25. CZYNNIE WSPÓŁCZUJ W CIERPIENIU

Droga Jezusa Chrystusa przez ziemię znaczona jest cudami. Litował się nad chorymi, opętanymi, głodnymi - uzdrawiał, uwalniał od złego ducha, rozmnażał chleb. Jeżeli chcemy być Jego uczniami, mamy czynić podobnie. Przypomina nam o tym kolejny punkt Społecznej Krucjaty Miłości:

Czynnie współczuj w cierpieniu.
Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą, sercem.

Aby pospieszyć z pomocą, trzeba najpierw zauważyć człowieka potrzebującego. Do tej wrażliwości zachęca nas Prymas Wyszyński:

„Może obok waszej kamienicy, może przez drzwi, na tych samych schodach lub w sąsiednim oknie, naprzeciwko, żyje człowiek pełen smutku, bólu i cierpienia? Może tam dzieci płaczą, bo poszły głodne spać? Może tam są matki, które nie mają czym okryć swej dziatwy, a przecież trzeba ją posłać do szkoły!

Nieraz, gdy bierzmuję, przyglądam się dzieciom. Jedne są wystrojone do przesady, inne ubożuchne; pod sukienczyną, ledwie pozczepianą kilkoma nitkami, widać często albo brak koszulki, albo koszulinkę podartą. Oglądam to ciągle własnymi oczyma, gdy przesuwam się w rzędzie przed dziatwą bierzmowaną. Widzę straszliwe kontrasty: tu przesada, tam niedostatek! Nasze chrześcijańskie serca nie mogą na to pozwolić”.

Często trzeba przezwyciężyć siebie, aby zdobyć się na ofiarność i przyjść człowiekowi z pomocą. Kardynał Wyszyński wspomina bolesne wydarzenie z czasu II wojny światowej.

„W czasie wojny znalazłem się przypadkiem we wsi, gdzie panował tyfus. Pojechałem tam z pasterską posługą. Znalazłem się w izbie, gdzie rodziła kobieta. Nikogo przy niej nie było. Leżała na wyrze bez prześcieradła, na zmielonej słomie, a za poduszkę miała kapocinę. Nie było przy niej nic i nikogo, tylko ja! Było to dla mnie straszne przeżycie! Nie mogłem jej nic pomóc, bo nie umiałem. Zdołałem tylko zorganizować pomoc. [...] Zapamiętałem to sobie dobrze i nigdy nie zapomnę!”

Miłość bliźniego wymaga odwagi, aby niekiedy wbrew swoim ograniczeniom i uprzedzeniom przyjść z pomocą:

„Są miejsca, do których nie lubię chodzić, chociaż żyją i pracują tam ludzie, bo wydaje mi się, że miejsca te brudzą i źle na mnie działają. Może to szpital, który omijam, chociaż czeka tam na mnie cierpiący brat. Omijam go jednak, bo kojarzy mi się z moim ewentualnym przyszłym cierpieniem. - Już nie ominę szpitala, bo leżysz tam Ty, Dziecię Boże, ciasno owinięte w pieluszki...

A może znam adres domu, w którym panuje już tylko grzech, do którego wchodzi się tylko dla grzechu... Dzięki Bogu, nigdy nie przestąpiłem jego progów. Wiem, że jest tam ktoś, kogo bym mógł uratować, ale przecież nie pójdę! Co by inni o mnie pomyśleli?! - Czy myślałeś o tym Ty, Synu Boży i Synu Niepokalanej Dziewicy, gdy kładłeś się w stajni, na sianie, aby mnie uratować - co inni o tym powiedzą?.”

Służba człowiekowi w rodzinie, w pracy, w szkole, w swoim środowisku jest egzaminem z przykazania miłości. O to, jak zdaliśmy ten egzamin, zapyta nas kiedyś Chrystus. Kardynał Wyszyński uświadomił nam bardzo obrazowo tę prawdę:

„Nieraz się zastanawiamy, jak Chrystus ujął kodeks Sądu Ostatecznego. Zdawałoby się, że Chrystus powinien powiedzieć: Kto zgrzeszył przeciwko pierwszemu przykazaniu? - Wystąp! Podchodzi wielka hurma... Kto zgrzeszył przeciwko czwartemu? - Podnieść ręce! [...] Tymczasem Sąd Ostateczny będzie wyglądał zupełnie inaczej. Pan Jezus o tym opowiada: «Byłem głodny... spragniony... nagi..., bezdomny... chory... w więzieniu» (por. Mt 25,31-46). I wspomina z wdzięcznością różne drobiazgi, których się przecież wstydzimy. Daliście mi szmatkę... rzuciliście kawałek chleba... Zbity kubek wody podaliście Mi... W strachu wielkim przyszliście pod bramy więzienne... To wszystko tak wiele znaczy dla Chrystusa, że powie: «Pójdźcie błogosławieni Ojca mego. [...] Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili»” (por. Mt 25,34-40).

Ale jest też druga część tej ewangelicznej sceny. Dotyczy ona tych, którzy nie dostrzegali w życiu ludzi potrzebujących. Oni będą odrzuceni. Do nich Chrystus powie:

„«Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie». Wówczas zapytają i ci: «Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?» Wtedy odpowie im: «Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili»” (Mt 25,42-45).

Prośmy Maryję, Matkę Miłosierdzia, aby pomogła nam dostrzegać ludzi potrzebujących i spieszyć im z pomocą. Nie chodzi tylko o pomoc materialną, często chodzi o serce, o trochę czasu, zainteresowania, o dobrą radę, o modlitwę za kogoś, komu nie jesteśmy w stanie pomóc. Zawsze możemy oddawać takich ludzi Matce Bożej, ale nie powinniśmy zrzucać wszystkiego na Nią, tylko współdziałać z Nią ze wszystkich sił, z całego serca.

Przybądź nam, Miłościwa Pani ku pomocy!
A wyrwij nas z potężnych nieprzyjaciół mocy.
Oddajemy się Tobie całkowicie na własność!
Polecaj nas swojemu Synowi i posługuj się nami
dla zbawienia ludzi.

Wszyscy:


Matko Boże, Niepokalana Maryjo...


Źródło: Anna Rastawicka, W Maryi pomoc. Program Prymasa Tysiąclecia. Czytania majowe i nie tylko, Częstochowa 2019.