Jestem mężatką, mam lat 57. W 1966 roku zawarliśmy ślub w kościele w rodzinnej mojej parafii w Korytnicy k. Węgrowa. Bóg obdarzył nas trójką dzieci; 2 córki i syn. Syn dobrze się uczył. Od 9. roku życia służył w każdą niedzielę do Mszy św. w naszym kościele w Starejwsi k. Węgrowa pod wezw. św. Michała Archanioła. Po ukończeniu szkoły podstawowej zaliczył Technikum Elektryczne w Węgrowie. Po ww. technikum wyjechał na studia na Uniwersytet Warszawski. Po skończeniu nauki na UW, zaczął pracować w gazecie (miesięcznik „Film"). Wiadomo, że to nic dobrego. Jak to młodzi mówią, życie na luzie. Ale to, co zaszczepione w domu rodzinnym gdzieś tara w sercu jest ukryte.
Przyjeżdżał do domu, często widziałam u niego różaniec, przywoził często Pismo święte, widziałam czytał, odmawiał wieczorny pacierz, rano krótko się modlił. Cieszyłam się bardzo. W 27. roku życia zapoznał Beatę. Dziewczyna ładna. Zakochali się. Było to 5 lat temu.
Pierwszy przyjazd tej dziewczyny był dla nas dużym przeżyciem. W niedzielę rano na pierwszym miejscu to pójście do kościoła. A ona mówi, że do kościoła nie chodzi. Ja się pytam: „i do spowiedzi nie chodzisz", a ona mówi, że nie. I zaczęta swoje wymyślać, że ją to w ogóle nie interesuje. Zatkało mnie. Wreszcie powiedziałam swoje zdanie na temat życia z Bogiem i dla Boga i ludzi.
Nie przyjeżdżali dłuższy czas. Po jakimś tam czasie przyjechali obydwoje rano w niedzielę. I znowu to samo. Wszyscy do kościoła na Mszę św. a ona nie. No i pękła bariera wytrzymałości, powiedziałam spokojnie i krótko i wprost, że nie życzę sobie, aby w naszej rodzinie była taka osoba, która by gardziła Bogiem.
Zaczęłam pytać syna, czy on wie czy ona jest ochrzczona, czy była u Pierwszej Komunii św. A on mówi, że tak. Ale ona nie chce słuchać o Bogu, o Kościele. Myślę sobie, nie ma takiego złego, co by na dobre nie wyszło. Na silę nie ma nic. Trzeba się upokorzyć. Prosiłam Ducha Święte go, aby pokierował; co robić. Modląc się. w pewnej chwili pomyślałam sobie o Kardynale Stefanie Wyszyńskim, który wszystko postawił na Maryję Niepokalaną. Ponieważ duży obraz Niepokalanej jest w pokoju, przed nim się modlę. Duch Świętyzadziałał. Mam obrazek Sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego z modlitwą o beatyfikację.
I tak dnia 11 lutego 2004 r. we wspomnienie M.B. z Lourdes zaczęłam modlić się modlitwą o beatyfikację i o łaskę za wstawiennictwem w intencji Darka i Beaty. Przed obrazem Niepokalanej przyzapalonej świecy, żegnając się wodą święconą, egzorcyzmem. Najpierw prosiłam Boga o łaskę,
a później słyszałam w duszy głos kiedy wpatrywałam się w obrazek: „nie martw się, wszystkobędzie dobrze. Ja wstawię się do Maryi, a Ona do Swego Syna".Moja modlitwa została wysłuchana. Wierzę, że Sługa Boży Kard. S. Wyszyński wstawił się do Boga przez Niepokalaną. Moja obecna synowa powróciła do Boga, syn tak samo zaczął nowe życie. Z wiarą ukończyli kurs przedmałżeński przy kościele pw. św. Judy Tadeusza w Warszawie. A uroczysty ślub kościelny odbył się w Stalowej Woli w klasztorze Ojców Kapucynów, we wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny 19 VI 2004 r.
Moje modlitwy-rozmowy wieczorne i nocne z Bogiem, Niepokalaną do Jezusa za wstawiennictwem Sługi Bożego Kardynała Stefana Wy-szyńskiego odbywały się codziennie przez 130 dni (nocne czuwania). Młodzi chodzą do kościoła i przystępują do Sakramentów św.
Starawieś, 19 VII 2004 r. Danuta B.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz