To są dni rachunku sumienia, a nie tylko przeżyć liturgicznych. One są środkami, pomocą, aby ten rachunek sumienia wypadł jak najlepiej. One mają chwycić za serce, zgnieść serce, aby przez ugniot serca wyciągnąć z niego to, co zostało w nim za bardzo moje, aby pozostało w nim tylko puste miejsce, tak jak pozostało puste miejsce na Kalwarii i w grobie, aby do tak wyciśniętego serca wszedł Bóg i wszyscy święci, i ci nieświęci, co nas otaczają, aby w sercu naszym pszenica i kąkol znalazły miejsce, aby więcej w mym sercu było miejsca dla innych, niż dla siebie. To jest treść mandatum novum, które śpiewaliśmy w Wielki Czwartek, w czasie umywania nóg. Trzeba to serce wycisnąć, aby nie było miejsca dla siebie, wtedy się pomieszczą inni i Bóg, wszyscy dla których jestem - ancilla. I ci dobrzy, wzorowi, tacy, których tak łatwo kochać: Jezus, Maryja, uczniowie Pana Jezusa, Kościół, papież, biskup, ci dobrzy, ci święci, którzy nie przechodzą prawie przez moją drogę. No i ci inni, których nie kochamy, którzy łażą po naszych ścieżkach, którzy nas zasłaniają, którzy są mądrzejsi od nas, którzy nas nie rozumieją, którzy nam dają polecenie, monity, może czasem obmawiają, może krytykują, może dołki pod nami kopią, może nawet policzkują. Patrząc na Jezusa, widzę jednak, że mi się to nie zdarzyło, bo wszystkie policzki, które mnie się należały, zostały wybite na Jego twarzy. On się za mnie podstawił. „Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści!” (Mt 5,44).
Laski, 5 kwietnia 1958
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz