21. MÓW ZAWSZE ŻYCZLIWIE O DRUGICH

Słowo to wielki dar i wielkie zobowiązanie. Wielka jest waga słowa. W Ewangelii św. Jana czytamy: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,1-5). Aż taka jest potęga Słowa. Druga Osoba Trójcy Świętej - Słowo Przedwieczne, stało się Ciałem w Jezusie Chrystusie. Słowo Boże ukryte w Piśmie Świętym niesie światło i moc obecności Boga w naszym życiu. To rodzi odpowiedzialność za każde wypowiadane słowo i szacunek dla słowa, także w naszym codziennym życiu. Trzeci punkt Społecznej Krucjaty Miłości stawia przed nami następujące zadanie:

Mów zawsze życzliwie o drugich - nie mów źle o bliźnich.
Napraw krzywdę wyrządzoną słowem.
Nie czyń rozdźwięku między ludźmi.

To zadanie wydaje się bardzo trudne. Czy można zawsze mówić życzliwie o drugich? A kiedy nam się nie podoba to, co czynią? Czy to nie będzie fałsz?

Nie chodzi o potakiwanie i pokrywanie uśmiechem wewnętrznej oceny czy oburzenia. Mamy prawo do innego zdania, do prawdy, ale i tę „prawdę mamy czynić w miłości”(por. Ef 4,15). Postępowanie możemy oceniać, człowieka nie. Chrystus mówił: „Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni” (Łk 6,37).

Warto więc powstrzymać się przed osądzaniem i Bogu zostawić prawo sprawiedliwości. A On nie przestaje kochać także tego, który błądzi. Grzesznik, a nawet przestępca, nie przestaje być umiłowanym dzieckiem Boga. Niekiedy mamy obowiązek upomnieć, wykazać błąd, ale zawsze mamy to czynić z szacunkiem dla człowieka. Kardynał Wyszyński dawał świadectwo takiej postawy nie tylko słowem, ale i swoim życiem; uczył:

„Jedyną odpowiedzią na wszelkie ataki, skierowane przeciwko nam, może być tylko usposobienie życzliwości: Błogosławcie - bene dicere. To znaczy mówić dobrze o każdym, dla każdego dobierać dobre słowa, jakimi powinniśmy się posługiwać nawet wtedy, gdy mamy «stuprocentową» rację.

Jest to trudne, ale to jest sprawiedliwość, która obfituje więcej...

Jakże często w codziennym życiu doświadczamy innej postawy. Tyle jest napięć w domach i w miejscach pracy. Przytłacza nas nadmiar słów. Nieraz jednym nieostrożnym zdaniem możemy podważyć zaufanie do kogoś, dosłownie - zniszczyć dobrą opinię. Ludzką rzeczą jest zdenerwowanie czy ostre słowo. Posiadamy przecież emocje, ale trzeba wtedy umieć przeprosić. Bardzo obrazowo mówił o tym kardynał Wyszyński:

„Nie możemy oddawać złem za zło, jak się często zdarza. Ktoś usłyszał «słowo» - odpowiedział «słowem». Był «nazwany» - więc «nazwał», «przezwany» - więc «przezwał». Tak być nie może! Ten styl ma całkowicie zniknąć z naszego kodeksu towarzyskiego, bo przecież jesteśmy ludźmi, których sprawiedliwość ma obfitować więcej...”

Doniosła jest rola słowa w życiu społecznym. Podczas pielgrzymki pisarzy i ludzi pióra na Jasną Górę Prymas Tysiąclecia prosił ich, aby nigdy nie rozgrzebywali ran narodu. Nawiązując do ewangelicznego Łazarza leżącego u bram pałacu, mówił:

„Nędzarza tam nie wpuszczono. Obok kręciły się psy i lizały jego rany. W pałacu tymczasem ucztowano. Nie było tam miejsca dla poranionych, nieszczęsnych, brudnych, obdartych i cuchnących. Tylko psy zaopiekowały się wyrzuconym człowiekiem i tylko one przyszły mu ze współczuciem, bo lizały j ego rany. [... ] Może się na mnie obrazicie wytworni pisarze! [...] Ale Wam powiem: macie być psami, może jedynymi, którym została jeszcze odrobina miłości do człowieka pokaleczonego i poranionego! [...] Nazwałem Was psami dlatego, że to właściwie wy musicie użyć swego języka, aby «wylizać» rany pobitych braci. I nie cofnę tej nazwy! Bądźcie raczej psami, byście tylko pełnili zadanie, które tak jest potrzebne cierpiącej duszy narodu”.

Po latach przemawiając również do ludzi pióra kardynał Wyszyński z bólem mówił o literaturze, która szkodzi dobru człowieka, zatruwa jego duszę.

„W różnych okresach dziejów literatury ujawnia się mania wyzwisk i walki wulgarnym słowem w książkach, pismach i drukach. I wtedy rozpoczyna się nieszczęście człowieka. Słowo staje się narzędziem rozprawy z przeciwnikiem. Ten szczególny sposób posługiwania się słowem prowadzi nie¬kiedy do sytuacji paradoksalnych, gdy na przykład pod pozorem demokratyzacji życia «uprawia się» słowa obelżywe i brudne”.

Słowem można bardzo zranić człowieka. Niemal zabić go, odebrać chęć do życia i do pracy. Słowem można obrazić, zgorszyć, a nawet szydzić z tego, co święte w życiu narodu. Słowo może być sługą nienawiści. Aby zatrzymać tę falę przemocy kardynał Wyszyński uczył: „Słowo ma być mostem prawdy i miłości”.

Jedynym człowiekiem, który w sposób doskonały pełnił służbę Słowu, jest Maryja. To w Niej Słowo Przedwieczne ciałem się stało. Bóg złożył Je w Jej najczystszym łonie. Dlatego przy Niej stajemy, Ją błagamy o pomoc, aby nam pomogła położyć tamę słowom popędliwym, okrutnym, wrogim i nieodpowiedzialnym. W Jej najczystszym Sercu składamy naszą nadzieję i zgłaszamy gotowość współdziałania.

Przybądź nam, Miłościwa Pani ku pomocy!
A wyrwij nas z potężnych nieprzyjaciół mocy.
Oddajemy się Tobie całkowicie na własność!
Polecaj nas swojemu Synowi i posługuj się nami
dla zbawienia ludzi.

Wszyscy:

Matko Boże, Niepokalana Maryjo...

Źródło: Anna Rastawicka, W Maryi pomoc. Program Prymasa Tysiąclecia. Czytania majowe i nie tylko, Częstochowa 2019.