Trzeba się poważnie zastanowić nad tym, dlaczego nie przychodzą do nas nowe powołania? Czy potrzebne jest tylko subiektywne odczucie, jakaś sympatia młodzieńca, który się skierowuje do danej rodziny zakonnej, czy też jest tu głębsza tajemnica Boża: Duch Święty patrzy w duszę człowieka i zagląda równocześnie przez okno do rodziny zakonnej, czy może tam posłać i jej powierzyć ten skarb, który właśnie znalazł? Czy go tam zmarnują? Bardzo często stan powołalności, jej liczebność zależy od tej tajemnicy Ducha Świętego, który patrzy w aktualny stan życia zakonnego i podsuwa mu swoich wybrańców i ulubieńców. Chce przecież ich zachować i nie dopuścić do tego, żeby źle trafili, zrujnowali i zmarnowali swoje powołanie zakonne.
Jasna Góra, 11 listopada 1957
Często tak bywa, że powołany czuje się zaniepokojony i rad by uniknąć tego zaszczytu. Prosi więc Boga: Pozwól, że pójdę naprzód do domu ojca mego. Tyle mam przecież różnych spraw, zajęć, pociągają mnie różne kierunki życia. - Ale Chrystus wezwanemu odpowiedział: „Pójdź za Mną”, zostaw wszystko, sprzedaj co masz i chodź. Zawsze pozostanie jakąś suwerenną domeną Bożą tajemnica powołalności. Nieraz człowiek do końca swego życia kapłańskiego nie wie, dlaczego właśnie on został powołany(...).
Tajemnica powołalności każdego sługi Bożego jest tak wielka i tak niepojęta, że w ciągu naszego życia na ziemi do końca jej nie zrozumiemy. Może Chrystus, który powołuje i wszczepia w nas swoje kapłaństwo, kiedyś nam ją odsłoni. Dziś lepiej jest dla nas, gdy pozostanie to tajemnicą.
Pyry, 29 stycznia 1973
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz