Obrońca nienarodzonych Polaków

Prymas Stefan Wyszyński z całą mocą przeciwstawiał się zbrodni aborcji

Swoje przemówienia do rodaków Prymas zaczynał zazwyczaj od słów: "Ukochane Dzieci Boże, Dzieci moje!". Takim pasterskim powitaniem przypominał ciągle, że od Boga wyszliśmy i do Niego wracamy na wieczność. Sam zresztą tak właśnie wytłumaczył tę inwokację: "Nie mówcie, że jesteście tylko synem czy córką Anny i Józefa, Zofii i Wacława. [...] Pierwej, aniżeli Wasze istnienie było związane z rodzicami, związane było z miłością i wolą Stwórcy. Ojciec uczył nas, że najpierw jesteśmy dziećmi Boga, a potem swoich rodziców. Sam Bóg przecież jest Dawcą życia i On tylko jest nad nim Suwerenem". Zgodnie z tym, co mówi Słowo Boże, to "Pan daje śmierć i życie. W grób wtrąca i zeń wywodzi" (1 Sm 2,6). Sami życia sobie nie zawdzięczamy, stąd też i nie mamy władzy nad nim.

Zbrodnicza ustawa

Zaplanowana eksterminacja nas, Polaków, podjęta podczas wojny przez Niemcy i Rosję, doprowadziła do niespotykanej w naszej tysiącletniej historii hekatomby Narody. Zginęło nas ponad sześć milionów. 9 marca 1943 roku w swojej strefie okupacyjnej Niemcy zalegalizowali tylko dla Polaków aborcję bez ograniczeń. Jedni okupanci wysyłali nas do obozów i krematoriów, drudzy zaś do więzień i łagrów rozsianych od Wysp Sołowieckich po Kołymę, Archangielsk i Workutę.

Po wojnie polscy komuniści - zgodnie z planami NKWD - kontynuowali bestialski niemiecki proceder wyniszczania polskiego Narodu. W dziesiątkach katowni (w samej Warszawie było ich 55) odbierali zdrowie i życie żołnierzom Polski podziemnej oraz zadenuncjowanym - wystarczył tylko donos - przeciwnikom tzw. władzy ludowej. Przystąpiono też do zmasowanej propagandy aborcji, ułatwiając i zachęcając do zabijania dzieci poczętych, co miało być oznaką nowoczesnego, postępowego życia i wyzwolenia z cywilizacyjnego zacofania. Każde kolejne dziecko - straszono - generuje biedę i jest zagrożeniem dla bytu pozostałych domowników.

27 kwietnia 1956 roku, gdy Prymas był jeszcze w więzieniu, uchwalono zbrodniczą ustawę zezwalającą bez żadnych ograniczeń na zabijanie Polaków poczętych w łonach matek. Przez 36 lat - do 7 stycznia 1993 roku - odebrano życie milionom nienarodzonych rodaków. Przypominają o nich - dzięki Bogu - coraz to nowe pomniki dzieci uśmierconych w łonach matek. Są znakiem antyludzkiej, demonicznej ideologii, którą otumaniono część naszych rodaków. Lenin - przypomnijmy - domagał się zniesienia jakichkolwiek ograniczeń dla aborcji (Włodzimierz Lenin, "Dzieła", t. 19, s. 321, Warszawa 1950). Kościół z całą się przeciwstawiał się zbrodni dzieciobójstwa i pozbawiony całkowicie środków przekazu, miał do dyspozycji tylko ambonę. Dlatego Prymas, przemierzając Ojczyznę wzdłuż i wszerz i pokonując tysiące kilometrów, żarliwie walczył o życie każdego poczętego dziecka. Dobitnie wskazywał też na prostą kontynuację hitlerowskiego procederu przez komunistów. Odsłaniając te same zbrodnicze plany wobec Polski podjęte przez nowych okupantów, mówił: "Oskarżamy Oświęcim, i słusznie! Pozwólcie, że właśnie z "Zeszytów Oświęcimskich" wydanych przez Państwowe Muzeum w Oświęcimiu (rok 1958) przytoczę kilka zdań, które odsłaniają program zabijania Narodu polskiego. Cytuję: "Wszystkie środki, które służą ograniczeniom rozrodczości, powinny być tolerowane albo popierane. Spędzenie płodu musi być na pozostałym obszarze polski niekaralne". Są to programy - wyjaśniał Prymas - pisane przez Niemców! Środki służące do spędzenie płodu i środki zapobiegawcze mogą być w każdej formie publicznie oferowane, przy czym nie może to pociągać za sobą jakichkolwiek policyjnych konsekwencji".

Z przywoływanych tutaj historycznych danych wynika, że "legalizację" zabijania polskich dzieci poczętych propagowali i narzucali nam zawsze nasi wrogowie. Czyż możemy być aż tak naiwni, by wierzyć, że dziś nie mamy już żadnych wrogów? I że światowym graczom silna, ludna i katolicka Polska w Europie wcale już nie zawadza? Każde poczęte pod sercem matki, nowe polskie życie jest nieocenionym skarbem i przyszłością Narodu. I dzisiaj dalej trzeba nam, naśladując Prymasa, z całą odwagą i mocą przypominać, że życie ludzkie zaczyna się od poczęcia. I powtarzać tę naukową przecież prawdę dyspozycyjnym mediom, sprzedajnym dziennikarzom, politykom, którzy ze zbrodni zrobili sobie trampolinę do kariery w Europie. W końcu i tzw. światłym katolikom, którzy zaczadzili się "mądrościami postępu".

Prymasowski ból bólów

Zamach na życie nienarodzonych Polaków, mordowanie ich w łonach matek był bólem bólów prymasowskiego serca. To był jego największy krzyż. Ratowanie każdego poczętego Polaka uważał za polską rację stanu i nadrzędny interes państwa. "Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko - mówił Prymas - nie może czuć się bezpieczne w społeczeństwie, wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może". Stąd też w Ślubach Jasnogórskich jako trzecie z siedmiu umieścił przyrzeczenie: "Święta Boża Rodzicielko i Matko Dobrej Rady! Przyrzekamy Ci z oczyma utkwionymi w żłóbek betlejemski, że odtąd wszyscy staniemy na straży budzącego się życia. Walczyć będziemy w obronie każdego dziecięcia i każdej kołyski równie mężnie, jak ojcowie nasi walczyli o byt i wolność Narodu, płacąc obficie krwią własną. Gotowi jesteśmy raczej śmierć ponieść aniżeli śmierć zadać bezbronnym. Dar życia uważać będziemy za największą łaskę Ojca wszelkiego życia i za najcenniejszy skarb Narodu". Ojciec widział tę rzekę krwi nienarodzonych Polaków. Oficjalne dane tylko za lata 1956-65 mówią o pięciu milionach niewinnych ofiar. W niektórych latach mordowano co trzecie poczęte dziecko. Dla przykładu w Warszawie w 1968 roku zarejestrowano nieco ponad 31 tysięcy matek w stanie błogosławionym, ale dziecko urodziło niecałe 12 tysięcy. Niestety, wielu, zbyt wielu rodaków dało się zwieść obłędnej, satanistycznej, antykościelnej ideologii komunizmu. I tylko my, księża, możemy powiedzieć, jak wielu wokół nas chodzi z brzemieniem dzieciobójstwa, nie mogąc zaznać spokoju.

Prymas przez całe swe pasterskie posługiwanie z całą mocą przypominał nam, że "najważniejszy na ziemi jest człowiek", bo "człowiek jest wieczny", a "życie jest święte". Ileż razy dawał świadectwo bólu swego pasterskiego serca. Mordowanie nienarodzonych Polaków było przez całe życie ks. kard. Wyszyńskiego krwawiącym cierniem w jego duszy. "Miejmy litość sami nad sobą, aby nie zastępować woli życia w naturze ludzkiej podstępnym knowaniem przeciwko [dzieciom] wezwanym przez Stwórcę do życia. Miejmy litość nad naszym Narodem, któremu trzeba nowych pokoleń, jeśli ma się ostać na ziemi wyzwolonej z rąk najeźdźców. Chciejmy patrzeć w przyszłość naszych dziejów, których może nie być, gdy dziś nie narodzą się przyszłe pokolenia".

Był Prymas Polski wielkim piewcą życia. Tuż po wojnie - już jako biskup lubelski - gdy wśród gruzów szukano jeszcze przywalonych nimi ofiar, on pisze list pasterski "O katolickiej woli życia". Czytamy w nim: "Żyć! Za wszelką cenę żyć! Przecież to jest powszechny krzyk świata. Życie bez przerwy, bodaj wiecznie - to szczyt marzeń każdego człowieka. O, jak wielka jest w nas tęsknota do życia, do coraz lepszego życia - zbiorowa wola życia". Ten zachwyt życiem, jego pięknem i tajemnicą odsłania nam całą wielkość umysłu i serca Prymasa. Tylko prawdziwy Homo Dei - Człowiek Boży - może wypowiedzieć taką apoteozę życia jako daru od Tego, który sam jest Życiem.

"Największy obłęd współczesnego świata"

Tak Prymas nazwał aborcję 19 maja 1977 roku w kazaniu w Warszawie. W słowie i piśmie głosił i przypominał, że życie ludzkiej jest Bożym darem, że nikt i nic nie może usprawiedliwić dzieciobójstwa nienarodzonych w łonie matki. "Bowiem - jak mówił - życie jest darem Bożym, nad którym człowiek nie ma żadnego prawa". Na brzemienne matki patrzył z zachwytem. "Takiego zjawiska poza matką brzemienną nie ma w całym świecie stworzonym. Tylko kobieta może nosić w sobie dwie dusze".

Idąc z pomocą polskiej rodzinie, Prymas sformułował pierwszy program prorodzinny, w którym znajdujemy wiele postulatów realizowanych dopiero w naszych czasach. Wśród nich skrócenie czasu pracy kobiet w stanie błogosławionym i tworzenie półetatów płatnych jak cały etat. Zachęcał do przedłużania urlopów macierzyńskich nawet do dwóch lat, wprowadzenie dodatków wychowawczych. Przestrzegał też małżonków przed zwlekaniem z urodzeniem dziecka, co dziś stało się wręcz modą, a w istocie jest plagą. Najważniejsze zadanie małżonków, by dać nowe życie, odsuwa się na później, po zaspokojeniu wszystkich innych potrzeb - włącznie z urlopami na odległych wyspach. Takie przestawienie hierarchii wartości kończy się nierzadko przegraną marzeń o rodzinnym szczęściu, gdy pierwsze dziecko przychodzi na świat grubo "po trzydziestce" jako często ostatnie już zadanie ze wszystkich wcześniej zaplanowanych. "Dziecko - tłumaczył w swoich kazaniach Prymas - nie może być postrzegane jako przeszkoda w dążeniu do urządzania się i samorealizacji, nie może być zawadą w uprawianiu egoizmu we dwoje".

Klęska narodowa

Biologiczne zagrożenie Narodu przez aborcję Prymas Tysiąclecia nazywał klęską narodową i pokusą herodową. W obronie życia nienarodzonych Polaków nie wahał się używać słów niezwykle mocnych, nawet gniewnych. Na przemian upominał i apelował, prosił i błagał w słowach wstrząsających sumienia, jakie już później - niestety - coraz mniej słyszeliśmy w naszych kościołach: "Trzeba mówić, trzeba wołać, trzeba prosić na kolanach, tak jak my dzisiaj tu, z tej ambony, klękamy przed wami, lekarze i lekarki, służbo zdrowia. Życie człowieka zaczyna się od poczęcia, rozwijający się w łonie matki nowy człowiek - zwany pogardliwie embrionem - jest już człowiekiem, który pochodzi od Boga" (Warszawa, 8 kwietnia 1962 roku). Największa tragedia w życiu kobiety - "matki życia", jest wtedy, gdy staje się "matką śmierci" (Warszawa, 24 września 1978 roku). W przemówieniu do lekarzy 12 marca 1967 roku załamującym się głosem wołał: "Na miłość Boga, ratujcie ludzi! Nie ma takiej instytucji, która by ustalała prawa, paragrafy, ustawy, rozporządzenia, upoważniające kogokolwiek do przerywania ciąży i zabicia człowieka".

Te wszystkie teksty księdza kardynała, które przytaczamy, napisane na papierze nie oddają siły żywego słowa Prymasa. A on mówił jak prorok, "który ma władzę" (por. Mk 1,21), "a oczy wszystkich były w Nim utkwione" (por. Łk 4,20).

Cierpliwa i wytrwała katechizacja Narodu przez Prymasa w obronie nienarodzonych Polaków zapadła w serca i przebudziła wielu wrażliwych rodaków. Dziś wydaje błogosławione owoce w Narodowym Dniu Życia, Marszach Obrony Życia, w jakże licznych ruchach pro-life, fundacjach, stowarzyszeniach, wspólnotach umacniających katolickie rodziny, w domach matki i dziecka czy w domach samotnej matki. Z Jasnej Góry Zwycięstwa rozchodzi się na całą Ojczyznę niezwykłe w skali świata Dzieło Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego.

Trzeba było czekać do 7 stycznia 1993 roku, kiedy w głosowaniu sejmowym odrzucono wreszcie - po 37 latach - ludobójczą, stalinowską ustawę aborcyjną. Zyskała ono miano "kompromisowej", gdyż nie obejmowała jeszcze wszystkich nienarodzonych Polaków, wykluczając poczętych z gwałtu, zagrażających życiu matki i z wadami letalnymi. Z kolei prawie 40 lat po śmierci Prymasa wyrok Trybunału Konstytucyjnego Rzeczypospolitej Polskiej (z 22 października 2020 roku) potwierdził raz jeszcze jego nauczanie, anulując wspomniany kompromis. To wielkie zwycięstwo katolickiej Polski i ojca Ojczyzny zza grobu. I należny mu dar na rok jego beatyfikacji.

A obłęd wciąż trwa

Ciągle aktualne są - po pięćdziesięciu latach! - słowa Prymasa wypowiedziane w Gnieźnie 3 lutego 1974 roku o wymierającym polskim Narodzie: "Wskaźnik urodzeń w naszej Ojczyźnie - mówił wtedy - należy ciągle do najniższych na świecie. Staliśmy się - wraz z całą Europą - żałosnym widowiskiem w skali światowej. Przeobraziliśmy się w społeczeństwo wymierające". Dziś pod względem współczynnika dzietności znajdujemy się na 215. miejscu na liście 224 państw świata.

Jako najwyższy pasterz Kościoła w Polsce Prymas czuł brzemię historycznej odpowiedzialności za Ojczyznę i Naród, za polskie rodziny i małżeństwa, za polskie dzieci - te narodzone i te nienarodzone. Upominał się i nie milczał. I jeśli kiedykolwiek podnosił głos, a nawet krzyczał, to zawsze chodziło ożycie nienarodzonych. Odważnie bronił ładu moralnego w rodzinach i przypominał o zagrożeniach stojących przed człowiekiem stworzonym na obraz i podobieństwo Boże. Stąd właśnie podziwiamy jakże trafne do dziś jego analizy społeczne, ostrzeżenia, upomnienia, prośby, modlitwy i błagania kierowane do rządzących i rządzonych. On, Książę Kościoła, wielki pasterz, ojciec Ojczyzny, wprost żebrał: "Klękamy i całujemy Wasze nogi, miejcie litość nad waszym Narodem, nad waszym sumieniem. Miejcie litość".

W dramatycznych słowach Prymas ostrzegał nas, byśmy sami nie prowadzili swego "Narodu do grobu", byśmy nie byli "grabarzami układającymi Naród do grobu". Stąd po wielekroć przypominał wszystkim, że nikt nie ma prawa "dysponować cudzym życiem wbrew właścicielowi tego życia" (26 sierpnia 1974 roku). Na skalę niebezpieczeństw zagrażających Narodowi Prymas zwracał wielokrotnie uwagę kolejnym włodarzom kraju. W sprawie biologicznego zagrożenia Narodu apelował do rządzących o opamiętanie w trzech kolejnych memoriałach (z 18 czerwca 1970 roku, z 21 stycznia 1977 roku oraz 28 lutego 1978 roku). Wszystkie pozostały bez odpowiedzi. Gdybyśmy słuchali ojca i nauczyciela Narodu, gdybyśmy nie dali się zwieść, byłoby nas dzisiaj może nawet 70 milionów. Grzech niszczy pojedynczego człowieka i całe narody.

W roku beatyfikacji ojca Narodu musimy zmierzyć się z dziedzictwem jego nauczania. Krew ponad trzydziestu milionów niewinnych nienarodzonych Polaków woła do Boga. Uratować nas może tylko Boże miłosierdzie. Chlubimy się budowaniem nowej Polski. Ksiądz kardynał wierzył, że powstanie, choć tego nie doczekał. Jednak już za Gomułki prosił nas: "Pamiętajcie, nowa Polska nie może być Polską bez dzieci Bożych! Polską niepłodnych lub mordujących nowe życie matek! Polską pijaków! Polską ludzi niewiary, bez miłości Bożej! Obyście nie naśladowali modnych lalek, których pełne są teatry, kabarety, kawiarnie, redakcje. Obyście nie naśladowali kobiet wyśmiewających matki, które urodziny Polsce i Kościołowi trzecie, czwarte czy piąte dziecko" (Kobyłka, 8 września 1970 roku). Niedawny ryk szatana na naszych ulicach: "aborcja bez granic", jest znakiem, że piekło ciągle boi się Polski zawsze wiernej.

Źródło: Ks. Jerzy Banak, Obrońca nienarodzonych Polaków, w: Nasz Dziennik nr 73/29 III 2021, s. 13-14.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz