Kamil Sulej rozmawia w Choszczówce z Iwoną Czarcińską i Michaliną Jankowską z Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie
Co należy rozumieć przez określenie "maryjność" Prymasa Tysiąclecia?
Iwona Czarcińska: Kardynał Stefan Wyszyński często nazywany jest prymasem maryjnym. Dla wielu osób jeden z pierwszych tematów, jaki kojarzy się z jego osobą to właśnie maryjność. I rzeczywiście nie da się jej oddzielić od osoby Sługi Bożego.
Osobiście maryjność Księdza Prymasa widzę w dwóch nurtach jego życia, które hasłowo nazwałabym wiarą i kultem. Oczywiście, Kardynał nie stawiał Maryi na równi z Bogiem i nie chodzi o wiarę w Nią, ale o Jej wiarę, która ma być dla nas wzorem odniesienia do Boga. Obchodziliśmy niedawno Święte Triduum i Wielkanoc. Przeżywaliśmy Wielką Sobotę, w której niejako dotykamy istoty maryjności Prymasa. On sam wielokrotnie o tym mówił: "Sobota jest dniem Maryi, a szczególnie dniem wiary Maryi. Zaczęło się to od pierwszej Wielkiej Soboty, w której trwała i wierzyła w Zmartwychwstanie, pełna niezmąconego spokoju, Matka "Zwycięzcy śmierci, piekła i szatana". Chrystus był jeszcze w grobie, uczniowie pouciekali (...). A Ona wierzyła niezachwianie, tak jak uwierzyła w dniu Zwiastowania". Jeśli takiej wiary uczy nas Maryja to możemy być pewni, że Ona doprowadzi nas do swojego Syna. Możemy Jej ufać, powierzać Jej naszą wiarę i nasze życie. Im to życie jest trudniejsze, im więcej na jego drodze trudności, przeszkód, prześladowań, tym bardziej musimy zawierzać siebie i wszystko nasze Matce Najświętszej, pewni, że nas nie zawiedzie, nie opuści. "Nie pytając, kiedy zwycięży, kiedy przyniesie ulgę, kiedy da łaskę, o którą każdy z nas prosi, wołamy do Niej, aby wzięła w swojej macierzyńskie, niepokalane dłonie całe dziedzictwo Chrystusowe. Jej oddajemy to, co tylko możemy, ażeby w nas nie było już nic "naszego". Oddajemy nasze ciała i dusze, nasze serca, umysły i wolę. Wszystko, wszystko!". Wydaje mi się, że tu tkwi źródło maryjności kardynała Wyszyńskiego.
Można inaczej powiedzieć, że maryjność Księdza Prymasa to przede wszystkim naśladowanie Maryi. To udział w Jej wierze, to zgoda i otwarcie na wolę Bożą, pójście za Chrystusem, trwanie z Nią pod krzyżem Jej Syna, aby móc uczestniczyć w radości wiecznej.
Z drugiej strony, patrząc na Księdza Prymasa, widzę jego osobistą pobożność maryjną, która przejawiała się w częstej, serdecznej modlitwie do Matki Bożej. Czy to była ukochana przez niego modlitwa różańcowa, częsta - o ile tylko przepisy liturgiczne na to pozwalały - Msza święta wotywna do Matki Najświętszej, wierność codziennej modlitwie Apelu Jasnogórskiego. A ile sanktuariów maryjnych odwiedził, ile wizerunków Maryi koronował, ile obrazków rozdał wiernym, nie zapominając o prawie trzech tysiącach biskupów zebranych na Soborze Watykańskim II, którzy z jego inspiracji otrzymali wizerunki Pani Jasnogórskiej. Sam ukochał najbardziej właśnie wizerunek Czarnej Madonny z Jasnej Góry. Posiadał jego kopię, tak zwaną Główkę Matki Bożej. Nie rozstawał się z tym obrazem. Maryja towarzyszyła mu nawet podczas konklawe, które wybrało na Stolicę Piotrową naszego Rodaka, Jana Pawła II, dzisiaj już świętego.
Tak było w jego życiu osobistym i - przez jego posługę - w Kościele w Polsce czy w Kościele Powszechnym, żeby przypomnieć chociażby staranie Prymasa i biskupów polskich o tytuł Matki Kościoła i troskę o oddanie Jej świata.
Michalina Jankowska, dyrektor Instytutu Prymasowskiego: Warto dodać, że Ksiądz Prymas dojrzewał do pewnych rzeczy. Sam był człowiekiem otwartym na łaskę Bożą. Przypomina mi się wydarzenie z 1953 r. Opowiadała o nim Maria Okońska, założycielka Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. 14 lutego 1953 r. Prymas, na co dzień strapiony wieloma trudnościami i przeciwnościami, przyszedł do swego gabinetu rozpromieniony. - Co się stało Ojcze, że dziś jesteś taki inny - zapytała Marysia. Okazało się, że na modlitwie "znalazł dłonie, w których można ubezpieczyć Kościół i naród". Były to dłonie Matki Bożej. Z tego dnia pochodzi znane powiedzenie: Wszystko postawiłem na Maryję. To nie było tylko piękne hasło, ale autentyczna postawa Sługi Bożego.
Czy maryjność Prymasa bierze początek z dzieciństwa, z pobożności rodziców i wychowania, czy została odziedziczona po prymasie Hlondzie?
Michalina Jankowska: U Księdza Prymasa maryjność była czymś naturalnym. Otrzymał jej podstawy w rodzinie, patrząc na modlitwę swoich rodziców i wspólnie z nimi modląc się, słuchając opowieści o pielgrzymkach ojca na Jasną Górę czy matki do Ostrej Bramy w Wilnie. A potem sam Pan Bóg to układał. Święcenia kapłańskie miał opóźnione w stosunku do kolegów ze swojego rocznika, ale za to otrzymał je w kaplicy Matki Bożej. Z prymicją pojechał na Jasną Górę. Wspominając zmarłą matkę, powtarzał Maryi, że chce mieć Matkę, która nie umiera.
Iwona Czarcińska: Wydaje się, że modlitwa różańcowa bardzo mocno kształtowała Prymasa. Często odwoływał się do różnych wspomnień z nią związanych, jak chociażby to z czasów Powstania Warszawskiego, które spędził posługując jako kapelan powstańczy w Laskach pod Warszawą. Opowiadał, że kiedy klękali przed Najświętszym Sakramentem do różańca, a czynili to codziennie, nigdy działania wojenne nie przeszkodziły w tej modlitwie.
Ale pytał Pan o Sługę Bożego prymasa Augusta Hlonda. Niewątpliwie był to też hierarcha mocno związany z Matką Najświętszą, który przecież 8 września 1946 r. poświęcił naród polski Niepokalanemu Sercu Maryi. W tej uroczystości na Jasnej Górze uczestniczyła duża delegacja diecezji lubelskiej wraz ze swoim biskupem Stefanem Wyszyńskim. Zresztą obaj dobrze się znali jeszcze przed sprzed wojny. Myślę, że jednak pyta Pan o tę słynną wypowiedź, a może nawet proroctwo kardynała Hlonda, który przed śmiercią zapowiedział Polsce, cierpiącej pod jarzmem komunizmu, że zwycięstwo przyjdzie i będzie to zwycięstwo Maryi. Kardynał Hlond wypowiedział te słowa w obecności ks. Antoniego Baraniaka, swojego ówczesnego sekretarza, który następnie został jednym z najbliższych współpracowników prymasa Wyszyńskiego. Może to sprawiło, że słowa te bardzo mocno wziął do serca kardynał Wyszyński. A że myślał podobnie, podjęcie takiego testamentu nie było trudne, było dla niego oczywistością. Było kontynuacją myśli wielkiego Poprzednika.
Czy dzięki maryjności Prymas Tysiąclecia bardziej rozumiał fundament wiary jakim jest Jezus Chrystus?
Iwona Czarcińska: Prymas miał bardzo bliską relację z Bogiem Ojcem, za całą Trójcą Świętą. To było jego pierwsze i podstawowe odniesienie. W swojej duchowości, w kazaniach, przemówieniach czy listach pasterskich bardzo często można znaleźć odwołanie do Boga Ojca, do Syna Bożego i do Ducha Świętego. Kiedy Prymasowi zarzucano, że zbyt dużym kultem otacza Maryję, odpowiadał, że to Bóg Ojciec wybrał Ją na Matkę swojego Syna, a Duch Święty Ją napełnił. On, prymas, tylko pokornie naśladuje Trójcę Świętą. Szedł za Maryją, bo skoro została wybrana przez Boga, nie mogła prowadzić go w innym kierunku, tylko do Boga. Maryja była Matką Boża, ale była też człowiekiem. Łatwiej było człowiekowi wziąć za rękę Maryję i dać się prowadzić do Boga. Dla Prymasa Maryja była otwartą drogą do Boga. Gdy w Polsce szalał komunizm, księża, niektórzy biskupi byli aresztowani, kiedy chciano pozamykać seminaria, zlikwidować zakony, uważał, że należy Polskę ubezpieczyć. A najbezpieczniej jest uczynić to w dłoniach Matki Najświętszej. Jego maryjność, wyrażająca się także różnymi akcjami duszpasterskimi, wynikała ze świadomości, że ubezpieczając Kościół i naród w dłoniach Maryi, Polska pozostanie wierna Chrystusowi.
Michalina Jankowska: Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie inicjatywy czy dzieła maryjne podejmowane przez Księdza Prymasa zawsze miały kierunek chrystocentryczny, zawsze prowadziły do Chrystusa. Śluby Jasnogórskie zaczynały się od przyrzeczenia wierności Bogu, Krzyżowi i Ewangelii i prowadziły do niej wszystkie środowiska, stany i zawody. Nawiedzenie parafii przez kopię Obrazu Jasnogórskiego było wielką chwałą Matki Bożej przez to, że ludzie jednali się ze sobą, szli do spowiedzi i przyjmowali Chrystusa do swoich serc i swojego życia. Akt Oddania Polski w niewolę miłości Maryi został dokonany w intencji wolności Kościoła na całym świecie, czyli swobodnego wyznawania Pana naszego Jezusa Chrystusa na całym globie.
Mariologia Prymasa jest związana z eklezjologią. Jest głoszeniem obecności Maryi przy Chrystusie żyjącym, działającym w Kościele. Obecność Maryi w misterium Chrystusa i Kościoła na polskiej ziemi nabrała charakterystycznego dla prymasa rysu jasnogórskiego. Ujawnia się to nie tylko w paradygmacie jasnogórskim, lecz w całym przepowiadaniu.
Iwona Czarcińska: Ksiądz Prymas zawsze uważał, że Maryja jest obecna w misterium Chrystusa i Kościoła, jak to widzimy zapisane w konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium". Kiedy powstawał ten dokument uważano, że maryjny prymas Wyszyński będzie glosował za osobnym dokumentem dla Matki Bożej, ale tak się nie stało. Do tego jeszcze biskupi polscy i Ksiądz Prymas prosili, aby Maryję nazwać Matką Kościoła. Kardynał Wyszyński często podkreślał, że Maryja trwała przy rodzącym się na krzyżu Kościele i słusznie powinna być nazwana i czczona jako jego Matka.
Michalina Jankowska: W naszej ojczyźnie czcimy Maryję jako Królową Polski. Tytuł ten od wieków związany jest z Jasną Górą. Tak kształtowała się nasza historia, takie były i są drogi Boże w Polsce, że naród nasz ma na Jasnej Górze swoją Matkę i Królową. Ksiądz Prymas do dziecka ukochał Matkę Bożą Jasnogórską i trudno się temu dziwić. Z sanktuarium jasnogórskim związany był bardzo blisko. Wspominaliśmy o Mszy prymicyjnej. był taki moment, że chciał nawet zostać paulinem, aby bezpośrednio móc Jej służyć. Tam otrzymał sakrę biskupią. W chwilach zagrożeń dla Kościoła kierował nasze myśli i modlitwy na Jasną Górę i u Maryi szukał pomocy.
Milenium i inne wielkie wydarzenia udowadniają jak bardzo Prymas Tysiąclecia czcił Maryję. Jaki jest wymiar peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, która od 1957 r. pielgrzymuje po polskich parafiach? Jak teraz możemy ją oceniać? Czy obecnie kultywujemy to, co nam zalecił prymas, czy to już inny wymiar maryjności?
Michalina Jankowska: Nie wszyscy mają świadomość, jak się zaczęła peregrynacja. Gdy w 1956 r. wyniesiono Cudowny Obraz w procesji na wały jasnogórskie ludzie krzyczeli: "Przyjdź do nas". Ksiądz Prymas nie był tam wtedy obecny. Ale, jak mówiła Maria Okońska, kiedy opowiedziano mu o tym pragnieniu ludzi, postanowił, że skoro nie wszyscy mogą przyjść do Matki Bożej, to Ona powinna iść do nich. Dla mnie wzruszające jest, że cały czas, kiedy profesor Leonard Torwirt malował obraz, trwała modlitwa na kolanach, a potem obraz został dotknięty do Cudownego Wizerunku, aby wszędzie gdzie dotrze towarzyszyła mu jego moc. Może nie wszyscy pamiętamy, że Obraz Nawiedzenia, zanim rozpoczął wędrówkę, pojechał do Rzymu po błogosławieństwo papieskie. Dzieje peregrynacji są bardzo bogate. Zachowały się księgi nawróceń. Kiedy mężczyźni zobaczyli Matkę Bożą - klękali nawet na ulicy, modlili się, co w tamtych czasach nie było częstym widokiem. Myślę, że cuda dzieją się dalej, już poza osobą Księdza Prymasa. Ale to właśnie on mówił, że jeśli peregrynacja się skończy, to trzeba ją zacząć na nowo. Maryja idzie od początku. W ten sposób ogarnie kolejne pokolenia. Jak mówił Ksiądz Prymas, Maryja jest tak związana z narodem polskim, że ogarnia przeszłe, obecne i przyszłe pokolenia.
Jak kolejne pokolenia powinny realizować i wypełniać Śluby Jasnogórskie?
Michalina Jankowska: Wydaje się, że Śluby Jasnogórskie są bardzo mało obecne w świadomości naszego narodu, choć są grupy ludzi, które je przypominają i nimi żyją. Za mało jednak mówi się o nich w programach duszpasterskich. Nie wiem, czy w parafiach odnawia się je 26 sierpnia, tak jak na Jasnej Górze. Brakuje świadomości tego dziedzictwa w szerszej perspektywie. Zresztą, Śluby mówią też o naszych wadach. Nikt nie lubi, by mu je przypominano. Podjęcie tych zobowiązań wymaga hartu ducha, zaparcia się samego siebie. To nie jest dzisiaj popularne.
Iwona Czarcińska: 50 lat temu, w sierpniu 1969 r., kardynał Wyszyński pokazał nam propozycję wejścia głębiej w temat Ślubów i oddania się Matce Bożej przez udział w ruchu Pomocników Maryi, Matki Kościoła. Może przy okazji tak okrągłego jubileuszu i tylu zagrożeń, które nieustannie czyhają na Kościół i na każdego z nas, na naszą wiarę warto byłoby tę propozycję podjąć? Ale to już temat na następne spotkanie.
Dziękuję za rozmowę!
za: Maryjność to otwarcie na wolę Bożą, pójście za Chrystusem, w: Civitas Christiana nr 5/2019, s. 26-27.
Czy maryjność Prymasa bierze początek z dzieciństwa, z pobożności rodziców i wychowania, czy została odziedziczona po prymasie Hlondzie?
Michalina Jankowska: U Księdza Prymasa maryjność była czymś naturalnym. Otrzymał jej podstawy w rodzinie, patrząc na modlitwę swoich rodziców i wspólnie z nimi modląc się, słuchając opowieści o pielgrzymkach ojca na Jasną Górę czy matki do Ostrej Bramy w Wilnie. A potem sam Pan Bóg to układał. Święcenia kapłańskie miał opóźnione w stosunku do kolegów ze swojego rocznika, ale za to otrzymał je w kaplicy Matki Bożej. Z prymicją pojechał na Jasną Górę. Wspominając zmarłą matkę, powtarzał Maryi, że chce mieć Matkę, która nie umiera.
Iwona Czarcińska: Wydaje się, że modlitwa różańcowa bardzo mocno kształtowała Prymasa. Często odwoływał się do różnych wspomnień z nią związanych, jak chociażby to z czasów Powstania Warszawskiego, które spędził posługując jako kapelan powstańczy w Laskach pod Warszawą. Opowiadał, że kiedy klękali przed Najświętszym Sakramentem do różańca, a czynili to codziennie, nigdy działania wojenne nie przeszkodziły w tej modlitwie.
Ale pytał Pan o Sługę Bożego prymasa Augusta Hlonda. Niewątpliwie był to też hierarcha mocno związany z Matką Najświętszą, który przecież 8 września 1946 r. poświęcił naród polski Niepokalanemu Sercu Maryi. W tej uroczystości na Jasnej Górze uczestniczyła duża delegacja diecezji lubelskiej wraz ze swoim biskupem Stefanem Wyszyńskim. Zresztą obaj dobrze się znali jeszcze przed sprzed wojny. Myślę, że jednak pyta Pan o tę słynną wypowiedź, a może nawet proroctwo kardynała Hlonda, który przed śmiercią zapowiedział Polsce, cierpiącej pod jarzmem komunizmu, że zwycięstwo przyjdzie i będzie to zwycięstwo Maryi. Kardynał Hlond wypowiedział te słowa w obecności ks. Antoniego Baraniaka, swojego ówczesnego sekretarza, który następnie został jednym z najbliższych współpracowników prymasa Wyszyńskiego. Może to sprawiło, że słowa te bardzo mocno wziął do serca kardynał Wyszyński. A że myślał podobnie, podjęcie takiego testamentu nie było trudne, było dla niego oczywistością. Było kontynuacją myśli wielkiego Poprzednika.
Czy dzięki maryjności Prymas Tysiąclecia bardziej rozumiał fundament wiary jakim jest Jezus Chrystus?
Iwona Czarcińska: Prymas miał bardzo bliską relację z Bogiem Ojcem, za całą Trójcą Świętą. To było jego pierwsze i podstawowe odniesienie. W swojej duchowości, w kazaniach, przemówieniach czy listach pasterskich bardzo często można znaleźć odwołanie do Boga Ojca, do Syna Bożego i do Ducha Świętego. Kiedy Prymasowi zarzucano, że zbyt dużym kultem otacza Maryję, odpowiadał, że to Bóg Ojciec wybrał Ją na Matkę swojego Syna, a Duch Święty Ją napełnił. On, prymas, tylko pokornie naśladuje Trójcę Świętą. Szedł za Maryją, bo skoro została wybrana przez Boga, nie mogła prowadzić go w innym kierunku, tylko do Boga. Maryja była Matką Boża, ale była też człowiekiem. Łatwiej było człowiekowi wziąć za rękę Maryję i dać się prowadzić do Boga. Dla Prymasa Maryja była otwartą drogą do Boga. Gdy w Polsce szalał komunizm, księża, niektórzy biskupi byli aresztowani, kiedy chciano pozamykać seminaria, zlikwidować zakony, uważał, że należy Polskę ubezpieczyć. A najbezpieczniej jest uczynić to w dłoniach Matki Najświętszej. Jego maryjność, wyrażająca się także różnymi akcjami duszpasterskimi, wynikała ze świadomości, że ubezpieczając Kościół i naród w dłoniach Maryi, Polska pozostanie wierna Chrystusowi.
Michalina Jankowska: Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie inicjatywy czy dzieła maryjne podejmowane przez Księdza Prymasa zawsze miały kierunek chrystocentryczny, zawsze prowadziły do Chrystusa. Śluby Jasnogórskie zaczynały się od przyrzeczenia wierności Bogu, Krzyżowi i Ewangelii i prowadziły do niej wszystkie środowiska, stany i zawody. Nawiedzenie parafii przez kopię Obrazu Jasnogórskiego było wielką chwałą Matki Bożej przez to, że ludzie jednali się ze sobą, szli do spowiedzi i przyjmowali Chrystusa do swoich serc i swojego życia. Akt Oddania Polski w niewolę miłości Maryi został dokonany w intencji wolności Kościoła na całym świecie, czyli swobodnego wyznawania Pana naszego Jezusa Chrystusa na całym globie.
Mariologia Prymasa jest związana z eklezjologią. Jest głoszeniem obecności Maryi przy Chrystusie żyjącym, działającym w Kościele. Obecność Maryi w misterium Chrystusa i Kościoła na polskiej ziemi nabrała charakterystycznego dla prymasa rysu jasnogórskiego. Ujawnia się to nie tylko w paradygmacie jasnogórskim, lecz w całym przepowiadaniu.
Iwona Czarcińska: Ksiądz Prymas zawsze uważał, że Maryja jest obecna w misterium Chrystusa i Kościoła, jak to widzimy zapisane w konstytucji dogmatycznej o Kościele "Lumen gentium". Kiedy powstawał ten dokument uważano, że maryjny prymas Wyszyński będzie glosował za osobnym dokumentem dla Matki Bożej, ale tak się nie stało. Do tego jeszcze biskupi polscy i Ksiądz Prymas prosili, aby Maryję nazwać Matką Kościoła. Kardynał Wyszyński często podkreślał, że Maryja trwała przy rodzącym się na krzyżu Kościele i słusznie powinna być nazwana i czczona jako jego Matka.
Michalina Jankowska: W naszej ojczyźnie czcimy Maryję jako Królową Polski. Tytuł ten od wieków związany jest z Jasną Górą. Tak kształtowała się nasza historia, takie były i są drogi Boże w Polsce, że naród nasz ma na Jasnej Górze swoją Matkę i Królową. Ksiądz Prymas do dziecka ukochał Matkę Bożą Jasnogórską i trudno się temu dziwić. Z sanktuarium jasnogórskim związany był bardzo blisko. Wspominaliśmy o Mszy prymicyjnej. był taki moment, że chciał nawet zostać paulinem, aby bezpośrednio móc Jej służyć. Tam otrzymał sakrę biskupią. W chwilach zagrożeń dla Kościoła kierował nasze myśli i modlitwy na Jasną Górę i u Maryi szukał pomocy.
Milenium i inne wielkie wydarzenia udowadniają jak bardzo Prymas Tysiąclecia czcił Maryję. Jaki jest wymiar peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, która od 1957 r. pielgrzymuje po polskich parafiach? Jak teraz możemy ją oceniać? Czy obecnie kultywujemy to, co nam zalecił prymas, czy to już inny wymiar maryjności?
Michalina Jankowska: Nie wszyscy mają świadomość, jak się zaczęła peregrynacja. Gdy w 1956 r. wyniesiono Cudowny Obraz w procesji na wały jasnogórskie ludzie krzyczeli: "Przyjdź do nas". Ksiądz Prymas nie był tam wtedy obecny. Ale, jak mówiła Maria Okońska, kiedy opowiedziano mu o tym pragnieniu ludzi, postanowił, że skoro nie wszyscy mogą przyjść do Matki Bożej, to Ona powinna iść do nich. Dla mnie wzruszające jest, że cały czas, kiedy profesor Leonard Torwirt malował obraz, trwała modlitwa na kolanach, a potem obraz został dotknięty do Cudownego Wizerunku, aby wszędzie gdzie dotrze towarzyszyła mu jego moc. Może nie wszyscy pamiętamy, że Obraz Nawiedzenia, zanim rozpoczął wędrówkę, pojechał do Rzymu po błogosławieństwo papieskie. Dzieje peregrynacji są bardzo bogate. Zachowały się księgi nawróceń. Kiedy mężczyźni zobaczyli Matkę Bożą - klękali nawet na ulicy, modlili się, co w tamtych czasach nie było częstym widokiem. Myślę, że cuda dzieją się dalej, już poza osobą Księdza Prymasa. Ale to właśnie on mówił, że jeśli peregrynacja się skończy, to trzeba ją zacząć na nowo. Maryja idzie od początku. W ten sposób ogarnie kolejne pokolenia. Jak mówił Ksiądz Prymas, Maryja jest tak związana z narodem polskim, że ogarnia przeszłe, obecne i przyszłe pokolenia.
Jak kolejne pokolenia powinny realizować i wypełniać Śluby Jasnogórskie?
Michalina Jankowska: Wydaje się, że Śluby Jasnogórskie są bardzo mało obecne w świadomości naszego narodu, choć są grupy ludzi, które je przypominają i nimi żyją. Za mało jednak mówi się o nich w programach duszpasterskich. Nie wiem, czy w parafiach odnawia się je 26 sierpnia, tak jak na Jasnej Górze. Brakuje świadomości tego dziedzictwa w szerszej perspektywie. Zresztą, Śluby mówią też o naszych wadach. Nikt nie lubi, by mu je przypominano. Podjęcie tych zobowiązań wymaga hartu ducha, zaparcia się samego siebie. To nie jest dzisiaj popularne.
Iwona Czarcińska: 50 lat temu, w sierpniu 1969 r., kardynał Wyszyński pokazał nam propozycję wejścia głębiej w temat Ślubów i oddania się Matce Bożej przez udział w ruchu Pomocników Maryi, Matki Kościoła. Może przy okazji tak okrągłego jubileuszu i tylu zagrożeń, które nieustannie czyhają na Kościół i na każdego z nas, na naszą wiarę warto byłoby tę propozycję podjąć? Ale to już temat na następne spotkanie.
Dziękuję za rozmowę!
za: Maryjność to otwarcie na wolę Bożą, pójście za Chrystusem, w: Civitas Christiana nr 5/2019, s. 26-27.