Również nie jest w duchu Kościoła instytucja, która się utrzymuje, tzw. „wieczystych” przełożonych lokalnych. (...) Musimy ten zakorzeniony zwyczaj dynastii przełożonych usuwać. Zakony rządzą się prawdziwie pojętą demokracją, to jest pewna forma chrześcijańskiej demokracji. Są wybory. Za dużo jest próśb o przedłużenie kadencji na następne 3-lecia itd.; na drugie 3-lecie możemy pozwolić, na następne - nie. Niech się wyrabiają ludzie. Często jest zdolna zakonnica, ale jest zapchajdziurą; nie brak talentów, trzeba je odszukać, wychować tych, co po nas przyjdą. Pracujemy tyle lat, organizujemy kursy. Siostry je skończą i gdzie się podziały? Nie ma ich. Nauczyły się prawa kanonicznego, znają je, ale w dziury powsadzane i śladu pracy nie ma. Jaka przyszłość zakonu, gdy będzie biurokracja i wszystkie bardzo szlachetne przełożone umrą i zostanie zgromadzenie bez ludzi wyrobionych? Gdy nie macie osób na przełożeństwo, same jesteście winne - we własnym kółeczku wszystko się kręci i nie wychowujecie ludzi. Trzeba zerwać z instytucją wieczystych przełożonych lokalnych.
Warszawa, 15 maja 1959
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz