Wyzwanie ubóstwa

Z historii zakonów można przytoczyć jedno, że raz po raz, gdy jakiś zakon stawał się bardzo bogaty, wtedy upadał jego duch. Bogactwo, zasobność w dobra tej ziemi, zagubiało jak gdyby w ludziach widzenia sensu życia i właściwego celu pracy zakonnej. W takich zakonach ujawniali się wtedy jacyś rewolucjoniści, wychodzili z rodzin zakonnych, z bogatych domów, z wielkich rezydencji i zaczynali na nowo, z pustymi dłońmi. Zaczynali ubożuchni i zarazem budzili nowego ducha w zakonie, w Kościele i w ludzkości. Ten schemat powtarza się w dziejach Kościoła często. Jest on typowy dla wszelkiego rodzaju zakonów benedyktyńskich: cystersów, kamedułów, trapistów. Ich życie zaczynało się od wielkiego wyjścia z bogatego środowiska, aby zaczynać pracę na nowo i wyzwolić się z tego, co groziło zagubieniu właściwego ducha. Bardzo typowe wyjście ze swojego środowiska urządził święty Franciszek z Asyżu, który wyszedł z domu nagi. A potem bardzo walczył o to, aby jego bogacący się zakon nie poddał się temu samemu niebezpieczeństwu, które jemu groziło w domu ojca. W dziejach rodziny franciszkańskiej widzimy również wyjście z bogacącego się środowiska zakonnego do środowisk ubogich, do pełnej samotności, do nieposiadania. Za tę cenę znowu następowała odmiana i reforma.

W dziejach Kościoła zdarzało się to bardzo często. Gdy Kościół ma zbyt wiele dóbr, majątków, zasobów, wtedy Pan Bóg przychodzi z rewolucyjną miotłą i robi porządek na klepisku. Wyrzuca wszystko. Człowiek z początku jest zaniepokojony, a potem powiada: jeszcze żyjemy, zaczynajmy na nowo.

Warszawa, 13 kwietnia 1963

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz