Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński i jego dorobek, widziane w perspektywie polskiej i uniwersalnej były przedmiotem międzynarodowej konferencji naukowej, która 19 maja odbyła się w warszawskiej Kurii Metropolitalnej. Zorganizowało ją Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego wraz z kilkoma innymi instytucjami pod patronatem metropolity warszawskiego kard. Kazimierza Nycza i p.o. prezesa Instytutu Pamięci Narodowej (IPN) dr. Franciszka Gryciuka. | |
Otwierając obrady kard. Nycz zaznaczył, że głównym celem tego spotkania jest chęć przybliżenia następnym pokoleniom Prymasa Tysiąclecia jako kardynała, kapłana, duszpasterza, przywódcy duchowego nie tylko Kościoła, ale całego narodu, jako męża stanu i po prostu człowieka. Zwrócił uwagę, że sesja ta, w odróżnieniu od innych podobnych spotkań, których ostatnio odbywa się wiele, pragnie ukazać kard. Wyszyńskiego z punktu widzenia nie tylko polskiego, ale także Kościołów lokalnych w innych krajach i Kościoła powszechnego. Dr F. Gryciuk podkreślił, że od początku istnienia IPN, czyli od ponad 10 lat, powojenne dzieje Kościoła katolickiego w okresie rządów komunistycznych są jednym z priorytetów badawczych tej instytucji. A w tym kontekście czołowe miejsce zajmują postać i dokonania wielkiego Prymasa – dodał tymczasowy szef Instytutu. Przypomniał, że placówka ta wydała m.in. książkę „Millennium czy tysiąclecie?”, przedstawiającą wydarzenia z 1966 r., gdy kościelnym obchodom millennium chrztu Polski władze przeciwstawiały uroczystości tysiąclecia państwa polskiego. W albumie tym kard. Wyszyński zajmuje oczywiście ważne miejsce – dodał mówca. Zaznaczył, że prymas poczuwał się do odpowiedzialności nie tylko za Kościół w naszym kraju, ale także za cały naród polski. Pełniący obowiązki prezesa IPN wyraził przekonanie, że niezależnie od tego, kto ostatecznie stanie na czele tej placówki (obecnie trwa kampania wyborcza), badanie miejsca i roli Kościoła katolickiego w czasach PRL-u pozostanie jednym z jej priorytetów. Prof. Pál Attila Illés z Uniwersytetu Katolickiego im. P. Pázmány’ego w Piliscsaba na Węgrzech opowiedział piękną polszczyzną o doświadczeniach Kościoła węgierskiego w porównaniu z Polską w czasach kard. Wyszyńskiego. Zwrócił uwagę na podobieństwa i różnice w osobowościach dwóch przywódców kościelnych w obu krajach, kardynałów Józsefa Mindszenty’ego i Stefana Wyszyńskiego. Przypomniał, że Kościół katolicki na Węgrzech wszedł w nową, powojenną rzeczywistość społeczno-polityczną w duchu tradycji józefińskiej, wyniesionej z okresu Austro-Węgier, a więc z uzależnieniem od państwa, a zarazem z licznymi przywilejami, był wielkim posiadaczem, mającym ponad 500 tys. ha majątków ziemskich, z hierarchami, zasiadającymi w parlamencie itd. Na czele takiego Kościoła stanął w 1945 r. człowiek pochodzący z małej wioski na zachodzie kraju, uważający się zarówno za duszpasterza, jak i męża stanu, drugą – po królu – osobę w państwie. Nie chciał wyjechać na dalsze studia do Wiednia, a potem może do Rzymu, uważając, że jego miejsce jest w kraju. Jeszcze w okresie międzywojennym dążył do powstania w swym kraju silnej partii chadeckiej, która – jego zdaniem – miała się zajmować przede wszystkim walką o wolną niedzielę i przeciwstawianiem się cywilnym związkom małżeńskim. Jego ideałem była wewnętrzna jedność Kościoła i wierność papieżowi – podkreślił prelegent. Na tym tle postać kard. Wyszyńskiego jawi się jako jego przeciwieństwo na wielu płaszczyznach, także intelektualnej. Gdy w lutym 1948 r. polski hierarcha obejmował urzędy arcybiskupie w Gnieźnie i Warszawie, prymas Węgier był już w więzieniu i rozpoczynał się jego proces, w znacznym stopniu sfingowany, podczas którego poddawano go torturom. Po podpisaniu w kwietniu 1950 r. przez biskupów polskich porozumienia z rządem komunistycznym, władze węgierskie powoływały się na doświadczenia polskie i zmusiły biskupów w swoim kraju do zawarcia podobnego dokumentu, ale pod nieobecność Mindszenty’ego i znacznie bardziej restrykcyjnego wobec Kościoła niż to było w Polsce. O ile Kościołowi nad Wisłą udało się zachować szeroki margines wolności i właściwie nigdy nie został poddany kontroli państwa, co było wielką osobistą zasługą Prymasa, to na Węgrzech było inaczej. Dopiero w latach sześćdziesiątych rozpoczęła się tam polityka „małych kroków”, która pozwoliła na względny rozwój Kościoła i znalezienie jakiegoś modus vivendi z rządem. Porozumienie węgiersko-watykańskie z 1964 r., które doraźnie regulowało sytuację Kościoła w tym kraju, zawarto ponad głowami biskupów, co było nie do pomyślenia w Polsce – stwierdził gość z Węgier. Prof. José Luis Orella Martínez z Uniwersytetu św. Pawła w Madrycie mówił o podobieństwach i różnicach między Kościołami w Hiszpanii i w Polsce. Zaznaczył, że oba Kościoły mają za sobą w XX w. doświadczenie męczeństwa – w latach trzydziestych w Hiszpanii oraz w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu w Polsce. W tym pierwszym kraju po męczeństwie (ponad 6,8 tys. zamordowanych duchownych, w tym 13 biskupów, prawie 4,2 tys. księży i seminarzystów diecezjalnych, ok. 2,4 tys. zakonników i blisko 300 sióstr) przyszedł czas Kościoła triumfującego, gdy nie tylko zajął on na nowo ważne miejsce w życiu społecznym i politycznym, ale bardzo rozwinął się także na płaszczyźnie duchowej. Lata pięćdziesiąte to czas licznych powołań kapłańskich i zakonnych – w 1964 r. było tam ponad 8 tys. kleryków, 36 tys. kapłanów diecezjalnych i zakonnych i 109 tys. sióstr zakonnych. Tuż po wojnie domowej i światowej, z której Hiszpania wyszła jako kraj ubogi i izolowany, a zarazem uwrażliwiony na cierpienia narodów za „żelazną kurtyną”, jej kontakty z Polską były bardzo skromne i ograniczały się do emigracji, podobnie zresztą jak z innymi krajami z tej części Europy. W tym też czasie – w latach sześćdziesiątych XX w. – Hiszpanie zaczęli dowiadywać się o Kościele w Polsce, zwłaszcza o kard. Wyszyńskim, którego poznali jako wybitną postać Kościoła, także powszechnego. Profesor zaznaczył, że w znacznym stopniu dzięki temu właśnie purpuratowi w Polsce udało się uniknąć po Soborze Watykańskim II podziału na „postępowców” a konserwatystów, który głęboko podzielił Kościół w jego kraju. Zasługą prymasa było również to, że w pewnym sensie „wychował” i dał Kościołowi powszechnemu Jana Pawła II – dodał gość z Hiszpanii. Swoimi uwagami i wspomnieniami o kard. Wyszyńskim podzielił się z zebranym w przesłaniu wideo o. Teodozjusz Jankiw, duchowny greckokatolicki, pracujący obecnie na Ukrainie. Powiedział, że gdy w kwietniu 1979 r., tuż przed święceniami kapłańskimi w Warszawie, udał się wraz z innymi klerykami do prymasa po błogosławieństwo, usłyszał od niego, że „to stare próchno [komunizm i ZSRR – KAI] wkrótce się rozsypie, przyjdzie wolna Ukraina i wy powinniście się przygotować do pracy w tym kraju”. „Prymas mówił to na wiele lat przed upadkiem komunizmu, gdy chyba nikt na poważnie nie rozważał takiej możliwości” – podkreślił kapłan. Przypomniał, że kard. Wyszyński jako prymas Polski miał od papieża specjalne uprawnienia do opieki nad grekokatolikami w naszym kraju i wiele zrobił, aby mogli się oni normalnie rozwijać, mimo formalnego braku własnych struktur. Anna Rastawicka z Instytutu Prymasowskiego omówiła niektóre aspekty działalności Prymasa Tysiąclecia w służbie Kościoła powszechnego. Przypomniała jego udział w przygotowaniach, a następnie w pracach Soboru Watykańskiego II, szacunek i poważanie, jakimi cieszył się u kolejnych papieży, począwszy od Piusa XII, którego bardzo cenił i kochał. Gdy po odzyskaniu wolności udał się w marcu 1957 r. pociągiem do Rzymu po odbiór kapelusza kardynalskiego, była to podróż prawdziwie triumfalna. Na stacjach pozdrawiały go wielkie tłumy wiernych, a w Wiedniu i w Wenecji podejmowali go miejscowi arcybiskupi. Patriarcha Wenecji kard. Angelo Roncalli, przyszły papież Jan XXIII wziął go na przejażdżkę po kanałach miasta gondolą, a gdy prymas w pewnej chwili zaczął się niepokoić, że spóźni się na pociąg, patriarcha uspokoił go mówiąc: „Eminencjo, kierownik pociągu płynie za nami w drugiej gondoli” – powiedziała prelegentka. Zwróciła też uwagę, że o ile Pius XII ze zrozumieniem przyjął porozumienie kościelno-państwowe z 1950 r., to Sekretariat Stanu odniósł się do niego bardzo nieufnie. A jednak przyszłość miała pokazać, jak bardzo dalekowzroczna była to decyzja prymasa – podkreśliła A. Rastawicka. Dodała, że cieszył się on osobistą przyjaźnią wszystkich kolejnych papieży. Pawła VI cenił zwłaszcza za to, że w 1964 r. ogłosił Maryję Matką Kościoła, o co bardzo zabiegał episkopat Polski. Na zakończenie dr Piotr Skibiński, dyrektor Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego, zwrócił uwagę, że Polska jako kraj i Kościół mają wiele do zawdzięczenia kardynałowi. Przede wszystkim to, że udało mu się obronić wolność Kościoła w warunkach reżymu komunistycznego, co było zjawiskiem niezwykłym w ówczesnym świecie „realnego socjalizmu”. Jedynym w swoim rodzaju osiągnięciem była też Wielka Nowenna Narodu przed Milenium Chrztu Polski, a później same jego obchody – wszystko to świetnie przygotowane i przeprowadzone przy ogromnym osobistym udziale prymasa. Innym wielkim jego sukcesem było stosunkowo bezpieczne wprowadzanie w naszym kraju reform soborowych, dzięki czemu dało się uniknąć wielu błędów, jakie popełniono na Zachodzie. Do osiągnięć Prymasa Tysiąclecia mówca zaliczył też rozbudowę sieci parafialnej i struktur kościelnych, bez żadnej ingerencji państwa, co było ewenementem na tle pozostałych „demoludów”, których władze całkowicie kontrolowały Kościół. „Kościół i naród w Polsce ma za co dziękować wielkiemu prymasowi” – podsumował swą wypowiedź dyrektor Muzeum. | |
kg (KAI) / Warszawa | |
-- Katolicka Agencja Informacyjna ISSN 1426-1413; Data wydania: 19 maja 2011 Wydawca: KAI; Red. naczelny: Marcin Przeciszewski |
"Przykazanie miłości bliźniego musimy odnieść do wszystkich. Mniejsza z tym, czy wierzą czy nie wierzą, czy nas kochają czy nie. Wszyscy mają prawo do naszej miłości".
Międzynarodowa sesja w Warszawie: kard. Stefan Wyszyński w perspektywie polskiej i uniwersalnej
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz