Wspólnota z Bogiem

Nie jesteśmy nigdy samotni. Kto myśli: Pan Bóg mnie opuścił - jest w niebezpieczeństwie, jest zagrożony, to jest największy grzech przeciwko miłości Boga. Szczęście, że na ratunek waszym smutnym myślom przychodzą wielkie moce Ojca, który nie może nas przestać miłować.

Jak Chrystus jesteśmy otoczeni gromadą biednych, chorych, cierpiących. I On nieraz schronił się na pustynię, aby się modlić do Ojca. Po co się modlił? Może i dlatego, żeby nam dać przykład. Ale chyba nie tylko dlatego. To jest wewnętrzna duchowa potrzeba. Jak zresztą każdy z nas ludzi lubi wymieniać myśli, słowa, powiedzenia - oby zawsze w duchu miłości.

Nie zapominamy, że nigdy nie jesteśmy sami, ale jesteśmy mieszkaniem Boga, Trójcy Świętej. Duch Boży w nas mieszka, miłość Boża rozlana jest w sercach naszych. To wszystko świadczy o tym, że każdy z nas chodząc po święcie jest świadectwem miłości Ojcowej. A nawet gdy odchodzi z tej ziemi, jeszcze Bóg zwycięża, bo my wyznający Go przed ludźmi, mamy pewność, jaką miał Apostoł Paweł, że Syn wyzna nas przed Ojcem. I Apostoł mówił: „Biada mi, gdybym Ewangelii nie przepowiadał”. Dlaczego? Bo wtedy by nie wyznawał Boga przed ludźmi. A gdyby nie wyznawał, jest niebezpieczeństwo, że i do niego nie przyznałby się Chrystus przed Ojcem. Jest więc jak gdyby zagrożenie utraty zbawienia.

Naszym obowiązkiem jest wyznawać Chrystusa przed ludźmi. Przyznawać się do Niego, mówić o Nim. To jest uświęcanie Miłością. To jest praca na niebo, na naszą beatyfikację i kanonizację. Ludzie dzisiaj tak często męczą się prowadząc procesy beatyfikacyjne, modlą się o cud jeden i drugi, konieczny do beatyfikacji czy kanonizacji. Największym cudem jest to, że Bóg ciebie, mnie, każdego umiłował. I to jest początek naszego szczęścia i naszej świętości.

Gniezno, 4 lutego 1979

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz