27. WŁĄCZ SIĘ W SPOŁECZNĄ POMOC BLIŹNIM

W naszym cywilizowanym świecie opiekę nad ludźmi chorymi, ubogimi i uzależnionymi sprawują instytucje państwowe. Nie są one jednak w stanie zaradzić wszystkim realnym potrzebom takich osób. To rodzi konieczność szerszego współdziałania, o czym mówi dziewiąty punkt Społecznej Krucjaty Miłości:

Włącz się w społeczną pomoc bliźnim.
Otwórz się ku ubogim i chorym. Użyczaj ze swego.

Staraj się dostrzec potrzebujących wokół siebie, Kardynał Stefan Wyszyński przypominał, że każda pomoc niesiona ludziom chorym i starszym wymaga nie tylko zawodowej fachowości, ale przede wszystkim szacunku dla godności człowieka. Zwracając się do lekarzy, mówił:

„Nie weźcie tego za ujmę, najmilsze Dzieci, jeżeli Wam najpierw powiem: trzeba się Wam uczyć pełni człowieczeństwa! Trzeba mieć szacunek dla człowieka! Trzeba podchodzić do niego z ogromną delikatnością. Trzeba umieć mu służyć. [... ] Trzeba mieć gotowość do całkowitej ofiary z siebie. [...] Dopiero wtedy, gdy będziecie umieli szanować siebie i wszystko, co Bóg Wam dał, uszanujecie innych ludzi, podejdziecie z szacunkiem i ze zrozumieniem do każdego człowieka. Zrozumiecie, że w głodnych życia oczach ludzkich jest prośba o to, abyście uszanowali człowieka”.

Jakże aktualne jest to zalecenie także dzisiaj. Lekarz obciążony pracą, zmuszony do komputerowej dokumentacji często nawet oczu nie podniesie na pacjenta. Goniąc od jednego do drugiego zadania, nie jest w stanie widzieć człowieka. Czasami także pacjenci zapominają, że lekarz też jest człowiekiem. Z wielkim zrozumieniem mówił kardynał Wyszyński o trudnym zadaniu pielęgniarki:

„Praca wasza jest właściwie nieustannym godzeniem najrozmaitszych przeciwności i znoszeniem bolesnych doświadczeń. Chociażbyście bowiem najlepiej wypełniały Wasze za¬danie, najczęściej nie zapłacą Wam wdzięcznością, lecz raczej wyrzutami i wymówkami, zwłaszcza wtedy, gdy nie ma już żadnych nadziei, aby uratować życie ludzkie. Jakże często chodzicie przy gasnącym człowieku świadome, że życie jego uchodzi! I chociaż do Was należy ochraniać za wszelką cenę nawet ostatnią tlącą w nim jeszcze iskierkę życia, to jednakże już same nic nie możecie i nie poradzicie. W takich warunkach potrzeba Wam wiele siły, modlitwy, a może i poświęcenia osobistego. Macie jeszcze bowiem ulżyć niedoli ludzkiej tam, gdzie nie ma już żadnej ludzkiej nadziei. Możecie to zrobić już nie tyle środkami opieki i pomocy lekarskiej, ile modlitwą, cierpliwością i okazaną miłością braterską. To Wam zawsze pozostaje”.

Najlepiej nawet zorganizowana służba zdrowia nie zaradzi wszystkim problemom ludzi potrzebujących. Kardynał Wyszyński uwrażliwiał na konieczność współpracy z placówkami społecznymi:

„Opieka społeczna nie nadąża za potrzebami. (...) Jest wielką ulgą dla ludzi opuszczonych i biednych, gdy znajdzie się ktoś, kto przyjdzie sam, nieprzymuszony, kierowany nie obowiązkiem zawodowym, ale motywem chrześcijańskiej miłości, przynaglony Chrystusową gotowością - «Ja przyjdę i uleczę go». Ja przyjdę i pomogę mu, umyję go, rany mu zaopatrzę i łóżko pościelę. Ja przyjdę i zrobię porządki w jego zaniedbanej izbie. Ja przyjdę i porozmawiam z nim. Przypomnę mu przynajmniej: «Pamiętaj, że jest Ojciec Niebieski, który o tobie nie zapomniał, który przez swoje wewnętrzne, duchowe tchnienie posyła mnie do ciebie»”.

Człowiek objawia się najpełniej w sposobie, w jaki traktuje drugiego, szczególnie tego najsłabszego. Prymas Wyszyński opowiadał pewnego razu wstrząsającą historię obłożnie chorej staruszki i jej rodziny:

„Zajmowała miejsce w ich eleganckim mieszkaniu, «zatruwała» powietrze swoją chorobą, przeszkadzała dzieciom, krępowała wobec sąsiadów i znajomych. [...] W podwórzu był pusty, nieużywany chlewik. Tam wyniesiono biedną staruszkę... własną matkę!!! [...] Leżała, a właściwie gniła tam przez kilka tygodni. Ktoś to spostrzegł i [...] posłano siostry zakonne, które nie miały słów, aby opisać to, co zobaczyły. .. Trzeba było długich dni i ogromnych wysiłków, aby ten «strzęp człowieka», który wydobyły z budy, domyć, doprowadzić do życia i świadomości istnienia. Staruszka umarła wkrótce pod opieką dobrych sióstr, całując je z wdzięcznością po rękach... Można boleć nad biedną, pokrzywdzoną staruszką. Ale jakże stokroć więcej trzeba boleć nad tymi, którzy [...] byli zdolni coś podobnego uczynić”.

Niestety nie brakuje w mediach podobnych informacji. Wystarczy pójść do domów opieki i zapytać schorowanych ludzi, kiedy ostatni raz był syn czy córka. Na szczęście jednak coraz więcej jest ludzi o dobrym sercu, coraz więcej wolontariuszy, hospicjów, dziennych ośrodków opieki. Stając przy Maryi, „Pielęgniarce Syna Bożego”, z Nią możemy nieść pomoc ludziom potrzebującym - dostrzegać ich, zainteresować się, otworzyć serce i w miarę możliwości zaradzić dobrym czynem.

Przybądź nam, Miłościwa Pani ku pomocy!
A wyrwij nas z potężnych nieprzyjaciół mocy.
Oddajemy się Tobie całkowicie na własność!
Polecaj nas swojemu Synowi i posługuj się nami
dla zbawienia ludzi.

Wszyscy:


Matko Boże, Niepokalana Maryjo...


Źródło: Anna Rastawicka, W Maryi pomoc. Program Prymasa Tysiąclecia. Czytania majowe i nie tylko, Częstochowa 2019.