Stefan Kardynał Wyszyński - Wielkim Ojcem polskiej drogi do wolności i solidarności z Panem Bogiem i człowiekiem (cz. 1)

W pierwszych słowach mojego wystąpienia pragnę pozdrowić wszystkich Państwa jak najserdeczniej i to w miejscu bardzo ważnym (Sala BHP Stoczni Gdańskiej), i jakże nam wszystkim drogim dla 40-letniej historii NSZZ "Solidarność", a nade wszystko dla cudownego marszu wszystkich pokoleń naszego Narodu Polskiego, począwszy od praojca Mieszka I, i zarazem już ponadtysiącletnich dziejów pielgrzymstwa Kościoła w Polsce zbudowanego na św. Apostole Piotrze na czele z wielkimi Ojcami Solidarności Polskiej oraz solidarności jako zasady i cnoty życia człowieka i chrześcijanina, św. Janem Pawłem II jako Papieżem, bł. ks. Jerzym Popiełuszko jako kapelanem NSZZ "Solidarność" i Sługą Bożym Stefanem Kardynałem Wyszyńskim, Prymasem Tysiąclecia.

Przy tej okazji wyrażam moją najserdeczniejszą wdzięczność Stowarzyszeniu "Godność", Fundacji Promocji Solidarności oraz Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" za zorganizowanie naszego spotkania. Poczytuję sobie Państwa zaproszenie za wielki zaszczyt, aby z ziemi lubelskiej i z KUL-u przybyć tutaj, nad Morze Bałtyckie, do Gdańska, gdzie ukoronowany został wysiłek wielu pokoleń Narodu Polskiego, aby móc żyć w wolności Dzieci Bożych oraz w solidarności z Panem Bogiem i z każdym drugim człowiekiem jako naszym bliźnim. Moja radość ducha i serca jest tym większa, im bardziej uświadamiam sobie, iż przybywam do Państwa z tego samego zakątka naszej Ojczyzny, z którego Sługa Boży Stefan Kardynał Wyszyński najpierw jako doktor KUL-u, a następnie jako biskup lubelski rozpoczął swój wielki marsz ojcostwa dla dobra doczesnego i wiecznego naszego Narodu, najpierw przez dwa lata posługiwania apostolskiego w diecezji lubelskiej, a następnie poprze symboliczne 33 lata posługi arcybiskupiej, kardynalskiej oraz jako przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski na stolicy prymasowskiej w Gnieźnie i Warszawie. Przez szereg lat Ksiądz Prymas był również legatem papieskim w Kościele w Polsce oraz Interrexem od tysiąca lat królewskiego Narodu Polaków w Naszym Państwie - wówczas zniewolonym ideologią socjalizmu i sowieckiego komunizmu.

Zapytajmy najpierw, dlaczego stawiamy tezę o Prymasie Wyszyńskim jako Ojcu naszego narodu

Stefan Kardynał Wyszyński wyznaje w 1965 r.: "Często korzystam z bezpośredniego zwracania się do katolików [...], mówiąc po prostu: Dzieci Boże, Dzieci Moje!". I kontynuuje swój myśl tymi słowami: "Nie jest to wyrażenie modne w okresie przygany dla wszelkich "paternalizmów", jak to mówiło się w czasie Soboru. Mnie jednak wydaje się, że jeżeli biskup nie jest ojcem to nie wiadomo, kim jest, dlatego też na Soborze prostowałem, gdy biskupi narzekali na tak zwany "paternalizm" [...]. Jestem zdania, że są to przesadne, modne chwyty, które właściwie sprawy nie posuwają. Wiemy, że "wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi pochodzi od Boga". Musimy więc raczej rzetelnie ustawić stosunek ojcostwa w Kościele do dzieci Bożych". Sługa Boży podsumowuje swoje refleksje na temat zwrotu: "Dzieci Boże, Dzieci Moje!", słowami pełnymi determinacji ojcowskiej: "Tego już się chyba w swoim życiu nie wyrzeknę".

Ciekawostką jest fakt, iż inspiracją do tego zwrotu były wizytacje parafialne ks. bp. Stefana Wyszyńskiego w diecezji lubelskiej, w szczególności w parafiach na Zamojszczyźnie: w Dubience, Hrubieszowie i Kryłowie, gdzie wielu naszych Rodaków zwracało się do swojego biskupa: "Ojcze Biskupie". To uświadomiło młodemu Pasterzowi, iż jest posłany do dzieci Boga Ojca, które powinny być jego dziećmi w porządku duchowym, moralnym i naturalnie religijnym jako Pasterza Kościoła.

Jednak najgłębsze racje rozumienia swojego człowieczeństwa i urzędu apostolskiego jako wzoru Boga Ojca w Niebie, ojcostwa w porządku życia ziemskiego ukazuje sam Ksiądz Prymas Wyszyński na Jasnej Górze zaraz po wyjściu z trzyletniego uwięzienia w 1956 r., gdy mówi o tym, iż postawa "głębokiego szukania prawdy" o tym, "kim jest właściwie człowiek", sprawia, że dochodzimy faktycznie "do poznania, że człowiek chociaż nie jest sam prawdą - ma łaknienie prawdy, bo z Prawdy pochodzi; że chociaż byłby niewolnikiem, skrępowanym łańcuchami praw i namiętności, to jednakże jest stworzony do wolności i w naturze pielęgnuje głębokiego jej pragnienie. Nie jest wolnością, a jednak jest z wolności, bo Ojcem człowieka jest Wojny wolnych, który nikomu nie służy. Jeśli jakiejś służby od kogoś potrzebuje, to służy miłości".

Co więcej, reflektuje dalej ten Sługa Boży, "kto myśli, że człowiekowi wystarcza sama prawda, wolność i sprawiedliwość - nie zna człowieka. Kto myśli, że te trzy potęgi zdolne są wyczerpać istotę człowieczeństwa, myli się. W człowieku jest jeszcze jedna siła przedziwna, ciała i ducha, która niesie go na skrzydłach społecznego dążenia jednych ku drugim: jest to siła miłości".

I ta kluczowa myśl Księdza Prymasa o odwiecznej racji jego ojcostwa w Bogu Ojcu w Niebie jest genialnie olśniewająca: "Musimy uznać, że tak, jak z istoty swej Ojciec nasz niebieski jest miłością, tak człowiek jest miłością - z Miłości" tegoż odwiecznego Boga Ojca. "Jeśli Bóg jest miłością, człowiek Jego dzieckiem - "Ojcze nasz!" - to człowiek jest też z miłości, a miłość należy do natury człowieczeństwa. Zajmuje ona tak wiele miejsca w naturze człowieka, że zaledwie progiem i drzwiami zamkniętymi są moce prawdy, wolności i sprawiedliwości, tam, gdzie nie ma miłości. Co to bliżej oznacza?

Bóg Ojciec pomyślał całym świat i w nim człowieka z Jego Miłości. Ale jakiej? Po prostu z nieskończonych głębin swojej odwiecznej, czyli bez początku i bez kresu, Miłości ojcowskiego Serca i wraz ze swoim Synem Bożym i Duchem Świętym stworzył aniołów, nas, ludzi i cały kosmos, o czym świadczy cała Biblia z cudowną Księgą Rodzaju na samym szczycie wyjaśniania prawdy o tym, iż świat ma swojego niebiańskiego Kreatora Boga.

Na zrozumienie tego cała ludzkość potrzebowała kilku tysięcy lat istnienia jako obiektywnie rodzina dzieci pochodzących z Boga, aby słowami patriarchów, proroków, Matki Najświętszej Maryi jako Stolicy Mądrości i Królowej Polski, apostołów Pana Jezusa, wielu świętych, a w szczególności świętych uczonych: Augustyna i Tomasza z Akwinu, wyrazić tę głębię Prawdy i Miłości Ojca, o której już starożytni wiedzieli, że u podstaw wszechświata musi istnieć jakiś bardzo dobry "Ojciec" (Arystoteles), ale jego prawdziwego Imienia nie poznali. Nam to Święte Imię objawił jego odwieczny Syn, który do apostoła Filipa powiada: "Filipie, kto Mnie widzi, widzi i Ojca, bo Ojciec i ja jedno jesteśmy".

Z tej tradycji umysłu oświeconego łaskami Boga-Człowieka Jezusa Chrystusa wyrasta status naszego Ojca Narodu, który przyjmując ten tytuł za najpiękniejszy i najświętszy, świętszy od biskupa i prymasa czy kardynała, wskazuje nam na ostatnią przyczynę naszego bycia człowiekiem - na Ojca naszego w Niebie. Głębiej sięgać nie można, bo nie ma głębszej głębi wszelkiego bytu. Głębia bytowa bowiem Ojca Niebieskiego jest największa, ostatnia i najcudowniejsza. To na takim najpewniejszym fundamencie Stefan Kardynał Wyszyński opiera swoje człowieczeństwo i kapłaństwo Chrystusowe, swoje życie i gmach wiary św., a nade wszystko zakorzenia w Bogu Ojcu swoją wolność i miłość, aby powiedzieć jako dobry ziemski Ojciec naszej umiłowanej Ojczyźnie: "Dzieci Boże i Dzieci Moje", wszyscy jesteście z Tego Bożego Ojca - tam jest wasza Ojczyzna i tam jest wasz Dom, czyli Polko Najdroższa, cała, poza twoimi wadami i grzechami, jesteś z tego Ojca i zarazem Pana Boga. Czy coś można jeszcze do tego dodać? Nic, ale naprawdę nic, Ksiądz Prymas Tysiąclecia powiada naszym ponadtysiącletnim dziejom Narodu wszystko, co najważniejsze i największe, tj. daje odpowiedź na pytanie, skąd nasz ród. Z Boga i tylko z Boga, który jest Ojcem - wiecznie i święcie i jako taki jest odwieczną Miłością.

Dlaczego nazywamy Prymasa Tysiąclecia Wielkim Ojcem Narodu Polaków?

Wielka jest najpierw Osoba tego Sługi Bożego, ba, heroiczna, ponieważ cały poświęca się dla swoich dzieci zawierzonych mu przez Niebieskiego Ojca i nie cofa się - wzorem swojego Mistrza z Nazaretu - przed całopalną śmiercią za Polskę, a przecież prawie przez całe swoje życie, z dwiema wojnami światowymi i okupacją sowiecką, zmaga się w gruncie rzeczy w każdej chwili z niebezpieczeństwem śmierci swojego ciała, a wszystko w tym celu, aby swój Naród doprowadzić bezpiecznie do jedynego prawdziwego Pana i Mesjasza Jezusa Chrystusa.

Wielkim jest jego duch, który aż po wszelkie prześladowania, szykany, oszczerstwa i śmierć ciała nieustraszenie głosi naszemu Narodowi, iż "Naród musi mieć głowę i ducha, a głową i duchem narodu jest właśnie Ewangelia Chrystusowa. Dlatego tak gorąco pragniemy przez Ewangelię uratować ducha każdego obywatela, każdej rodziny i tych, którzy nami kierują. Ratowanie człowieka w Polsce mocami Ewangelii jest dzisiaj najdonioślejszym zadaniem". Jak prawdziwy Ojciec Narodu Ksiądz Prymas ubolewa, iż "dzisiaj za ideał przyjmuje się wydajność produkcyjną człowieka. Pierwszą niemal cnotą obywatelską jest jego wydajność pracy" i "rządzi się nim tak jak towarem, materiałem, surowcem, a nie jak osobą ludzką", którą należy według niego wesprzeć i ochronić dla jej nadprzyrodzonych i wiecznych przeznaczeń, bowiem istniejemy jako ludzie także i nade wszystko dla wieczności w Panu i Bogu, a tylko w sensie muzycznego preludium jako istoty doczesne, ziemskie i przemijające dla tego świata, który w planach wiecznych Boskiego Stwórcy ma swój początek i kres istnienia w czasie. Przecież celem nawet czasu jako czasu jest wieczność, a cóż powiedzieć o każdym człowieku jako prawdziwym pielgrzymie ku wieczności Nieba?

Wielka jest Prymasowska miłość do przyjaciół i nieprzyjaciół. Ten Mąż Stanu Polski czerpie wzór z Jezusa Chrystusa, naszego Pana i Króla, który "do końca nas umiłował", i to wszystkich jako Jego, Ojca w Niebie i Ducha Świętego dzieci, co widoczne jest na przykładzie miłości Księdza Prymasa do jego wrogów: "Jeżeli Chrystus nie chce się nikogo wyrzec i wybrał śmierć wśród ludzi nieszczęśliwych, to nam nie wolno unikać ludzi zabłąkanych i wydawać na nich wyroków, jakbyśmy zapomnieli, że nikt z nas nie jest bez grzechu". Dlatego też według tego Sługi Bożego "do Chrystusowego Kościoła trzeba doprowadzić wszystkich tych "źle się mających", dla których tylko Chrystus jest lekarzem".

Skoro Bóg Ojciec umiłował nas "Miłością odwieczną", to i my powinniśmy miłować bez reszty

Stefan Kardynał Wyszyński naucza: "Tyle jest w nas miłości, ile weźmiemy jej z miłości Bożej. Czyż więc miara miłości jest dla nas ograniczona? Nie! Możemy z miłości Boga wziąć jak najwięcej, Bóg nigdy nie powie: dość. A więc, bierz, ile możesz! Kochaj Boga z całego serca swego, z całej duszy swojej, ze wszystkich myśli swoich", bo "całą miłość, którą ma" Pan Bóg, "pragnie nam dać", abyśmy jej tylko szczerze i w sposób uporządkowany pragnęli dla innych i dla siebie samych.

"Ilekroć mówimy: "Wierzę w Boga", to naprzód musimy uwierzyć, że Bóg, w którego wierzymy, jest Miłością. Dopiero wtedy mój stosunek do wiary jest właściwy. Zamiast "Wierzę w Boga", mogę powiedzieć: "Wierzę w Miłość", bo poza Bogiem nie masz miłości, a każda miłość jest z Boga. Kto więc miłuje, w Bogu trwa, a Bóg w nim", co jest wykładem nauki św. Pawła Apostoła i św. Augustyna o tym, iż nasza wiara osobista w Pana Boga powinna być uformowana naszą osobistą miłością.

W tym samym duchu miłości Bożej Prymas Tysiąclecia rozumie przenajświętsze sakramenty Kościoła katolickiego jako najcenniejszy klejnot dla chrześcijan ziemi: "Najmilsze Dzieci! Sakramenty święte to rozdzielanie miłości. Jak matka przy stole rozdziela rozmaite pokarmy, tak Kościół bierze z otwartego boku Chrystusa łaski sakramentalne i rozdaje nam w postaci różnych sakramentów, żywiąc nas nieustannie miłością, która czerpie nieskończoność z obfitości Odkupienia dokonanego na krzyżu". Jakimże absurdem byłoby twierdzić dzisiaj, że "sakramenty zarażają", co byłoby niczym innym jak powiedzeniem, iż "miłość Boża zaraża". Zamiast być niebiańskim lekarstwem na "wszelkie choroby wśród ludu", stanowi ona - według niektórych - "sakramentalne niebezpieczeństwo zarażenia się niebezpiecznymi wirusami", a w końcu i "uśmierca" ludzi! Nigdy Kościół św. nie głosił takiej herezji!


Źródło: Ks. prof. Tadeusz Guz, Stefan Kardynał Wyszyński - Wielkim Ojcem polskiej drogi do wolności i solidarności z Panem Bogiem i człowiekiem, w: Nasz Dziennik nr 231/2020, s. M6-M7.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz