Wspomnienia: Ks. prałat Zdzisław Peszkowski - kapłan, jeniec ocalony z obozu w Kozielsku, profesor Seminarium Polskiego w Orchard Lake w USA

I my poza Polską mieliśmy w nim oparcie

Kochani, przybywam tu z dalekiego kontynentu amerykańskiego. Jednak staję przed Wami jako brat, jako Polak, chociaż rzucony przez losy wojenne poza Ojczyznę.
Długo czekałem na osobiste spotkanie z księdzem kardynałem Wyszyńskim. Najpierw z daleka śledziłem jego pierwsze prymasowskie kroki w Gnieźnie i w Warszawie. Potem z niepokojem nadsłuchiwałem nadchodzących z kraju wieści o trudnych doświadczeniach Prymasa i Kościoła w Ojczyźnie. Modliliśmy się wtedy żarliwie we wszystkich ośrodkach Polonii amerykańskiej, dając wyraz swej jedności z Narodem polskim i sprzeciwu wobec aresztowania kardynała Wyszyńskiego. Dopiero w roku 1957 mogłem przyjechać do Polski i wtedy nareszcie osobiście spotkałem się z bohaterskim Prymasem. Ogromne wrażenie zrobił na mnie jego autorytet i promieniująca duchowa moc. Ale jednocześnie zaskoczyła mnie jego prostota i ciepło. Bardzo szybko stał mi się bliski jak Ojciec. Czułem, że ze wszystkimi sprawami, które leżą mi na sercu, mogę do niego przyjść. I przychodziłem przez całe lata. Uważnie słuchał naszych polonijnych problemów i rozstrzygał je. I my Polacy poza Polską mieliśmy w nim oparcie. Tak mocno zawsze czułem, że i my do niego należymy. Jego wielki duch umacniał nas żyjących za oceanem i wiązał z Ojczyzną. Czciliśmy i kochaliśmy go — a w nim kochaliśmy Polskę. W nim czuliśmy jej godność, jej wielkość i jej ból. Zawsze pragnąłem, na ile tylko było to możliwe, przybliżyć Ojca Prymasa, zwłaszcza moim braciom — Polakom poza Polską. Wiedziałem, że dla wielu ludzi, zwłaszcza dla tych, którzy nigdy nie spotkali się z nim osobiście — jest on niewzruszoną skałą, opoką w pośrodku wzburzonego morza. Tak, ale przecież to niecała prawda o tym człowieku.
Z żarliwego pragnienia, aby go przybliżyć ludziom wspólnie z Instytutem kardynała Wyszyńskiego, postanawiamy wydać jego biografię. Zdajemy sobie sprawę z tego, iż jest to plan bardzo śmiały. Jak podołamy temu zamierzeniu? Pisać o kardynale Wyszyńskim — na pewno, ale jak?... Jak go ukazać, aby nie ująć nic z jego wielkości, a jednocześnie nie zubożyć bogactwa prawdy o nim, nie pomijając jego zwyczajności, troskliwości, trudności, które musi pokonywać na co dzień, a nawet i jego poczucia humoru — bo to przecież żywy człowiek. Wtedy przychodzi myśl, aby uczynić to za pomocą fotografii, z krótkim opisem — przede wszystkim tekstami z przemówień Księdza Prymasa.
Do pokonania pozostaje jeszcze jedna podstawowa trudność, co zrobić, aby tą biografią nie dotknąć Ojca, aby nie zawieść jego zaufania. Jak uzyskać jego zgodę. Nie możemy zapytać wprost, bo na pewno się nie zgodzi. Znamy dobrze jego niezmienne wewnętrzne odniesienie: „Soli Deo" — „Samemu Bogu" i koniec. Tym zamyka usta wszystkim, którzy mają ochotę mówić o jego zasługach z okazji różnych rocznic, jubileuszów, imienin. Ponieważ chcemy tylko pokazać prawdę, nie oceniać, nie wyliczać zasług, nawet niewątpliwych, wewnętrznie jesteśmy spokojni, że nie naruszamy woli Ojca. Postanawiamy więc swoje robić i czekać na stosowną chwilę. Liczymy na to, że Matka Najświętsza, znając nasze intencje, pomoże nam w tym.
Ojciec zaczyna się domyślać, że przygotowujemy coś do wydania. Zdobywam się kiedyś na odwagę i mówię Ojcu, jak bardzo potrzebne jest wydanie większych fragmentów jego tekstów, dotyczących różnych wydarzeń... no i trochę zdjęć... Widzę, że nie jest zachwycony, ale nie zabrania. To już dużo.
Biografia zaczyna nabierać ostatecznych kształtów. Jeszcze ostatnie najnowsze zdjęcia, jeszcze wstęp. Pisze go ksiądz Jan Kardynał Król. Oto fragmenty:
„Oczy nasze i serca nieustannie wybiegają do Polski, Ziemi Świętego Millennium i naszych Ojców. Wyciągamy dłonie do Pasterzy i Ludu Bożego Polski. Staramy się dogłębnie zrozumieć TAJEMNICĘ SŁUŻBY w tych dziejowych zmaganiach. Staramy się zrozumieć przede wszystkim Twoje, Stefanie Kardynale, Prymasie Polski, posługiwanie:
kiedy wraz z Episkopatem wyciągasz odważnie dłonie do POROZUMIENIA,
kiedy z Wawelu od stóp ołtarza Św. Stanisława Biskupa i Męczennika nieugięcie mówisz „Non possumus", (...)
kiedy piszesz wsłuchany w dzieje Ślubu Narodu i Wielką Nowennę
Narodu, (...)
kiedy przy Tobie byłem w soborowym wysiłku i pracy,
kiedy zabiegasz o chwałę Matki Kościoła,
kiedy do wszystkich z Polską wyciągasz dłonie ku pokojowi, a odwiecznemu wrogowi mówisz PRZEBACZAMY,
kiedy wymawiasz usty swymi dziejowy AKT ODDANIA SIĘ NARODU w niewolę Macierzyńską Miłości za wolność Kościoła
Chrystusowego,
kiedy na milenijnych stacjach jednoczysz i umacniasz Naród na nowe
Tysiąclecie,
kiedy odnowę Soborową spokojnie, dojrzale, mężnie urzeczywistniasz,
kiedy ogarniasz sercem i troską Polonię Świata, (...) kiedy pracujesz, nauczasz, trwasz, przebaczasz, jednoczysz. Staramy się zrozumieć tajemnicę Twojego posługiwania i twych Braci Biskupów, Kapłanów i wtedy jedyna odpowiedź to twoje: TYLKO BOGU. (...)
Wyciągam do Ciebie, Stefanie, Kardynale Maryjny, Prymasie Świętego Milenium, z podziwem i miłością swe dłonie wraz z całą Polonią Świata, a czynię to w 23 rocznicę Twej posługi biskupiej.
Twój brat, t Jan Kardynał Król
Philadelphia, 12 maja 1969 r."

Ogarniając myślą losy wydania biografii mam żywo w pamięci ostatnią noc przed oddaniem książki do druku. Widzę do dzisiaj rozłożone na podłodze 5 wersji zakończenia. W rozterce, które wybrać, już około 3 w nocy zaczynam się modlić. Biorę do ręki tekst „Drogi Krzyżowej" kardynała Wyszyńskiego. Gdy dochodzę do X stacji, nagle pewność — mam zakończenie. To są słowa, które usprawiedliwiają wydanie tej książki. Można sobie wyobrazić zdumienie ks. Jasińskiego, kiedy budzę go w nocy i mówię: „Mam zakończenie". Czytamy razem.
Alleluja! To jest to, czego chcieliśmy. Oto fragment rozważania dziesiątej stacji, stanowiący zakończenie książki:
„Chciałbyś ukryć twoje prywatne sprawy? Nie masz prywatnego życia. Twoje najbardziej osobiste sprawy są własnością wspólną, społeczną i przynoszą społeczeństwu dobro lub zło: zależy od tego, co ukrywasz i czym jesteś. Świat chce poznać całą, nawet bolesną prawdę twoją. Po twoim życiu, jak po życiu ludzi, które w historii literatury studiujesz, będą wydobywać okruchy pozostałe po tobie, będą badać i zbierać listy, notatki, zapiski. Niekiedy są one tak straszne, że najbardziej cyniczni ludzie mówią: — Nie, nie godzi się tego publikować, nie godzi się tego drukować, to już stanowczo za dużo. Nie myśleliśmy, że aż tak wygląda jego prawda.
Oby się to nie powtórzyło za kilka czy kilkanaście lat na mnie. Oby nie wstydzono się obnażać mnie aż do końca. Oby w życiu moim nie było nic takiego, czego ludzie baliby się dotknąć, obnażyć i odsłonić. Niech poznają całą moją prawdę. By ta prawda była jednak pożywna, niechże i praca moja nad jej kształtowaniem będzie rzetelna, by w przyszłości ludzie nie musieli się wstydzić, odsłaniając jej nagość".

Drukowanie biografii trwa kilka miesięcy. Ukazuje się w roku 1969 pod tytułem: „Stefan Kardynał Wyszyński".
Pierwszy egzemplarz wręcza ks. rektor Władysław Ziemba i ks. Walery Jasiński Ojcu świętemu Pawłowi VI. W ten sposób chcemy niejako asekurować się, zanim biografia dotrze do Ks. Prymasa Wyszyńskiego. Ojciec Święty przyjmuje tę książkę z wielkim zainteresowaniem, widać, że cieszy się nią. Za kilka dni otrzymujemy na piśmie podziękowanie.
Ojciec Prymas otrzymuje książkę prawie w tym samym czasie, również w Rzymie podczas spotkania rektorów polskich misji z całego świata. Jaka jest jego reakcja? — Tak jak się spodziewałem, przez jakiś czas jest w stosunku do mnie na dystans, jakbym naruszył jego święte prawo milczenia o sobie, ale nie gniewa się na mnie, zresztą Ojciec nigdy się nie gniewał.
Pragnienie przybliżenia wszystkim Ojca — kardynała Stefana Wyszyńskiego nie opuszcza mnie. Czytając jego teksty raz po raz napotykam myśli, które jak promień światła uderzają w codziennej szarości.
Wiemy, że człowiek współczesny przeżywa swoisty kryzys, gdy chodzi o czytanie. Nawet najpiękniejsze książki ludzie kupują, wydają pieniądze, stawiają w biblioteczce na półce i „nie mają czasu" sięgnąć po nie. Nie miejsce na to, by rozważać przyczyny takiego stanu. Wszyscy w jakiejś mierze doświadczamy go. To właśnie skłania mnie wspólnie z Instytutem do szukania sposobu, co zrobić, aby przynajmniej te promyki wydobyć. Tak rodzi się myśl wydania książki: „Kromka chleba". Na każdy dzień roku jedna krótka myśl. W roku 1972 ukazuje się pierwsze wydanie „Kromki chleba" w wydawnictwie „Veritas" w Londynie. A potem następne wydanie na kontynencie amerykańskim. Później „Kromka chleba" ukazuje się w Rzymie i w Polsce. W Ameryce wychodzi także po angielsku. Wkrótce „Kromka chleba" ukazuje się w języku włoskim, a potem niemieckim.

Oto przynajmniej kilka myśli z tej pięknej „Kromki chleba":
„Kariera każdego człowieka zaczyna się na ziemi... w pieluszce,
choćby dziś nosił mundur ambasadora czy generała, i na pieluszce
— może nieco większej — się skończy".

„I teolog, i filozof muszą o Bogu myśleć górnie, ale gdy się już umęczą
tym odgórnym myśleniem, najlepiej zrobią, gdy zwalą się na kolana
i pokornie modlić się będą".

„Szukajmy Boga nie na wysokościach, ale na ziemiw każdej chwili
i w każdej naszej sprawie; pomoże nam w tym Maryja, która nie na
wyniosłych ołtarzach Syjonu, ale w stajni — w żłobie, położyła Dziecię
Boże".

„Nie wystarczy urodzić się człowiekiem, trzeba jeszcze być
człowiekiem".

„Nienawiść można uleczyć tylko miłością".

„Bóg nieustannie utrzymuje nas przy sobie — nasze «nic» przy swoim
«wszystko»".

„Tyle jest możliwości i tyle dróg do Boga, ile jest ludzi. Bo Bóg ma
inną drogę dla każdego człowieka".

Cóż to jednak jest jedna „Kromka chleba" dla głodnego człowieka współczesnego, zmęczonego sloganami, reklamami, kłamstwem, nienawiścią, niewiarą. A może by tak wydać „Drugą kromkę chleba" ku pokrzepieniu serc. I ten pomysł dzięki Instytutowi staje się realny. Pierwszy nakład ukazuje się w Polsce w wydawnictwie „Pallottinum" w roku 1976. I jest nowy pokarm dla ducha. Ojciec znowu towarzyszy tysiącom ludzi na każdy dzień, pocieszając, nadając nowy, Boży sens codzienności.

Oto kilka okruszyn z tej „Drugiej kromki chleba":
„Bóg jest «Niewoinikiem» swojej miłości do nas, której mocą «musi» kochać wszystkich, a więc i mnie".

„Nigdy nie jest za wiele — dziękować".

„Jesteśmy smutni, gdy się wewnętrznie z kimś kłócimy. Odzyskujemy radość, gdy się wewnętrznie ze, wszystkimi pogodzimy, czyniąc tak, jak Chrystus zalecał: daj chleba twoim wrogom, to jest wyzwolenie".

„Udręczonemu Kościołowi i całej zmęczonej ludzkości coraz bardziej potrzeba macierzyńskich ramion Matki".

„Nie myślmy za dużo o tym, co było, ani o tym, co będzie. Któż z nas jest panem przyszłości? Nasza jest tylko teraźniejszość".

„O wartości życia rozstrzygają nie czyny, choćby wielkie, ale miłość, choćby mała".

Wyszła już „Kromka chleba" i „Druga kromka chleba", ale ciągle myślę o tym, że pozostaje jeszcze taka głębia treści, zwłaszcza gdy chodzi o rozważania liturgiczne Ojca. Z tego pragnienia rodzi się pomysł wydania „Bochna chleba", czyli krótkich rozważań, ujętych w cyklu roku liturgicznego.
W roku 1977 w „Pallottinum" w Poznaniu wychodzi „Bochen chleba" pięknie, starannie wydany ze zdjęciami i maleńkimi symbolicznymi rysunkami. Dla mnie jako profesora języka polskiego pastoralnego specjalna radość, że moi studenci będą mieli przystępny materiał, cudowny przykład, jak mówić do współczesnego człowieka o wielkich sprawach Bożych.
A dla ludzi znowu jest pokarm, ale co powie Ojciec? Uśmiecha się tylko w czasie naszego spotkania i żartuje: „Zdzisiu, tylko już teraz nie wydawaj piekarni". A „Bochen chleba" idzie w świat.

W najbardziej dramatycznych okolicznościach powstaje książka „Wokółumiłowanego Prymasa Tysiąclecia" wydana przez „Pallottinum" w Polsce w roku 1982. Jest to cykl artykułów, które rodzą się z mojego towarzyszenia Ojcu w ostatnich dniach jego ziemskiego życia.
Gdy dowiaduję się o jego ciężkiej chorobie, natychmiast lecę do Polski, aby być przy nim. Bóg daje mi łaskę, że zdążyłem. Jestem przy Ojcu od 22 maja. Towarzyszę mu właściwie dzień i noc modlitwą w kaplicy obok jego pokoju, gdzie leży, cierpi, umiera. Pamiętam ostatni spacer Ojca w ogrodzie. Ojciec jeździ na wózku alejami ogrodu. Zatrzymuje się, ogarnia wzrokiem swoje ukochane drzewa i figurę Matki Kościoła. Patrzymy przez okno, aby Ojcu nie przeszkadzać, nie krępować go. W ostatnia noc z 27 na 28 maja odprawiam o godz. 24.00 Mszę świętą w intencji Ojca. Jest to ostatnia Najświętsza Ofiara, w której wypowiadam słowa: Módlmy się za naszego biskupa Stefana. Pozostaję w kaplicy na czuwaniu. O godz. 4-ej jeden z lekarzy przychodzi do kaplicy, podchodzi do mnie i mówi: „Ksiądz Prymas odchodzi od nas". Natychmiast udajemy się do pokoju Ojca. Jeszcze żyje. Razem z domownikami i najbliższymi jestem świadkiem tego przedziwnego odchodzenia pełnego pokoju i ciszy... Czuło się obecność Boga.
Jest ranek, dzień Wniebowstąpienia. Świta, ptaki śpiewają w ogrodzie... Mam ten ranek w pamięci. Nie zapomnę go nigdy...

A potem złożenie do trumny i wyprowadzenie do Kościoła Seminaryjnego na Krakowskim Przedmieściu, gdzie w dniu ingresu Ojciec Prymas rozpoczynał swoją prymasowską służbę Stolicy 6 lutego 1949 roku, gdy Katedra Warszawska leżała jeszcze w gruzach. Wszyscy idą. Zostaję w domu Ojca prawie sam. Chodzę po pustych pokojach, patrzę, idę do kaplicy...
A potem królewski pogrzeb w dniu 31 maja. Z tych przeżyć powstaje książka „Wokół umiłowanego Prymasa Tysiąclecia". Zawiera ona życiorys wydany przez Sekretariat Prymasa Polski. Krótkie kalendarium ostatnich dni życia Ojca, słowo o rodzinie, opis domu prymasowskiego i teksty ostatnich przemówień Ojca. Wśród nich ostatnie przemówienie do Polonii l listopada 1980 roku w Rzymie — aktualność Kazania na Górze.

Aby utrwalić program Ojca, który wyznacza on na nowe tysiąclecie wiary, wydaję na powielaczu broszurę: „Krucjata Miłości". Jest to pisany tekstami Ojca komentarz do ABC Społecznej Krucjaty Miłości:

1. Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata.


2. Myśl dobrze o wszystkich. — Nie myśl źle o nikim. Staraj się w najgorszym dostrzec coś dobrego.

3. Mów zawsze życzliwie o drugich. — Nie mów źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi. Jednocz sercem i słowem.

4. Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. — Uspokajaj i okazuj dobroć.

5. Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody.

6. Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Czyń dobrze każdemu, jakbyś
pragnął, aby tobie czyniono. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien,
ale co ty jesteś winien innym.

7. Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą,
pomocą, sercem.

8. Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak ty
korzystasz z pracy drugich.

9. Włącz się w społeczną pomoc bliźnim. Otwórz rękę ubogim i chorym. Użyczaj ze swego. Staraj się dostrzec potrzebujących wokół siebie.

10. Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół.

PO TYM CIĘ POZNAJĄ, ŻEŚ UCZNIEM CHRYSTUSA.

Jest to maleńka książeczka, podobna do ewangelicznego ziarenka gorczycy, która zawiera w sobie potężną moc życia.
Po śmierci Ojca szczególną moją troską staje się wydanie zbioru Apeli Jasnogórskich. W wielu z nich uczestniczyłem, przeżywałem je, modliłem się nimi razem z Ojcem.
Oto ostatni na ziemi nagrany Apel Jasnogórski wypowiedziany 30 marca 1981 roku w Choszczówce, w dniu, gdy cały kraj pozostaje w napięciu wobec grozy generalnego strajku, który może skończyć się interwencją zbrojną. W takiej sytuacji Prymas modli się do Matki Bożej:
„W godzinie naszego współcierpienia z Tobą i Twoją Matką, Jezu Chryste, w tej godzinie Apelu Jasnogórskiego pragniemy razem z Ojcem Świętym trwać spokojnie i ufnie jak Ty, Jezu, na krzyżu, z Twoją Matką — pod krzyżem.
Wiemy, że krzyż prowadzi do odnowy życia, do ładu i porządku na świecie. W tym duchu też klękamy przed Tobą, Pani nasza Jasnogórska, na progu Twojego Sanktuarium, łącząc się ze wszystkimi, którzy Cię miłują i Tobie ufają, ze wszystkimi Twoimi niewolnikami i pomocnikami.
Wiemy, Najlepsza Matko, że utrapienia tego czasu nie dadzą się nawet porównać z chwałą, którą Ojciec Niebieski przygotował nam wszystkim, tak jak Twojemu Synowi i Tobie. Nie pozostawiasz nas bez udziału w tej chwale. Dlatego zbieramy wszystkie nasze uczucia i myśli, by w niczym nie uchybić wierze, nadziei i miłości. Bo wszystko jest możliwe wierzącemu. Jeśli tylko miłujemy, jeśli ufamy, któż przeszkodzi nam dochować wierności Bogu do końca?
Przyjmij więc, Matko, wszystkie te uwagi, myśli, naświetlenia
i wiadomości, które zewsząd otrzymujemy. Pragniemy je oczyszczać w światłach Twojej Prawdy i Twoich zamiarów, które Ty znasz. Ludzie mogą się miotać, szukając rozwiązań, wyjścia z trudnej sytuacji. A Ty rozwiązanie już znasz i wyjście z sytuacji widzisz. Ty wiesz, do czego zmierzają nasze udręki i cierpienia. To tylko nam może się wydawać, że już dość tego, ale Ty znasz czasy i miarę doskonałości, do której nas prowadzisz.
Oddajemy więc Tobie, Matko, całą naszą Ojczyznę, ludzi, którzy walczą o chleb powszedni, o wolność, sprawiedliwość i pokój. Niech prawda Boża pomoże im zobaczyć te wartości we właściwym świetle.
Powierzając Tobie wszystkich ludzi, którzy tak bardzo się męczą i niepokoją, w ich i we własnym imieniu wołamy z całą Ojczyzną: «Pod Twoją obronę...»".

Biografia, Kromka chleba, Druga kromka chleba, Bochen chleba, Krucjata Miłości, Wokół Umiłowanego Prymasa Tysiąclecia, Apele Jasnogórskie — wydawać by się mogło, że pragnienie serca spełnione. A tymczasem nie! Ciągły niedosyt! Tyle jeszcze o tym człowieku chciałoby się powiedzieć, przybliżyć go, aby nie był tylko postacią historyczną, lecz żywym przykładem, który ciągle ubogaca; drogowskazem, jak iść za Chrystusem dziś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz