My wiemy, że na przestrzeni wieków w różnych rodzinach zakonnych dokonywała się tak zwana odnowa. Doświadczyły tego już nieraz stare zakony. W życiu niejednej rodziny zakonnej następowała odnowa, często podyktowana specjalną sytuacjąw Kościele. Znająprzecież taką odnowę cystersi, benedyktyni, dominikanie. Najbardziej głośna ze wszystkich, najbardziej ryzykowna, a zarazem najbardziej owocna była odnowa zakonów karmelitańskich, dokonana przez kobietę, którą Kościół nazywa dziś Doktorem Kościoła.
Działo się to na przestrzeni wielu lat, a nawet wieków. Nie jest rzeczą możliwą, aby miało się to dokonać w ciągu kilku lat, i to wszędzie. Byłoby to rozwiązanie schematyczne, załatwienie sprawy czysto biurokratyczne, aby tylko z ulgą stwierdzić: „my już mamy za sobą odnowę soborową, jesteśmy już po kapitule generalnej, mamy nowe konstytucje, statuty”. - Ale, rzecz wiadoma, że to tak łatwo nie pójdzie, bo to nie jest sprawa zapisania papieru, tylko przemiany wewnętrznej ludzi, a to jest proces powolniejszy, niekiedy bardzo niewygodny, a nawet niebezpieczny. Wiemy, że reformatorzy zakonów stawali często wobec perspektywy utraty życia.
Mając to wszystko na uwadze, powinniśmy wystrzegać się schematyzmu. Trzeba się liczyć z tym, że rodziny zakonne nie powstały od razu, każda z nich ma swój czas narodzin i rozwoju. Dlatego może być dziś problem - jak mówił ojciec opat - czy zrównanie, „zglajszaltowanie” zakonów nie jest zbyt niebezpieczne dla życia zakonnego. (...)
Warszawa, 10 kwietnia 1972
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz