Podczas badań związanych z opracowaniem dokumentacji o
heroiczności cnót sługi Bożego Stefana Kardynała Wyszyńskiego odkryto nieznane
materiały z okresu jego uwięzienia w Rywałdzie Królewskim.
Czas uwięzienia prymasa Polski kard. Stefana Wyszyńskiego na
pewno wywołał w nim poczucie osamotnienia. Jak dowodzą archiwa, z całą
pewnością można powiedzieć, że hierarcha nie był w tym czasie osamotniony.
Polscy biskupi wielokrotnie podejmowali próby jego uwolnienia, zarówno
gremialnie, jak i indywidualnie. Zachowały się listy poparcia, protesty i
prośby. Z zachowanych dokumentów wynika też, że nikt z grona polskiego
Episkopatu nie zachował się nieprzyzwoicie. Tezę o rzekomym osamotnieniu
Księdza Prymasa musieli zatem rozpowszechniać komuniści. Ostatnia kwerenda w
archiwach Instytutu Pamięci Narodowej i Sekretariatu Episkopatu Polski wskazuje
na to, że polscy biskupi wobec nasilającej się ateizacji i niszczenia Kościoła
zachowywali się stanowczo, godnie i niezwykle powściągliwie, zaś przedkładane
do podpisu dokumenty przyjmowali jedynie do wiadomości, niczego nie podpisując.
Powyższą tezę potwierdza prof. Jan Żaryn. Również jego zdaniem, stan badań w
tym zakresie na początku roku 2014 pozwala na ostrożne przyjęcie wniosku: Nie
ma potwierdzenia, że było inaczej. Innymi słowy – nie posiadamy w archiwach
dokumentu, na którym widnieją podpisy biskupów.
Biskupi niczego nie
podpisywali
Tak właśnie było z oświadczeniem wydanym po aresztowaniu
Prymasa Polski w dniu 27 września 1953 r., kiedy to biskupi, wezwani przez
premiera Józefa Cyrankiewicza, zapoznali się jedynie z tekstem przygotowanego
dokumentu, ale go nie podpisali. Pod oświadczeniem widniał tylko jeden podpis:
Józefa Cyrankiewicza. Prawdopodobny scenariusz tej dramatycznej sytuacji
wyglądał następująco: biskupi, wezwani telefonicznie przez pracowników
kancelarii premiera, stawili się w umówionym dniu. Premier podjął gości
prawdziwą kawą, co w ówczesnych latach było nie lada luksusem i zapewne zachętą
do rozmowy oraz podpisem dokumentu. Po chwili premier przedłożył sowim gościom
do podpisu tekst przygotowanego wcześniej oświadczenia Episkopatu, zapewne
podyktowanego poprzedniego dnia pracownikom swojej kancelarii. Sam też złożył
wcześniej swój podpis. Biskupi: Zygmunt Choromański, Michał Klepacz i Tadeusz
Zakrzewski zapoznali się z tekstem, po czym podziękowali za poczęstunek i
wyszli, przyjmując treść dokumentu jedynie do wiadomości. Niczego nie
podpisali! Takiego biegu wydarzeń premier nie przewidział. Nie ukrywał wówczas
swego zdenerwowania i wzburzenia. Swoich gości pożegnał bardzo oschle, już w
niewybrednych słowach, oczywiście grożąc aresztowaniem. Jeszcze tego samego
dnia polecił pracownikom kancelarii, aby rzekomo wspólny tekst oświadczenia
podany został do publicznej wiadomości. Następnego dnia zostało ono
opublikowane przez dzienniki partyjnej propagandy, wydawane w milionowych
nakładach: „Trybunę Ludu”, „Żołnierza Wolności” i „Życie Warszawy”.
Wobec dramatycznych i brutalnych okoliczności niepodpisanie
dokumentu było aktem wielkiej odwagi ze strony polskich biskupów. Wiedzieli, co
im grozi, a mimo to pozostali nieugięci i oświadczenia nie podpisali. Niestety,
te okoliczności jak dotychczas nie zostaly wyjawione. A szkoda.
Ksiądz Prymas o faktach rzekomego podpisywania dokumentu
dowiedział się dopiero w Komańczy, podczas pierwszych odwiedzin biskupów
Choromańskiego i Klepacza. Można przypuszczać, że w takich okolicznościach
zapewne poprosił swoich gości o absolutną dyskrecję, z czego biskupi wywiązali
się znakomicie. Nigdy też publicznie nie ujawnili, jak było naprawdę.
Nie ustawali również w staraniach o uwolnienie Prymasa
Polski. Począwszy od pierwszych dni po jego aresztowaniu i uprowadzeniu,
zabiegali najpierw o złagodzenie warunków izolacji, potem o przeniesienie, aż
do uzyskania możliwości częstszego kontaktu z Prymasem, co nastąpiło pod koniec
1955 r. w Komańczy.
O uwięzieniu Prymasa
do Polonii
Przywołajmy w tym miejscu innego polskiego biskupa – Józefa
Gawlinę, opiekuna duchowego Polaków na uchodźstwie, protektora emigracji
polskiej, od roku 1947 rektora polskiego kościoła pw. św. Stanisława Biskupa i
Męczennika w Rzymie. To on był współorganizatorem wieców protestacyjnych w
Rzymie, on też wygłosił wiele przemówień w środowiskach polonijnych,
przedstawiając prawdziwe powody aresztowania i uprowadzenia Prymasa Polski.
Jednym z takich wystąpień było przemówienie do kleryków polskich studiujących w
Rzymie w dniu 1 października 1953 r. Oto jego fragmenty:
„Hiobowa wieść wstrząsnęła naszymi duszami. Niemal w oktawie
siedemsetlecia kanonizacji św. Stanisława Biskupa i Męczennika bezbożny reżim
usunął Najdostojniejszego Księdza Kardynała Prymasa Stefana Wyszyńskiego,
oderwał Pasterza od trzody, dążąc do przecięcia węzła łączącego Polskę ze
Stolicą Apostolską, jako że Ojciec Święty nadał Księdzu Kardynałowi Prymasowi
przywileje, by w zastępstwie swoim i z autorytetu swojego kierował losami
Kościoła w Polsce.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że stało się to z
rozkazu Moskwy. Wiadomości wrogiej prasy głoszą co prawda, jakoby się to stało
na skutek interwencji Episkopatu. Piętnujemy to publicznie jako kłamstwo, które
ma podkopać autorytet moralny biskupów polskich. Uczyniła to Moskwa przez UB i
przy cichym akompaniamencie tzw. świeckich katolików, zasługujących wreszcie na
jawne napiętnowanie. Już fałszywy proces Księdza Biskupa Kaczmarka wykazał
ogrom perfidii i kłamstwa, przed którym wzdryga się każda uczciwa dusza.
Proces ten był zapowiedzią, że na wierną Ojcu Świętemu
Hierarchię Polską spadną dalsze prześladowania. W nocy z piątku na sobotę
wtargnęło UB do pałacu prymasowskiego i przeprowadziło skrupulatną rewizję.
(...) Nad ranem aresztowano Księdza Prymasa. (...) Tego więc dnia Ksiądz Prymas
przypieczętował swój los i udał się świadomie na drogę wygnania. Wszystkie
podane przez reżim powody są obłudnymi wymysłami, w które nikt w Polsce nie
wierzy. (...)
Gdybyż bezbożna władza miała przynajmniej tyle odwagi, by
się przyznać do istotnych zamiarów swoich. Mówią, że nie walczą z Kościołem, a
tylko ze szkodliwym duchowieństwem. Ułożyli sobie tzw. prawo, które jest
skrajnym bezprawiem, na podstawie którego mogą uderzyć każdego biskupa,
proboszcza, każdego księdza. Gwałt i obłuda wstydzi się własnego oblicza i
otacza się pozorami prawnymi, które ją jeszcze bardziej poddają pogardzie
uczciwych ludzi. Tak zakuwa się Kościół w kajdany, zamyka mu się usta, a w
dodatku jeszcze wymusza się na jego przedstawicielach, aby na to bezprawie
wyrazili zgodę. Chcą oni Kościół zdezorientować, rozdzielić i zniszczyć, chcą
rozbić spoistość Episkopatu Polskiego, aby przejście jednych biskupów ułatwiło
zniewolenie reszty, chcą Polskę oderwać od Rzymu.
I tak wydłubują oni z Korony Kościoła brylanty, by je
zastąpić marnymi szkiełkami. Czyż tak nie jest? Jeżeli ja kłamię, wtedy oni są
pobożnymi owieczkami, jeśli zaś jest, jak mówię, tedy są antychrystami. Otóż
zebrali się, by obchodzić misteria swej przewrotności.
Kurtyna się podniosła, a aktorzy dramatu już są na widowni.
Cezaropapizm pod berłem Moskwy, oto sens tej nieboskiej komedii. A jej cel?
Kościół w ręku antychrysta!
Episkopat Polski chciał zawrzeć układ z reżymem, chciał dać
niezbity dowód swej dobrej woli. Episkopat szczerze wykonał wszystkie obowiązki
wynikające z układu, lecz próba ta dała wynik absolutnie negatywny: ośrodki
dywersji przeciwko Hierarchii, zlaicyzowanie Caritasu, grupa świeckich
katolików, „Dziś i jutro”, komisje księży przy ZBoWiD-zie, usuwanie
administratorów apostolskich, odrywanie biskupów od diecezji, narzucanie
najmitów, proces Biskupa Kaczmarka, usunięcie Księdza Prymasa, otwieranie drogi
do apostazji i herezji, oto smutny wynik tej próby. Gdzie się to skończy? Gdzie
kres tej drogi? Czy dyplomatyzowaniem coś się osiągnie? (...)
Wolność rodzi się tylko w modlitwie i walce, a Kościół nasz
jest Kościołem walczącym. Bóg jest nad nami, a palec Boży wyraźnie wskazuje
sługi antychrysta. Czyż nie daje nam do myślenia że sędziów i zdrajców ks.
kard. Mindszenty’ego dotknęła już ręka Pańska? Jedni ulegli czystce, drudzy
zginęli samobójstwem, inni przepadli. „Nolite tangere Christos meos” – nie
tykajcie pomazańców moich – taka jest mowa Ducha Świętego. Wczoraj Stolica
Apostolska rzuciła klątwę na wszystkich, którzy się do uwięzienia Księdza
Prymasa przyczynili.
Tobie zaś, czci najgodniejszy Prymasie Polski, składamy hołd
i korną wdzięczność. „Soli Deo” – takie jest Twoje hasło. Z Twej wierności Bogu
płynie wierność dla Ojca Świętego, dla Narodu polskiego. (...) Naszym zaś,
Drodzy Bracia, obowiązkiem jest modlitwa za Prymasa naszego. Do tej modlitwy
porwijmy świat cały, Rodaków i obcych, każdą uczciwą duszę. Piszmy do Ojca
Świętego, przedłóżmy Mu swoją udrękę i pocieszmy Głowę Kościoła we wspólnym
smutku.
Nie dajmy się szatanowi od modlitwy odwieść, albowiem taki
już zawsze jest podstęp szatana, że prześladuje on, męczy i kusi świętych, aby
oni nie mogli czystych rąk swoich wznosić do Boga; wie on bowiem, że modlitwa
świętych za świat pokój rodzi, a na przewrotnych gniew Boży sprowadza i karę.
(...) Módlmy się przeto za prześladowane Królestwo Boże i za ukochanego Prymasa
naszego” („Duszpasterz Polski Zagranicą” 1954, nr 1, s. I-IV).
Starania o uwolnienie
Prymasa
W Polsce wiele prób uwolnienia Księdza Prymasa podejmował bp
Michał Klepacz, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w latach 1953-56.
Zabiegał też u władz partyjno-rządowych o uwolnienie pozostałych biskupów,
zwłaszcza bp. Antoniego Baraniaka, którego aresztowano kilka godzin później po
uprowadzeniu Prymasa Polski z Miodowej i osadzono w więzieniu na Rakowieckiej
27 września 1953 r. Niespełna dwa miesiące po jego aresztowaniu, z nadzieją
spędzenia z Prymasem Polski świąt Bożego Narodzenia, bp Klepacz wystosował 11
listopada 1953 r. list do premiera Bolesława Bieruta następującej treści:
„Wielmożny Panie Premierze!”
W czasie wizyty przedstawicieli Episkopatu u Pana Premiera
zwróciłem się do Niego z prośbą, abym mógł po pewnym czasie złożyć podanie na
Jego ręce w sprawie odwiedzenia Księdza Kardynała Wyszyńskiego. Pan Premier był
łaskaw zgodzić się na tę propozycję.
I oto teraz właśnie zwracam się z uprzejmą prośbą o
pozwolenie mi udania się w czasie świąt Bożego Narodzenia do Księdza Prymasa i
spędzenia z nim Wigilii i pierwszego dnia świąt. Prośbę swą motywuję w
następujący sposób:
Święta Bożego Narodzenia są świętami największymi w całym
chrześcijańskim świecie; są to święta miłości i pojednania, a zarazem święta
jakby rodzinne. Miło więc będzie zarówno Księdzu Prymasowi, jak i nam móc mu
choć w ten sposób uprzyjemnić te święta. Czyli racje czysto humanitarne
przemawiają za uwzględnieniem takiej prośby.
Poza tym wizyta moja u Księdza Prymasa spotka się z dobrym
oddźwiękiem wśród duchowieństwa i katolików świeckich. ma to też niemałe
znaczenie dla współżycia między Kościołem i Państwem.
Jeszcze raz ponawiając moją prośbę, mam nadzieję, że Pan
Premier zechce się przychylić do niej” (Archiwum Sekretariatu Prymasa Polski).
Trzeba było
wielu wysiłków, aby sprawę uwolnienia Księdza Prymasa komuniści poważnie rozważyli.
Oczywiście, wiele w tej sprawie uczynili robotnicy poznańscy w czerwcu 1956 r.
– jako jedno z pierwszych żądań wysunęli uwolnienie kard. Wyszyńskiego. Podobne
żądania wysuwali pracownicy Warszawskiej Fabryki Samochodów na Żeraniu, którzy
byli świadkami pokazowego procesu bp. Czesława Kaczmarka, transmitowanego przez
Polskie Radio we wrześniu 1953 r., zakończonego skazaniem ordynariusza
kieleckiego na 12 lat więzienia. Notabene biskup, torturowany psychicznie i
fizycznie, przyznał się do nigdy niepotwierdzonych i nieudowodnionych zarzutów.
Komuniści zaś chełpili się swoim sukcesem, wmawiając polskiemu społeczeństwu
swoje racje.
Starania o uwolnienie Prymasa Polski podjęły zgromadzenia
żeńskie i męskie, a także księża diecezjalni. Już od połowy 1955 r.
przygotowywano petycje i prośby składane na ręce bp. Michała Klepacza o
uwolnienie kard. Wyszyńskiego. Sekretariat Episkopatu naturalnie gromadził te
wszystkie dokumenty, których liczba sięgała ok. 30. Bp Klepacz na ich podstawie
przygotował kolejny wniosek o uwolnienie Księdza Prymasa.
Słowa otuchy dla
Prymasa i perswazje do rządu PRL
Biskupi polscy postanowili po raz kolejny wystąpić do władz
z prośbą o uwolnienie kard. Wyszyńskiego. Było to w uroczystość Matki Bożej
Częstochowskiej na Jasnej Górze (26 sierpnia 1956 r.). Po zakończonej Mszy św.
sprawowanej na jasnogórskim Szczycie przygotowali dwa listy. Pierwszy do
uwięzionego Prymasa Polski (w oryginale na s. 13), drugi – do premiera Józefa
Cyrankiewicza z prośbą o jego uwolnienie.
Oto treść drugiego listu:
„Panie Premierze,
Już kilkakrotnie za pośrednictwem swych przedstawicieli
zwracaliśmy się ustnie i w pismach do Rządu PRL o wrócenie wolności Jego
Eminencji Księdzu Kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu, Arcybiskupowi
Warszawskiemu i Gnieźnieńskiemu, Prymasowi Polski, pozbawionemu wolności w dniu
25 września 1953 r.
Wprawdzie od listopada r[oku] ubiegłego Księdzu Prymasowi
zmieniono nieco na lepsze warunki życia, ale nadal nie może pełnić swego urzędu
pasterskiego. Rząd PRL przez wypowiedzi swych przedstawicieli sam
niejednokrotnie dał do zrozumienia, że w życiu państwowym będzie kierował się
zasadami praworządności, które przez czynniki administracyjne często bywały
naruszane. Uznał też Rząd prawo do obiektywnej i twórczej krytyki jako jednej z
gwarancji panowania prawa sprawiedliwości. Dążność do demokratyzacji jest znowu
elementem umożliwiającym obywatelowi obronę swych praw. Ksiądz Prymas, pełniąc
swój wysoki urząd, nie mógł nie apelować do czynników państwowych, gdy bywały
naruszane prawa Kościoła, i to wbrew przepisom Konstytucji, Porozumienia i
obowiązującej Ustawy o wolności sumienia, wskazując jedynie na to, że naruszane
były zasady prawa i sprawiedliwości społecznej. Dlatego też przy dziś
respektowanych przez państwo przemianach jesteśmy przekonani, że Rząd PRL,
zmieni swój stosunek do internowanego Księdza Prymasa i pozwoli mu dalej pełnić
swoje obowiązki.
Nie potrzebujemy dodawać, że wpłynie to bardziej na
uspokojenie opinii wiernych i kleru, którzy nie mogą zrozumieć, dlaczego
Księdza Prymas w okresie, w którym nastąpiło tyle rehabilitacji, w dalszym
ciągu jest izolowany.
Nieustannie ludzie świeccy, duchowieństwo świeckie i zakonne
zapytują nas, dlaczego Kardynał Prymas wciąż pozbawiony jest wolności i
domagają się od Episkopatu, „by nie ustawał w staraniach o zwolnienie Księdza
Prymasa”.
Episkopat Polski zebrany na Jasnej Górze w imieniu całego
duchowieństwa katolickiego i wiernych prosi Rząd PRL o wrócenie Księdzu
Kardynałowi wolności i umożliwienie pełnienia swych obowiązków kościelnych”.
Wydaje się, że list ten, podpisany przez rządców polskich
diecezji, w stopniu istotnym przyczynił się do podjęcia przez partię i rząd
decyzji o uwolnieniu Prymasa Polski.
Apele duchowieństwa
I jeszcze jeden dokument, odnotowany przez watykański
dziennik „L’Osservatore Romano”, który nie znalazł zrozumienia wśród ówczesnych
władz PRL. Otóż 7 lipca 1956 r. premier Józef Cyrankiewicz otrzymał petycję
podpisaną przez 362 proboszczów z diecezji gorzowskiej w sprawie natychmiastowego
uwolnienia Prymasa Polski. Odważny apel duchowieństwa został zignorowany i
zapewne wrzucony do kosza. Jak czytamy w petycji, „kapłani nawołują rząd Polski
Ludowej do zakończenia stanu, który masy ludowe katolickiej Polski doprowadza
do rozgoryczenia, ponieważ organy rządowe pozbawiły J.E. Ks. Kard.
Wyszyńskiego, Prymasa Polski, wolności wykonywania jego władzy arcybiskupiej”.
I dalej piszą proboszczowie parafii gorzowskich: „Powszechnie
znany jest fakt, że Kler Polski w ciągu tysiąclecia naszej historii zawsze
wiernie bronił suwerenności i niepodległości Narodu Polskiego. Nie mniej znany
jest fakt, że Lud Polski zrósł się ze swym Duchowieństwem w jedno serce i jedną
duszę na codzienny trud życia narodowego. Stąd Duchowieństwo Polskie najlepiej
zna uczucia i pragnienia społeczeństwa polskiego.
Dziś przede wszystkim Naród Polski pragnie wolności
religijnej w całym tego słowa znaczeniu. Zaś jako dowód rzeczony takiej
wolności religijnej społeczeństwo nasze chce widzieć Prymasa Polski,
sprawującego swój urząd bez żadnych przeszkód ze strony władz świeckich. Czynniki
urzędowe, które trwałyby przy swoim postanowieniu pozbawienia Prymasa Polski
wolności w sprawowaniu swego posłannictwa w życiu naszego Narodu, niech wiedza,
że są w błędzie.
W oparciu o znajomość opinii publicznej, sądzimy, że Rząd
Polski Ludowej nie ma żadnych korzyści z uwięzienia Jego Eminencji Księdza
Kardynała Wyszyńskiego. Natomiast Rząd Polski Ludowej może mieć tę pewność, że
przez aresztowanie Najdostojniejszego Księdza Prymasa Polski splamił karty
historii ojczystej aktem bezprawnym, który również w przyszłości, jeśli
natychmiast nie zostanie naprawiony, przyniesie szkodę i czynnikom rządzącym, i
całemu społeczeństwu polskiemu właśnie przez rozgoryczenie katolików, a co za
tym idzie – przez brak zgody i jedności w Narodzie” (F.A. [Federico Alessandrini],
„Tre anni di relegazione” [Trzy lata odosobnienia] „L’Osservatore Romano” 1956,
nr 223).
Uwolnienie Prymasa Polski nastąpiło dwa miesiące później (28
października 1956 r.). Komuniści, w wydanym następnego dnia komunikacie, cały
sukces związany z powrotem Prymasa do Warszawy naturalnie przypisali sobie. Tymczasem
właściwym podmiotem do świętowania tego sukcesu było polskie społeczeństwo,
stanowczo domagające się uwolnienie kard. Stefana Wyszyńskiego, polscy biskupi
i kapłani, którzy nie ustawali w wysiłkach na rzecz powrotu Prymasa Polski do
Gniezna i Warszawy.
W: O. G. Bartoszewski i Marian P. Romaniuk, Prymas samotny, lecz nie osamotniony, w: Niedziela nr 31, 3 sierpnia 2014 r., s. 11-14.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz