Ubóstwo Chrystusa

Posłuszny wychodzi z łona Ojca. To jest Jego pierwsze zubożenie. Wspaniałość Słowa Przedwiecznego została okryta szatą ubożuchnego, ludzkiego ciała. Zubożał, wyszedłszy z łona Ojcowskiego, a wmieszawszy się w życie ludzkie, poddał się całkowicie prawom ubogiego życia ludzkiego. Ten, który na łonie Ojca nie potrzebował się niczym odżywiać jeno radością z Ojca, przeszedł na ubożuchną strawę dzieci tej ziemi: pokarm Matki, ubożuchny chleb domu nazaretańskiego, ryby z jeziora Genezaret. Jakże to uboga strawa w porównaniu z tą, którą się dotychczas żywił w chwale Ojca!

Ten, którego blasku i światła nic nie mogło ogarnąć, okrył się ubożuchną szatą ludzkiego ciała. Ten, który zawsze czuwa, poddał się prawom ludzkiego zmęczenia, snu, głodu, pragnienia, lęku, niepokoju, trwogi, aż po krwawe łzy, które spływały z Jego oblicza. Jak bardzo stał się ubogim!

A potem następuje jedna po drugiej wielka „dezolacja”. Chociaż widzieliśmy Go w chwale Wieczernika, otoczonego uczniami, których konsekrował na biskupów; chociaż widzieliśmy Go wspaniałomyślnym, rozdającym własne Ciało uczniom swoim, obdzielającym ich władzą kapłańską, oddającym siebie samego w ich dłonie, jednakże wiemy, że wkrótce to najlepsze towarzystwo, jakie miał na ziemi, też Go opuści. Zostanie sam, bo już w Ogrójcu podczas konania, raz po raz wspomina: „Nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną?” A więc dotknęło Go ubóstwo wtedy, gdy został sam. Nawet prosił wysłańców świątyni, żeby pozwolili uczniom odejść. Chciał być sam, chciał sam cierpieć.

Później nie spotkamy już przy Nim właściwie nikogo, tylko żołnierzy i tłuszczę, bo uczniowie uciekli. Ci wszyscy, których uzdrawiał i leczył nie pokazali się. Był sam w pałacu Annasza, sam u Kajfasza, sam u Heroda, sam przed Piłatem i dziwnie samotny na drodze swojego krzyża. Raz po raz jakiś odruch serca się ujawni. Ukaże się niewiasta z chustą, aby otrzeć Jego twarz. Ukaże się grupka innych, płaczących nad Nim. Ale trzeba nawet przymuszać człowieka, aby chciał iść razem z Jezusem, bo z własnej woli, z porywu własnego serca, tego by nie uczynił. Sam ubogi, opuszczony, zbawia, uświęca.

Wreszcie to najboleśniejsze dla Jego człowieczeństwa zubożenie, gdy odarty z szat - z wszystkiego, co wziął z tej ziemi, z rąk najlepszej swej Matki - zawisł na krzyżu między ziemią a niebem, zupełnie ubogi, nagi. Przez to wielkie ubóstwo stał się prawdziwie we wszystkim najbliższy Ojcu. Dał wzór i przykład, jak dla dokonania wielkich rzeczy łatwo trzeba wyrzekać się wszystkiego.

Ten posłuszny, ubogi, wzgardzony zaczyna dopiero wtedy działać wielkie rzeczy, gdy już wszystko oddał, gdy wszystko wypadło z Jego rąk, gdy już wszystko oddał, gdy już nic nie miał. Może to jest lekcja, abyśmy lepiej zrozumieli, że nie złoto i srebro, którego nie miał Piotr, ale imię Pana naszego Jezusa jest siłą naszego życia, pracy, apostolstwa, trudu, poświęceń i skuteczności pracy dla innych. Stajemy się tak bardzo podobni do naszego Mistrza.

Warszawa, 13 kwietnia 1963 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz