1969

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz