Dzięki niemu nie traciliśmy nadziei

NASZ DZIENNIK

Sobota-Niedziela, 28-29 maja 2011, Nr 123 (4054)

Ojciec Narodu - 30. rocznica śmierci ks. Prymasa kard. Stefana Wyszyńskiego

Żyłem nauką księdza Prymasa Wyszyńskiego, byłem w jego szkole. Zawsze bronił mnie przed atakami ze strony komunistów

Z JE ks. abp. Ignacym Tokarczukiem z Przemyśla, jednym z najbardziej prześladowanych przez reżim PRL biskupów, pasterzem Kościoła przemyskiego od 1965 r., rozmawia Mariusz Bober

Mimo represji ze strony komunistycznych władz inicjował Ksiądz Arcybiskup budowę kościołów na terenie diecezji przemyskiej, mając poparcie ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Niejednokrotnie bronił on Księdza Arcybiskupa przed atakami ze strony komunistycznych władz. Jakie były bezpośrednie relacje z ks. Prymasem?
- Ksiądz kard. Wyszyński był dla mnie autorytetem. Żyłem nauką ks. Prymasa, byłem w jego szkole. Zawsze bronił mnie przed atakami ze strony komunistów. Gdy budowałem bez pozwoleń władz świątynie, komuniści domagali się od księdza Prymasa ukarania mnie. Wówczas ks. kard. Wyszyński tłumaczył, że to nie jest "widzimisię biskupa przemyskiego", bo w Polsce jest mało kościołów i ludzie potrzebują ich, dlatego sami je budują. Ksiądz Prymas również objął kierownictwo nad polskim Kościołem [w 1948 r. - przyp. red.] w trudnej sytuacji, gdy świątynie warszawskie były zniszczone i trzeba było je odbudowywać, więc rozumiał ten problem. Spotykałem się z nim głównie podczas posiedzeń Konferencji Episkopatu Polski. Rozmawialiśmy także po zakończeniu obrad. Otwarcie wtedy omawialiśmy problemy Kościoła w Polsce, także te, które napotykałem w związku z budową świątyń na terenie diecezji przemyskiej. Jako Prymas nie mógł mówić wszystkiego otwarcie, dlatego o wielu trudnych sprawach mówiłem ja. Ksiądz Prymas miał do mnie zaufanie. Cieszył się też, że mimo represji w naszej diecezji budowane były nowe świątynie.

Jaka była strategia postępowania Prymasa Tysiąclecia wobec komunistów, którzy stosowali represje wobec Kościoła, posuwając się nawet do zabijania kapłanów?
- Ksiądz Prymas rozmawiał z władzami, ale w pewnym momencie powiedział: "Non possumus"! Wskazał w ten sposób, że w pewnych sprawach Kościół nie może ustąpić. Dlatego po aresztowaniu przez komunistów biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka ks. Prymas zaprotestował i domagał się jego uwolnienia.

Komuniści postrzegali Prymasa Tysiąclecia jako wielkiego wroga i wywierali presję także na Stolicę Apostolską, chcąc pozbawić go wpływu na polski Kościół...
- Trzeba wiedzieć, że inaczej komunizm wyglądał z perspektywy Rzymu, z punktu widzenia relacji Stolicy Apostolskiej z władzami komunistycznych państw, a inaczej z punktu widzenia zwykłych kapłanów i biskupów, którzy byli aresztowani i mordowani przez funkcjonariuszy władzy. Pod koniec życia Prymasa, za rządów Edwarda Gierka, który chciał prowadzić "nową politykę wyznaniową", władze komunistyczne naciskały na kurię rzymską, by wysłano jakiegoś biskupa z Rzymu, który faktycznie kierowałby polskim Kościołem, i by odsunąć "na bok" ks. kard. Wyszyńskiego. Komunistom chodziło o to, aby najważniejsze decyzje w polskim Kościele podejmował ktoś, kto nie zna naszych realiów. Wtedy właśnie, pod presją komunistów, kuria rzymska domagała się też od ks. Prymasa, by odwołał mnie ze stanowiska pasterza diecezji przemyskiej.

Dlaczego tak im na tym zależało?
- Miało to jakoby "przynieść spokój" w stosunkach państwa z Kościołem. Z tego powodu próbowano nawet wysłać mnie do Watykanu. Właśnie w tej sprawie wzywano mnie do kurii rzymskiej. Tłumaczono, że moja postawa zaognia relacje państwo - Kościół, i nalegano, bym ustąpił ze stanowiska biskupa. Ja jednak nie chciałem zrezygnować. Tłumaczyłem, że niczego złego przecież nie robię. Powiedziałem, że jeśli Papież mnie odwoła, to będę posłuszny tej decyzji, ale sam nie zrezygnuję. Byłem pewien, że postępuję słusznie, i zgodnie z wolą ks. Prymasa Wyszyńskiego. Wiele lat później moje przekonanie potwierdził Ojciec Święty Jan Paweł II, który w liście z życzeniami dla mnie napisał m.in.: "Drogi Księże Arcybiskupie (...). To właśnie w tych trudnych czasach stałeś się dla Kościoła przemyskiego, a także dla Kościoła w całej Polsce, nieustraszonym świadkiem prawdy ewangelicznej, niezłomnym obrońcą praw Kościoła do swobodnego spełniania swej misji i praw ludzi wierzących do wyrażania swych przekonań religijnych". Tego właśnie, obrony praw Kościoła nauczył mnie ks. Prymas. Po wyborze ks. kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową ks. kard. Luigi Poggi [dyplomata watykański, w latach 1973-1975 nuncjusz do specjalnych poruczeń, odpowiedzialny za nawiązywanie kontaktów z rządami państw tzw. bloku wschodniego: Polski, Węgier, Czechosłowacji, Rumunii i Bułgarii, od 1975 r. szef delegacji watykańskiej do stałych kontaktów roboczych z władzami PRL - przyp. red.], który przyjeżdżał często do Polski, przeprosił mnie za te naciski na rezygnację z funkcji pasterza diecezji przemyskiej. Nie miałem do niego żalu. To dobrze, że przekonał się, iż także zwykły biskup diecezjalny może mieć lepszą orientację w sytuacji niż dyplomata watykański.

Jednak chyba po wyborze ks. kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową zmieniło się nastawienie dyplomacji watykańskiej?
- Rzeczywiście, zmiany w polityce Watykanu nastąpiły właśnie po wyborze ks. kard. Karola Wojtyły na Papieża. Ksiądz kard. Agostino Casaroli [ustanowiony sekretarzem stanu przez Papieża Jana Pawła II - przyp. red.] tłumaczył później, że Stolica Apostolska, dysponując opiniami państw zachodnich, uważała wcześniej, że Związek Sowiecki jest tak silny, że nie ma mowy o przemianach korzystnych dla Kościoła. Ale ja, jako biskup diecezji graniczącej bezpośrednio ze Związkiem Sowieckim, miałem kontakty z różnymi ludźmi, także obywatelami ZSRS, w tym z tamtejszą inteligencją. Zawsze pytałem ich, jaka jest tam sytuacja. To oni odpowiadali, że wbrew pozorom sytuacja była tam trudna. Wskazywali, że robotnicy, zajęci na co dzień tylko pracą, nie byli zorientowani, co naprawdę się dzieje w państwie sowieckim. Ale urzędnicy, którzy wyjeżdżali za granicę i obserwowali bezpośrednio, jak rozwijały się kraje zachodnie, chcieli zmian, widząc ogromne różnice między tamtymi państwami a Związkiem Sowieckim.

Po objęciu stanowiska Prymasa ks. kard. Wyszyński podjął także niełatwe zadanie budowy od podstaw struktur Kościoła katolickiego na tzw. Ziemiach Odzyskanych oraz ich integracji z resztą kraju...
- Proces ten zaczął już poprzednik ks. kard. Wyszyńskiego - ks. Prymas August Hlond. Za zgodą Ojca Świętego zwrócił się do Kościoła niemieckiego o wycofanie wszystkich kapłanów niemieckich z tych ziem. Ksiądz Prymas Wyszyński starał się wysyłać na te ziemie księży, którzy obejmowali i tworzyli tam nowe parafie. Spełniało to również funkcję jednoczącą te ziemie z resztą kraju i nawiązywało do naszej historii. Bowiem już w 1000 r., podczas zjazdu gnieźnieńskiego, zdecydowano o utworzeniu na tych ziemiach, w Kołobrzegu, jednego z najstarszych polskich biskupstw. Po objęciu stanowiska Prymasa ks. kard. Wyszyński podjął niełatwe wyzwanie tworzenia struktur kościelnych na tych ziemiach, które po wojnie zamieszkiwała mieszanka ludzi przesiedlanych z różnych terenów oraz miejscowych, m.in. Kaszubów.

Jednocześnie pochodzący ze wschodniej Polski ks. Prymas starał się też wspierać wiernych i duchownych Kościoła katolickiego, którzy pozostali na ziemiach zagarniętych przez Związek Sowiecki. Co można było wówczas zrobić dla chrześcijan żyjących w państwie komunistycznym?
- Ksiądz Prymas robił wszystko, co możliwe, by wesprzeć tamtejszy Kościół. Pamiętał o wiernych i kapłanach, którzy tam pozostali. Panowała tam bardzo trudna sytuacja, bo komuniści zamykali w ZSRS wszystkie kościoły, a wiernych i duchownych prześladowali. Na Ukrainie dodatkowo byli oni prześladowani przez bandy UPA.

W czasach prześladowań Kościoła szczególnie ważne dla Polaków było odnowienie Ślubów Jasnogórskich oraz przygotowania do obchodów 1000-lecia chrztu Polski...
- Przygotowania do obchodów były omawiane na Konferencji Episkopatu Polski. Ustalono wtedy, że w każdej parafii zostaną zorganizowane obchody połączone z uroczystymi procesjami i peregrynacją kopii Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Jednak komuniści "aresztowali" obraz, myśląc, że zablokują te przygotowania. Mimo to one trwały, a po Polsce krążyły puste ramy obrazu, zapalona świeca i księga Ewangelii. Ludzie rozumieli ten przekaz. Budziła się w nich wiara. W ten sposób również Polacy policzyli się, bo wiadomo było, kto przyjmował obraz do swojego domu. Wiadomo było, ilu jest komunistów, a ilu wierzących. To była wielka idea Prymasa, która obudziła w Polakach nadzieję. Nauczanie Prymasa dodawało im odwagi.

W swoim nauczaniu Prymas Tysiąclecia starał się też doceniać godność ludzką, troszczył się o ludzi pracy, o których mimo propagandy nie dbali komuniści. Jakie znaczenie miało to dla robotników?
- Prymas często głosił homilie na ten temat. Jednak komunistyczne władze zazwyczaj fałszowały i przekręcały jego nauczanie w swojej propagandzie. Prymas podkreślał rolę wolności, poszanowania prawa własności i wskazywał, że funkcjonowanie państwa musi być oparte na tych zasadach. Ksiądz kard. Wyszyński zanim jeszcze został biskupem, utrzymywał już kontakty z robotnikami, którym przekazywał swoje wskazania. Przytaczał i propagował papieskie encykliki dotyczące kwestii społecznych.

Przyczyniło się to do przemian społecznych, powstania "Solidarności"?
- Tak. Komunizm bowiem boi się prawdy i walczy z nią. Taka postawa, jak szacunek do drugiego człowieka, jest traktowana przez totalitaryzm, podobnie zresztą jak i przez skrajny liberalizm jako wrogie zachowanie.

Podczas ostatniego - pod przewodnictwem ks. kard. Wyszyńskiego - posiedzenia Rady Głównej Episkopatu Polski Prymas Tysiąclecia przekazywał polskim biskupom wskazania dla Kościoła i Polski. Może Ksiądz Arcybiskup przypomnieć, jakie to były wskazówki?
- Odbyło się ono kilka dni przed śmiercią ks. kard. Wyszyńskiego. Prymas był już bardzo chory, nie mógł chodzić. Podczas posiedzenia siedział na wózku inwalidzkim. W trakcie obrad pożegnał się ze wszystkimi uczestnikami. Polecił mi, bym umacniał wiarę w południowo-wschodniej Polsce. Diecezja przemyska po II wojnie światowej straciła część parafii, które zostały po drugiej stronie nowej granicy ze Związkiem Sowieckim, m.in. Drohobycz, Borysław, i wiele innych. Jednocześnie zmieniała się sytuacja na terenie diecezji. Szybko rozrastały się miasta, przybyło wielu Polaków mieszkających przed wojną po wschodniej stronie nowej granicy.

Czy Ksiądz Prymas pozostawił też wskazówki dla Polski aktualne również i dziś?
- Nadal ważne są jego zalecenia dotyczące troski o polską kulturę, język oraz wychowanie dzieci i młodzieży. Stąd starał się o jak najszersze nauczanie religii w szkołach. Dlatego po 1989 r. zainicjowałem starania na rzecz powrotu religii do szkół. I udało się. Nadal aktualne są też wskazania dotyczące sprawiedliwości społecznej. Prymas był też wyczulony na współpracę Rosji i Niemiec, uważając, że to może być główne źródło niebezpieczeństw dla Polski.

Co zawdzięczamy dziś ks. Prymasowi Wyszyńskiemu?
- Zawdzięczamy mu przede wszystkim to, że jako Naród i Kościół nie straciliśmy w okresie PRL nadziei na odzyskanie wolności. To również Prymas upominał się o poczęte życie, gdy komuniści wprowadzali ustawę zezwalającą na aborcję z tzw. względów społecznych.

Dziękuję za rozmowę.

www.naszdziennik.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz