Miara doskonałości

Daleko nie zajdziemy w życiu zakonnym, jeżeli będziemy naszą doskonałość odmierzali „miarą i wagą”. „Tego nie czynię, tamtego nie czynię - jestem w porządku. Jestem takim ascetą, że nic się do mnie nie przyklei. Broń Boże, ja z tym nie mam nic wspólnego!” - A jeżeli człowiek w duszy swojej jest pełen najrozmaitszych sądów i tapetuje nimi całe otoczenie? A niekiedy człowiek umie tak w swojej duszy namalować bliźnich bez farby i pędzla, iż w końcu sam wierzy w to, że oni tacy są. „Taka jest mistrzyni - namalowana moimi farbami - taka przełożona i taki nawet mój klasztor. W innym jest zupełnie inaczej. Tam jest lepiej, bezwzględnie, tylko tu, w tym moim...”

I tak człowiek umie obmalować wszystko, że w rzeczywistości wychodzi to na groteskę, jest zabawne. Ale ciężar tych myśli nas wiąże, gnębi i nie pozwala odzyskać wewnętrznej, duchowej wolności. A tymczasem przed bramą zwaną „Ucho igielne” nawet z wielbłąda trzeba było zdjąć toboły, aby mógł przejść przez nią, a cóż dopiero przed bramą prowadzącą do królestwa niebieskiego?

Warszawa, 2 marca 1981

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz