Ważną rzeczą w naszym życiu osobistym jest, byśmy ład życia uzależniali nie tyle od okoliczności, ile od nas samych. Nieraz się ludziom wydaje: tam gdzieś, byle nie tu; w takich warunkach, byle nie w innych; z pomocą takich środków, byle nie tych. Tam na pewno byłaby ze mnie święta zakonnica, wspaniały człowiek, ale tu nic nie mogę zrobić. To jest bardzo niebezpieczne, gdy gramy własną melodię, choćby najpiękniejszą, w naszej duszy. Wiecie, że orkiestra składa się z mnóstwa instrumentów wspaniale zharmonizowanych. Ciekawa rzecz, że potężne trąby muszą się zharmonizować z innymi instrumentami, to samo jest z bębnem. Natomiast wszystkie drobne instrumenciki prowadzą pierwszą melodię. Tak jakoś dziwnie bywa w harmonii muzyki. Tak jest i w naszym życiu wspólnym, społecznym, że musimy posiadać sztukę harmonizowania, dopiero wtedy powstaje orkiestra. Jeżeli do głosu dojdą nieskoordynowane dźwięki, nastąpi zgrzyt, jak w koncercie Jankiela z Pana Tadeusza. Nasz wysiłek, najmilsze dzieci, to umieć zharmonizować się z innymi. Może kto powie: ależ ja przerastam moje otoczenie, jestem, że się tak wyrażę, „największą zakonnicą” w tym zespole. No więc, jakże mogę się zharmonizować, czy nie szkoda moich talentów, zdolności, tego wszystkiego, co mam?
Warszawa, 11 lutego 1960
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz