Cześć Maryi. Soboty Królowej Polski (8)

On wiedział... Czy była to jakaś niezwykła intuicja wiary prymasa czy jego wielka znajomość teologii i Tradycji - to niech rozstrzygną specjaliści. Wyszyński wiedział, że trzeba budować odnowę narodu na Maryi, więcej - na Maryi Jasnogórskiej.

"Wszystko postawiłem na Maryję" - powtarzał. Czy, jak chcą niektórzy, odwoływał się tym samym do płytkiej warstwy ludowej pobożności? Kto sądzi, że pobożność ludowa jest płytka, niech poczyta właśnie prymasowskie teksty...

Wyszyński odwoływał się do tego, co w narodzie najmocniej zakorzenione. Wiedział, że to coś jest przeżywane różnie - nie tylko emocjonalnie, ale przede wszystkim głęboko w sercu, w posłuszeństwie wiary. Ludzie rozumieją, że matkę się kocha, ale także się jej słucha. "Niech więc Polacy kochają i będą posłuszni" - mówił prymas.

Instrument jasnogórski
Matka Boża Jasnogórska jest dla kard. Wyszyńskiego zwornikiem budowania przyszłości narodu i Kościoła. Wszystko jest związane z Nią... I znowu stanowi to zarzut stawiany przez wiele środowisk. Czyżby krytycy prymasa zapomnieli, że na jasnogórskiej ikonie jest obecny również Jezus i że w teologii Hodegetrii to On jest najważniejszy? On i Jego Ewangelia...

Kardynał Wyszyński wierzy, że "zwycięstwo przyjdzie przez Maryję", ale nie głosi "zwycięstwa Maryi". Chce bezpiecznie budować przyszłość narodu na Chrystusie: na pobożności maryjnej opieczętowanej znakiem jasnogórskim.

Wszędzie Jasna Góra? Tak, bo kard. Wyszyński się nie rozprasza. Wie, że ludzie potrzebują znaku, zwornika, jakiejś osi dla swego myślenia. Nie uważa on, że należy grać na wielu instrumentach. Wybiera jeden: strunę jasnogórską i każe jej odtworzyć nuty, które pisała najgłębsza tradycja Kościoła. Prymasowska maryjność stanowi nawiązanie do świętych tradycji I tysiąclecia. Podejmuje ona na nowo to, co w Kościele było zawsze najgłębiej i najzdrowiej maryjne (także najbardziej owocne). Nowością jest to, że teraz hymny na cześć Bożej Rodzicielki gra nam instrument jasnogórski...

Sobotni rytm
Prymas rozumie: wszystko musi mieć swój rytm. Jak człowiek potrzebuje regularnych posiłków dla ciała, tak potrzebne mu są też posiłki ducha. Jak regularnie trzeba przyjmować sakramenty, jak potrzebne są regularny rachunek sumienia, dni skupienia, rekolekcje, tak i formacja maryjna musi mieć swój rytm. Ciekawe, że kard. Wyszyński wyznacza jej krótki takt - jest nim rytm cosobotni.

Dlaczego akurat soboty? Już w VI wieku dzień ten był poświęcony Maryi, a Kościół zawsze podkreślał, że jest on przygotowaniem do godnego przeżycia niedzieli. Dzień Matki Bożej przygotowuje na głębokie przeżywanie dnia Syna - przeżywanie w duchu Maryi. Ten wątek Wyszyński bardzo podkreśla. Znowu intuicyjnie powraca do tradycji pierwszych wieków... 

Związanie soboty z Maryją nabiera najwyższej rangi, kiedy w VIII wieku pojawiają się formularze mszalne na cześć "Maryi w sobotę". Zwraca się w nich uwagę na znaczenie tego dnia jako czasu formacji chrześcijan według cnót Najświętszej Maryi Panny - przede wszystkim wiary.

Najpierw budzenie wiary
Dlaczego właśnie wiary? Bo tego dnia - w Wielką Sobotę - tylko jedno serce ją zachowało. Wszyscy zwątpili, nawet Apostołowie odeszli. tylko Maryja nadal wierzyła. Wbrew faktom... Taka niezachwiana wiara na przepadłe - to prymasowski ideał.

Inna tradycja głosi, że również w tym dniu miało miejsce Zwiastowanie. Najważniejsze więc i najtrudniejsze akty wiary Matki Najświętszej nakładają się na ten sam sobotni czas.

Czy trzeba jaszcze wspomnieć, że w ramach tej maryjnej tradycji sobota była czasem, w którym pojawił się zwyczaj okazywania szczególnej miłości bliźnim? Król Francji św. Ludwik np. zapraszał tego dnia do pałacu stu biedaków, z którymi spożywał posiłek i których obdarzał darami.

Czy Wyszyński znał te wszystkie fakty? Jeśli nie, ze zdumieniem możemy zauważyć w jego programie bezpośrednie nawiązanie do tej najstarszej tradycji maryjnej Kościoła.

Więcej niż zaproszenie
"By zapewnić sobie pełne powodzenie w tej życiodajnej pracy - pisze ksiądz prymas w trzecim roku Wielkiej Nowenny (1959) - będziemy się zbierali w każdą sobotę wieczorem przy ołtarzu świętej Bożej Rodzicielki". To "będziemy" jest czymś więcej niż zaproszeniem - to wola prymasa. Mówi: "Jest moją pasterską wolą, aby w każdą sobotę wieczorem odprawiać nabożeństwo ku czci Królowej Polski, Maryi Jasnogórskiej". Specjalny list pasterski z 1960 r. kończy słowami: " Ukazuję wam drogę: przez Maryję do Jezusa, przez sobotni promyk maryjny - do niewidzianej Światłości świata".

W Warszawie ogłasza: "Będziemy czuwać, by dochować wierności naszym zadaniom. Pomocą nam będą Maryjne Soboty Królowej Polski". Ta cosobotnia formacja to w jego wizji "systematyczna dalsza praca". Konieczna, bo w ten sposób mamy przywoływać pomoc z nieba dla naszej słabości. Sobota Królowej Polski - tłumaczy prymas - "zastąpi brak naszego przygotowania. Ona pogłębi zrozumienie aktu oddania, a jednocześnie będzie nieustannym rachunkiem sumienia, czy oddaniu temu dochowujemy wierności. Ona będzie ciągłym ponawianiem naszego oddania się Maryi, które gdy raz zostało uczynione, wymaga stałej odnowy".

Formacyjny schemat
Co proponuje kardynał? Przedstawia dokładny program ramowy nabożeństwa: najpierw wystawienie Najświętszego Sakramentu, potem pieśń maryjna, po niej nauka związana z hasłem roku Wielkiej Nowenny - nie teoretyczna, a koniecznie zakończona praktycznym postanowieniem. Jest jeszcze rachunek sumienia, którego temat odnosi się do dotrzymywania założonych postanowień. W drugiej części jest miejsce dla Litanii Loretańskiej lub dziesiątki Różańca. Śpiewa się jeszcze "Pod Twoją obronę", po czym następują błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem i Apel Jasnogórski.

W tych dość sztywnych ramach Prymas Tysiąclecia umieszcza zmieniającą się w treści katechezę. To okazja do pogłębienia wiedzy o tajemnicy wybrania i świętości Maryi. Ale i tu kard. Wyszyński podkreśla: "Należy nawiązać do nauki o Maryi Królowej Polski". Ten tytuł - dodaje - wiąże się z programem "oddania się Maryi za narzędzie ułatwiające wypełnienie Ślubów Narodu".

Elita Kościoła i narodu
Wyszyński jest świadom, że nie cały naród jest gotów podjąć się trudu wypełnienia jasnogórskich ślubów. Pragnie budować środowisko katolickie gotowe przyjmować z rąk Królowej "konkretne zadania" i swoją wiernością przywoływać pomocy z nieba. Wie, że jesteśmy za słabi na to, by samemu zmienić świat... Daje tej prawdzie wyraz, mówiąc: "Dzieło Wielkiej Nowenny, dzieło wypełnienia ślubów wymaga pomocy Dziewicy Wspomożycielki. Ale Ona też potrzebuje wsparcia".

Potwierdzają to jego inne słowa: "Soboty Królowej Polski wychowują ludzi w religijności maryjnej na pomocników Maryi, apostołów, narzędzie w rękach Matki Bożej".

Od środowisk, które będą stanowić ludzie każdego stanu, prymas oczekuje wiary w zwycięstwo: "Sobotnia cześć ku Maryi, Dzieci Najmilsze, musi płynąć przede wszystkim z ducha wiary, podobnie jak wielkość Maryi płynie z tego, że uwierzyła. Wszyscy musimy sobie powiedzieć: błogosławieni, iżeśmy uwierzyli! Błogosławieni, iżeśmy uwierzyli w "Znak wielki na nieb ie - Niewiastę obleczoną w słońce!". Duch wiary w potęgę zwycięskiej Służebnicy Pańskiej, uczynionej Królową wieków, ma wypełnić każdy wasze dzień sobotni".

Dla kard. Wyszyńskiego jest to wiara w zwycięstwo Chrystusa "przez Maryję". Prymas wzywa do niezachwianej wiary w Tego, który znajduje się w centrum Ikony Jasnogórskiej. Woła: "Dzień sobotni ma wam upływać w duchu niezłomnej nadziei, że ostatecznie "Chrystus zwycięża świat"!".

Stefan Wyszyński znowu wysoko podnosi poprzeczkę. Raz jeszcze domaga się bezgranicznego zaufania i miłości. Zaprasza do tego, czym sam żyje - do udziału w jego własnym świętym oddaniu. Przekonuje, że w ludziach, którym zależy na "Polsce zawsze wiernej", musi być przede wszystkim "duch wielkiej miłości ku przedziwnej Królowej". Miłość do Maryi ma "wypełnić serca, ściany domów rodzinnych i prace dnia całego".

Prymas Tysiąclecia chce przy tej okazji dokonać w Polsce soborowej odnowy: ożywić laikat i czynnie zaangażować ludzi świeckich w życie Kościoła. Tłumaczy: "Prowadząc dzieło maryjne, episkopat i duchowieństwo nie mogą być sami. Muszą im pomagać ludzie świeccy, którym Wielka Nowenna, Mileniu, oddanie się Matce Bożej - wszystko to leży na sercu".

Maryja Nauczycielką cnót
Do tych, którzy są gotowi uczynić wszystko, by pomóc Matce Bożej zmieniać Polskę, Wyszyński mówi: "Wierzymy, że z pomocą Maryi, Matki Chrystusowej, Polska dochowa wierności Krzyżowi i Ewangelii, Kościołowi świętemu i jego pasterzom; że za przyczyną Pośredniczki łask wszelkich [Polska] żyć będzie w łasce uświęcającej; wpatrzona w Oblubienicę św. Józefa obroni małżeństwa, rodziny i cześć kobiety, której uczymy się na miłości i czci ku Niej. Przyjmujemy tę obietnicę daną Maryi przez anioła. Potrzeba nam nadziei, która jest przedłużeniem wiary. Wierzymy, że święta Boża Rodzicielka, święta Boża Karmicielka zachowa nam również życie małych Polaków, którzy rodzą się w rodzinach polskich. Ona zjednoczy nasz naród, bo to przecież Stolica sprawiedliwości, Matka pięknej miłości i Królowa pokoju! Ona nas nauczy łatwego dzielenia się darami ziemi i owocami prawdy, do czego zobowiązują nas Śluby Jasnogórskie. To Ona wykorzeni spośród nas wady, których tak wiele w narodzie, a zwłaszcza rozwiązłość i nietrzeźwość. I Ona nauczy nas cnót, których sama jest najwspanialszym wzorem, jako Pracownica Boża w domu nazaretańskim".

Ku owocnej Eucharystii
Dzień Matki i Dzień Syna... Gdy komuniści próbują zabrać katolikom niedziele, organizując w nie obowiązkowe czyny społeczne lub wyjazdy zakładowe, prymas decyduje się uczynić coś więcej niż walczyć o zachowanie świętości niedzieli. Postanawia poszerzyć święty czas o jeszcze jeden dzień. Sobota w pracy ma wyglądać inaczej, a wieczór ma być cały oddany Maryi. Kardynał Wyszyński pragnie, aby w ten sposób każda parafia przeżywała sobotę nie tylko jako dzień poświęcony Matce Bożej, ale też jako przygotowanie do przeżywania dnia Pańskiego i celebrowania święta Eucharystii. Prosi, aby w soboty nie tylko więcej mówić o Matce Bożej i więcej się do Niej modlić, ale też by ludzie poza sposobnością "wymodlenia się i wyśpiewania" mieli też możliwość skorzystania z sakramentu pokuty. Zachęca kapłanów, "by w tym dniu byli bardziej obecni w parafii".

Ponadto w czasach, gdy chrześcijaństwo było celem nieustannych ataków władzy, Soboty Królowej Polski miały wzbudzić w ludziach odwagę do składania świadectwa swej wiary. Prymas prosi: "Niech pobożność maryjna owocuje w codziennym życiu. Owocowanie to mogą wyrażać różne praktyki pobożności, od indywidualnej modlitwy do Maryi, noszenia medalików, szkaplerzy, czci dla obrazów w domach i sanktuariach poprzez przystrajanie figur i kapliczek przydrożnych, udział w pielgrzymkach, aż po szczególne świadectwa wiary i czyny miłości".

Zarzucona droga?
W okresie przygotowań do Milenium nabożeństwo Sobót Królowej Polski rozpowszechniło się w całej Polsce. Jeszcze wiele lat później wciąż było praktykowane w wielu parafiach. W 1972 r. we "Wskazaniach duszpasterskich o nabożeństwach dodatkowych" Konferencji Episkopatu Polski znajduje się uwaga, że "od Wielkiej Nowenny wprowadzono w wielu parafiach tzw. Soboty Królowej Polski" i że "są one dobrym przygotowaniem do dnia Pańskiego", a "kapłan duszpasterz służy w sobotę swym wiernym duchową posługą w konfesjonale". Biskupi dodają, że "Soboty Królowej Polski w wielu parafiach przyjęły się na stałe". Na szczególną uwagę zasługuje zdanie: "Nabożeństwa tego żadną miarę niewolno likwidować pod pozorem odnowionej liturgii".

Z upływem kolejnych lat nabożeństwo to zaczęło w niektórych parafiach zanikać. Zastanawia fakt, że nie ma o nim wzmianki w uchwałach II Polskiego Synodu Plenarnego (1991-1999). Formuła Sobót Królowej Polski się nie zestarzała, ich znaczenie się nie pomniejszyło nawet, gdy zabrakło prymasa.

Źródło: Wincenty Łaszewski, Cześć Maryi. Soboty Królowej Polski, w: Niedziela nr 31/2020, s. 20-22.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz