Służebnice Krzyża

Wybaczcie, że się tak spoufalam, ale to jako jubilat służby w Laskach. Nie śmiem się ojcem waszym nazywać tylko jako dziadek proszalny wyciągam rękę: nie macie wiele, ale dajcie mi grosik zaufania, przebaczcie i spełnijcie te pokorne prośby, jakie mam do was, abyście w tej rodzinie, którą Bóg złączył i do której Bóg was dał, odnowiły się w pierwotnym jej duchu. To rodzina, którą nie wyście obrały. On was wybrał, odszukał, abyście umiały zachować tego ducha, którego pełna jest i była wasza Matka, co my, świadkowie jej rozkwitu duchowego, dobrze widzieliśmy. Pragniemy, aby on się utrzymał i abyście wy także były służebnicami Krzyża, a nie siebie samych.

A krzyż rani, krzyż jest niewygodny... a więc, dziecko kochane, jeśli ci pod krzyżem niewygodnie, to zdejmuj habit i poszukaj sobie innego łoża, bo to nie dla ciebie. Ale skoro jesteś służebnicą Krzyża, to musi być niewygodnie, bo przez to coś się umartwia, coś oczyszcza.

Światu tak bardzo trzeba ofiary i krwi waszej, ale ta krew musi być zdrowa, musi być czysta. Dzisiejszemu światu trzeba transfuzji krwi. Ufam, że ten Wielki Piątek, który minął, przez to wielkie wzajemne przebaczenie minie i u was - bo już Wielka Sobota poprzez nadzieję prowadzi do Grobu, gdzie się dowiemy, że Tego, który był przybity, Męża Boleści, już tam nie ma. Już nie ma grobu, nie ma krzyża, nie ma kamienia, chociaż był bardzo wielki! Został odwalony. Będziemy mogli wołać do wszystkich: Regina caeli laetare... Są smutki, których się nie da rozproszyć inaczej, jak tylko przez wielką radość. Nieszczęściu i smutkowi trzeba w zęby się śmiać, to smutek zapomni swego oblicza.

Laski, 5 kwietnia 1958

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz