Łaski - Ciśnienie i tętno spadło poniżej stanu krytycznego

Pragnę podziękować Bogu Miłosiernemu za przywrócenie życia mojej mamie Rozalii, urodzo­nej 15 kwietnia 1907 r. Od wielu lat mama cierpiała na chorobę wieńcową.

Pod koniec czerwca br. częsta arytmia serca powodowała utratę przytomności. Pierwszego lipca mama przyjęła Sakramenty święte; każda chwila mogła być ostatnia na tej ziemi.

Wieczorem poprosiłam jeszcze lekarza leczą­cego mamę od 11 lat. Lekarz stwierdzi!ł że nie może już nic zrobić, jedynie rozrusznik może przedłużyć życie, kierując mamę natychmiast do szpitala.

Razem z mamą nie wyraziłyśmy zgody. Po­stanowiłyśmy obie z siostrą polecić mamę Bożej opiece i zaoszczędzić jej stresów szpitalnych.

Stało się inaczej. Następnego dnia (2 lipca) rano wystąpiły silne wymioty. Po południu, po podaniu lekkiej potrawy torsje się powtórzyły. Bo­jąc się, że mama może umrzeć śmiercią głodową, wezwałam pogotowie i znalazła się w szpitalu.

Podłączono mamę do monitora. Całą noc czu­wałam. Między godziną drugą a czwartą ciśnie­nie i tętno spadło poniżej stanu krytycznego, mo­nitor alarmował. Mama traciła życie.

Nie uzyskując pomocy od personelu medycz­nego, zaczęłam gorąco modlić się o wstawien­nictwo Sługi Bożego Księdza Kardynała Stefana Wyszyńskiego o zachowanie życia mamy, żeby tylko mogła skończyć życie w domu, wśród swo­ich. Wciąż trwałam na modlitwie. Mama przeżyła następną dobę.

Według rozpoznania lekarskiego był to blok drugiego i trzeciego stopnia. Trzeciego lipca ze­spół lekarzy na porannej wizycie postanowił podać mamie insulinę. (Podczas przyjęcia do szpitala lekarka nie zapisała mamie leku wspo­magającego, poziom cukru we krwi niebezpiecz­nie się podniósł). Mimo nalegań, żeby tylko uzu­pełnić łęki, które zaniechano podawać w szpitalu, podano insulinę (przepisano cztery dawki, jedną o przedłużonym działaniu), po drugim zastrzyku mama straciła przytomność.

W tym czasie wykonywano badanie echa ser­ca, które trwało razem z przewiezieniem chorej 45 min. Po podaniu glukozy sama odzyskała przy­tomność, ale zamiast mowy „bełkot". Stan taki trwał około trzech godzin. Mimo opinii lekarzy, że w każdej chwili może nastąpić zgon, zabrałam mamę do domu na własne żądanie.

Mama żyje. Od końca lipca uczestniczy już we Mszach św. w niedziele i święta, czasem też w tygodniu.

Odwiedziła już kilka osób zaprzyjaźnionych. Czasem wyjeżdża na działkę. Interesuje się pracą i książkami.

W dniach od 22 do 29 IX 2002 r., parafia na­sza przeżywała nawiedzenie obrazu „Jezu, ufam Tobie". Każdego dnia mama uczestniczyła we Mszach św.

Nie jest zupełnie zdrowa. Bierze leki, które za­lecił lekarz domowy. Otrzymaliśmy jednak od Mi­łosiernego Boga o wiele więcej niż prosiłyśmy.

Dziękuję Słudze Bożemu Ks. Kardynałowi Ste­fanowi Wyszyńskiemu za wstawiennictwo, za wielką łaskę.

Każdego dnia podczas Mszy św. pamiętam i modlę się o beatyfikację naszego Ojca Narodu, Ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Ciechocinek, 13 X 2002 r. Cecylia K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz