Praca we Włocławku
Moja znajomość z księdzem profesorem Wyszyńskim przypadła na lata 1931-1939 i 1945-1949. Po raz pierwszy spotkałem Księdza Profesora w 1931 roku jako alumn ostatniego roku Seminarium Włocławskiego. Przyjechał on wtedy do Włocławka po studiach na katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie otrzymał tytuł doktora prawa kanonicznego, i po podróży naukowej do Europy Zachodniej, gdzie poznał działalność robotników chrześcijańskich i Akcji Katolickiej. Wrócił na stanowisko redaktora „Ateneum Kapłańskiego" i profesora w Seminarium Duchownym.
Nie był niestety moim profesorem, bo zaczął od wykładów z socjologii, które były obowiązujące dla alumnów pierwszego roku. Ksiądz profesor Wyszyński dopiero po wyjeździe księdza profesora Biskupskiego (prof. Uniwesytetu Warszawskiego i Akademii Teologii Katolickiej) objął profesurę prawa kanonicznego.
Z księdzem profesorem Wyszyńskim nie stykałem się bezpośrednio. Byłem już po pierwszym roku kapłaństwa. Zostałem delegowany do pracy w Kurii, którą do dziś dnia jeszcze wykonuje (z małą przerwą, kiedy musiałem spędzić trzy i pół roku w „pensjonacie" na Mokotowie i potem na studiach specjalistycznych z historii sztuki i konserwatorstwa). W roku 1961 Kapituła wybrała mnie proboszczem parafii katedralnej we Włocławku. Od tej pory pracuje i w Kurii, i jako proboszcz.
Będąc pracownikiem Kurii na różnych stanowiskach przed wojną spotykałem się z księdzem profesorem Wyszyńskim jako pracownikiem sądu biskupiego, sędzią sądu, przedtem obrońcą węzła małżeńskiego. To, co przed chwilą powiedział ksiądz rektor Iwanicki, to są najbardziej syntetyczne i charakterystyczne cechy, które wyróżniały Księdza Profesora spośród przedwojennego kleru włocławskiego.
Był on także gorliwym społecznikiem. To nie był tylko profesor, ale wykładowca wśród robotników chrześcijańskich. Patronował budowaniu ich domu pod wezwaniem papieża Leona XIII. Brał udział w organizowaniu Uniwersytetu Robotniczego, opiekował się bezrobotnymi, wykładał chrześcijańską naukę społeczną. Poświęcał tej pracy cały swój wolny czas.
Ksiądz profesor Wyszyński pracował także na drugim biegunie społecznym. Mianowicie często prowadził rekolekcje dla ziemian. Także na terenie diecezji włocławskiej — dla ziemian Kujaw, ziemi kaliskiej i dobrzyńskiej. Opiekował się również członkami Sodalicji Mariańskiej. Jednak ze względu na duże niezadowolenie wśród ziemian wkrótce musiał zrezygnować z tej pracy. Wybuch wojny przerwał wszelką działalność społeczną. Był wielkim ciosem dla księdza profesora Wyszyńskiego, i dla całej diecezji.
Aczkolwiek nuncjusz Cortesi — kiedy wizytował naszą diecezję w związku z utworzeniem diecezji kaliskiej — na spotkaniu z księżmi powiedział, że wojna jest nieunikniona, i wewnętrznie byliśmy na nią przygotowani, ale jednak wybuch jej nad ranem l września 1939 r. zaskoczył nas.
W pierwszych dniach września przyjechał do Włocławka biskup Okoniewski, biskup „morski", jak się sam nazywał — rezydujący w Pelplinie. Powiedział nam, że Niemcy są już blisko Torunia. Razem z księdzem Świtalskim, swym kapelanem, zdołał ujść w ostatniej chwili z Pelplina. Wiózł on ze sobą wielki skarb Biblioteki Pelpińskiej, jeden z pierwszych egzemplarzy Biblii Gutenberga, która po wojnie po różnych perypetiach wróciła do Pelpina. Wówczas biskup Okoniewski powiedział, że kardynał Hlond zwołuje konferencję Episkopatu do Warszawy, dlatego wszyscy biskupi muszą tam jechać. Biskup Karol Radoński, ówczesny biskup włocławski, którego byłem przez wiele lat kapelanem, powiedział, że będziemy się starali dotrzeć do Warszawy. Na razie przez pierwsze dni wojny mieliśmy być w majątku Mierosławskich koło Gostynina.
Niestety nie dojechaliśmy do Gostynina. 6 września wyruszyliśmy trzema samochodami z Włocławka. Były to samochody biskupów Okoniewskiego i Radońskiego i jako trzeci jechał samochód Kurii włocławskiej. Wśród wyjeżdżających był także ksiądz profesor Wyszyński.
Jechaliśmy całą noc. Rano zatrzymaliśmy się w jakimś lasku za Gostyninem. Kilkanaście minut potem przyleciały samoloty niemieckie i zaczęto do nas strzelać z karabinów maszynowych. Pochowaliśmy się za drzewa. Na szczęście nikt z nas nie został ranny.
Po wielu trudnych chwilach dotarliśmy do Lublina. Tam trzeba było zorganizować benzynę. Biskup Fulman, ordynariusz lubelski, radził nam pojechać do Nałęczowa. Twierdził, że wojna tam nie dojdzie. Ale niestety, tam nie można się było dostać. Powiedziano nam, że ksiądz Prymas Hlond i nuncjusz Cortesi, i marszałek Rydz Śmigły wyjechali już do Zaleszczyk. My także pojechaliśmy tam. 16 IX 1939 r. dotarliśmy do Rumunii, a potem na Węgry.
Ksiądz profesor Wyszyński w listopadzie 1939 r. z Lublina wrócił do Włocławka. Potem przez jakiś czas przebywał w rodzinnym Wrociszewie, a później pracował wśród dzieci niewidomych w majątku Zamoyskich w Kozłówce, Żułowie, a do końca wojny w Laskach podwarszawskich.
Drugi raz spotkaliśmy się z księdzem profesorem Wyszyńskim po wojnie. Wróciliśmy z biskupem Radońskim pierwszym statkiem z Londynu do Polski. We Włocławku znaleźliśmy się 7 grudnia 1945 roku. Po wojnie ksiądz profesor Wyszyński zajmował się organizowaniem Seminarium Duchownego. Zaczął pracę z alumnami — niedobitkami sprzed wojny. Był rektorem i wykładowcą wielu przedmiotów. Większość bowiem profesorów, którzy zostali wyswobodzeni z Dachau, przebywała jeszcze w Paryżu. Przyjechali dopiero 2 maja 1946 roku, gdy ksiądz profesor Wyszyński został biskupem lubelskim i przed przyjęciem sakry przygotowywał się do tego ważnego momentu poprzez rekolekcje na Jasnej Górze.
Ksiądz Profesor musiał sam wykładać wiele przedmiotów. Poza tym został kanonikiem katedry włocławskiej. Pracował tam duszpastersko, chociaż katedra nie była parafią. W tych latach częściej spotykałem się z księdzem profesorem Wyszyńskim, ale bezpośrednio z nim nie współpracowałem, pełniąc urząd kanclerza Kurii. Później miałem „przerwę w życiorysie" — 3 i pół roku. Ksiądz profesor został biskupem w Lublinie. Był konsekrowany przez kardynała Hlonda na Jasnej Górze. Współkonsekratorami byli biskupi Radoński i Czajka.
Później biskup Wyszyński często bywał we Włocławku. Między innymi na konsekracji biskupa Korszyriskiego, swojego przyjaciela i ojca duchownego. Bywał też na wszystkich uroczystościach diecezjalnych, jak pogrzeb biskupa Radońskiego, Korszyńskiego, jak konsekracja biskupa Majdańskiego i biskupa Zaręby.
Ksiądz Prymas Wyszyński był także we Włoclawsku na uroczystościach milenijnych, na obchodach 400-lecia Seminarium Włocławskiego, które jest jednym z pierwszych w Polsce i w świecie, założone przez biskupa włocławskiego Stanisława Karnkowskiego. Uczestniczył także w uroczystościach lokalnych w Sieradzu i w innych miastach diecezji włocławskiej. Włocławek był dla przyszłego Prymasa Polski kolebką gorliwego uczestnictwa w życiu Kościoła oraz pracy nad budową Królestwa Bożego w naszej ojczyźnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz