Dzienniki znanych postaci to z reguły pasjonująca lektura. I choć nie wszyscy są ich zwolennikami, to zapewniam, że tym razem naprawdę warto po nie sięgnąć.
Ukazał się właśnie I tom dziennika "Pro memoria" prymasa Stefana Wyszyńskiego, na początku grudnia wyjdzie drugi, a w ciągu kolejnych 10 lat powinno ich wyjść 27. To całość zapisków obejmujących lata 1948-1981 (z niewielką przerwą), czyli cały okres prymasostwa.
Dzienniki prymasa to lektura wielowarstwowa, w której każdy może odnaleźć coś interesującego. Prymas zapisywał bowiem niemal każdego dnia to, co robił, z kim się spotkał, o czym rozmawiał, dokąd podróżował, przy czym nie jest to sucha faktografia, ale - przeciwnie! - zapis pełen refleksji, opisów, rozmów, czasem ironicznych uwag. Zapiski pokazują, że był on świetnym obserwatorem o zacięciu publicystycznym (przed wojną był dziennikarzem i redaktorem), zainteresowanym życiem społecznym, świetnie zorientowanym w meandrach polityki. Dlatego "Pro memoria" są bezcennym źródłem wiedzy o życiu Kościoła w różnych okresach PRL, relacji państwo-Kościół, ale przede wszystkim życiu samego prymasa Wyszyńskiego, sługi Bożego. Pokazują, przed jakimi wyzwaniami wewnętrznymi, a także zewnętrznymi, wynikającymi z ideologii ateistycznej władzy, stawał prymas Wyszyński.
Wydanie całości dzienników kard. Stefana Wyszyńskiego to ogromne przedsięwzięcie, zainicjowane przez metropolitę warszawskiego kard. Kazimierza Nycza, a prowadzone wspólnie przez archidiecezje warszawską i gnieźnieńską, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Instytut Pamięci Narodowej i Instytut Prymasowski. Zgodnie z wolą kardynała Wyszyńskiego dysponeci zapisków czekali na ich publikację 30 lat od śmierci prymasa. Wcześniej były publikowane tylko fragmenty, m. in. zapiski z pierwszych lat prymasostwa wydane przez Instytut Prymasowski. Zapoczątkowany właśnie projekt wydania całości jest pierwszą krytyczną edycją, i to, co istotne, dokonaną na podstawie oryginalnej, pisemnej wersji, która zdeponowana jest w archiwum archidiecezji gnieźnieńskiej. Przy okazji prac odnalezione zostały zapiski z dwóch miesięcy 1951 r., co pokazuje, że wydanie dzienników może przynieść jeszcze wiele niespodzianek.
Ewa K. Czaczkowska, w: Gość Niedzielny nr 49/2017, s. 68-69.